Muszę przyznać, że w tej chwili zamarłam. Serce stanęło, przestałam
oddychać. Zostałam całkowicie sparaliżowana. Strach opanował moje ciało
- Czego chcesz? - spytałam łamiącym się głosem
- Przekazać ci pewną informację. - dobiegł do mnie jego jadowity, jest wkurzony - Pewnie domyślasz się jaką? - nie odpowiedziałam, więc kontynuuje - Miej się lepiej na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co może ci się stać. - rozłączył się. Oddychaj, Rosalie. Wypuściłam całe powietrze z płuc. Chce zemścić się za to, że wpakowałam go do więzienia. Drżącymi rękoma odłożyłam telefon. Całe ciało drży, jestem przerażona. Nigdy nie wiadomo, co może mi zrobić? Zabić, zgwałcić, śmiertelnie pobić, znęcać się? Potrzebuję jakiegoś ratunku. Dopóki policja go nie znajdzie, to jestem zagrożona. Nie ma mnie kto bronić, nie ma się mną kto opiekować. Gdy tylko wyjdę, to będę narażona na niebezpieczeństwo. Nie mogę ruszać się z domu, bo inaczej coś mi się stanie. Co jeśli znajdzie adres mojego domu? Co jeśli włamie się do niego? Teraz już nigdzie nie jestem bezpieczna. Po chwili do pokoju weszła Pearl. Gdy tylko zobaczyła w jakim stanie aktualnie się znajduję, podbiegła do łóżka
- Rosalie, co się stało? - spytała zszokowana
- J..James dzwonił d..do mnie. - wybełkotałam. Mój umysł jest całkowicie pochłonięty tymi myślami. Boję się o siebie, o moje bezpieczeństwo, o moje życie. James to nieobliczalny i niezrównoważony człowiek. Nigdy nie wiadomo, co może zrobić, do czego się posunąć
- Co?! Jak to dzwonił? - widać po niej, że przejęła się tym. Podobnie, jak ja śmiertelnie się go boi. Nic dziwnego. Kiedy byłyśmy razem na spacerze, zjawił się on. Popchnął ją na ziemie, groził mi i prawie mnie pobił
- Powiedział, żebym miała się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co może mi się stać. - ze strachu zaczęłam płakać. Słone łzy wydostają się z moich oczu, moczą policzki. Dłońmi próbuje je wytrzeć, chociaż jest ich zbyt dużo
- Rosalie, to wymyka się spod kontroli. Policja musi go za wszelką cenę znaleźć. Kto wie, co uroi się w jego głowie? - przytuliła moje drobne ciało. Podobnie, jak ja trzęsie się, podobnie, jak ja boi się go. Tej nocy na pewno nie zasnę - Nie możesz pod żadnym pozorem wychodzić wieczorami z domu.
- Wiem, muszę na siebie uważać. Nie chcę skończyć, jako jedna z jego ofiar. Co jeśli mój sen okażę się prawdą i zaatakuje cię?
- Będę na siebie uważała.
*
Wieczór następnego dnia. Wszystkie światła są pogaszone. Jestem w swoim pokoju. Kompletnie sama. Ubrana w za dużą na mnie fioletową koszulę oraz w białą bieliznę leżę na łóżku wtulona w kołdrę. Nic podejrzanego się nie dzieje. Panuje całkowita cisza, która jednocześnie mnie uspokaja i przeraża. Jest cicho, za cicho. Słychać tylko powiew wiatru za oknem. Udaję, że nikogo nie ma w domu. Ani żywej duszy. Skąd mam mieć pewność, że nie znajdzie mojego adresu i nie przyjdzie tutaj? Nie jestem w pełni bezpieczna nawet w swoim domu. Dlaczego akurat musieli wyjechać teraz? Chociaż jeszcze z jakiś tydzień powinni być w domu, ale jak zwykle coś musiało się stać i musieli wyjechać wcześniej. Przez tą ciszę słyszę swój niespokojny oddech i bicie serca. Przez okna dostaje się do pokoju trochę światła dzięki nie dużemu księżycowi. Poza tym nic. Nagle usłyszałam szczekanie psa, jakby ktoś chodzi po podwórku. Zdjęłam z siebie kołdrę, na boso powoli podreptałam do okna. Lekko wychyliłam głowę, by nikt mnie nie zauważył. Na podwórku porusza się jakiś duży cień. Pies jak oszalały szczeka, co oznacza, że ktoś obcy kręci się tutaj. Szybko opadłam na podłogę, abym nie została zauważona. Co jeśli to James? Momentalnie przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze spowodowane strachem. Co mam robić? Jeśli wpadnie do mojego domu, to może mnie nawet zabić. W mojej głowie zapaliło się małe światełko. Harry .. Tylko on może mi pomóc, tylko on może mnie ochronić. Wróciłam na łóżko. Zwinęłam się w kłębek. Złapałam w dłonie telefon, wybrałam jego numer kontaktach i przyłożyłam telefon do ucha. Odbierz, proszę odbierz ...
- Halo? Rosalie? - jest zdziwiony moim telefonem
- Harry .. - zaczęłam mówić drżącym głosem - .. ktoś chyba kręci się wokół domu. Boję się, że to może być James. - załkałam. Nie płacz, tylko nie płacz - Proszę, przyjedź do mnie. Naprawdę się boję. - powiedziałam błagalnym głosem
- Dobrze, zaraz przyjadę. Pod żadnym pozorem nie podchodź do okna, bo jeśli to on, to zauważy cię.
- Dobrze, przyjedź szybko. - rozłączyłam się. Harry jest moją jedyną nadzieją. Tylko on może mnie teraz ochronić. Coś dziwnego. Dlaczego to zrobiłam? Mogłam przecież zadzwonić na policję. Co mną pokierowało? Czemu tak się zachowałam? Nie powinnam dzwonić do niego. Policja na pewno zamknęłaby go z powrotem w więzieniu, a Harry na pewno zabije go, jeśli to James. Zastosuję się do jego rady. Nie będę podchodziła do okna. Pies nadal szczeka, co znaczy, że ktoś nadal kręci się tutaj. Jeszcze trochę, a ustanę na skraju załamania nerwowego. Było tak dobrze, dopóki nie pojawił się James. Zniszczył mnie. Staję się kłębkiem nerwów. Wiem dokładnie, co to strach. Wcale mi się to nie podoba. Niszczy swoją obecnością każdy kolejny dzień. Okropne uczucie bać się czegoś lub kogoś. Chciałabym, żeby Harry był już tutaj. Sama dziwie się swoim zachowaniem. Jednak chcę być też bezpieczna. James boi się go, więc na pewno odpuści, gdy zobaczy jego osobę. Nagle usłyszałam dźwięk trzaskanych drzwi. Jak burza zbiegłam z łóżka i pobiegłam na dół do drzwi, które otworzyłam. Przede mną stoi Harry, ubrany w czarne dżinsy, białą koszulkę na ramiączka i szarą koszulę z rozpiętymi guzikami
- Harry. - od razu rzuciłam mu się na szyję - Słyszałam szczekanie psa, gdy podeszłam do okna, to widziałam jakiś cień chodzący po podwórku. - wyjaśniłam mu tę sytuację
- Idź do swojego pokoju, a ja rozejrzę się i sprawdzę, czy ktoś tu jest. - zrobiłam tak, jak polecił. Ruszyłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi od sypialni i położyłam się na łóżku. Oby nikogo tutaj nie było. Jeśli to James, Harry rozszarpie go w złości. Podkuliłam nogi do piersi. Pies ciągle szczeka. Żeby tylko nic mu się nie stało, żeby nikogo tam nie było. Nie chcę mieć czyichś zwłok na podwórku. Harry w mojej obronie potrafi zrobić wszystko, nawet zabić. Posunie się do wszystkiego, podobnie, jak James. W pewnym sensie są do siebie podobni. Zrobią wszystko, dla osiągnięcia swojego celu, ich siła w mięśniach jest podobna, są prawie tak samo straszni. Jednak Harry różni się od niego w uczuciach, James wcale ich nie ma. Harry zmienił się, potrafi kochać, on nie. Chociaż, kiedyś byli prawie tacy sami. Dlaczego to tak długo trwa? Może coś się stało? W pewnej chwili pies ucichł. Ponownie zapadła grobowa cisza, która potrafi przerazić i jednocześnie uspokoić. Niech on już wróci. Niech powie, że nikogo tam nie ma, ani nie było. Powoli odchodzę od zmysłów. Pod wpływem jakiegoś impulsu wstałam ze swojego miejsca. Po cichu zeszłam na dół. Drzwi są zamknięte, ale nie na klucz. Wyszłam z domu. Muszę sprawdzić, czy wszystko w porządku. To czekanie mnie zabija od środka. Skierowałam się na tył domu. Harry'ego nigdzie nie ma. Pies przestał szczekać. Rozglądam się wszędzie. Ani żywej duszy, nikogo poza mną tu nie ma. Gdzie on się podział?
- Harry? - wyszeptałam na tyle słyszalnie, by zwierze ponownie zaczęło szczekać
- Rosalie, czemu wyszłaś? - niemal podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się. Za mną stoi brunet
- Dlaczego tak długo cię nie było? Bałam się.
- Nie było mnie zaledwie dwie minuty.
- Myślałam, że więcej. - zimny wiatr nieprzyjemnie otulił moje ciało. To był zły pomysł, żeby wychodzić bez żadnego swetra
- Wracajmy, zimno jest. - skinęłam głową i szybko pokierowałam się do środka. Harry kroczy zaraz za mną. Dziwne, powinnam go nienawidzić, krzyczeć na niego, ale tego nie robię. Nic nie rozumiem z mojego zachowania, zupełnie nic. Chcę, żeby tu był, ale po tym, co zrobił, nie powinnam nawet chcieć na niego patrzeć. Co ja tak właściwie robię?
Weszliśmy do mojego pokoju. Bezsilnie położyłam się z powrotem na łóżko na plecach. Harry usiadł na jego końcu
- Myślałam, że to James. Dzwonił wczoraj do mnie i .. i powiedział, żebym miała się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co może mi się stać. Naprawdę byłam przerażona. Pearl też boi się go. - podczas, gdy ja mówię, on zbliżył się do mnie na czworaka - Nie chcę myśleć nawet o tym, co mógłby mi zrobić. - popatrzyłam na niego, stoi nade mną - Co robisz? - spytałam się zdziwiona jego zachowaniem
- Pozwól mi się z tobą kochać. Teraz. W tej chwili. Potrzebuję cię. - moje serce przyspieszyło tempo, gdy tylko wypowiedział te słowa
- Harry .. nie .. nie mogę. - pokręciłam przecząco głową. Opadł delikatnie na moje ciało, aby mnie nie przygnieść swoim ciężarem. Złapał za pasemko moich włosów oraz zaczesał je za ucho. Popatrzył prosto w moje oczy. Te piękne oczy, w które tak bardzo kocham patrzeć. Popatrzyłam na jego usta, co wydało mu się zgodą. Chwycił za podbródek i złączył nasze usta w pocałunku. Swoje dłonie splotłam na jego karku. Zaczynamy szybciej oddychać, mimo, że tylko się całujemy. Dłońmi przejechałam po jego barkach, tym samym zdejmując z niego koszulę. Tak bardzo brakowało mi jego ciała, teraz jest mój, tylko i wyłącznie mój. Ustał na kolanach, zdjął koszulkę, którą puścił na podłogę. Powrócił do mnie. Palcami przejechałam po jego nagim torsie, co wywołało u niego gęsią skórkę spowodowaną moim delikatnym dotykiem. Przejechał dłonią po wewnętrznej części mojego uda. Każdy nasz ruch jest delikatny, przyjemny. Przypomina nasz pierwszy wspólny seks. Palcami rozpina guziki od mojej fioletowej koszuli, pod którą nie mam nic, oprócz biustonosza. Zsunął ją ze mnie pozostawiając w samej bieliźnie. Ponownie złączył nasze usta w przyjemne muskanie. Przejechałam po jego plecach, by dotrzeć do spodni. Rozpięłam rozporek oraz pociągnęłam w dół. Resztę czynności dokończył Harry. Pocałunkami zjechał na szyję. Przygryza ją, zatacza małe kółka językiem. Przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, dzięki jego dotykowi. Uniosłam kręgosłup, aby mógł rozpiąć mój biustonosz. Jęknęłam cicho, gdy językiem dotarł do wrażliwych sutków. Ułożyłam ręce po przeciwnych stronach mojego ciała i zgięłam je w łokciach. Zniża się coraz niżej. Złapał za tasiemkę od mojej dolnej części bielizny i ściągnął je. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a on ustał na kolanach. Moje ręce powędrowały na jego tors, zjechałam nieco niżej. Zatrzymałam ręce na końcu ich wędrówki, na bokserkach. Pociągnęłam je w dół, tym samym zostawiając go całkiem nagiego. Położyłam się na plecach, rękę wyciągnęłam w kierunku szafki nocnej, z której wyjęłam jedno opakowanie prezerwatywy. Rozdarłam folijkę oraz wyjęłam potrzebną rzecz. Popatrzyłam w górę, na jego twarz. Skinął głową na znak, że mogę to zrobić. Założyłam mu ją, po czym opadłam na plecy. Zawisł nade mną. Przysunęłam go bliżej mnie. Całkowicie zamknęłam przestrzeń pomiędzy naszymi ciałami. Nami nawet nie zmieściłaby się kartka papieru. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. Poczułam, że jego członek zbliża się do mojego wejścia. Wsunął go, przez co jęknęłam mu do ust. Zaczął zadawać przyjemne, delikatne pchnięcia. Porusza się w przód i w tył. Dłonie ulokowałam na jego plecach. Zaciskam ich skórę, dając mu pewność, że daje mi dużą przyjemność. Masuje je, jeżdżę po nagiej skórze. Ciche westchnienia wydostają się z moich ust. Czuję, jak jego mięśnie zaciskają się na pośladkach, gdy wykonuje kolejne pchnięcia. Oderwałam się od ust bruneta. Patrzymy sobie w nie prosto. Kręgosłup powoli wygina się w mały łuk. Oddychamy ciężko przez kontakt naszych ciał. Temperatura wzrasta, jednak nie przyspiesza. Przeniósł się na szyję. Zaczynam głośniej jęczeć i wymawiać jego imię. Czysta przyjemność. Czuję, że niedługo osiągnę szczyt przyjemności. Wiem, że on też
- Zrób to dla mnie. Pokaż, jak ci dobrze. - wymruczał do mojego ucha. Powoli zbliżam się do końca. Czuję przyjemne uczucie tam na dole. Motylki w brzuchu, które szaleją. Odginam głowę w tył oddając się całkowicie temu uczuciu. Fala przyjemności rozlała się po naszych ciałach. Ostatni raz cmoknął mnie, zanim zszedł z mojego ciała. Przykrył nas kołdrą. Próbuję jakoś uspokoić oddech, jednak nie potrafię. Dał mi tyle przyjemności. Popatrzyłam w jego stronę. Zrobił to samo
- Co my właśnie zrobiliśmy? - przeniosłam wzrok na sufit. Podciągnęłam kołdrę do piersi, by je zakryć
- Żałujesz? - spytał z lekkim zawiedzeniem
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami - Nie powinniśmy byli tego robić. - położył się na boku bliżej mnie, ręką podtrzymuje głowę, żeby móc na mnie patrzeć
- Dlaczego? - zmarszczył brwi - Nie podobało ci się?
- Mówię, że nie powinniśmy byli tego robić, ponieważ już nie jesteśmy razem. Zachowaliśmy się, jak dzieciaki.
- Znowu możemy być razem. - popatrzyłam na niego
- Nie, Harry. Nie możemy. - odkręciłam się od niego i położyłam na boku. Po chwili poczułam jego tors na moich plecach oraz dłoń na przedramieniu
- Dlaczego nie? Dlaczego nie chcesz mi wybaczyć? To był tylko nic nie znaczący pocałunek. Mówiłem, że zapomniałem się. To była tylko chwila słabości.
- A co by było, gdybym nie przyłapała was wtedy? Na pewno poszlibyście do jakiegoś pokoju i przespalibyście się ze sobą.
- Dobrze wiesz, że nawet gdyby mnie dotykała, to od razu przypomniałbym sobie o tobie. Tylko twój dotyk mnie uszczęśliwia. Hayley się dla mnie już nie liczy. Nie ma już jej w moim życiu. - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem - Była wcześniej w moim domu. Kazałem się jej stamtąd wynosić. Wkurzyła się. Kolejnego dnia znowu przyszła, żeby mi wygarnąć, ale już jej nie ma. Odpuściła.
- Skąd wiesz, że nie wróci?
- Bo upokorzyłem ją. Ona jest zbyt pewna siebie i była pewna, że wrócę do niej. Teraz mnie nienawidzi i chcę, żeby tak pozostało. Kocham cię, Rosalie. Proszę uwierz mi i wybacz. Obiecuję, że już nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji.
- Zawsze tak mówisz, ale później jakoś co innego się dzieje. Wiesz, dlaczego nie chcę ci tak szybko wybaczyć? - jego milczenie jest dla mnie znakiem, żebym kontynuowała - Bo nie mam pewności, co jeszcze twoje życie kryje przede mną. Nie wiem, czy nie jest ktoś jeszcze podobny do James'a lub do niej. Cierpię przez ciebie. Obróciłeś moje życie do góry nogami. Liczyłam na bardziej normalny związek. Teraz jestem w ciągłym niebezpieczeństwie.
- Wszystko inaczej by się potoczyło, gdybym się do ciebie nie przyczepił. - westchnął - Nie kochasz mnie już, prawda?
- Już sama nie wiem, co czuję. Mam mętlik w głowie.
- Mam dać ci trochę czasu?
- Czas. - prychnęłam - W niczym nie pomaga. Natłok myśli mnie przytłacza, przez ten głupi czas.
- Chcę, żebyś do mnie wróciła. Nie wytrzymuję długo bez ciebie. Nawet teraz nie myślę racjonalnie. Kocham cię, jak nikogo innego.
- Przestań tak mówić, to tylko pogarsza sprawę. Mącisz mi w głowie. - nastała cisza. Żadne z nas nic nie mówi, nie odzywa się. Słychać tylko nasze niespokojne oddechy i wiatr wiejący za oknem. Nadal jest blisko mnie, nie odsunął się. Czuję jego ciało za mną, dotyk na skórze
- Mam dać ci czas? Dobrze. Dam go tyle, ile będzie potrzeba. Jakoś dam sobie radę bez ciebie. Będzie trudno, ale poradzę sobie. Odezwij się, gdy będziesz gotowa, by porozmawiać. - odsunął się ode mnie. Usiadł na łóżku i zaczął ubierać. Co ty właściwie zrobiłaś? Zatrzymaj go jakoś ... Leżę w tej samej pozycji, nie ruszam się. Po całkowitym ubraniu wszystkich ubrań, wyszedł. Tym samym zostawił mnie samą z moimi myślami. Co ja zrobiłam? Spławiłam go. Zrobiłam to samo, co on z tamtymi dziewczynami. Nagle usiadłam jak oparzona na łóżku. Przecież zapasowy klucz nadal jest schowany w doniczce. Jeśli James znajdzie mój adres i jeśli przypadkowo znajdzie kluczyk, to z pewnością wejdzie do środka. Szybko podeszłam do szafy. Ubrałam biały, bawełniany sweter oraz czarne rurki. Nie zapalając nigdzie światła zeszłam na dół. Cicho otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się na wszelki wypadek, czy jestem tu sama. Harry odjechał już swoim samochodem. Na bosaka po lodowatych płytkach podeszłam do doniczki. Wyjęłam z niej zapasowy klucz. Odwróciłam się i jak zwykle cicho ruszyłam do drzwi. Nagle poczułam ból na plecach, jakby ktoś wbijał mi igłę. Czuję, jak moje nogi uginają się. Opadam na ziemię i tracę przytomność ...
- Czego chcesz? - spytałam łamiącym się głosem
- Przekazać ci pewną informację. - dobiegł do mnie jego jadowity, jest wkurzony - Pewnie domyślasz się jaką? - nie odpowiedziałam, więc kontynuuje - Miej się lepiej na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co może ci się stać. - rozłączył się. Oddychaj, Rosalie. Wypuściłam całe powietrze z płuc. Chce zemścić się za to, że wpakowałam go do więzienia. Drżącymi rękoma odłożyłam telefon. Całe ciało drży, jestem przerażona. Nigdy nie wiadomo, co może mi zrobić? Zabić, zgwałcić, śmiertelnie pobić, znęcać się? Potrzebuję jakiegoś ratunku. Dopóki policja go nie znajdzie, to jestem zagrożona. Nie ma mnie kto bronić, nie ma się mną kto opiekować. Gdy tylko wyjdę, to będę narażona na niebezpieczeństwo. Nie mogę ruszać się z domu, bo inaczej coś mi się stanie. Co jeśli znajdzie adres mojego domu? Co jeśli włamie się do niego? Teraz już nigdzie nie jestem bezpieczna. Po chwili do pokoju weszła Pearl. Gdy tylko zobaczyła w jakim stanie aktualnie się znajduję, podbiegła do łóżka
- Rosalie, co się stało? - spytała zszokowana
- J..James dzwonił d..do mnie. - wybełkotałam. Mój umysł jest całkowicie pochłonięty tymi myślami. Boję się o siebie, o moje bezpieczeństwo, o moje życie. James to nieobliczalny i niezrównoważony człowiek. Nigdy nie wiadomo, co może zrobić, do czego się posunąć
- Co?! Jak to dzwonił? - widać po niej, że przejęła się tym. Podobnie, jak ja śmiertelnie się go boi. Nic dziwnego. Kiedy byłyśmy razem na spacerze, zjawił się on. Popchnął ją na ziemie, groził mi i prawie mnie pobił
- Powiedział, żebym miała się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co może mi się stać. - ze strachu zaczęłam płakać. Słone łzy wydostają się z moich oczu, moczą policzki. Dłońmi próbuje je wytrzeć, chociaż jest ich zbyt dużo
- Rosalie, to wymyka się spod kontroli. Policja musi go za wszelką cenę znaleźć. Kto wie, co uroi się w jego głowie? - przytuliła moje drobne ciało. Podobnie, jak ja trzęsie się, podobnie, jak ja boi się go. Tej nocy na pewno nie zasnę - Nie możesz pod żadnym pozorem wychodzić wieczorami z domu.
- Wiem, muszę na siebie uważać. Nie chcę skończyć, jako jedna z jego ofiar. Co jeśli mój sen okażę się prawdą i zaatakuje cię?
- Będę na siebie uważała.
*
Wieczór następnego dnia. Wszystkie światła są pogaszone. Jestem w swoim pokoju. Kompletnie sama. Ubrana w za dużą na mnie fioletową koszulę oraz w białą bieliznę leżę na łóżku wtulona w kołdrę. Nic podejrzanego się nie dzieje. Panuje całkowita cisza, która jednocześnie mnie uspokaja i przeraża. Jest cicho, za cicho. Słychać tylko powiew wiatru za oknem. Udaję, że nikogo nie ma w domu. Ani żywej duszy. Skąd mam mieć pewność, że nie znajdzie mojego adresu i nie przyjdzie tutaj? Nie jestem w pełni bezpieczna nawet w swoim domu. Dlaczego akurat musieli wyjechać teraz? Chociaż jeszcze z jakiś tydzień powinni być w domu, ale jak zwykle coś musiało się stać i musieli wyjechać wcześniej. Przez tą ciszę słyszę swój niespokojny oddech i bicie serca. Przez okna dostaje się do pokoju trochę światła dzięki nie dużemu księżycowi. Poza tym nic. Nagle usłyszałam szczekanie psa, jakby ktoś chodzi po podwórku. Zdjęłam z siebie kołdrę, na boso powoli podreptałam do okna. Lekko wychyliłam głowę, by nikt mnie nie zauważył. Na podwórku porusza się jakiś duży cień. Pies jak oszalały szczeka, co oznacza, że ktoś obcy kręci się tutaj. Szybko opadłam na podłogę, abym nie została zauważona. Co jeśli to James? Momentalnie przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze spowodowane strachem. Co mam robić? Jeśli wpadnie do mojego domu, to może mnie nawet zabić. W mojej głowie zapaliło się małe światełko. Harry .. Tylko on może mi pomóc, tylko on może mnie ochronić. Wróciłam na łóżko. Zwinęłam się w kłębek. Złapałam w dłonie telefon, wybrałam jego numer kontaktach i przyłożyłam telefon do ucha. Odbierz, proszę odbierz ...
- Halo? Rosalie? - jest zdziwiony moim telefonem
- Harry .. - zaczęłam mówić drżącym głosem - .. ktoś chyba kręci się wokół domu. Boję się, że to może być James. - załkałam. Nie płacz, tylko nie płacz - Proszę, przyjedź do mnie. Naprawdę się boję. - powiedziałam błagalnym głosem
- Dobrze, zaraz przyjadę. Pod żadnym pozorem nie podchodź do okna, bo jeśli to on, to zauważy cię.
- Dobrze, przyjedź szybko. - rozłączyłam się. Harry jest moją jedyną nadzieją. Tylko on może mnie teraz ochronić. Coś dziwnego. Dlaczego to zrobiłam? Mogłam przecież zadzwonić na policję. Co mną pokierowało? Czemu tak się zachowałam? Nie powinnam dzwonić do niego. Policja na pewno zamknęłaby go z powrotem w więzieniu, a Harry na pewno zabije go, jeśli to James. Zastosuję się do jego rady. Nie będę podchodziła do okna. Pies nadal szczeka, co znaczy, że ktoś nadal kręci się tutaj. Jeszcze trochę, a ustanę na skraju załamania nerwowego. Było tak dobrze, dopóki nie pojawił się James. Zniszczył mnie. Staję się kłębkiem nerwów. Wiem dokładnie, co to strach. Wcale mi się to nie podoba. Niszczy swoją obecnością każdy kolejny dzień. Okropne uczucie bać się czegoś lub kogoś. Chciałabym, żeby Harry był już tutaj. Sama dziwie się swoim zachowaniem. Jednak chcę być też bezpieczna. James boi się go, więc na pewno odpuści, gdy zobaczy jego osobę. Nagle usłyszałam dźwięk trzaskanych drzwi. Jak burza zbiegłam z łóżka i pobiegłam na dół do drzwi, które otworzyłam. Przede mną stoi Harry, ubrany w czarne dżinsy, białą koszulkę na ramiączka i szarą koszulę z rozpiętymi guzikami
- Harry. - od razu rzuciłam mu się na szyję - Słyszałam szczekanie psa, gdy podeszłam do okna, to widziałam jakiś cień chodzący po podwórku. - wyjaśniłam mu tę sytuację
- Idź do swojego pokoju, a ja rozejrzę się i sprawdzę, czy ktoś tu jest. - zrobiłam tak, jak polecił. Ruszyłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi od sypialni i położyłam się na łóżku. Oby nikogo tutaj nie było. Jeśli to James, Harry rozszarpie go w złości. Podkuliłam nogi do piersi. Pies ciągle szczeka. Żeby tylko nic mu się nie stało, żeby nikogo tam nie było. Nie chcę mieć czyichś zwłok na podwórku. Harry w mojej obronie potrafi zrobić wszystko, nawet zabić. Posunie się do wszystkiego, podobnie, jak James. W pewnym sensie są do siebie podobni. Zrobią wszystko, dla osiągnięcia swojego celu, ich siła w mięśniach jest podobna, są prawie tak samo straszni. Jednak Harry różni się od niego w uczuciach, James wcale ich nie ma. Harry zmienił się, potrafi kochać, on nie. Chociaż, kiedyś byli prawie tacy sami. Dlaczego to tak długo trwa? Może coś się stało? W pewnej chwili pies ucichł. Ponownie zapadła grobowa cisza, która potrafi przerazić i jednocześnie uspokoić. Niech on już wróci. Niech powie, że nikogo tam nie ma, ani nie było. Powoli odchodzę od zmysłów. Pod wpływem jakiegoś impulsu wstałam ze swojego miejsca. Po cichu zeszłam na dół. Drzwi są zamknięte, ale nie na klucz. Wyszłam z domu. Muszę sprawdzić, czy wszystko w porządku. To czekanie mnie zabija od środka. Skierowałam się na tył domu. Harry'ego nigdzie nie ma. Pies przestał szczekać. Rozglądam się wszędzie. Ani żywej duszy, nikogo poza mną tu nie ma. Gdzie on się podział?
- Harry? - wyszeptałam na tyle słyszalnie, by zwierze ponownie zaczęło szczekać
- Rosalie, czemu wyszłaś? - niemal podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się. Za mną stoi brunet
- Dlaczego tak długo cię nie było? Bałam się.
- Nie było mnie zaledwie dwie minuty.
- Myślałam, że więcej. - zimny wiatr nieprzyjemnie otulił moje ciało. To był zły pomysł, żeby wychodzić bez żadnego swetra
- Wracajmy, zimno jest. - skinęłam głową i szybko pokierowałam się do środka. Harry kroczy zaraz za mną. Dziwne, powinnam go nienawidzić, krzyczeć na niego, ale tego nie robię. Nic nie rozumiem z mojego zachowania, zupełnie nic. Chcę, żeby tu był, ale po tym, co zrobił, nie powinnam nawet chcieć na niego patrzeć. Co ja tak właściwie robię?
Weszliśmy do mojego pokoju. Bezsilnie położyłam się z powrotem na łóżko na plecach. Harry usiadł na jego końcu
- Myślałam, że to James. Dzwonił wczoraj do mnie i .. i powiedział, żebym miała się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co może mi się stać. Naprawdę byłam przerażona. Pearl też boi się go. - podczas, gdy ja mówię, on zbliżył się do mnie na czworaka - Nie chcę myśleć nawet o tym, co mógłby mi zrobić. - popatrzyłam na niego, stoi nade mną - Co robisz? - spytałam się zdziwiona jego zachowaniem
- Pozwól mi się z tobą kochać. Teraz. W tej chwili. Potrzebuję cię. - moje serce przyspieszyło tempo, gdy tylko wypowiedział te słowa
- Harry .. nie .. nie mogę. - pokręciłam przecząco głową. Opadł delikatnie na moje ciało, aby mnie nie przygnieść swoim ciężarem. Złapał za pasemko moich włosów oraz zaczesał je za ucho. Popatrzył prosto w moje oczy. Te piękne oczy, w które tak bardzo kocham patrzeć. Popatrzyłam na jego usta, co wydało mu się zgodą. Chwycił za podbródek i złączył nasze usta w pocałunku. Swoje dłonie splotłam na jego karku. Zaczynamy szybciej oddychać, mimo, że tylko się całujemy. Dłońmi przejechałam po jego barkach, tym samym zdejmując z niego koszulę. Tak bardzo brakowało mi jego ciała, teraz jest mój, tylko i wyłącznie mój. Ustał na kolanach, zdjął koszulkę, którą puścił na podłogę. Powrócił do mnie. Palcami przejechałam po jego nagim torsie, co wywołało u niego gęsią skórkę spowodowaną moim delikatnym dotykiem. Przejechał dłonią po wewnętrznej części mojego uda. Każdy nasz ruch jest delikatny, przyjemny. Przypomina nasz pierwszy wspólny seks. Palcami rozpina guziki od mojej fioletowej koszuli, pod którą nie mam nic, oprócz biustonosza. Zsunął ją ze mnie pozostawiając w samej bieliźnie. Ponownie złączył nasze usta w przyjemne muskanie. Przejechałam po jego plecach, by dotrzeć do spodni. Rozpięłam rozporek oraz pociągnęłam w dół. Resztę czynności dokończył Harry. Pocałunkami zjechał na szyję. Przygryza ją, zatacza małe kółka językiem. Przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, dzięki jego dotykowi. Uniosłam kręgosłup, aby mógł rozpiąć mój biustonosz. Jęknęłam cicho, gdy językiem dotarł do wrażliwych sutków. Ułożyłam ręce po przeciwnych stronach mojego ciała i zgięłam je w łokciach. Zniża się coraz niżej. Złapał za tasiemkę od mojej dolnej części bielizny i ściągnął je. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a on ustał na kolanach. Moje ręce powędrowały na jego tors, zjechałam nieco niżej. Zatrzymałam ręce na końcu ich wędrówki, na bokserkach. Pociągnęłam je w dół, tym samym zostawiając go całkiem nagiego. Położyłam się na plecach, rękę wyciągnęłam w kierunku szafki nocnej, z której wyjęłam jedno opakowanie prezerwatywy. Rozdarłam folijkę oraz wyjęłam potrzebną rzecz. Popatrzyłam w górę, na jego twarz. Skinął głową na znak, że mogę to zrobić. Założyłam mu ją, po czym opadłam na plecy. Zawisł nade mną. Przysunęłam go bliżej mnie. Całkowicie zamknęłam przestrzeń pomiędzy naszymi ciałami. Nami nawet nie zmieściłaby się kartka papieru. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. Poczułam, że jego członek zbliża się do mojego wejścia. Wsunął go, przez co jęknęłam mu do ust. Zaczął zadawać przyjemne, delikatne pchnięcia. Porusza się w przód i w tył. Dłonie ulokowałam na jego plecach. Zaciskam ich skórę, dając mu pewność, że daje mi dużą przyjemność. Masuje je, jeżdżę po nagiej skórze. Ciche westchnienia wydostają się z moich ust. Czuję, jak jego mięśnie zaciskają się na pośladkach, gdy wykonuje kolejne pchnięcia. Oderwałam się od ust bruneta. Patrzymy sobie w nie prosto. Kręgosłup powoli wygina się w mały łuk. Oddychamy ciężko przez kontakt naszych ciał. Temperatura wzrasta, jednak nie przyspiesza. Przeniósł się na szyję. Zaczynam głośniej jęczeć i wymawiać jego imię. Czysta przyjemność. Czuję, że niedługo osiągnę szczyt przyjemności. Wiem, że on też
- Zrób to dla mnie. Pokaż, jak ci dobrze. - wymruczał do mojego ucha. Powoli zbliżam się do końca. Czuję przyjemne uczucie tam na dole. Motylki w brzuchu, które szaleją. Odginam głowę w tył oddając się całkowicie temu uczuciu. Fala przyjemności rozlała się po naszych ciałach. Ostatni raz cmoknął mnie, zanim zszedł z mojego ciała. Przykrył nas kołdrą. Próbuję jakoś uspokoić oddech, jednak nie potrafię. Dał mi tyle przyjemności. Popatrzyłam w jego stronę. Zrobił to samo
- Co my właśnie zrobiliśmy? - przeniosłam wzrok na sufit. Podciągnęłam kołdrę do piersi, by je zakryć
- Żałujesz? - spytał z lekkim zawiedzeniem
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami - Nie powinniśmy byli tego robić. - położył się na boku bliżej mnie, ręką podtrzymuje głowę, żeby móc na mnie patrzeć
- Dlaczego? - zmarszczył brwi - Nie podobało ci się?
- Mówię, że nie powinniśmy byli tego robić, ponieważ już nie jesteśmy razem. Zachowaliśmy się, jak dzieciaki.
- Znowu możemy być razem. - popatrzyłam na niego
- Nie, Harry. Nie możemy. - odkręciłam się od niego i położyłam na boku. Po chwili poczułam jego tors na moich plecach oraz dłoń na przedramieniu
- Dlaczego nie? Dlaczego nie chcesz mi wybaczyć? To był tylko nic nie znaczący pocałunek. Mówiłem, że zapomniałem się. To była tylko chwila słabości.
- A co by było, gdybym nie przyłapała was wtedy? Na pewno poszlibyście do jakiegoś pokoju i przespalibyście się ze sobą.
- Dobrze wiesz, że nawet gdyby mnie dotykała, to od razu przypomniałbym sobie o tobie. Tylko twój dotyk mnie uszczęśliwia. Hayley się dla mnie już nie liczy. Nie ma już jej w moim życiu. - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem - Była wcześniej w moim domu. Kazałem się jej stamtąd wynosić. Wkurzyła się. Kolejnego dnia znowu przyszła, żeby mi wygarnąć, ale już jej nie ma. Odpuściła.
- Skąd wiesz, że nie wróci?
- Bo upokorzyłem ją. Ona jest zbyt pewna siebie i była pewna, że wrócę do niej. Teraz mnie nienawidzi i chcę, żeby tak pozostało. Kocham cię, Rosalie. Proszę uwierz mi i wybacz. Obiecuję, że już nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji.
- Zawsze tak mówisz, ale później jakoś co innego się dzieje. Wiesz, dlaczego nie chcę ci tak szybko wybaczyć? - jego milczenie jest dla mnie znakiem, żebym kontynuowała - Bo nie mam pewności, co jeszcze twoje życie kryje przede mną. Nie wiem, czy nie jest ktoś jeszcze podobny do James'a lub do niej. Cierpię przez ciebie. Obróciłeś moje życie do góry nogami. Liczyłam na bardziej normalny związek. Teraz jestem w ciągłym niebezpieczeństwie.
- Wszystko inaczej by się potoczyło, gdybym się do ciebie nie przyczepił. - westchnął - Nie kochasz mnie już, prawda?
- Już sama nie wiem, co czuję. Mam mętlik w głowie.
- Mam dać ci trochę czasu?
- Czas. - prychnęłam - W niczym nie pomaga. Natłok myśli mnie przytłacza, przez ten głupi czas.
- Chcę, żebyś do mnie wróciła. Nie wytrzymuję długo bez ciebie. Nawet teraz nie myślę racjonalnie. Kocham cię, jak nikogo innego.
- Przestań tak mówić, to tylko pogarsza sprawę. Mącisz mi w głowie. - nastała cisza. Żadne z nas nic nie mówi, nie odzywa się. Słychać tylko nasze niespokojne oddechy i wiatr wiejący za oknem. Nadal jest blisko mnie, nie odsunął się. Czuję jego ciało za mną, dotyk na skórze
- Mam dać ci czas? Dobrze. Dam go tyle, ile będzie potrzeba. Jakoś dam sobie radę bez ciebie. Będzie trudno, ale poradzę sobie. Odezwij się, gdy będziesz gotowa, by porozmawiać. - odsunął się ode mnie. Usiadł na łóżku i zaczął ubierać. Co ty właściwie zrobiłaś? Zatrzymaj go jakoś ... Leżę w tej samej pozycji, nie ruszam się. Po całkowitym ubraniu wszystkich ubrań, wyszedł. Tym samym zostawił mnie samą z moimi myślami. Co ja zrobiłam? Spławiłam go. Zrobiłam to samo, co on z tamtymi dziewczynami. Nagle usiadłam jak oparzona na łóżku. Przecież zapasowy klucz nadal jest schowany w doniczce. Jeśli James znajdzie mój adres i jeśli przypadkowo znajdzie kluczyk, to z pewnością wejdzie do środka. Szybko podeszłam do szafy. Ubrałam biały, bawełniany sweter oraz czarne rurki. Nie zapalając nigdzie światła zeszłam na dół. Cicho otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się na wszelki wypadek, czy jestem tu sama. Harry odjechał już swoim samochodem. Na bosaka po lodowatych płytkach podeszłam do doniczki. Wyjęłam z niej zapasowy klucz. Odwróciłam się i jak zwykle cicho ruszyłam do drzwi. Nagle poczułam ból na plecach, jakby ktoś wbijał mi igłę. Czuję, jak moje nogi uginają się. Opadam na ziemię i tracę przytomność ...
__________________________________
Zdarzyło się pewne nieporozumienie, które teraz wyjaśnię. Czy wy naprawdę myślicie, że miałabym 'czelność' uśmiercać któregoś z bohaterów? Każde opowiadanie, które się tak kończy nie ma żadnego sensu. Po co cała historia miłosna, która i tak kończy się śmiercią głównych bohaterów? Bo nie widzę w tym najmniejszego sensu. To, co opublikowałam wczoraj było błędem. Pewnie teraz większość przestanie to czytać z tego powodu, ale już trudno. Czasu nie cofnę. Miłość przezwycięży wszystko. Czytajcie opowiadanie do końca, a myślę, że nie zawiodę.
Jak myślicie? Rosalie zemdlała, czy stało się coś innego?
Myślicie, że Rosalie po 'tej przyjemności' zrozumie coś i wróci do Harry'ego? Czy może ponownie wkroczy Hayley? Piszcie swoje propozycje :)
12.
Super :) Akcja się rozwija. nigdy nie przestałabym czytać tego bloga, nawet gdyby było takie zakończenie :) jest to strasznie wciągający blog <3 Ciekawa jestem czy teraz Rosalie będzie w szpitalu i czy Harry zrobi coś Jamesowi :D Tyle pytań a tak mało odpowiedzi :D
OdpowiedzUsuń/ Natala
Sroki za tamto ale serio to tak wyglądało jakbyś miała go usmiercic xd nie przestalabym tg czytać bo to za bardzo kocham <3
OdpowiedzUsuńWlasnie nie wiem co sie jej stalo moze ja zlapal
OdpowiedzUsuńO nie to pewnie James :(
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
Hej.To znowu ja XD.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest pełen akcji,nawet nie pomyślałabym,że wylądują w łóżku razem.Myślę,że to James lub Hayley.Nadal czekam.na zapalniczke.Niestety dzisiaj się nie rozpisze,jestem wykończona.Wiesz.bal na koniec 3 gimnazjum i dekoracja XD
Ania ; )
Rozdział świetny! Chyba jeden z najlepszych i to zakończenie! Moje propozycje? No nie wiem nie wiem :D Ale ciekawie by było gdyby tym razem to Rosalie popełniła błąd. W tym związku to Harry zawsze musi coś spieprzyć, więc ciekawie by było gdyby lustro się odwróciło. Gdyby to ona musiała się starać o jego wybaczenie, bo dlaczego tylko on ma sprawiać kłopoty? ;)
OdpowiedzUsuńZnowu jestem do tyłu z komentowaniem ;c tyle akcji ostatnioo! Juz sie nie moge doczekac co bedzie dalej !^^ / Pat.
OdpowiedzUsuńMeega!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńAsdfghjkl <3 kocham to ;3
OdpowiedzUsuńTo pewnie James , kto inny moze byc taki glupi ? ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno James ja zatakowal :*
OdpowiedzUsuń