2.05.2014

Rozdział 33. "Obrót wydarzeń."

Wszystko dokładnie posprzątałam do przyjazdu mamy i Jason'a. Nie chcę,  żeby sobie pomyśleli, że sama sobie nie potrafię poradzić z domem i  całym tym porządkiem. Nie wiem dokładnie, kiedy przyjadą, bo mama  powiedziała, że wieczorem, ale o której godzinie, to nie jestem pewna.  Włączyłam telewizor. Akurat lecą jakieś wiadomości. Nagle usłyszałam  dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i szybkim krokiem skierowałam się  tam. Otworzyłam je, przede mną stoi mama wraz z Jason'em i  zakupami
- Cześć. - uśmiechnęłam się od razu
- Cześć. - odezwali się, po czym weszli do domu
-  Boże, powinnam się położyć. Lot samolotem jest męczący. Nie dość, że  trzeba siedzieć w miejscu, to jeszcze Jason zasnął i nie miałam z kim  pogadać. - zaśmiałam się z komentarza mamy. Wnieśli zakupy do kuchni, a  ja zamknęłam za nimi drzwi na klucz
- To za jakieś dwa tygodnie lecicie do Madrytu? - oparłam się o futrynę drzwi
- Tak, ale już po tym wyjeździe nie ruszamy się stąd.
- W końcu nie będę sama. - zaśmiałam się - Pomóc  wam? - spytałam z grzeczności
-  Poradzimy sobie. - odezwał się Jason i uśmiechnął się do mnie ciepło. W  pewnym momencie dobiegł do mnie dźwięk mojego telefonu. Odepchnęłam się od  futryny i ruszyłam do pokoju po telefon. Wzięłam go z szafki nocnej,  nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha
- Halo?
- Cześć, Rosalie. - usłyszałam głos przyjaciółki
- Hej, Pearl. Co tam? - usiadłam na łóżku
- Idziemy dzisiaj do klubu? Dawno nie bawiłyśmy się razem. Proszę. - powiedziała błagalnym głosem
- Um, mama i Jason właśnie wrócili.
- Poproś ich. Na pewno się zgodzą.
-  Pearl, mam 18 lat, powiem im tylko. - zaśmiałam się - Dobra, jeśli nie odpiszę ci za 5  minut, to znaczy, że nie mogę. - wstałam ze swojego miejsca, po czym zeszłam do kuchni
- Okej. - rozłączyła się. Ponownie oparłam się o futrynę, mama siedzi przy stole, a Jason stoi oparty o blat kuchenny
- Um, wychodzę dzisiaj z Pearl na imprezę. - ich uwaga teraz została zwrócona na mnie - Okej?
-  Masz 18 lat. - odezwała się mama, cóż łatwo poszło. Uśmiechnęłam się na  odpowiedź i migiem pobiegłam do siebie, aby uszykować się. Chwyciłam  telefon do rąk, żeby napisać Pearl SMS-a





 Podeszłam  do szafy. Wyjęłam z niej czarną sukienkę na ramiączka ze srebrnym  paskiem, do tego czarne buty na obcasie. Najpierw zrobię makijaż, a  później się ubiorę. Nie chcę przez przypadek poplamić sukienki. W  łazience oczy podkreśliłam czarną kredką, eyelinerem oraz tuszem do  rzęs. Usta posmarowałam blado-różową szminką. Wróciłam do pokoju, żeby  założyć sukienkę wraz z butami. Do czarnej torebki włożyłam telefon oraz  chusteczki. Pearl niedługo powinna być, więc zejdę na dół
- Tylko uważaj na jakiś pijaków. - odezwał się Jason
-  Dobra, będę uważała. - zaśmiałam się. Dawno nie byłam na żadnej  imprezie. Może dlatego, że bałam się o swoje życie ze względu na  James'a? Na samo jego imię po moim kręgosłupie przeszły nieprzyjemne  dreszcze. Cieszę się, że w końcu trafił tam, gdzie jego miejsce.  Powinnam więcej czasu poświęcić przyjaciółce. Zacząć z nią gdzieś  częściej wychodzić. Teraz moje życie bardziej pochłonął związek z  Harry'm. Właśnie .. Harry. Czy Hayley nie może się  z tym pogodzić, że  on jej już nie kocha i nie chce znać? Najwyraźniej nie. Powinna znaleźć  sobie kogoś, a nie pakować w cudze związki. Harry nie czuje nic do niej,  a ona nie daje mu spokoju i na dodatek psuje nasze relacje, przez co  kłócimy się. Nie cierpię tej idiotki. Nie chcę być niemiła, jednak dla  niej muszę być, bo ona nie rozumie tego, co się do niej mówi. Powinna  już dawno zrezygnować. Powiedział, że się jej brzydzi, więc to już  powinien być dla niej znak. Usłyszałam trykanie samochodu. Poprawiłam  sukienkę, po czym wyszłam z domu. Weszłam do taksówki, w której siedzi  Pearl. Ubrana w białą sukienkę bez ramiączek i czarne buty na obcasie
- Cześć, gotowa? - spytała z uśmiechem
- Cześć, jasne. - zamknęłam drzwiami, po czym kierowca ruszył z miejsca - Do którego klubu jedziemy? - zapytałam
- Do tego, w którym byłyśmy niedawno. Tam gdzie Hope napiła się tak, że tań... - przerwałam jej
-  Dobra, już pamiętam. - zaśmiałam się na samo wspomnienie tego. Jednak  .. to ten sam klub, w którym James próbował mnie ... Wspomnienie  uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Jego obrzydliwe usta i ręce na mojej  skórze, mój krzyk po pomoc, tabletki nasenne, które wzięłam, by usnąć.  Do oczu zebrały się łzy. Nie mogę pozwolić im popłynąć. Zamrugałam kilka  razy
- Wiesz, mam dzisiaj w planach ostro się napić. - uśmiechnęłam  się. Nie myśl o tym, nie myśl. Masz się dzisiaj dobrze bawić, pamiętasz?
- Obyś później tego nie żałowała.
-  Trudno. - uniosłam kąciki ust lekko ku górze. Wieczór daje o sobie  znać. Robi się coraz ciemniej. Gwiazdy pojawiają się na niebie.  Niektórzy wracają do domów, niektórzy wychodzą. Lampy zapalają się, aby  oświetlić drogę innym. Ze wszystkich pór dnia, wieczory lubię  najbardziej. Można w spokoju posiedzieć w domu lub wyjść ze znajomymi
- Ziemia do Rosalie, wysiadamy. - Pearl machnęła mi dłonią przed twarzą
- Um, zagapiłam się. - wzruszyłam ramionami
-  Chodź. - poleciła. Blondynka zapłaciła taksówkarzowi, po czym wyszłyśmy  z auta. Do środka wchodzi i wychodzi wiele osób. Na zewnątrz stoi  duża grupa ludzi, która rozmawia, albo pali papierosy. Razem z Pearl  weszłyśmy do środka. Unosi się tu dość duża chmura dymu papierosowego i  mocny zapach alkoholu, który szybko zaatakował moje nozdrza. Na parkiecie  tańczy dużo osób i chyba będzie trudno znaleźć jakieś miejsce.  Przyjaciółka złapała mnie za rękę, aby mnie nie zgubić. Przyprowadziła  mnie do baru
- Tak jak mówiłam chcę się ostro napić. Dwa niebieskie  drinki, poproszę. - odezwała się do przystojnego barmana ... ty masz  chłopaka! Usiadłyśmy na wolnych krzesłach, oparłam się łokciami o blat -  Ej, popatrz, czy to nie Theo? - popatrzyłam w kierunku, który wskazała  mi
- Tak, to Theo. - racja, chłopak z brązowymi włosami i oczami stoi  przy jakiejś dziewczynie. Przyszedł tu sam? Najwyraźniej. Barman podał  nasze soki
- Za miły wieczór? - Pearl zaproponowała toast
-  Pewnie. - stuknęłyśmy w swoje kieliszki. Upiłam większy łyk ze swojego. Paląca ciecz rozpłynęła się w moim gardle. Tak dawno nie  miałam alkoholu w żołądku. Opróżniłam resztę, czas potańczyć. Chwyciłam  blondynkę za nadgarstek, żeby mi się nie zgubiła. Znalazłam trochę  miejsca dla nas obydwu. Dudniąca muzyka w uszach szybko zawładnęła  naszymi ciałami. Poruszamy się w jej rytm, to tylko dodaje nam  zabawy. Pearl nigdy nie była fanką spokojnego tańca, więc ciało  dziewczyny dziko wije się na parkiecie. Z kolei ja nigdy nie byłam fanką  'takiego' tańca, więc zgrabnie poruszam się wśród tłumu tańczących  osób. Nigdzie nie mogę rozpoznać żadnej znajomej osoby. Zapach spoconych  ciał, alkohol i dym papierosowy nieprzyjemnie atakuje mój nos. Nie  lubię tego zapachu, jednak to nie przeszkodzi mi w dobrej zabawie. Chcę  się dobrze bawić i na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach. Moje  życie obróciło się o 180 stopni, przyciągam do siebie kłopoty, jak  magnez. Odcięcie się od rzeczywistości to dobre posunięcie. Poczułam  czyjś dotyk na moim nadgarstku, blondynka znowu ciągnie mnie do baru
- Jeszcze raz to samo. - krzyknęła do barmana, aby usłyszał ją, co jest trudne przy tak głośnej muzyce - Trochę tu tłoczno.
-  Trochę. - przyznałam jej rację. Barman podał nam nasze drinki. Kolejna  dawka alkoholu wędruje do moich ust, by znaleźć się w żołądku
- Jeszcze raz. - ponownie krzyknęła do barmana, na co zaśmiałam się - Co?
- Mamy dużo czasu, a ty chcesz od razu opróżnić cały bar? - dziewczyna z uśmiechem wzruszyła swoimi ramionami
- Zabawmy się jak za dobrych dawnych czasów.
-  Dobra, ale nie będę cię zbierała z podłogi, jakby co. - kolejny raz pozbywam się alkoholu z kieliszka. Jednak to chyba nie zbyt dobry pomysł.  Powinnam tańczyć, rozmawiać, bawić się, a nie chlać przy barze
- Wiesz, chyba muszę iść do toalety. - prychnęłam cicho - No co?
-  Dobra, chodźmy. - zeszłyśmy ze swoim miejsc,  złapałam ją za  nadgarstek, by czasami jej nie zgubić przez przypadek. Muszę przecisnąć  się przez duży tłum, aby dotrzeć do korytarza, w którym jest łazienka.  Kilka razy ktoś 'niechcący' popchnął mnie, jednak nie chcę się  denerwować i kłócić z kimś. Po dłuższej drodze wyszłyśmy z całego tłumu.  Popatrzyłam się za siebie na dziewczynę
- Wszystko gra? - spytałam przez śmiech
-  Tak, ale zapach potu, papierosów i alkohol w żołądku nie prowadzi do  dobrego, chociaż wypiłam z dwa, albo trzy kieliszki. - wzruszyła  ramionami
- Dobra, gorąco się robi.
- To pewnie przez te  wszystkie oddechy innych. - zaśmiała się - Ale tak na serio, to muszę do  łazienki i to szybko. - westchnęłam głośno. Udało nam się znaleźć  odpowiednie drzwi. Otworzyłam je, by wpuścić blondynkę jako pierwszą. Od  razu skierowała się do jednej z kabin. Tymczasem ja podeszłam do  umywalek. Zimną wodą delikatnie przetarłam skórę rąk i lekko  zaczerwienionych policzków. Nagle drzwi otworzyły się, wszedł do nich  jakiś chłopak z dziewczyną. Popatrzyłam w ich kierunku. To jakiś blondyn  i brunetka. Nie wiem, czy on wie, ale to damska łazienka. Oparłam się o  zimną ścianę. Ile ona tam siedzi?
- Idziemy. - w końcu raczyła  wyjść - Umyję ręce i idziemy. - blondynka podeszła do umywalek,  odkręciła wodę, umyła ręce i wysuszyła je
- Dobra, chodź. Jeszcze  trochę, a na parkiecie wcale nie będzie miejsca. - pchnęłam drzwi, aby  wyjść z pomieszczenia. Do moich uszu dobiegło czyjeś gwizdanie. Pearl  odkręciła się, jednak nie ja
- Um, Rosalie ... - zanim dokończyła przerwałam jej
- Nie jestem psem, aby na mnie gwizdano. - popatrzyłam w jej stronę - Chodź.
- Ale to gwizdanie chyba powinno ci się spodobać .. - znowu przerwałam dziewczynie
-  Oj, chodź. Chłopakami się później zajmiesz. - złapałam za jej  nadgarstek i pociągnęłam w stronę głównej sali. Udałyśmy się do baru,  żeby na chwilę usiąść. Poczułam delikatne wibracje w torebce, albo może  tylko mi się wydaje - Znajdź jakieś miejsce. - poleciłam jej. Wyjęłam  telefon z czarnej torebki. Wiadomość. Odblokowałam ekran, żeby  przeczytać jej treść



Więc  to dlatego Pearl powiedziała, że to gwizdanie powinno mi się spodobać.  Jednak nie jestem psem, aby na mnie gwizdano. Odwróciłam się w stronę  baru, łokcie oparłam o jego blat. Kolejna wibracja telefonu, spowodowana  wiadomością


Odwróciłam się. Przede mną stoi bardzo dobrze mi znajomy brunet
- Pani jest bardzo bezczelna. - splótł ręce na piersi
- Nie tak bardzo, jak pan. - odgryzłam się z zalotnym uśmiechem na twarzy
-  A czy teraz będzie pani równie bezczelna i odmówi mojej propozycji  wyjścia na zewnątrz? - uniósł jedną brew i przechylił głowę lekko w  prawo
- Nie powinnam zostawić przyjaciółki. - popatrzyłam w jej stronę
- Idź, poczekam z tym oto chłopakiem. - popatrzyłam ponad jej ramię, siedzi obok niej Theo
-  Chodź. - brunet złapał za nadgarstek i zaczął prowadzić w stronę  wyjścia. Przez tłum tańczących osób trudno jest się przecisnąć, jednak  inni potulnie schodzą mu z drogi. Po krótkim dystansie, jaki przebyliśmy  w końcu udało nam się dotrzeć do wyjścia. Od razu uderzyło we mnie  chłodniejsze powietrze. Zdecydowanie w środku jest goręcej
- Gdzie idziemy? - spytałam. Zatrzymał się na chwilę i popatrzył w moją stronę
- Chociaż .. tutaj też możemy porozmawiać. - uśmiechnął się
- A o czym? - swoje dłonie ulokował na mojej talii
- Jak pani mogła wyjść tak po prostu na imprezę? I to beze mnie, hmm?
- To kazanie? - oblizałam wargi językiem
- Tak, zdecydowanie. Powinna się pani z tego nieźle tłumaczyć.
- A pan, to co? Dlaczego wyszedłeś i to beze mnie?
- Byłem u ciebie w domu, jednak powiedzieli mi, że pojechałaś na imprezę, więc tu jestem.
- Cóż, nie myślałam wtedy o tobie. - przygryzłam lekko dolną wargę
- Jak mogłaś? Jak mogłaś? - zaśmiał się
- No nie wiem. - wzruszyłam ramionami
-  Oh, i co ja mam z tobą zrobić? - ponownie wzruszyłam ramionami, ale tym  razem z większym uśmiechem - Powinna pani dostać lanie. Jest pani  niegrzeczna i w dodatku zachowuje się pani podle i bezczelnie. Jak tu z  panią wytrzymać?
- Powinniśmy wrócić. Tutaj jest zimno. - zdjęłam jego ręce ze swojej talii i odwróciłam w stronę wejścia
- A dokąd pani się wybiera? - złapał za mój nadgarstek oraz przyciągnął mocno do siebie
- Do wejścia.
- Nie wydaje mi się. - powiedział bezczelnym tonem
- Ale mi się tak wydaje. - dłońmi próbuje się odepchnąć, jednak on jest silniejszy
-  Oh, pani Winters, jest pani strasznie uparta. - puścił mnie. Z powrotem  wróciliśmy do środka. Wzrokiem próbuję odnaleźć przyjaciółkę przy  barze. Powinna być tam z Theo - Widzisz gdzieś ich?
- Powinni być tutaj. - odparłam głośniej, by usłyszał
- Albo w łazience. - żartobliwie uderzyłam go w bok - Albo jeszcze w jakimś osobnym pokoju.
-  Nie wydaje mi się, żeby Pearl i Theo, no wiesz ... - gdzie oni mogli się  podziać? Może faktycznie Pearl poszła znowu do łazienki, ale Theo? Nie  mam pojęcia. Może Harry ma rację? Nie, na pewno nie. Nagle straciłam uścisk dłoni Harry'ego. Odwróciłam się za siebie. Nie ma go. Teraz nie  mam przy sobie i jego i Pearl. Okręciłam się wokół własnej osi.  Wzrokiem próbuję odnaleźć ich. Lepiej sprawdzę łazienki, przynajmniej  znajdę może przyjaciółkę. Wydostałam się z głównej sali, po czym  pokierowałam się w stronę łazienek. Prawie nikogo tu nie ma, a muzyka  nie jest tak głośna. Po kilku przebytych krokach usłyszałam czyjś  kobiecy głos. Wychyliłam się, za rogiem ujrzałam Harry'ego i Hayley.  Czego ona znowu od niego chce? Oparłam się o ścianę, aby mnie nie  zauważyli
- Harry, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że ona nie jest ci  potrzebna. Różnicie się. Ja jestem do ciebie idealnie podobna. - gdy  tylko jej bezczelny głos dotarł do mojego ucha, ciśnienie mi aż  podskoczyło
- Hayley .. - zanim dokończył przerwała mu
- Zostaw ją  w końcu. Pamiętasz jak kiedyś byłeś we mnie zakochany? Gdy cieszyliśmy  się swoją obecnością, dotykiem. - wychyliłam się lekko, by ich widzieć -  To może wrócić w każdej chwili. - powiedziała namiętnym głosem
- Nie mogę. - w jego głosie słychać nutkę braku pewności siebie, jakby wahał się wypowiadać słowa
-  Daj spokój. Dam ci więcej szczęścia, niż ona .. - zbliżyła się do niego  bliżej, prawie stykają się klatkami piersiowymi - .. daj nam szansę.
- Nie mogę. - moje serce zaczęło szybciej bić
-  Daj szansę, a nie pożałujesz tego. - złapała za jego kark, zbliżyła się  do niego ustami i pocałowała go. W oczach pojawiły się łzy, zakryłam  usta dłonią, aby nie krzyczeć. Pogłębia pocałunek, mocniej wpija się w  jego wargi. On oddaje pocałunek. Namiętny, dziki pocałunek. Moje serce  rozpadło się na kawałki, po policzkach płyną łzy bólu
- Harry ... - wyszeptałam na tyle głośno, że cała ich uwaga została poświęcona na mojej osobie.




















________________________________________

Większość z was na pewno chce mnie zabić za to, że ich rozdzielam, ale musiałam to zrobić. Niedługo dowiecie się dlaczego :)

12.

11 komentarzy:

  1. Jeju świetny! Szczerze mówiąc ja tylko czekałam na taki zwrot akcji! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ta szmata sie od nich odpierdoli !! ;D Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja zajebisty rozdzial ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki rozdzial ;o dodawaj następny jestem ciekawa co zrb Harry ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Omomom ciekawe co teraz zrobi.
    Harry mowiles ze się jej brzydzisz a teraz ja całujesz ?
    Biedna dziewczynka została zdradzona ,co teraz ?
    Ehhh czekam na next dodaj szybko .proooszę!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty nie moge sie do czekac sie nastepnego rozdzialu ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na nastepny rozdzial ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje ulubione opowiadanie ❤❤

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy