Harry's P. O. V.
W środku niemal się we mnie gotuje. Złość opanowała całkowicie moje ciało. Adrenalina buzuje. Krew wrze w żyłach. Zaciskam mocno pięści, które proszą się o szybki kontakt z czymś mocnym, co pomogłoby opanować nerwy. Zabiję go, jeśli zrobi jej coś jeszcze. Ona cierpi, a on czerpie z tego korzyści. Dokonuje swojej zemsty. Porwał ją, bym wpadł w szał. Udało mu się. Powinien to załatwić ze mną. Przez moją przeszłość sprowadziłem na nią niebezpieczeństwo. Damski bokser. Bliskimi uczuciami w tym momencie jest gniew, wściekłość, nienawiść ..
- Boże, on ją porwał! - rodzicielka zapiszczała, jednak by nie panikować zbytnio zasłoniła usta dłonią. Całe jej ciało zaczęło się trząść przez emocje. Zawsze miała słabe nerwy, nigdy nie radziła sobie z nimi za dobrze - Gdzie ona jest?! - opadła na podłogę - On jej to zrobił? - wybełkotała. Podszedłem do niej i oplotłem szczelnie ciało w swoim uścisku. Na pewno nie była gotowa na taką wiadomość. Dopiero, co wybaczyłem jej, a teraz kolejna fala emocji zawładnęła jej ciałem, złych emocji
- Muszę ją znaleźć. Ten potwór ją krzywdzi. - ucałowałem jej głowę. Zareagowała tak, bo poczuła sympatię do Rosalie. Lubi ją bardziej, niż inne dziewczyny, z którymi się spotykałem. To Rosalie pomogła jej, gdy nie miałem zamiaru wcale się do niej odzywać. To ona pocieszała ją, gdy mój ojciec był w szpitalu. Myślę, że zaprzyjaźniły się.
Rosalie's P. O. V.
James przypalił mi skórę na prawym udzie. Strasznie piecze i boli. Jest mocno zaczerwieniona, niewielka część skóry jest zdarta i sucha. Każde, nawet najmniejsze poruszenie kończy się bólem. Wyszedł gdzieś. Wziął ze sobą kamerę. Jestem pewna, że nagranie dostarczy Harry'emu. Pewnie nawet już to zrobił. Na zewnątrz jest jasno, co oznacza, że jest pewnie południe. Muszę zobaczyć, gdzie jestem. Nie mam pojęcia, gdzie mnie wywiózł. Przesuwam się powoli po podłodze do okna. Nie zwracam uwagi na niemiłosierny ból. Chcę wiedzieć, gdzie mnie przyniósł. Lewą nogą wspomagam się bardziej, by nie obciążać prawej. Mozolnie kieruję się do okna. Podłoga jest śliska od jakiejś nieznanej mi substancji, co ułatwia mi tylko zadanie. Jakoś dotaszczyłam się do celu. Podparłam ciało kolanem, aby wstać. Ustałam na kolanach. To musi być jakaś opuszczona dzielnica. Domy ustawione ciasno obok siebie. W dachach są dziury, okna powybijane, z płotów zostały pojedyncze deski, farba na ścianach budynków już dawno odpadła. Wszędzie walają się jakieś śmieci, odłamki drewna lub jakiś sprzętów ogrodowych. Okropne i straszne miejsce. Nikogo tu nie ma. Ludzie chyba już dawno opuścili to miejsce. Usiadłam z powrotem na tyłku. Długo tak nie wytrzymam. Mogą mi się dostać do skóry jakieś bakterie, albo zakażenie. Moje powieki są ciężkie, ponieważ w nocy nie zmrużyłam wcale oka. Nie potrafię zasnąć, bo boję się, że może mi coś zrobić, a ja nie będę mogła się obronić przed jego atakiem. Chociaż i tak jestem związana, więc nie odeprę żadnego ciosu z jego strony. Dlaczego akurat musiałam wyjść z domu w nocy po ten klucz? Nie mogłam poczekać do rana, gdy ktoś na pewno byłby w pobliżu i mógłby mi w razie czego pomóc? Skąd znalazł się tam wtedy James? Gdy Harry sprawdzał tył budynku, to nikogo tam nie było. Może nie zauważył go? Może to ktoś inny kręcił się wtedy po nocy? Wracając do sprawy Harry'ego. Nie wiem, dlaczego oddałam mu się tamtej nocy. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Wielu rzeczy nie potrafię wytłumaczyć. Sama nie znam przyczyny mojego zachowania. Mogłam zadzwonić po policję, a nie do niego. Z drugiej strony tamtej nocy czułam jedynie przyjemność, nie wracałam wspomnieniami do tamtego wydarzenia. Gdy mnie całował nie miałam przed oczami obrazu ich dwójki. Liczył się tylko on, nic więcej. Jego dotyk stawał się z każdą minutą coraz przyjemniejszy. Czułam się, jakbym potrzebowała go. Kiedy patrzył w moje oczy, wszystko przestało się dla mnie liczyć. Byłam tylko z nim. Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Czy nadal go kocham? Czy nadal mu ufam? Czy to nie była tylko chwila słabości z mojej strony? Jedyną przeszkodą jest Hayley. Skąd mam mieć pewność, że nie zjawi się ponownie? Że gdy tylko Harry ją zobaczy, poczuje znowu dawne uczucia? Czy znowu nie omami go swoimi sztuczkami? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Nagle rozszedł się po domu dźwięk trzaskanych drzwi. Ktoś idzie w stronę tego pokoju. Tym kimś na pewno jest James. Strach stał mi się obojętny, podobnie jak ból. Cieszę go tym, zatem nie mogę go okazywać. Wewnątrz trzęsę się jak mała dziewczynka, na zewnątrz jest zupełnie inaczej. Chyba niesie jakąś torebkę, bo słychać szelest. Naciska klamkę, tym samym otwiera drzwi i wchodzi do środka
- Stęskniłaś się? - nie odzywam się. Usta nadal mam zakneblowane jakąś szmatką. Patrzę tylko obojętnie na jego ruchy. Nie ma we mnie żadnego życia. Straciłam wszystkie siły przez brak snu, brak wody, brak jakiegokolwiek jedzenia - Czemu nic nie mówisz? - pyta zdziwiony - A tak, przecież masz zakneblowaną buzię. - zaśmiał się. To nie był śmieszny żart. Oparłam ciężką głowę o ścianę. Z każdą chwilą brakuje mi sił. Podszedł do mnie i ściągnął materiał z ust, bym mogła cokolwiek powiedzieć wyraźnie i zrozumiale dla niego
- Wypuść mnie. Tym filmem na pewno rozgniewałeś go, więc udało ci się. - powiedziałam bezsilnie cicho mamrocząc przez brak sił
- Rosalie, to dopiero początek mojej zemsty. Nie myśl, że tak łatwo ujdzie ci to na sucho. Harry dopiero za cierpi, gdy ciebie zabraknie na tym świecie. - popatrzyłam na niego przerażonymi oczami. Chce mnie zabić. Serce nagle obudziło się do szybszej pracy. Oddech szybko dostaje się do płuc, by zaraz szybko z nich wylecieć. Klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Momentalnie przez moje drobne ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze
- Zabijesz mnie? - spytałam załamanym głosem pewnym obawy
- Może później. - wzruszył ramionami. Nawet ta wiadomość nie uspokoiła mnie. Prędzej czy później i tak mnie zatłucze na śmierć - Co powiesz na kolejny film? - popatrzył na mnie pytającym wzrokiem - Mógłbym ci poderżnąć gardło, złamać kręgosłup lub jeszcze pokaleczyć. Co wolisz?
- Sprawia ci to przyjemność, że mnie krzywdzisz? - po policzkach spływają łzy, zaciskam mocno powieki, by wypłynęły w nadziei, że pojawią się u niego jakieś ludzkie uczucia
- Wiesz, tak w zasadzie to nie, ale jeśli nagram to wszystko i wyśle Styles'owi, to nieźle się wścieknie. Zemsta przyniesie najwięcej korzyści, gdy straci osobę, na której mu najbardziej zależy i w dodatku będzie to oglądał. Już mam przed oczami jego furię, gdy zobaczy film. - zaśmiał się bezczelnie
- Nie prościej będzie, jeśli od razu mnie zabijesz? Oszczędzisz przynajmniej mi cierpień. Wkurzy się dopiero, gdy pozbawisz go mnie.
- No niby tak, ale nie chcę mieć krwi na rękach. - usiadł na krześle - Chociaż i tak będę ją miał, gdy tylko się ciebie pozbędę. - ponownie się zaśmiał. Mi nie jest tak bardzo do śmiechu
- Nie chcesz mnie tak szybko zabić? - skinął głową
- Wiesz, co mnie dziwi? Skoro jesteście razem, to dlaczego wyszedł od ciebie w nocy? Nie powinien zostać? - od razu spuściłam wzrok - Coś nie tak?
- Wszystko w porządku. Jestem cholernie szczęśliwa. - zamknęłam oczy. Nie dość, że łzy od bólu, to jeszcze łzy spowodowane bólem z wydarzeń z przeszłości
- Stało się coś między wami? - wyjął z torebki nóż oraz jabłko, od razu poczułam głód. Mój brzuch zaczął o sobie znać przez dobrze słyszalne burczenie. Nie mam zamiaru mu o tym opowiadać. To nie jego sprawa i nie muszę się mu tłumaczyć. Przekręciłam głowę w przeciwnym kierunku. Jednak mam pewien pomysł. Jeśli powiem mu o wszystkim i że jestem dla niego bezużyteczna i nic do mnie nie czuje, to może pomyśli, że dla Harry'ego nie jestem nic warta i zostawi mnie w spokoju? Skoro jestem dla niego bezużyteczna, to może wypuści mnie
- Widziałam go, jak całował się z inną. - to nie są sztuczne i udawane łzy, one są prawdziwe, bo to wydarzenie tak bardzo zabolało
- Serio? Dlaczego to zrobił? - jest naprawdę tym zdziwiony i zarazem zaciekawiony
- Chyba znudziłam mu się. Przestał do mnie cokolwiek czuć. Jestem dla niego zwykłą dziewczyną, tak jak jego poprzednie. Zabawił się mną. Nic dla niego nie znaczę. Odstawił mnie, tak jak zepsutą zabawkę. - nic nie odpowiada, jakby teraz zastanawia się nad moimi słowami. Próbuje je sobie jakoś poskładać w głowie
- Czegoś tu nie rozumiem. - wziął pierwszy kęs jabłka - Przecież podobno tak bardzo cię kochał. Spędzał z tobą dużo więcej czasu, niż z innymi.
- Zabawił się moimi uczuciami. - pociągnęłam nosem. W moich słowach jest odrobinę prawdy, niechcianej przeze mnie bolesnej prawdy
- Widzisz, a nie mówiłem, że jest dupkiem? Nie da się pozbyć starych nawyków, prawda? Nic pewnie dla niego nie znaczysz. - wzruszył jednym ramieniem
- Wypuść mnie. Dla Harry'ego nic nie znaczę, więc na pewno mnie nie szuka. Po co miałby to robić?
- Skoro i tak nie jesteś mi, ani jemu potrzebna, to może faktycznie zabiję cię teraz? - zamyślił się. Idiotyczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, coś go rozbawiło - Wiesz jak ty dobrze kłamiesz? - zaśmiał się - Przecież doskonale widziałem, jak on na ciebie patrzy, w jaki sposób mówił o swoich uczuciach do ciebie. - mówi śmiejąc się - Gdybyś dla niego nic się nie liczyła, to by nie przychodził do twojego domu. Na pewno chce cię odzyskać i teraz zrobi to za wszelką cenę. - nie może powstrzymać śmiechu - Myślisz, że jestem taki głupi, że można mnie oszukać? Teraz to doskonale wykorzystam! - jestem kompletną idiotką. On potrafi wykryć każde kłamstwo. Zapomniałam o incydencie w klubie. Tam też odkrył, że rozgryzłam zasady jego gry. Jest podstępny i doskonale to wykorzystuje. Nic się przed nim nie ukryje. Czeka mnie powolna, bolesna śmierć. Nie uniknę tego, nawet nie mam jak uciec z tą poparzoną nogą. Jestem związana, nie mam czym tego rozciąć
- Proszę, wypuść mnie. Nic nie zawiniłam. Harry nie znał mnie, zanim cię upokorzył. To nie moja wina. Chcesz, żeby cierpiał? To zabij mnie i oszczędź tych męczarni! - wykrzyczałam w geście całkowitej desperacji
- W sumie to racja. Ty nie masz z tym nic wspólnego. Po co masz mi tutaj marnować tlen? Jednak zemsta, to zemsta. Jeśli ty będziesz cierpiała, to on jeszcze bardziej. - wzruszył jednym ramieniem
- Jesteś potworem! - krzyknęłam w złości, jaka we mnie siedzi. Nigdy się nie zmieni, już zawsze będzie taki. Zawsze będzie się cieszył z czyjegoś cierpienia, którego on będzie powodem
- Może i jestem, ale posłuchaj. - oparł łokcie na kolanach - Harry był taki sam, jak ja. Ty się w nim zakochałaś i teraz cierpisz. Po co ci to było? Doskonale wiedziałaś, że on jest niebezpieczny i z pewnością ściągnie na ciebie niebezpieczeństwo. Gdybyś była mądra, to trzymałabyś się od niego z daleka.
- Ujrzałam w nim innego człowieka, którym jest. On ma uczucia. Zmienił się. Chciał się mną opiekować, z pewnością dotrzyma obietnicy. Ty jesteś potworem i już zawsze taki będziesz. - kolejna dawka łez wydostaje się z moich oczu
- Uwierz mi, że przyjdzie taki dzień, w którym zobaczysz jego 'prawdziwe ja'. Zmienisz swoje zdanie szybciej, niż ci się to wydaje.
- Kłamiesz! Harry nigdy nie zrobi mi krzywdy! - szybko pożałowałam swoich słów. Spojrzał na mnie rozwścieczonym spojrzeniem. Wstał ze swojego dotychczasowego miejsca, po czym podszedł do mnie. Złapał za moje łokcie i uniósł tak, bym znajdowała się na wysokości jego wzroku
- Słuchaj, szmato! - warknął - Jeśli jeszcze raz odezwiesz się do mnie takim tonem, to obiecuję, że połamię ci kark, zrozumiałaś?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wyprowadziłam go z równowagi moimi słowami
- Puść mnie! - przez jego dotyk zbiera mi się na wymioty, chociaż nawet nie mam, co zwrócić. Mój żołądek jest pusty, jak balonik
- Tak?! Mam cię puścić?! Proszę bardzo! - spoliczkował mnie, po czym rzucił na zimną podłogę. Skóra na policzku zaczęła mnie piec, na pewno robi się czerwona od jego uderzenia. Mam związane ręce, toteż nawet nie mam jak złapać za bolące miejsce. Upadłam na podłogę, przez co poczułam jeszcze większy ból - Może masz coś jeszcze do powiedzenia?! - jest wytrącony z równowagi
- Nie-e.. - wybełkotałam. Do oczu zbiera się kolejna dawka łez. Jestem wobec niego bezsilna. Jego siła jest dziesięć razy większa od mojej
- Teraz nie masz nic do powiedzenia?! - głos pełen jadu wydostał się z jego ust. Nic nie odpowiedziałam. Potraktował to jako zlekceważenie. Wycelował cios prosto w mój brzuch. Skuliłam się z bólu, jednak nie mogę dotknąć zbolałego miejsca, ponieważ moje ręce są związane sznurem
- Proszę, przestań. - uderzenie okazało się tak mocne, że zaczęłam dusić się powietrzem, jakby zaczęło mi go brakować, z trudem wypowiadam każde słowo
- Teraz mnie o to prosisz?! Kilka minut temu buzia ci się nie zamykała! - wypuściłam kolejne łzy, które spłynęły po moich policzkach. Uniósł mnie z powrotem na wysokości jego wzroku. Jego oczy płoną od wściekłości, zmarszczka na czole z każdą sekundą powiększa się. Zadrwił ze mnie
- Zostaw mnie. - wyjąkałam. Prychnął pod nosem. Rzucił mnie na podłogę, podobnie jak dziecko, któremu znudziła się stara, zepsuta i bezużyteczna zabawka. Wyszedł z pokoju tym samym zostawiając mnie samą. Policzek pulsuje od silnego uderzenia. W płucach brakuje powietrza przez jego mocny, dobrze wycelowany cios. Z oczu sączą się słone łzy. W tej chwili poczułam się jak prostytutka, która za źle wykonaną pracę została ukarana. Czuję się brudna. Mimo, że dotknął tylko moich ramion i kopnął w brzuch. Zdecydowanie wolę dotyk Harry'ego. On koi moje nerwy, daje nadzieję na lepsze jutro. Dotyk James'a powoduje odruchy wymiotne, nie chcę, aby dotykał mnie w jakikolwiek sposób. Brzydzę się tym. Niechęć dotyku powraca. Coraz bardziej nienawidzę tego uczucia. Nie mam siły, by usiąść, więc leżę tak skulona w kłębek. Jest tu strasznie zimno. Ile bym dała za chociaż mały skrawek koca. Podłoga jest przesiąknięta wilgocią oraz stęchlizną. Jedynym źródłem ciepła jest bawełniany sweter i popalone spodnie. Koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Chciałabym, żeby ktoś mnie z niego wybudził. Moje ciało i umysł jeszcze nigdy nie były takie delikatne. Najmniejsza nowa informacja jest jak nóż wbijany w serce. Każdy próba dotyku mojego ciała powoduje odruchy wymiotne. Może to tylko jego? Może to tylko jego osoba powoduje takie uczucia?
Harry's P. O. V.
Muszę ją odszukać. Znaleźć za wszelką cenę. Ten potwór na pewno ją torturuje. Nie mogę na to pozwolić. To moja wina. To wszystko przeze mnie. Gdybym jej wtedy nie przyprowadził do tamtego klubu, to nic by się nie stało. Nie poznałby jej. Jestem idiotą i teraz za mnie płaci ona. Płaci za moje błędy. Boję się pomyśleć, co on jej robi. Jak burza wbiegłem do domu Theo. Nigdy nie zamyka drzwi, chyba, że na noc i kiedy go nie ma, więc bez problemu wszedłem do budynku. Zauważyłem go siedzącego na kanapie
- Harry? Co ty tutaj robisz? - spytał zdziwiony moją obecnością tutaj. Prawda, nie często tu bywam
- Ten sukinsyn porwał Rosalie! - jego oczy podwoiły swoje rozmiary, od razu wstał z miejsca, patrzy na mnie z wywalonymi oczami
- Jak to ją porwał?! Jak?! - spytał krzycząc, nie może w to uwierzyć, podobnie, jak i ja
- Nie wiem. Dzisiaj dostałem jakąś płytę pod drzwi. Gdy ją włączyłem, zobaczyłem jak ten idiota przypala jej skórę zapalniczką. Była związana. Na koniec poprosiła, żebym ją uratował.
- Cholera, musimy ją znaleźć! Ale gdzie on mógł ją wywieźć?! - nerwowo chodzi po pokoju z dłońmi splecionymi wokół szyi
- Nie wiem. Na pewno do jakiejś dziury, albo jakiejś starej, opuszczonej fabryki.
- Dobra, myślmy racjonalnie. Trzeba jechać do jej domu, pozamykać wszystko, bo na pewno jej dom jest teraz otwarty. Co z jej matką i Jason'em?
- Wyjechali chyba. Na pewno nie ma telefonu, a na pewno będą do niej dzwonić.
- Trzeba to zgłosić na policję. Pomogą nam. - na niego zawsze można liczyć. Nigdy nie zostawi mnie na lodzie. Zawsze jest opanowany. Potrafi zachować zimną krew. Teraz potrzebne nam jest opanowanie, a nie wściekłość, która do niczego nam się nie przyda
- Najpierw jedźmy do jej domu, by nikt nieproszony tam się nie dostał. Potem pojedziemy na policję.
W środku niemal się we mnie gotuje. Złość opanowała całkowicie moje ciało. Adrenalina buzuje. Krew wrze w żyłach. Zaciskam mocno pięści, które proszą się o szybki kontakt z czymś mocnym, co pomogłoby opanować nerwy. Zabiję go, jeśli zrobi jej coś jeszcze. Ona cierpi, a on czerpie z tego korzyści. Dokonuje swojej zemsty. Porwał ją, bym wpadł w szał. Udało mu się. Powinien to załatwić ze mną. Przez moją przeszłość sprowadziłem na nią niebezpieczeństwo. Damski bokser. Bliskimi uczuciami w tym momencie jest gniew, wściekłość, nienawiść ..
- Boże, on ją porwał! - rodzicielka zapiszczała, jednak by nie panikować zbytnio zasłoniła usta dłonią. Całe jej ciało zaczęło się trząść przez emocje. Zawsze miała słabe nerwy, nigdy nie radziła sobie z nimi za dobrze - Gdzie ona jest?! - opadła na podłogę - On jej to zrobił? - wybełkotała. Podszedłem do niej i oplotłem szczelnie ciało w swoim uścisku. Na pewno nie była gotowa na taką wiadomość. Dopiero, co wybaczyłem jej, a teraz kolejna fala emocji zawładnęła jej ciałem, złych emocji
- Muszę ją znaleźć. Ten potwór ją krzywdzi. - ucałowałem jej głowę. Zareagowała tak, bo poczuła sympatię do Rosalie. Lubi ją bardziej, niż inne dziewczyny, z którymi się spotykałem. To Rosalie pomogła jej, gdy nie miałem zamiaru wcale się do niej odzywać. To ona pocieszała ją, gdy mój ojciec był w szpitalu. Myślę, że zaprzyjaźniły się.
Rosalie's P. O. V.
James przypalił mi skórę na prawym udzie. Strasznie piecze i boli. Jest mocno zaczerwieniona, niewielka część skóry jest zdarta i sucha. Każde, nawet najmniejsze poruszenie kończy się bólem. Wyszedł gdzieś. Wziął ze sobą kamerę. Jestem pewna, że nagranie dostarczy Harry'emu. Pewnie nawet już to zrobił. Na zewnątrz jest jasno, co oznacza, że jest pewnie południe. Muszę zobaczyć, gdzie jestem. Nie mam pojęcia, gdzie mnie wywiózł. Przesuwam się powoli po podłodze do okna. Nie zwracam uwagi na niemiłosierny ból. Chcę wiedzieć, gdzie mnie przyniósł. Lewą nogą wspomagam się bardziej, by nie obciążać prawej. Mozolnie kieruję się do okna. Podłoga jest śliska od jakiejś nieznanej mi substancji, co ułatwia mi tylko zadanie. Jakoś dotaszczyłam się do celu. Podparłam ciało kolanem, aby wstać. Ustałam na kolanach. To musi być jakaś opuszczona dzielnica. Domy ustawione ciasno obok siebie. W dachach są dziury, okna powybijane, z płotów zostały pojedyncze deski, farba na ścianach budynków już dawno odpadła. Wszędzie walają się jakieś śmieci, odłamki drewna lub jakiś sprzętów ogrodowych. Okropne i straszne miejsce. Nikogo tu nie ma. Ludzie chyba już dawno opuścili to miejsce. Usiadłam z powrotem na tyłku. Długo tak nie wytrzymam. Mogą mi się dostać do skóry jakieś bakterie, albo zakażenie. Moje powieki są ciężkie, ponieważ w nocy nie zmrużyłam wcale oka. Nie potrafię zasnąć, bo boję się, że może mi coś zrobić, a ja nie będę mogła się obronić przed jego atakiem. Chociaż i tak jestem związana, więc nie odeprę żadnego ciosu z jego strony. Dlaczego akurat musiałam wyjść z domu w nocy po ten klucz? Nie mogłam poczekać do rana, gdy ktoś na pewno byłby w pobliżu i mógłby mi w razie czego pomóc? Skąd znalazł się tam wtedy James? Gdy Harry sprawdzał tył budynku, to nikogo tam nie było. Może nie zauważył go? Może to ktoś inny kręcił się wtedy po nocy? Wracając do sprawy Harry'ego. Nie wiem, dlaczego oddałam mu się tamtej nocy. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Wielu rzeczy nie potrafię wytłumaczyć. Sama nie znam przyczyny mojego zachowania. Mogłam zadzwonić po policję, a nie do niego. Z drugiej strony tamtej nocy czułam jedynie przyjemność, nie wracałam wspomnieniami do tamtego wydarzenia. Gdy mnie całował nie miałam przed oczami obrazu ich dwójki. Liczył się tylko on, nic więcej. Jego dotyk stawał się z każdą minutą coraz przyjemniejszy. Czułam się, jakbym potrzebowała go. Kiedy patrzył w moje oczy, wszystko przestało się dla mnie liczyć. Byłam tylko z nim. Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Czy nadal go kocham? Czy nadal mu ufam? Czy to nie była tylko chwila słabości z mojej strony? Jedyną przeszkodą jest Hayley. Skąd mam mieć pewność, że nie zjawi się ponownie? Że gdy tylko Harry ją zobaczy, poczuje znowu dawne uczucia? Czy znowu nie omami go swoimi sztuczkami? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Nagle rozszedł się po domu dźwięk trzaskanych drzwi. Ktoś idzie w stronę tego pokoju. Tym kimś na pewno jest James. Strach stał mi się obojętny, podobnie jak ból. Cieszę go tym, zatem nie mogę go okazywać. Wewnątrz trzęsę się jak mała dziewczynka, na zewnątrz jest zupełnie inaczej. Chyba niesie jakąś torebkę, bo słychać szelest. Naciska klamkę, tym samym otwiera drzwi i wchodzi do środka
- Stęskniłaś się? - nie odzywam się. Usta nadal mam zakneblowane jakąś szmatką. Patrzę tylko obojętnie na jego ruchy. Nie ma we mnie żadnego życia. Straciłam wszystkie siły przez brak snu, brak wody, brak jakiegokolwiek jedzenia - Czemu nic nie mówisz? - pyta zdziwiony - A tak, przecież masz zakneblowaną buzię. - zaśmiał się. To nie był śmieszny żart. Oparłam ciężką głowę o ścianę. Z każdą chwilą brakuje mi sił. Podszedł do mnie i ściągnął materiał z ust, bym mogła cokolwiek powiedzieć wyraźnie i zrozumiale dla niego
- Wypuść mnie. Tym filmem na pewno rozgniewałeś go, więc udało ci się. - powiedziałam bezsilnie cicho mamrocząc przez brak sił
- Rosalie, to dopiero początek mojej zemsty. Nie myśl, że tak łatwo ujdzie ci to na sucho. Harry dopiero za cierpi, gdy ciebie zabraknie na tym świecie. - popatrzyłam na niego przerażonymi oczami. Chce mnie zabić. Serce nagle obudziło się do szybszej pracy. Oddech szybko dostaje się do płuc, by zaraz szybko z nich wylecieć. Klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Momentalnie przez moje drobne ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze
- Zabijesz mnie? - spytałam załamanym głosem pewnym obawy
- Może później. - wzruszył ramionami. Nawet ta wiadomość nie uspokoiła mnie. Prędzej czy później i tak mnie zatłucze na śmierć - Co powiesz na kolejny film? - popatrzył na mnie pytającym wzrokiem - Mógłbym ci poderżnąć gardło, złamać kręgosłup lub jeszcze pokaleczyć. Co wolisz?
- Sprawia ci to przyjemność, że mnie krzywdzisz? - po policzkach spływają łzy, zaciskam mocno powieki, by wypłynęły w nadziei, że pojawią się u niego jakieś ludzkie uczucia
- Wiesz, tak w zasadzie to nie, ale jeśli nagram to wszystko i wyśle Styles'owi, to nieźle się wścieknie. Zemsta przyniesie najwięcej korzyści, gdy straci osobę, na której mu najbardziej zależy i w dodatku będzie to oglądał. Już mam przed oczami jego furię, gdy zobaczy film. - zaśmiał się bezczelnie
- Nie prościej będzie, jeśli od razu mnie zabijesz? Oszczędzisz przynajmniej mi cierpień. Wkurzy się dopiero, gdy pozbawisz go mnie.
- No niby tak, ale nie chcę mieć krwi na rękach. - usiadł na krześle - Chociaż i tak będę ją miał, gdy tylko się ciebie pozbędę. - ponownie się zaśmiał. Mi nie jest tak bardzo do śmiechu
- Nie chcesz mnie tak szybko zabić? - skinął głową
- Wiesz, co mnie dziwi? Skoro jesteście razem, to dlaczego wyszedł od ciebie w nocy? Nie powinien zostać? - od razu spuściłam wzrok - Coś nie tak?
- Wszystko w porządku. Jestem cholernie szczęśliwa. - zamknęłam oczy. Nie dość, że łzy od bólu, to jeszcze łzy spowodowane bólem z wydarzeń z przeszłości
- Stało się coś między wami? - wyjął z torebki nóż oraz jabłko, od razu poczułam głód. Mój brzuch zaczął o sobie znać przez dobrze słyszalne burczenie. Nie mam zamiaru mu o tym opowiadać. To nie jego sprawa i nie muszę się mu tłumaczyć. Przekręciłam głowę w przeciwnym kierunku. Jednak mam pewien pomysł. Jeśli powiem mu o wszystkim i że jestem dla niego bezużyteczna i nic do mnie nie czuje, to może pomyśli, że dla Harry'ego nie jestem nic warta i zostawi mnie w spokoju? Skoro jestem dla niego bezużyteczna, to może wypuści mnie
- Widziałam go, jak całował się z inną. - to nie są sztuczne i udawane łzy, one są prawdziwe, bo to wydarzenie tak bardzo zabolało
- Serio? Dlaczego to zrobił? - jest naprawdę tym zdziwiony i zarazem zaciekawiony
- Chyba znudziłam mu się. Przestał do mnie cokolwiek czuć. Jestem dla niego zwykłą dziewczyną, tak jak jego poprzednie. Zabawił się mną. Nic dla niego nie znaczę. Odstawił mnie, tak jak zepsutą zabawkę. - nic nie odpowiada, jakby teraz zastanawia się nad moimi słowami. Próbuje je sobie jakoś poskładać w głowie
- Czegoś tu nie rozumiem. - wziął pierwszy kęs jabłka - Przecież podobno tak bardzo cię kochał. Spędzał z tobą dużo więcej czasu, niż z innymi.
- Zabawił się moimi uczuciami. - pociągnęłam nosem. W moich słowach jest odrobinę prawdy, niechcianej przeze mnie bolesnej prawdy
- Widzisz, a nie mówiłem, że jest dupkiem? Nie da się pozbyć starych nawyków, prawda? Nic pewnie dla niego nie znaczysz. - wzruszył jednym ramieniem
- Wypuść mnie. Dla Harry'ego nic nie znaczę, więc na pewno mnie nie szuka. Po co miałby to robić?
- Skoro i tak nie jesteś mi, ani jemu potrzebna, to może faktycznie zabiję cię teraz? - zamyślił się. Idiotyczny uśmiech pojawił się na jego twarzy, coś go rozbawiło - Wiesz jak ty dobrze kłamiesz? - zaśmiał się - Przecież doskonale widziałem, jak on na ciebie patrzy, w jaki sposób mówił o swoich uczuciach do ciebie. - mówi śmiejąc się - Gdybyś dla niego nic się nie liczyła, to by nie przychodził do twojego domu. Na pewno chce cię odzyskać i teraz zrobi to za wszelką cenę. - nie może powstrzymać śmiechu - Myślisz, że jestem taki głupi, że można mnie oszukać? Teraz to doskonale wykorzystam! - jestem kompletną idiotką. On potrafi wykryć każde kłamstwo. Zapomniałam o incydencie w klubie. Tam też odkrył, że rozgryzłam zasady jego gry. Jest podstępny i doskonale to wykorzystuje. Nic się przed nim nie ukryje. Czeka mnie powolna, bolesna śmierć. Nie uniknę tego, nawet nie mam jak uciec z tą poparzoną nogą. Jestem związana, nie mam czym tego rozciąć
- Proszę, wypuść mnie. Nic nie zawiniłam. Harry nie znał mnie, zanim cię upokorzył. To nie moja wina. Chcesz, żeby cierpiał? To zabij mnie i oszczędź tych męczarni! - wykrzyczałam w geście całkowitej desperacji
- W sumie to racja. Ty nie masz z tym nic wspólnego. Po co masz mi tutaj marnować tlen? Jednak zemsta, to zemsta. Jeśli ty będziesz cierpiała, to on jeszcze bardziej. - wzruszył jednym ramieniem
- Jesteś potworem! - krzyknęłam w złości, jaka we mnie siedzi. Nigdy się nie zmieni, już zawsze będzie taki. Zawsze będzie się cieszył z czyjegoś cierpienia, którego on będzie powodem
- Może i jestem, ale posłuchaj. - oparł łokcie na kolanach - Harry był taki sam, jak ja. Ty się w nim zakochałaś i teraz cierpisz. Po co ci to było? Doskonale wiedziałaś, że on jest niebezpieczny i z pewnością ściągnie na ciebie niebezpieczeństwo. Gdybyś była mądra, to trzymałabyś się od niego z daleka.
- Ujrzałam w nim innego człowieka, którym jest. On ma uczucia. Zmienił się. Chciał się mną opiekować, z pewnością dotrzyma obietnicy. Ty jesteś potworem i już zawsze taki będziesz. - kolejna dawka łez wydostaje się z moich oczu
- Uwierz mi, że przyjdzie taki dzień, w którym zobaczysz jego 'prawdziwe ja'. Zmienisz swoje zdanie szybciej, niż ci się to wydaje.
- Kłamiesz! Harry nigdy nie zrobi mi krzywdy! - szybko pożałowałam swoich słów. Spojrzał na mnie rozwścieczonym spojrzeniem. Wstał ze swojego dotychczasowego miejsca, po czym podszedł do mnie. Złapał za moje łokcie i uniósł tak, bym znajdowała się na wysokości jego wzroku
- Słuchaj, szmato! - warknął - Jeśli jeszcze raz odezwiesz się do mnie takim tonem, to obiecuję, że połamię ci kark, zrozumiałaś?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wyprowadziłam go z równowagi moimi słowami
- Puść mnie! - przez jego dotyk zbiera mi się na wymioty, chociaż nawet nie mam, co zwrócić. Mój żołądek jest pusty, jak balonik
- Tak?! Mam cię puścić?! Proszę bardzo! - spoliczkował mnie, po czym rzucił na zimną podłogę. Skóra na policzku zaczęła mnie piec, na pewno robi się czerwona od jego uderzenia. Mam związane ręce, toteż nawet nie mam jak złapać za bolące miejsce. Upadłam na podłogę, przez co poczułam jeszcze większy ból - Może masz coś jeszcze do powiedzenia?! - jest wytrącony z równowagi
- Nie-e.. - wybełkotałam. Do oczu zbiera się kolejna dawka łez. Jestem wobec niego bezsilna. Jego siła jest dziesięć razy większa od mojej
- Teraz nie masz nic do powiedzenia?! - głos pełen jadu wydostał się z jego ust. Nic nie odpowiedziałam. Potraktował to jako zlekceważenie. Wycelował cios prosto w mój brzuch. Skuliłam się z bólu, jednak nie mogę dotknąć zbolałego miejsca, ponieważ moje ręce są związane sznurem
- Proszę, przestań. - uderzenie okazało się tak mocne, że zaczęłam dusić się powietrzem, jakby zaczęło mi go brakować, z trudem wypowiadam każde słowo
- Teraz mnie o to prosisz?! Kilka minut temu buzia ci się nie zamykała! - wypuściłam kolejne łzy, które spłynęły po moich policzkach. Uniósł mnie z powrotem na wysokości jego wzroku. Jego oczy płoną od wściekłości, zmarszczka na czole z każdą sekundą powiększa się. Zadrwił ze mnie
- Zostaw mnie. - wyjąkałam. Prychnął pod nosem. Rzucił mnie na podłogę, podobnie jak dziecko, któremu znudziła się stara, zepsuta i bezużyteczna zabawka. Wyszedł z pokoju tym samym zostawiając mnie samą. Policzek pulsuje od silnego uderzenia. W płucach brakuje powietrza przez jego mocny, dobrze wycelowany cios. Z oczu sączą się słone łzy. W tej chwili poczułam się jak prostytutka, która za źle wykonaną pracę została ukarana. Czuję się brudna. Mimo, że dotknął tylko moich ramion i kopnął w brzuch. Zdecydowanie wolę dotyk Harry'ego. On koi moje nerwy, daje nadzieję na lepsze jutro. Dotyk James'a powoduje odruchy wymiotne, nie chcę, aby dotykał mnie w jakikolwiek sposób. Brzydzę się tym. Niechęć dotyku powraca. Coraz bardziej nienawidzę tego uczucia. Nie mam siły, by usiąść, więc leżę tak skulona w kłębek. Jest tu strasznie zimno. Ile bym dała za chociaż mały skrawek koca. Podłoga jest przesiąknięta wilgocią oraz stęchlizną. Jedynym źródłem ciepła jest bawełniany sweter i popalone spodnie. Koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Chciałabym, żeby ktoś mnie z niego wybudził. Moje ciało i umysł jeszcze nigdy nie były takie delikatne. Najmniejsza nowa informacja jest jak nóż wbijany w serce. Każdy próba dotyku mojego ciała powoduje odruchy wymiotne. Może to tylko jego? Może to tylko jego osoba powoduje takie uczucia?
Harry's P. O. V.
Muszę ją odszukać. Znaleźć za wszelką cenę. Ten potwór na pewno ją torturuje. Nie mogę na to pozwolić. To moja wina. To wszystko przeze mnie. Gdybym jej wtedy nie przyprowadził do tamtego klubu, to nic by się nie stało. Nie poznałby jej. Jestem idiotą i teraz za mnie płaci ona. Płaci za moje błędy. Boję się pomyśleć, co on jej robi. Jak burza wbiegłem do domu Theo. Nigdy nie zamyka drzwi, chyba, że na noc i kiedy go nie ma, więc bez problemu wszedłem do budynku. Zauważyłem go siedzącego na kanapie
- Harry? Co ty tutaj robisz? - spytał zdziwiony moją obecnością tutaj. Prawda, nie często tu bywam
- Ten sukinsyn porwał Rosalie! - jego oczy podwoiły swoje rozmiary, od razu wstał z miejsca, patrzy na mnie z wywalonymi oczami
- Jak to ją porwał?! Jak?! - spytał krzycząc, nie może w to uwierzyć, podobnie, jak i ja
- Nie wiem. Dzisiaj dostałem jakąś płytę pod drzwi. Gdy ją włączyłem, zobaczyłem jak ten idiota przypala jej skórę zapalniczką. Była związana. Na koniec poprosiła, żebym ją uratował.
- Cholera, musimy ją znaleźć! Ale gdzie on mógł ją wywieźć?! - nerwowo chodzi po pokoju z dłońmi splecionymi wokół szyi
- Nie wiem. Na pewno do jakiejś dziury, albo jakiejś starej, opuszczonej fabryki.
- Dobra, myślmy racjonalnie. Trzeba jechać do jej domu, pozamykać wszystko, bo na pewno jej dom jest teraz otwarty. Co z jej matką i Jason'em?
- Wyjechali chyba. Na pewno nie ma telefonu, a na pewno będą do niej dzwonić.
- Trzeba to zgłosić na policję. Pomogą nam. - na niego zawsze można liczyć. Nigdy nie zostawi mnie na lodzie. Zawsze jest opanowany. Potrafi zachować zimną krew. Teraz potrzebne nam jest opanowanie, a nie wściekłość, która do niczego nam się nie przyda
- Najpierw jedźmy do jej domu, by nikt nieproszony tam się nie dostał. Potem pojedziemy na policję.
________________________________
Liczba wyświetleń wczoraj - 293.
Liczba wyświetleń dzisiaj - 145 ( jak do tej pory )
To chyba musi o czymś świadczyń, prawda? Nie wierzę, że jest was tylko ok. 12. Chcę zobaczyć, a nawet muszę zobaczyć ile was jest. To dla mnie naprawdę ważne, nawet nie wiecie, jak bardzo.
Jeśli przeczytałeś, proszę skomentuj.
Nie spodziewałam się tego o.o :) ♥ .
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze ^-^
OdpowiedzUsuńrozdział świetny mam nadzieje że Harry szybko ją znajdzie
OdpowiedzUsuńHej.Ja dzisiaj tylko na chwile.Jestem ciekawa jak to sie dalej potoczy.Czekam na next ; *
OdpowiedzUsuńAnia ; )
Rozdział świetny, nie moge się doczekać co będzie dalej ;D
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdzial ❤
OdpowiedzUsuńAwwww...;** Harry sie martwi;D
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńOby Harry uratował Rosalie <3
<333
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuńCiekawe czy ja uratuje ? ;) czekam na nastepny ❤
OdpowiedzUsuńTyyyyle sie dzieje! Szybko next, bo czekam na słodki rozdział kiedy Harry ją uratuje ;d / Pat.
OdpowiedzUsuńO kurwa.. O.o
OdpowiedzUsuń~Ola