28.03.2014

Rozdział 13. "Początek"

Powoli kierowałam się do domu. Byłam przed chwilą  na wieczornym spacerze, żeby w spokoju przemyśleć parę spraw. Jedną z nich poświęciłam całkowicie Harry'emu. Zachowuję się jak kompletne dziecko, które nie wie, co czuje. Dlaczego byłam zazdrosna o tę blondynkę? Dlaczego teraz w jego towarzystwie robię się spokojniejsza? Dlaczego, kiedy usłyszał mój głos uspokoił się? Dlaczego? Co się stało między nami stało? Zaufaliśmy sobie? Kiedyś był dla mnie obiektem godnym strachu, teraz już sama nie wiem. Kolejna sprawa dotyczyła James'a i matki Harry'ego. Dlaczego miała z nim romans? Skoro Harry powiedział, że ona doskonale go znała? Uwiódł ją?  Kompletnie nie wiem jak wytłumaczyć sobie tę sprawę. Może to była po prostu chwila słabości? Kolejna rzecz dotyczyła przyjaciela Harry'ego, Theo. Czemu wtedy tak na mnie patrzył w tej szatni? Skąd mnie znał? Czy Harry ma z tym coś wspólnego? Nie wiem, kompletnie nie wiem. Za dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. Dochodziłam do domu, kiedy zobaczyłam stojący na chodniku znajomy mi czarny samochód. Żeby upewnić się, że moje przypuszczenia sprawdzą się, pośpiesznie weszłam do domu. Wchodząc do środka usłyszałam  czyjeś śmiechy. Mama ma gościa? Zdjęłam swoje buty i kurtkę, po czym skierowałam się do salonu. Zauważyłam siedzącą na kanapie mamę i Harry'ego. Rozmawiali, śmiali się i zapewne dobrze rozumieli. Nawet nie zwrócili na mnie uwagi, są całkowicie zajęci sobą, więc od razu pokierowałam się do mojego pokoju. Mocniej trzasnęłam drzwiami. Co ja właściwie zrobiłam? Powinnam wejść do salonu i się przywitać, a tym czasem bez słowa skierowałam się do swojej sypialni. Akt zazdrości? Nie sądzę. Po prostu nie chciałam im przeszkadzać w takiej 'fajnej' rozmowie. Zmieniłam swoje spodnie na krótkie, białe, dżinsowe spodenki. Wyjęłam z szafki biały i czarny lakier, po czym usiadłam na łóżku. Zanim pędzelek do tchnął mojego paznokcia u nóg, ktoś zapukał do drzwi
- Proszę. - krzyknęłam na tyle słyszalnie, że ktoś wszedł do środka
- Można? - spytał Harry
- Jeśli tak bardzo ci zależy. - odparłam obojętnie. Brunet wszedł do środka, po czym zamknął za sobą drzwi. Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie
- Hej.
- Hej.
- Chciałem cię zobaczyć, więc pomyślałem, że będziesz w domu. - uśmiechnęłam się nieśmiało. Fajne uczucie, kiedy ktoś chce cię zobaczyć i przychodzi do ciebie bez zapowiedzi
- Jak się czujesz po wczorajszym? - zapytałam z nutką współczucia w głosie
- Dzwoniła do mnie wiele razy, ale nie odbierałem. Nie chciałem z nią rozmawiać. Nie istnieje już dla mnie jako matka.
- Harry, matka to zawsze matka. Zawsze będziesz mógł się do niej zwrócić po pomoc, bez względu na to, co zrobiła.
- Dla mnie i tak nie istnieje. Nie chcę jej znać. Doskonale wiedziała, że przez James'a zginął mój przyjaciel, wiedziała, że to jego pobiłem.
- Harry, kim był ten przyjaciel, który zginął? - westchnął. Chyba myślał czy chce mi to powiedzieć. Czy chce rozdrapać kolejną ranę przez moje natarczywe pytania
- Nazywał się Luke. Znałem go praktycznie od zawsze. Był ze mną, kiedy tylko potrzebowałem pomocy. Wiedział o mnie wszystko, był prawie jak brat, którego nigdy nie miałem. Strasznie mi wstyd i do dzisiaj jestem na siebie wściekły, że w porę nie zareagowałem. Mogłem go powstrzymać. Zapewniał, że bierze małe ilości tego świństwa.
- Przykro mi. Mój tata zginął w wypadku i do dzisiaj nie znany jest sprawca. To po części moja wina, był wtedy w pracy, a ja musiałam wejść na głupie krzesło i złamać nogę. To moja wina, że się spieszył. Policja szybko zrezygnowała i przestała szukać sprawcy. - po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, która została szybko otarta przez Harry'ego. Już dawno potrzebowałam takiej rozmowy. Wysłuchać kogoś i jednocześnie sama zostać wysłuchana. Pierwszy raz otworzyłam się tak przed kimś. Harry stał się małą częścią mojego życia, czy to nie dziwne?
- Ci, na których nam najbardziej zależy, szybko odchodzą. - słowa Harry'ego są prawdziwe, zawsze tracimy coś, co jest dla nas ważne
- Prawda. - ponownie zapanowała między nami cisza, którą ciężko było przerwać
- Wyręczyć cię? - zapytał. Nie wiedziałam o co mu chodzi, dopóki podbródkiem nie wskazał na lakier
- Jeśli chcesz. - Harry odebrał ode mnie buteleczkę z białym lakierem
- Na jako pomalować? - zapytał
- Na biało w czarne kropki. - popatrzył na mnie
- Nie lepiej na biało w czarne paski? - pokiwałam przecząco głową z uśmiechem - Wedle uznania.
Brunet delikatnie chwycił moją stopę i postawił na swoim udzie. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz spowodowany jego delikatnym dotykiem. W skupieniu i dokładnie malował każdy paznokieć. Gdy skończył malować jedną nogę, dmuchał na nią zimnym powietrzem. Czułam jak na skórze tworzy mi się gęsia skórka. Harry chyba to wyczuł, bo uśmiech uformował się na jego twarzy. Przygryzłam lekko wargę, gdy wziął do rąk drugą, by pierwsza wyschła. Za każdym razem zimne powietrze wydostające się z jego ust powodowało gęsią skórkę i dreszcze na moim ciele. Gdy tylko skończył oparł się rękoma o łóżko i czekał, aż lakier wyschnie
- Rosalie? - Harry na czworaka przybliżył się do mnie. Jego ręce i kolana znajdowały się po bokach mojego ciała - Mogę cię o coś poprosić? - nie wiedziałam, o co mu chodziło, więc pokiwałam tylko nie śmiało twierdzącym ruchem głowy - Nie ruszaj się. - poprosił. Zrobiłam tak, jak chciał. Pozostałam w bezruchu. Brunet oblizał swoje wargi i patrząc na moje przybliżał się. Rozchyliłam nieco swoje usta, czekając na ruch z jego strony. Czułam jego oddech na swojej skórze. Żeby pośpieszyć go pociągnęłam za jego włosy i złączyłam nasze usta w pocałunku. Dłonie oplotłam na jego karku. Harry wiedząc, że go nie odtrącę pogłębiał namiętny pocałunek. Język Harry'ego szybko znalazł drogę do wnętrza moich ust. Swoimi dłońmi pociągnął za moje nogi i już po chwili znalazłam się pod nim. Ciało Harry'ego zostało przyciągnięte do mnie na tyle, że dystans między nami został na tyle zmniejszony, aby kartka papieru nie zmieściłaby się między nami. Harry przygryzał moją wargę i językiem gładził podniebienie. Pocałunek był tak namiętny, że niemal zatraciliśmy się w nim odchodząc do innego świata
- Przestań. - szybko odsunął się ode mnie. Długo nie mogliśmy uformować swoich oddechów. Harry pociągnął mnie w zupełnie nowy świat. Zatraciłam się w jego pełnych, malinowych ustach - Przepraszam, mogłem cię skrzywdzić. - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, zupełnie nie wiedziałam o co chodzi
- Co? Dlaczego? - zapytałam
- Nawet nie wiesz do czego jestem zdolny w stosunku seksualnym. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Jeszcze trochę, a rozerwałbym ci ubrania. - przyznał - Jesteś zupełnie jak narkotyk. Moja własna kokaina, od której zdążyłem się uzależnić.
- Uzależniłeś się ode mnie? - zapytałam z małym uśmiechem na ustach
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - westchnął głośno - Nawet nie wiesz, co chciałbym z tobą teraz zrobić, napaliłem się na ciebie. - zarumieniłam się
- Skąd ci się wzięło na takie wyznanie? - zapytałam nieśmiało, na co zaśmiał się
- Gdzie masz czarny lakier? Dokończę kropki. - westchnął. Podałam mu buteleczkę z czarnym gęstym płynem.  Nie wiedziałam czy mam cokolwiek mówić, więc siedziałam cicho. Harry dokładnie dopracowywał każdą kropkę. Jestem ciekawa czy już kiedyś malował swoim dziewczynom paznokcie, skoro tak dobrze mu idzie
- Masz ochotę na coś do picia? Koktajl albo kawa? - wzruszył ramionami, nadal był skupiony na malowaniu moich paznokci
- Um, pewnie. Niedaleko jest jakaś kawiarnia i ... - nie dokończyłam, bo przerwał mi
- Tak, możemy się przejść. - powiedział obojętnie, nagle stracił całą swoją pewność siebie
- Tak, jeśli chcesz. - również odparłam obojętnie
- Tak, możemy iść.
- Um, tak pewnie. - zakręcił buteleczkę i odłożył na stolik nocy. Musieliśmy trochę poczekać, zanim lakier mi wyschnie. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do szafy
- Uważaj na moje dzieło. - usłyszałam głos Harry'ego
- Nie martw się. - zachichotałam. Muszę zmienić spodnie. Nie mam żadnych spodni, bo połowa jest w praniu. Powinnam iść na zakupy
- O czym tak myślisz? - zapytał
- Że powinnam iść na zakupy. Wszystkie moje spodnie są albo w praniu i są mokre albo brudne i znoszone. - westchnęłam
- Możemy jutro iść, jeśli chciałabyś ze mną iść. - zaproponował. Odwróciłam się w jego stronę i skrzyżowałam ręce na piersiach
- Chłopak i zakupy to chyba nie zbyt dobre połączenie?
- Czasami mamy lepszy gust, niż dziewczyny.- podszedł do szafy i wyjął z niej szare spodnie, których sama nie zauważyłam i podał mi je
- O, dziękuję. - uśmiechnęłam się i popędziłam do łazienki w celu zmiany spodni. Gdy wyszłam zobaczyłam Harry'ego siedzącego na końcu łóżka
- Idziemy? - zapytał. Ruchem głowy potwierdziłam odpowiedź na jego pytanie.
Ruszyliśmy do miejsca, które zaproponował Harry.  Dlaczego tak nagle wypłynęła jego pewność siebie? Co się tak nagle stało?  Czy ja naprawdę jestem jego narkotykiem? Kokainą? Dlaczego mnie tak nazwał? Dlaczego mnie pocałował? Dlaczego powiedział, że nie chce mi zrobić krzywdy? Czy tak bardzo potrafi zmienić się podczas seksu? Powinnam przestać zadawać pytania, na które nie mam odpowiedzi. To dopiero początek naszej znajomości, gdy przestałam odrobinę bać się go, bardziej chcę go poznać. Dziwny i szybki obrót sytuacji. Mrok prawie w całości zakrył ulice Londynu. Jedynym źródłem światła stały się lampy, które oświetlały chodniki. Zimny, nieprzyjemny wiatr drażnił moją skórę. Nigdy nie lubiłam wiatru, zawsze psuł moją fryzurę albo ochładzał ciało
- Zimno ci? - zapytał
- Tak, ale da... - nie dokończyłam, bo Harry zdjął swoją kurtkę i założył ją na moje ramiona - Nie musiałeś, zmarzniesz.
- Tobie bardziej się przyda. - moje gadanie na nic by się nie zdało, bo i tak Harry nie przyjąłby kurtki z powrotem. Teraz to on zmarznie, a ja będę się grzała jego kosztem.
Po dłuższym marszu doszliśmy do kawiarni. Brunet otworzył przede mną drzwi. Przyjemne ciepło otuliło moje ciało, toteż nie potrzebowałam już kurtki Harry'ego. Usiedliśmy przy stoliku niemal na końcu kawiarni. Nikt nie będzie nam przeszkadzał w rozmowie i z racji tego, że to właśnie tutaj jest kominek to miejsce będzie odpowiednie. Harry poszedł zamówić coś do picia. Oprócz nas były tu jeszcze dwie dziewczyny i jakaś para. Jedna z dziewczyn wydawała mi się jakaś podejrzana. Brunetka, siedziała za daleko, bym mogła zobaczyć jej kolor oczu. Ciągle spoglądała na Harry'ego z dziwnym spojrzeniem. Natomiast na mnie patrzyła zabójczym wzrokiem. Czułam się przez nią nieswojo
- Na co tak patrzysz? - zapytał Harry, kiedy przyszedł z kawą
- Na tamtą dziewczynę. Jakoś dziwnie się patrzy. - gdy tylko Harry spojrzał na tę dziewczynę, ona szybko wstała i wyszła z lokalu
- Nikt ważny. - odparł na moje pytanie i upił łyk swojej kawy. Postanowiłam ją zignorować, skoro to był ''nikt ważny''
- A tak odbiegając od tematu. - zaczął - Skoro powiedziałaś, że masz za mało ubrań, to może wybralibyśmy się na zakupy? - chyba trudno było mu wypowiedzieć to zdanie. Najwidoczniej nie często zapraszał jaką dziewczynę na ''zakupy''
- Skoro chciałeś ze mną spędzisz czas, wystarczyło powiedzieć. - uśmiechnęłam się ciepło - Zgadzam się. Jestem ciekawa ile ze mną wytrzymasz?
- Jeśli nie będziesz marudzić, za dużo gadać, przynosić mi wstydu, to długo. - zaśmiał się
- Kto tu komu wstyd przynosi? - udałam urażoną
- Ty mi. - zachichotał
- Dupek. - uniósł ręce w geście obronnym.

*

Po jakiejś godzinie wyszliśmy z kawiarni. Jest jeszcze zimniej i ciemniej, niż wcześniej. Harry objął mnie ramieniem, by było mi cieplej. Poczułam jakieś dziwne uczucie, jakbym przestraszyła się czegoś. Zdjęłam z siebie rękę Harry'ego i odepchnęłam go od siebie. Był zmieszany i zdziwiony moim zachowaniem
- Co się stało? Och, przepraszam nie wiedziałem.. - zanim dokończył przerwałam mu
- Nie, nie o to chodzi tylko .. tylko, że .. - westchnęłam. Założyłam ręce na karku i popatrzyłam w innym kierunku, byleby nie patrzeć mu w oczy
- Stało się coś? - na jego twarzy pojawiło się zmartwienie - Nie lubisz być dotykana?
- Ja po prostu .. bo chodzi o to, że .. - chciałam uciec, ale Harry złapał w porę za mój nadgarstek
- Rosalie, powiedz o co chodzi, inaczej cię nie puszczę. - w skupieniu przypatrywał się mi i czekał na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych wdechów, by uspokoić się. Gdy otworzyłam oczy Harry nadal stał przede mną - Rosalie, proszę powiedz mi. - nalegał. Chciałam tylko uciec z tego miejsca i nie musieć się tłumaczyć. On nie odpuści tak łatwo
- Bo chodzi o to, że ... bo ja .. Ja nigdy nie byłam dotykana przez żadnego chłopaka. Żaden nawet nie objął mnie ramieniem. Nigdy nikt nie był tak blisko mnie. Wtedy, kiedy przytuliłeś mnie chciałam uciec spod twojego uścisku, ale wiedziałam, że tego potrzebujesz. - moje oczy zaszkliły się - Nawet jak mnie pocałowałeś miałam problem z zaakceptowaniem twojego ciała, chociaż sama cię do siebie przysunęłam.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Nie wiedziałam, że dojdzie do tego. - po moim policzku popłynęła pierwsza łza - Nie wiedziałam, że zrobisz mi się bliższy.
- Dlaczego nikt nigdy cię nie dotykał? - zapytał
- Kiedy mój tata zmarł straciłam chęć do życia. Nie wychodziłam z domu i nie poznawałam żadnego chłopaka. Byłam wrakiem. Nikt nie chciał się ze mną spotykać. Każdy mnie odtrącał, bo byłam ciągle smutna i mało zabawna. - kolejna łza wkroczyła na mój policzek
- Dzisiaj .. to był twój pierwszy pocałunek? - kolejny raz chciałam uciec, nie mówić o tym. Harry złapał za moje dłonie, by powstrzymać mnie od kolejnej ucieczki - Proszę odpowiedz.
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - teraz kolejne nieproszone łzy popłynęły po moim policzku
- Chcę wiedzieć, ponieważ zako.. - nie dałam mu dokończyć tego słowa, nie chciałam go słyszeć. Wyrwałam się z jego uścisku i uciekłam. Rękawami swetra ocierałam łzy. Byłam rozdarta. Chciałam pobyć sama. Po kilku przebiegniętych metrach poczułam czyjeś dłonie na swoim ciele. Ktoś złapał mnie w talli, przekręcił w swoją stronę i mocniej zacieśnił uścisk
- Proszę, zostaw mnie. - prosiłam błagalnie
- Zrobię to, jeśli odpowiesz na moje pytanie. - zacisnęłam mocno powieki i kiwnęłam głową
- Tak, to był mój pierwszy pocałunek. - załkałam. Harry przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Kompletnie nie rozumiałam swojego ciała kolejny raz. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, dłońmi oplotłam jego szyję. Harry pocierał moje plecy w nadziei, że jakoś uspokoi mnie
- Jestem na siebie wściekła. Zachowuję się jak rozwydrzona nastolatka, która nie wie, co robi i nie wie, co czuje. - pociągnęłam nosem
- Co? Jak to?
- Nie wiem, co czuje do ciebie, nie wiem, dlaczego moje ciało reaguje na dotyk w taki sposób, nie wiem, dlaczego jestem taka oziębła na uczucia.
- Jesteś oziębła, bo nigdy nie doświadczyłaś uczucia miłości, odtrącali cię i nikt nigdy nie dotykał cię. To nie twoja wina. - Harry jako jedyny mnie rozumiał i potrafił odpowiedzieć na moje pytania
- Świat jest popieprzony. - załkałam ponownie
- To uczucia takie są, świat dolewa tylko oliwy do ognia. - wzrokiem odnalazłam oczy Harry'ego - Jeśli powiesz, zostawię cię i nie będę mącił ci w głowie, wystarczy, że tylko powiesz. - zamrugałam kilka razy, zanim dotarło do mnie to, co powiedział. W jego oczach mogłam dostrzec ból, wcale tego nie chciał, wcale nie chciał mnie opuszczać. Dziwne, tak krótko się znamy, a tak bardzo zdążyliśmy się poznać i zrozumieć. To Harry mnie rozumie, to on doradza, to on .. to on pokazał mi uczucia w tak krótkim czasie, to on jako pierwszy mnie dotknął. Patrzyliśmy na siebie, jakbyśmy tylko my byli na tym świecie, nic innego nie miało miejsca
- Przez ciebie zwariuję. Czy to możliwe, że zawładnęłaś całkowicie moje myśli, życie, sposób w jaki się zachowuję?
- A czy to możliwe, że jako jedyny chłopak na świecie pokazałeś mi uczucia, stałeś się małą częścią życia i w tak krótkim czasie zrobiłeś mi pranie mózgu?
- Pranie mózgu?
- Przez ciebie nie wiem co czuję, nie wiem, co robię i nie wiem, dlaczego się tak zachowuję.
-  Czy mógłbym dokończyć to, co chciałem powiedzieć? - wzruszyłam ramionami - Chciałem powiedzieć, że zakochałem się w dziewczynie, którą zobaczyłem tamtego wieczoru w klubie. Zakochałem się w dziewczynie, która nie jest pewna uczuć, która jest najwrażliwszą osobą jaką znam i która ... - nie dokończył, ponieważ przerwałam mu pocałunkiem. Ten pocałunek był kolejnym dowodem na to, że kompletnie nie wiem, dlaczego się tak zachowuje. Harry nie był pewny czy odwzajemnić go, więc sama zainterweniowałam. Rozchyliłam jego  wargi i wtargnęłam do ust językiem. Pocałunek nie należał do delikatnych. Chciałam poczuć jak to jest, jak to jest całkowicie pogrążyć się w dzikim złączeniu ust. Wargi Harry'ego szybko zawładnęły moimi. Dłońmi otuliłam jego szyję. Ręce bruneta rozluźniły się, jednak nadal zaciskał palce wokół talii. To nie był zwyczajny pocałunek. Namiętna, dzika i  nieprzewidywalna bliskość, którą sama zaczęłam. To dzieje się za szybko i wymyka spod kontroli ...





















Hej :)
Rozdział miał się pojawić wczoraj, ale nie miałam czasu, więc dodaję dzisiaj :)

Zwiastun obejrzało 17 osób, więc ...
17 komentarzy = nowy rozdział.
(Proszę o komentarze, ponieważ mam wrażenie, że sama do siebie piszę, albo dla dwóch osób. + Tak szybko nie zniechęcę się do zawieszenia lub usunięcia bloga, doprowadzę historię do końca.)

25.03.2014

Rozdział 12. "Randka."


Theo's P.O.V.

Stałem przed domem Harry'ego jakieś dobre pięć minut. Drzwi były zamknięte, więc nie mogłem wejść. Gdzie go teraz poniosło? Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy Rosalie ma na takiego aż taki wpływ? Jest spokojniejszy, łagodniejszy i milszy. Czy naprawdę się w niej zakochał? Rozumiem, każdy może się zakochać, ale on? Dawno nie słyszałem, żeby mówił coś miłego o dziewczynie. Nagle oślepiły mnie jakieś światła. Chyba pan zakochany przyjechał. Poznałem samochód, to na pewno on. Wysiadł z niego i mocno trzasnął drzwiami
- Stary, co się stało? - zapytałem. Harry oparł się o maskę samochodu i splótł ręce na piersi. Chyba nie jest zbytnio zadowolony
- Spieprzyłem sprawę. - przyznał. Nie wiedziałem o co chodzi, więc podszedłem do niego i ustałem obok
- Co się stało? Rosalie? - swój wzrok ulokował w ziemi. Nie mogłem rozpoznać jego wyrazu twarzy
- Kiedy wracaliśmy z restauracji ... - zaraz, co?!
- Byliście gdzieś? - zapytałem z niedowierzaniem
- Tak. Kiedy wracaliśmy z restauracji przy moim samochodzie stał James .. - cholera, co ?!
- James?! Przecież on wyjechał jeszcze przed tym, jak wyszedłeś z więzienia! - na samo wspomnienie o nim krew we mnie wrzała
- Najwidoczniej wrócił. Nazwał Rosalie dziwką. Krzyknąłem na nią, żeby weszła do samochodu. Widziałem w jej oczach obawę, strach przepełniony bólem. Jeszcze nigdy nie zachowałem się tak wobec niej. Jak już weszła, sprowokował mnie. Powiedział, że z chęcią by przepieprzył ją. Wkurwiłem się i ... - nie dokończył, bo przerwałem mu
- Rzuciłeś się na niego? - zapytałem
- Tak. Potem pod jej domem chciała się dowiedzieć kto to był. Nie chciałem jej mówić, bo wiedziałem, że będzie się mnie jeszcze bardziej bała. Weszła do domu. Długo myślałem i w końcu poszedłem do niej i ... - ponownie mu przerwałem
- Powiedziałeś wszystko?
- Dokładnie. Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - pokiwałem przecząco głową - Chciałem ją pocałować, kiedy byłem już blisko cofnąłem się.
- Dlaczego? Odepchnęła cię od siebie?
- Nie. Sam nie wiem, czemu się powstrzymałem.

Rosalie's P.O.V.

Opowiedział mi o swojej przeszłości. Jako jedynej dziewczynie. Kiedy mówił o tym, co go spotkało zrobiło mi się go żal. Mały chłopiec, który stracił ojca przez kaprys swojej matki. Jako nastolatek był popychadłem. Stracił przyjaciela przez narkotyki. Pobił prawie śmiertelnie James'a i trafił przez to do więzienia. Matka boi się go, ale udaje, że wszystko w porządku. Dopiero teraz odczuwa szacunek. Teraz połowa ludzi boi się z nim rozmawiać, a dziewczyny traktuje jak zabawki. Jedynym wyjątkiem jestem ja. Ja i tylko ja. To przede mną się otworzył, to mi pokazał chłopaka, który siedzi głęboko w jego ciele. To przeze mnie rozdrapał stare rany. Czuję się z tym okropnie, ale wiem, że w pewnym sensie mu pomogłam. Dałam mu nadzieję na lepsze życie, pokazałam, że może być sobą i nie musi nikogo udawać, że nadal może naprawić swoje czyny, jeśli odrzuci swoją ciemną stronę. Chciałabym się o nim więcej dowiedzieć, poznać go bardziej. Jednak nadal moje serce bije przy nim mocniej, oddech rozrywa mi płuca. Może to nie powód strachu i sama sobie tylko to wmawiam? Moje rozmyślenia przerwał telefon, który poinformował mnie o wiadomości.


 Ten SMS jest od Harry'ego. Czy mam ochotę wybrać się z nim na rolki? Wiedziałam, że nie mogę go ignorować. Pośpiesznie odpisałam. W moim wnętrzu pojawiło się coś nowego. Dziwne uczucie. Nigdy czegoś takiego nie czułam




Szybko poderwałam się z łóżka i wyszłam przed dom. Harry stał oparty o maskę samochodu. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył mnie. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do niego. Jest ubrany z ciemne dżinsy, białą bluzkę i czerwoną koszulę z rozpiętymi guzikami. Nieśmiało zbliżyłam się do niego, szeroki uśmiech nie znikał z jego twarzy
- Hej.
- Hej. Tęskniłem za tobą. - na moje policzki wkradła się czerwień. Miło było usłyszeć takie słowa - Za taką upartą i nieznośną dziewczyną. - zachichotał
- Chyba taką uroczą i śliczną dziewczyną. - uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam
- No niech ci będzie, słodką i śliczną dziewczyną. A teraz chodź. - posłusznie weszłam do samochodu - Mam nadzieję, że umiesz jeździć lepiej, niż grać w kręgle? - spojrzał na mnie z zabawną miną. Skrzyżowałam ręce i udałam obrażoną
- Na pewno jestem lepsza od ciebie. - wypięłam w jego stronę język, na co on zaśmiał się.
Nie przejechaliśmy kilku kilometrów, a telefon Harry'ego zaczął dzwonić, zatrzymał się i odebrał połączenie
- Halo?
- Harry? Gdzie jesteś? - to był bardziej męski głos, zdenerwowany głos
- W samochodzie. Co się dzieje? - nie powinnam podsłuchiwać, ale osoba po drugiej stronie słuchawki mówi trochę za głośno
- Przejeżdżałem niedaleko domu twojej matki. - mężczyzna w telefonie z każdą chwilą stawał się bardziej niespokojny, to słychać dobrze po jego głosie - Zauważyłem, że kręcił się tam jakiś facet. Był strasznie podobny do James'a. Chyba wchodził do jej domu. - Harry ścisnął mocniej telefon
- Ja to tam wszedł?! Sama go tam wpuściła?! - warknął, z minuty na minuty robił się bardziej agresywny i rozzłoszczony
- Uśmiechała się do niego i raczej sama wpuściła.
- Jesteś tam jeszcze?
- Cały czas. Na razie nie słychać, żeby robił jej coś złego. Powinieneś to sprawdzić. - Harry chyba nie czekał na pożegnanie, bo od razu rozłączył się i rzucił telefon. Kto to dzwonił?
- Harry, kto to był? - zapytałam
- Theo, mój przyjaciel. - wiem, że próbuje się opanować i nie krzyczeć na mnie, więc resztę pytań pozostawiłam dla siebie. Harry zawrócił i zapewne skierował się do domu swojej mamy. Prędkość na liczniku świadczyła o jego zdenerwowaniu i złości. Linia jego szczęki stała dobrze widoczna, podobnie jak żyły na jego szyi. Na pewno teraz jego krew wrze.
W ekspresowym tempie dojechaliśmy do dużego domu. Dookoła budynku rozciągał się wysoki płot, więc widziałam tylko kawałek domu i niewielką część ogrodu. Niedaleko posiadłości stał jakiś czarny samochód. Najprawdopodobniej jego przyjaciela, Theo
- Poczekaj tutaj, zaraz wrócę. - brunet wysiadł z samochodu. Chłopak z drugiego auta również wysiadł. Rozpoznałam go. To ten sam, który gapił się na mnie w szatki, kiedy razem z Pearl poszłyśmy na rolki i ten, który był tamtej nocy w klubie. Przywitali się, wymienili parę zdań i weszli przez drzwi do posiadłości mamy Harry'ego.

Theo's P.O.V.

Razem z Harry'm  zbliżyliśmy się do domu jego matki, Victorii. Boję się zapytać, co on może jej robić. Najpierw podeszliśmy do okna. Światło nadal zapalone. Na stoliku stoją dwie lampki wina i prawie puste wino. Oprócz tego nic innego nie wydało mi się podejrzane. Oprócz tego, gdzie był James i Victoria? Szturchnąłem Harry'ego w ramię i podbródkiem wskazałem na drzwi. Podeszliśmy do nich. Jestem pewny, że Harry teraz toczy walkę z samym sobą, żeby nie wybuchnąć. Nacisnąłem klamkę, drzwi zostawili otwarte. Geniusze. Powoli i w ciszy weszliśmy do środka. Z góry słychać męski i damski śmiech. Aż niedobrze mi się zrobiło. Harry jako pierwszy ruszył po schodach. Dobrze słyszalne jest też skrzypienie łóżka. Cholera! Harry jak burza wpadł do pokoju, z którego dochodziły te dźwięki. Mowę mi odebrało, kiedy zobaczyłem Victorię w samych majtkach i James'a w spodniach. Leżeli na łóżku, ale natychmiast zeskoczyli z niego, gdy tylko nas zauważyli. Na twarzy Victorii znalazł się szok, na mordzie James'a sama rozkosz z bólu, jaki zobaczył w oczach Harry'ego
- Co on tu do cholery robi?! - wykrzyczał
- Harry? Poczekaj, wszystko wyjaśnię. - Victoria próbowała się jakoś obronić. W tym nic nie ma do tłumaczenia
- Ty szmato, uważałem cie za matkę! - emocje, które zebrały się w Harry'm pękły jak bańka mydlana po do tchnięciu palcem
- Nadal tak jest, poczekaj .. - nie dokończyła, bo Harry wybiegł z pokoju ...

Rosalie's P.O.V.

Siedziałam tak dobre 10 minut, dopóki rozwścieczony Harry nie wybiegł z budynku. Trzaskały nim emocje, których nie ukrywał. Co tam się stało? Brunet nerwowo wsiadł do samochodu. Jest nieźle wyprowadzony z równowagi. Ledwo odpalił samochód przez trzęsące się ręce. Ruszył z piskiem opon kierując się w nieznanym mi kierunku. Każda chwila oznaczała większą liczbę na liczniku. Przyspieszał. Jeśli coś się stanie będzie winić za to siebie
- Harry! Zwolnij, proszę! - krzyknęłam. Jak za dotknięciem różdżki zwolnił, jakby dźwięk mojego głosu go uspokoił. Zatrzymał się i szybko wysiadł. Znajdowaliśmy się na obrzeżach lasu, więc nikogo poza nami tutaj nie ma. Nie wiedziałam, co mam robić. Zostać tu czy wyjść? Jeśli zostanę Harry może sobie coś zrobić.  Jeśli wyjdę może się uspokoi. Odliczyłam do trzech, po czym wyszłam. Harry krążył w kółko w rękoma splecionymi na karku. Totalnej rozsypka. Walczy ze sobą. Jego klatka piersiowa w szybkim tempie opadała i unosiła się
- Harry, co się tam stało? - zapytałam w miarę cicho, by nie rozdrapać jeszcze bardziej jego złości i emocji. Zanim odpowiedział odczekał chwilę, żeby nie wybuchnąć gniewem
- Moja matka .. - jego głos drżał, starał się być spokojny, co z trudem mu wychodziło - Ma romans z James'em. Przed chwilą widziałem ich razem w łóżku. - moje oczy powiększyły rozmiary. Nie mogę w to uwierzyć. Widzę w oczach Harry'ego zbierające się łzy, które z trudem powstrzymywał - W dodatku nazwałem ją szmatą. - nazwać mamę szmatą, to przegięcie. Nawet za taki czyn. Matka zawsze pozostanie matką, to do niej zawsze idziemy. Matka, to jednak matka. Nie odzywałam się przez dłuższą chwilę. Harry popatrzył na mnie, po czym podszedł do mnie i przytulił. Potrzebował teraz kogoś, kto będzie przy nim, podobnie jak ja, gdy pokłóciłam się z mamą. Ręką lekko pocierałam jego plecy, by choć trochę go uspokoić. Słyszałam jego niespokojne serce, biło w zastraszającym tempie
- Przepraszam, że zmarnowałem twój czas. - odezwał się po krótkiej ciszy
- Nie przepraszaj. Nie mogłeś tego przewidzieć. - powiedziałam pokrzepiająco. To nie była jego wina. Gdyby mógł przewidzieć przyszłość na pewno przygotowałby się na to
- Myślałem, że wszystko się ułoży, że może dogada się z ojcem. Teraz jest dla mnie nikim. Doskonale znała James'a .. - przerwałam mu, te słowa na pewno wywołają u niego większą złość
- Nie musisz. - staliśmy wtuleni w siebie jeszcze przez kilka minut, dopóki Harry nie odsunął się. Jego oczy są całościowo pokryte czerwienią, podobnie jak część policzków, nie wygląda dobrze
- Jedźmy już stąd, chcę być jak najdalej od tego cholernego miejsca. - kiwnęłam głową i razem weszliśmy do samochodu. Brunet wydawał się bardziej skupiony na własnych myślach, niż na drodze. Współczuję mu.

*

Harry zatrzymał się pod moim domem. Mama i Jason na pewno są w domu. Popatrzyłam w jego stronę. Oczy nadal są zaczerwienione, jednak wydawał się być trochę spokojniejszy
- Do zobaczenia. - odezwałam się i po chwili wyszłam z samochodu. Tym razem Harry nie odezwał się ani słowem. Zanim weszłam do domu już usłyszałam odjeżdżający samochód.














Hej :)
Co myślicie o tym rozdziale?
+ Dodałam postać James'a i mamy Harry'ego do bohaterów :)

Jeszcze jedno. Drugi zwiastun, który sama wykonałam :)
https://www.youtube.com/watch?v=T7b3oXvSBNE 

22.03.2014

Rozdział 11. "Nieprzyjaciel."

Theo's P.O.V.

Wszedłem bez pukania do domu Harry'ego, jak zwykle. Na początku udałem się do salonu, ale tam go nie ma. W kuchni to samo. Może w sypialni? Przeszedłem przez krótki korytarz i ustałem przed drzwiami do jego pokoju. Tym razem zapukałem, co było rzadkością u mnie, kultura musi być
- Właź. - proszę, jaki miły. Nacisnąłem klamkę i po chwili znalazłem się w środku. Harry leżał na łóżku, trzymał w dłoniach telefon
- Co tak siedzisz? - zapytałem
- A tak sobie. - usiadł i oparł się o ścianę przy łóżku
- No, to jak było z Rosalie? Została na noc? - na jego twarzy pojawił się dobrze znany mi uśmiech
- Została. - odparł
- I co? Dobra jest? - szturchnąłem go żartobliwie w ramię, westchnął z uśmiechem
- Nie wiem, ale wygląda słodko, kiedy śpi. - a tego się nie spodziewałem. Nie przespał się z nią? Chyba potraktował ją poważnie, skoro nie wykorzystał jej
- A oprócz tego, co się działo?
- Tak w zasadzie to nic. Zapomniałem czegoś z domu, kiedy wróciłem uciekła. Znalazłem ją w lesie, całą brudną. - wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem, ale chciałem, żeby kontynuował - Później jak się kąpała wlazłem jej do łazienki. Dałem swoje bokserki i bluzkę, ale były za duże. Potem zjedliśmy kolacje, ona przyszła spać tutaj, a ja na kanapie - przerwałem mu, ale musiałem wiedzieć
- To skąd wiesz, że słodko wygląda jak śpi?
- Była burza. Przyszedłem po telefon, Rosalie powiedziała, że boi się burzy i poprosiła, żebym został z nią. Chyba nie mogła zasnąć, bo przytuliła się do mnie. - uśmiechnął się na samo wspomnienie
- To jednak nie boi się ciebie?
- Chyba jeszcze tak, ale nie wiem.
- Darłeś się na nią albo byłeś nie miły? - Harry kiwnął przecząco głową - Gdybyś może był przystojniejszy. - zaśmiałem się, od razu tego pożałowałem, bo dostałem telefonem
- Popatrz na siebie. - zaśmiał się bezczelnie
- O co ci chodzi? Ja jestem mega przystojny!

Rosalie's P.O.V.

Siedzę właśnie w kuchni na blacie i jem jabłko, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Mama akurat jest w domu, więc ona poszła otworzyć. Ciekawe kogo nosi o tej porze do nas?
- Dobry wieczór. Jest Rosalie? - rozpoznałam ten zachrypnięty głos, to Harry
- Tak, a o co chodzi? - w jej głosie można było usłyszeć nutkę podniecenia i entuzjazmu
- Czy mógłbym zabrać pani córkę na spędzenie ze mną miłego wieczoru? - zakrztusiłam się jabłkiem, kiedy usłyszałam jego propozycję. Mama jest na pewno oczarowana jego urokiem
- Pewnie, że tak. Rosalie masz gościa! - krzyknęła do mnie, wcale nie chcę z nim nigdzie iść. Nawet nie ruszyłam się z miejsca, więc mama przyprowadziła go do kuchni. Jest ubrany w czarne dżinsy, białą bluzkę i czarną skórzaną kurtkę. Jego brązowe kręcone włosy zostały postawione do góry, jednak pojedyncze pasemka opadały na czoło. Na twarzy gościł już dobrze znany mi uśmiech, który pociąga wiele dziewczyn
- Harry zaprosił cię na spędzenie miłego wieczora w jego towarzystwie, mam nadzieję, że nie odmówisz mu? - chciałam wykrzyczeć głośne 'nie', ale i tak nie miałam tu dużo do powiedzenia. Kiwnęłam twierdząco głową i zeskoczyłam z blatu. Nie mogłam z nim iść w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączka, więc musiałam iść się przebrać
- Zaraz wrócę. - wypowiedziałam nieśmiele. Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Nie mogę w to uwierzyć! Skoro on jej się tak podoba, to niech sama się z nim umawia. Dobra, wczoraj wydawał się uroczy i spałam z nim w jednym łóżku, ale nienawidzę burzy i nie chciałam sama spać. Poza tym do niczego innego nie doszło. Naburmuszona podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne dżinsy, białą bluzkę i czarną marynarkę, której rękawy sięgały do łokci. Nie mam ochoty poprawiać już makijażu, więc rozpuściłam tylko włosy. Zeszłam na dół. Mama i Harry stali w korytarzu i rozmawiali. Odchrząknęłam głośniej, żeby w końcu mnie zauważyli. Uśmiech z twarzy Harry'ego nie zniknął ani na chwilę od kiedy wyszłam
- Gotowa? - spytał. Pokiwałam tylko głową. Mama uśmiechnęła się i wyszła zostawiając nas samych
- Ładnie wyglądasz. - westchnęłam cicho. Ominęłam go i wyszłam przed dom. Wcale nie cieszyłam się na spędzenie z nim czasu. Dobra, wczoraj było fajnie, ale to nie znaczy, że od razu zmienię o nim swoje zdanie. Otworzył mi drzwi od pasażera, po czym sam zajął miejsce kierowcy
- Gdzie mnie tym razem zabierasz? - zapytałam po dłuższej chwilo ciszy między nami
- Mam nadzieję, że lubisz kręgle?
- Nigdy nie grałam, ale brzmi dobrze. - nie musiałam na niego patrzeć, żeby zobaczyć, że jego uśmiech powiększył swoje rozmiary
- Cieszę się. - skoro już ma między nami panować cisza, to niech przynajmniej włączy radio
- Mógłbyś? - zapytałam nieśmiało i  wskazałam dłonią na radio. Pokiwał twierdząco głową i po chwili muzyka rozeszła się po samochodzie. Akurat leciała piosenka Cody'iego Simpson'a ,,Wish U Were Here''. Znam tą piosenkę, więc cicho zaczęłam śpiewać
- Lubisz tę piosenkę? - zapytał
- Wpada w ucho. - uśmiechnęłam się nieśmiele. Moje ciało powoli i delikatnie poruszało się w rytm muzyki
- Możesz ciszej? - zaśmiał się cicho, nie chciałam mu sprawić przyjemności, wolałam zrobić na złość
- Nie. - pod głosiłam i zaczęłam głośniej śpiewać. Barkami i rękoma poruszałam się w rytm muzyki. Popatrzyłam na chwilę w jego stronę. Uśmiechał się. Chyba powiedział tak, żebym głośniej śpiewała, a nie, żebym przestała. Po chwili usłyszałam, że Harry śpiewa razem ze mną. On też zna tą piosenkę?

I wish you were here
Yeah, I wish you were here
Music is better
And lights are brighter
When you are near
Am I making it clear ?
The music is better
And right now I just wish you were here
Oh oh oh
Right now I just wish you were here
Oh oh oh
Right now I just wish you were here

Wkrótce dojechaliśmy do kręgielni. Harry otworzył mi drzwi i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Zarumieniłam się, ale nie skorzystałam z pomocy. To nie mały budynek. Dookoła świeciło się wiele lampek i bilbordów z reklamami. Noc ogarniała okolicę i wszystko wygląda teraz tak pięknie, piękny widok
- Idziesz? - usłyszałam głos Harry'ego. Podeszłam do niego i dorównałam mu kroku. Weszliśmy do dużego budynku. Przed nami rozciągał się długi korytarz. Po lewej stronie stała nieduża recepcja, za którą siedziała jakaś dziewczyna z blond włosami. Po prawej stronie stała czerwona kanapa i chyba wejście do jakiejś restauracji. Podeszliśmy do recepcji, kiedy tylko blondynka zauważyła Harry'ego od razu się uśmiechnęła. To był raczej uśmiech pożądania lub flirtu. On przyszedł tu ze mną! Dobra, nie było zdania, nie jestem zazdrosna ...
- Dobry wieczór. W czym mogę pomóc? - uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Przewróciłam oczami, splotłam ze sobą dłonie i ustałam niedaleko Harry'ego. Widać, że ta blondyna ślini się do niego
- Dobry wieczór. Chciałem kupić bilet na dwie godziny dla dwóch osób. - odezwał się Harry
- Dobrze, buty rozumiem, że muszą być męskie .. - powiedziała słodko i uśmiechnęła się do Harry'ego - ... i damskie. - popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się sztucznie. Nie martw się, ja też cię nie lubię. Żeby zrobić jej na złość podeszłam bliżej Harry'ego i złapałam go za rękę. Brunet chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo posłał w moją stronę ciepły uśmiech
- Tak. - blond sierota zaczęła coś zapisywać, w tym czasie Harry wyjął portfel. Nie żebym była nie miła, ale jestem nie miła szczególnie dla niej. Oplotłam dłonie wokół talii Harry'ego i uśmiechnęłam się sztucznie do tego blond pustaka. Dziewczyna podała kwotę do zapłaty i podała nam specjalne buty na zmianę. Harry zapłacił i razem ruszyliśmy do przebieralni, by zmienić obuwie
- Ktoś tu jest zazdrosny? - zapytał
- Nie. - odparłam. W zasadzie nie wiem, dlaczego się tak zachowałam. To było dziecinne z mojej strony. Harry pchnął duże drzwi i znaleźliśmy się w dużym pomieszczeniu. Oprócz nas nie było tutaj nikogo. Na samym końcu sali znajdują się czerwone kanapy, obok nich automat z przekąskami. Resztę sali zajmują tory do kręgli. Usiedliśmy na jednej z kanap, by zmienić buty. Szybko udało mi się je zmienić i zasznurować. Westchnęłam cicho. Przecież ja nigdy w życiu nawet nie widziałam kuli do kręgli
- Chodź, pokarzę ci jak to się robi. - ruszyłam za Harry'm. Wziął zieloną kulę i włożył trzy palce w trzy dziurki. Ustałam z boku i przypatrywałam się w skupieniu. Harry wziął lekki rozbieg i z gracją pchnął kulę, która potoczyła się po torze i zbiła za pierwszym razem wszystkie kręgle
- Chcesz spróbować? - uśmiechnął się zwycięzco. Przełknęłam swój strach i wzięłam jedną kulę. Popatrzyłam na bruneta, uśmiechał się pokrzepiająco.  Zrobiłam to samo, co Harry. Wzięłam lekki rozbieg i potoczyłam kulę w kierunku kręgli. Dłońmi zasłoniłam oczy, żeby nie widzieć mojej porażki. Kiedy usłyszałam, że kula zatchnęła się z kręglami zdjęłam dłonie z twarzy. Ku mojemu zdziwieniu kula zbiła wszystkie
- Autografy na lewo, zdjęcia na prawo. - uśmiechnęłam się zwycięsko, ruszyłam przed Harry'm z rękami na talii i wypiętą piersią
- Dobra, a co powiesz na to? - ustawił się tyłem do toru i pchnął kulę. Ustał obok mnie z skrzyżowanymi dłońmi na piersi i bezczelnym uśmieszku. Wszystkie kręgle zostały zbite. Popatrzyłam na niego, już trzymał w dłoniach kolejną kulę przeznaczoną dla mnie. Wyciągnął ją w moim kierunku. Niemal wyrwałam mu ją z rąk
- Tylko nie przewróć się. - ustał obok mnie z rękoma splecionymi za plecami. Wzięłam lekki, mały rozbieg i już miałam rzucić kulą, ale Harry popchnął mnie w biodro w efekcie czego kula wpadła w rowek
- Zrobiłeś to specjalnie! - krzyknęłam
- Wcale nie. Nawet nie wiem o co ci chodzi. - popatrzyłam na niego z zabójczym spojrzeniem - Chcesz coś do picia? - zapytał
- Nie odwracaj kota ogonem. Możesz mi przynieść Mirindę. - kiwnął głową i podszedł do automatu. Usiadłam na jednej z kanap. Po chwili brunet siedział już obok mnie
- Proszę.
- Dziękuję. - wzięłam od niego napój
- Um, tak poza tym, sprawy rodzinne zmieniły się?  Po naszej ostatniej rozmowie nie wyglądały dobrze. - upił łuk swojego napoju
- Chyba tak. Mama trochę więcej czasu spędza w domu. Spadłeś mi z nieba wtedy, nie wiem co bym dalej zrobiła, na pewno coś głupiego.
- Przechodziłem akurat i .. no wiesz, każdy by zrobił na moim miejscu to samo. Byłaś w rozsypce.
- Mama dawno się tak nie zachowywała.
- Wiem coś o tym. Moja mama zostawiła mojego tatę, bo uważała, że praca jest dla niego ważniejsza. Później tego żałowała, ale było za późno.
- Wiesz, gdyby porozmawiali szczerze, to może dałoby się to jakoś uratować.
- Była na niego wściekła i pewnie dlatego powiedziała coś, czego nie chciała. - westchnął cicho - Um, gramy?
- Tak. Tylko tym razem bez oszukiwania.
- Dobra. - zachichotał.
Muszę przyznać, że dobrze bawię się w jego towarzystwie. Przestałam myśleć o tym całym strachu i obawie przed jego ruchami. Dwie godziny minęły zaskakująco szybko. Nie spodziewałam się, że Harry okaże się taki miły i zabawny. Raczej myślałam, że będzie bezczelny, arogancki i wredny. Pozory mylą. Było odwrotnie, niż myślałam. Aktualnie wychodziliśmy z kręgielni. Zrobiło się nieźle zimno, temperatura bardziej spadła
- Masz ochotę, żeby coś zjeść? - zapytał
- Chętnie.
- Niedaleko jest restauracja. Chodź. - ruszyliśmy przed siebie. Z daleka już widać duży lokal. Mrok nocy powodował, że wszystko wyglądało magicznie. Dookoła otaczają nas migoczące światła. Po chodnikach chodziły zakochane pary trzymające się za ręce. Podoba mi się to miejsce. Doszliśmy do restauracji. Harry otworzył przede mną drzwi i wpuścił mnie pierwszą do środka. Od razu poczułam zapach przygotowywanych potraw. Jest tu cieplej, niż na zewnątrz. Podeszliśmy do stolika przy oknie
- Jest tutaj twoja ulubiona sałatka z kurczakiem, mam nadzieję, że skusisz się. - poruszył zabawnie brwiami, wygląda uroczo
- Chętnie. - w tym samym czasie podszedł do nas kelnerka, kolejna, która ślini się na jego widok
- Zamawia coś państwo? - jejku, nie tak oficjalnie
- Dwie sałatki z kurczakiem, poproszę. - brunetka zapisała na kartce zamówienie
- A coś do picia? - Harry popatrzył na mnie
- Wodę.
- Słyszałaś. - brunetka kiwnęła głową i odeszła
- Ładnie tu. - odezwałam się pierwsza
- Wybieram same ładne miejsca, Rosalie. - uśmiechnęłam się. Harry co chwilę spoglądał w okno, jakby czegoś szukał albo kogoś. Wydaje się skupiony i zamyślony własnymi myślami.
Po skończonym posiłku wyszliśmy z lokalu kierując się do samochodu. Chciałam spytać, co jest powodem jego zachowania, ale nie chciałam być wścibska. Idąc tak zauważyłam, że przy samochodzie Harry'ego kręci się jakiś mężczyzna. Dobrze zbudowany, wzrostem dorównywał wzrostowi Harry'ego. Ma ciemne blond włosy, byliśmy zbyt daleko, żebym rozpoznała kolor oczu
- Co ty tu robisz? - warknął Harry. Mężczyzna odwrócił się w naszą stronę. Szyderczy uśmieszek zawitał na jego twarzy
- Przyszedłem cię odwiedzić, Harry. - odezwał się bezczelnie - Widzę, że znalazłeś sobie nową dziwkę. - zabolało. Mięśnie Harry'ego napięły się, mocno zacisnął szczękę. To nie był chyba jego przyjaciel
- Rosalie, wejdź do samochodu.
- Ale .. - chciałam zaprotestować
- Wejdź do samochodu! - warknął. Nie chciałam się z nim kłócić, więc posłusznie weszłam do samochodu. Przez zamknięte drzwi nie mogę nic usłyszeć, ale po wyrazach ich twarzy można wywnioskować, że kłócą się. Harry na chwilę spojrzał na mnie, chyba chodziło mu o to, żebym się nie patrzyła. Szybko odwróciłam swój wścibski wzrok. Nagle usłyszałam głośny trzask. Odwróciłam się i zobaczyłam, że ten mężczyzna został przyciśnięty do samochodu przez Harry'ego. Chyba wyprowadził go z równowagi. Przez chwilę jeszcze kłócili się, po czym Harry odepchnął go od samochodu i wszedł do środka
- Harry, kto to był? - zapytałam pod wpływem emocji
- Nie zadawaj zbędnych pytań! - warknął. Jeszcze wcale się tak wobec mnie nie zachowywał.

*

Harry zatrzymał się pod moim domem. Światło w salonie świeciło się, co oznaczało, że mama i Jason pewnie nie śpią. Już miałam wychodzić bez słowa, ale Harry zatrzymał mnie
- Rosalie, poczekaj. - zostałam, ale nie poświęciłam mu ani jednego spojrzenia - Przepraszam, nie powinienem na ciebie krzyczeć. To nie była twoja wina, przepraszam. - westchnęłam
- Kto to był? - ponownie zapytałam
- Nie ważne, nie chcę o tym mówić. - przewróciłam oczami, znowu miałam wyjść bez żadnego słowa, ale znowu mnie zatrzymał
- Co? - zapytałam
- Nie mogę ci teraz powiedzieć.
- Więc nie mamy o czym rozmawiać. - odwróciłam się i otworzyłam drzwi. Szybko wyszłam z samochodu, po czym skierowałam się do domu. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, Harry wyszedł z samochodu
- Rosalie, Rosalie przepraszam. Poczekaj, proszę. - odwróciłam się na pięcie. Czekam tylko na wyjaśnienia
- Jeżeli ci powiem przestraszysz się mnie i uciekniesz. Nie mogę ci powiedzieć kim on był. Zrozum mnie. - odwróciłam głowę, nie chciałam na niego patrzeć - Naprawdę nie mogę.
- Dobra, nie chcesz to nie mów. - odwróciłam się i weszłam do domu. Skierowałam się od razu do pokoju. Zdjęłam z siebie marynarkę i odrzuciłam ją na biurko. Jestem zła. Dlaczego niby nie chciał mi powiedzieć? Kim był ten mężczyzna? Dlaczego tak zareagował i nazwał mnie 'dziwką'? Dlaczego rzucił się na niego? Nagle ktoś otworzył drzwi. W ich progu ustał Harry
- Zebrało ci się na wyjaśnienia czy przyszedłeś przeprosić? - jestem zdenerwowana i pewnie dlatego to zdanie wyszło z moich ust. Harry zamknął drzwi i podszedł do mnie
- Obiecaj mi, że jak ci powiem, to nie zrobisz nic głupiego.
- Niby co głupiego? - prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi
- Obiecaj. - nalegał
- Dobra, obiecuję. - usiadł na końcu łóżka
- To był James. - swój wzrok ulokował w podłodze - To był ten mężczyzna, którego pobiłem i trafiłem na dwa lata do więzienia. James od wielu lat handluje narkotykami i próbował mi je wcisnąć. Mój przyjaciel brał od niego i po roku zmarł. Wkurwiłem się i pobiłem go do krwi. Jakaś kobieta widziała to i zawiadomiła policję. Przez tego gnoja straciłem przyjaciela i trafiłem do więzienia. - moje serce zaczęło szybciej bić. To dlatego był w więzieniu. To dlatego Harry chciał, żebym mu obiecała, że nie zrobię nic głupiego. Nie chciał, żebym się jeszcze bardziej go przestraszyła. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć ani zrobić - Teraz wiesz, dlaczego byłem w więzieniu. - przyznał. Nadal nie odzywałam się. Stałam sparaliżowana własnymi myślami
- Skoro wyszedłeś z więzienia powinieneś naprawiać swoją opinię. - w końcu odezwałam się
- Nie rozumiesz. - wstał i oparł się dłońmi o biurko
- To daj mi zrozumieć. - poprosiłam. Przez chwilę nie odezwał się ani słowem, jakby walczył ze swoimi myślami albo zastanawiał się jak swoją wypowiedź ubrać w słowa. Wstał z łóżka i zbliżył do mnie. Nie chciałam, żeby przestrzeń między nami się zmniejszyła, więc cofnęłam się o kilka kroków
- Kiedy byłem nastolatkiem traktowali mnie jak gówno. Mój ojciec dużo zarabiał i myśleli, że mnie rozpieszcza. Dopiero, kiedy dowiedzieli się, że wpakowałem się do więzienia zaczęli mnie doceniać. Nawet nie wiesz jak ja się czułem. Moja matka, żeby zrekompensować rozwód z ojcem nadal się do mnie odzywa. Chociaż widzę jak unika mojego wzroku i trzęsie się przy mnie ze strachu. - najwidoczniej bolało go to. Bolała go jego przeszłość - Teraz pewnie też będziesz się mnie jeszcze bardziej bać.
- Wiesz, gdybyś na początku zachowywał się inaczej, to na pewno nie bałabym się ciebie. Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? - popatrzył na mnie - Że jako jedyna dziewczyna poznałam twoją drugą stronę. Zobaczyłam w tobie chłopaka, który w tobie siedzi. Gdybyś nie był w więzieniu to nadal byłbyś popychadłem. - wiedziałam, że walczy teraz w sobie, żeby nie zrobić czegoś pod wpływem emocji
- Nadal się mnie boisz?
- Chyba nie. - odpowiedziałam niepewnie, między nami zapanowała cisza. Dalej nic nie odpowiedział. Przez moment staliśmy w ciszy, ale to była bardziej kojąca cisza po burzy
- Dobrze się bawiłem. - odezwał się po kilku minutach ciszy
- Ja też. Nie wiedziałam, że tak dobrze grasz w kręgle. - zachichotał cicho
- A ja nie wiedziałem, że ty tak beznadziejnie. - zaśmiał się, żartobliwie uderzyłam go w rękę - Dziękuję za spotkanie. Było naprawdę fajnie.
- Też dziękuję. - Harry przybliżył się do mnie.  Złapał dłonią za mój policzek i powoli przybliżał swoją twarz, gdy prawie był już blisko, zatrzymał się. Odchrząknął cicho i odsunął się
- Muszę iść. Do zobaczenia.
- Cześć. - pożegnałam się z nim, po czym Harry wyszedł z mojego pokoju.













Um, cześć :) Cóż, wyszło jak wyszło. Nie znalazłam zbyt dużo czytelników, zatem chyba każdy wie, jak to się skończy ...

19.03.2014

Rozdział 10. "Ucieczka"

Jedziemy przez dłuższy czas jedną drogą. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego Harry mnie w ogóle gdzieś zaprosił? Skoro jego przeszłość nie jest taka kolorowa? Powinny go bardziej interesować dziewczyny podobne do niego. Lubiące ostre imprezy, duże ilości alkoholu, które prawie codziennie budzą się w czyimś łóżku. Tylko jedno słowo mi się teraz nasuwa, zwariował. Akurat musiał wybrać nieśmiałą dziewczynę, taką, która woli mieć przy sobie jednego chłopaka, która potrafi się zakochać. Mimo tego, jestem inna. Powtórzę, że zwariował. Co mu się tak nagle stało? W pewnej chwili Harry skręcił w las. On chyba nie zamierza mnie tam zabić? Popatrzyłam na chwilę w jego stronę. Swoją uwagę poświęcił całkowicie na drodze przed nami. Teraz rozumiem, dlaczego Hope twierdziła, że Harry jest przystojny. Jego  brązowe loki, choć postawione do góry częściowo opadają, soczyście zielone oczy potrafiły zahipnotyzować. Jestem pewna, że nie jedna przyssała się do jego malinowych ust. Jego ciało jest dobrze zbudowane, na pewno byłby wstanie obronić swoją dziewczynę albo przyjaciółkę czy koleżankę.  Chciałam dowiedzieć się, gdzie jedziemy, jedynym na to sposobem będzie najzwyczajniej zapytać
- Dokąd mnie zabierasz? - zapytałam nieśmiało ze spuszczoną głową
- Najpierw pojedziemy do mojego domu. Zapomniałem czegoś. - jego dom znajduje się niedaleko lasu? Swoją głowę oparłam o szybę i zaczęłam przypatrywać się w rozciągający za nią obraz. Jedziemy przez jakąś drogę leśną. Ani żywej duszy. Przynajmniej panuje między nami cisza. Chciałabym mieć to już za sobą. Chciałabym wrócić do domu. Ponownie odwróciłam się w jego stronę. Nadal jest całkowicie skupiony na drodze. Na chwilę spojrzał na mnie. Przez krótki moment patrzyliśmy się na siebie. Poczułam się skrępowana i spuściłam głowę. Usłyszałam jego cichy chichot. Rozbawiło go to? Moje buty nagle stały się interesujące. Zaczęłam lekko pocierać jeden but o drugi. Kiedy dojedziemy? Zaczynam się już niecierpliwić
- Poczekasz na mnie, a ja szybko pójdę po coś i wrócę. - oznajmił. Wyjął kluczyki ze stacyjki i wyszedł zostawiając mnie samą. Jego dom nie jest taki mały, jak mi się wydawało. Mieszka sam? Dookoła rozciąga się idealnie przycięty trawnik. To duży jednopiętrowy budynek. Okolica naprawdę przyjemna. Cisza, spokój, wolność od natarczywych i głośnych sąsiadów. Zauważyłam, że Harry zdążył już wejść do domu. Wpadłam na idealny pomysł, który odciągnie mnie od tej sytuacji. Po cichu otworzyłam drzwi i jak petarda wybiegłam z samochodu kierując się w las. Nie mam na sobie obcasów, co tylko ułatwi mi ucieczkę. Usłyszałam, że drzwi od domu Harry'ego zamknęły się. Wyszedł. Przyspieszyłam kroku. Biegnę jak szalona, jakbym uciekała z więzienia albo ze szpitala psychiatrycznego. Co chwilę potykałam się o swoje nogi albo o wystające gałęzie. Uciekam jak najszybciej tylko mogę. Nie zauważyłam kałuży wody przez co poślizgnęłam się. Prawie całe moje spodnie zostały zmoczone przez wodę. Podniosłam się i szybko pobiegłam dalej. Muszę jakoś złapać oddech. Zatrzymałam się. Doskonale słychać, że ktoś biegnie za mną. Jak oparzona ruszyłam przed siebie. Doskonale wiem, że Harry na pewno podąża za mną. Moja niezdarność znów wzięła górę. Nie zauważyłam, że przede mną jest górka. Zanim zdążyłam się zatrzymać, poślizgnęłam się i stoczyłam z niewielkiej wysokości. Teraz jestem cała mokra i ubrudzona błotem i innymi paskudztwami. Słyszę echo jego chichotu. Jest blisko, bardzo blisko. Nie mam czasu, żeby jakoś strzepać z siebie resztki podłoża. Muszę biec dalej, muszę biec dalej. Odwróciłam się. Nie ma go już za mną, nigdzie go nie ma. Zatrzymałam się. Zaraz się uduszę albo rozerwę swoje płuca od powietrza. Jestem przemoczona, brudna i zmęczona. Moje włosy zostały pozlepiane przez błoto zmieszane z wodą. Pewnie na twarzy też znajdują się resztki tego paskudztwa. Po lesie rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Cofnęłam się o kilka kroków. Poczułam, że coś kłuje mnie w bok. Zaplątałam się w jakichś krzakach. Jakoś próbowałam się wyrwać, ale kolce od tego krzaka mi nie ułatwiały wykonania tej czynności
- Nie potrzebnie uciekałaś. - nagle obok mnie pojawił się Harry. Po jego minie można wywnioskować, że jest wściekły. Pociągnął mnie w swoją stronę, przez co odczepił mnie od gałęzi tego krzaka. Przerzucił mnie przez swoje ramię. Jakiekolwiek  próby ucieczki na pewno rozgniewałyby go jeszcze bardziej. I tak pewnie jest już wściekły do granic możliwości. Czułam, że niemal trzęsie się ze złości, jaka w nim teraz kipi.

*

Harry otworzył drzwi od swojego domu. Postawił mnie z powrotem na ziemi i mocno trzasnął drzwiami. Zapalił światło. Nie wiedziałam czy mam iść za nim czy stać tutaj. Żeby bardziej go nie rozzłościć poszłam za nim. Weszliśmy do dużego salonu. Na środku rozciągał się duży, puchaty, biały dywan, pod ścianą duża czarna kanapa i obok niej dwa czarne fotele. W rogu salonu postawiony został duży plazmowy telewizor. Na ścianach powieszane liczne obrazy lub zdjęcia
- Długo mam czekać? - usłyszałam oschły głos Harry'ego. Odwróciłam się. Stał przy jakiś drzwiach. Wzruszyłam niewinnie ramionami i poszłam za nim. Wszedł do jakiegoś pokoju, zapewne jego sypialni. Ten pokój jakoś nie pasował mi do niego. Ciepłe kolory, czystość i porządek
- Spodziewałaś się czerni, łańcuchów albo krat? - popatrzyłam w jego stronę. Stał odwrócony do mnie tyłem. Wyjął z szafki jakąś czarną bluzkę i chyba bokserki, jeśli dobrze widzę - Idź się doprowadź do porządku. - wskazał mi kolejne drzwi, pewnie od łazienki. Teraz zaczynałam żałować tego, że mu uciekłam. Nieśmiele weszłam do niewielkiej łazienki. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania, rzuciłam je na podłogę i całkiem naga weszłam pod prysznic, uprzednio zamykając za sobą drzwi od kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę i zmyłam z siebie cały brud. Są tu tylko męskie szampony należące do Harry'ego. Wzięłam jeden i okrężnymi ruchami dokładnie zaczęłam myć swoje ciało. Pachniałam teraz nim. W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś wszedł do środka. Przez zaparowane szyby nic nie widziałam, ale to na pewno Harry. Drzwi kabiny otworzyły się, teraz stałam całkiem naga przed jego osobą. Dłońmi próbowałam zakryć jakoś swoje ciało. Na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech. Złość mu minęła?
- Zapomniałem o ręczniku. - w rękach trzymał żółty materiał
- Dzięki. - na moje policzki wkradły się rumieńce, niech on wreszcie wyjdzie! Zaczął oglądać moje ciało od góry do dołu. Czułam się skrępowana. Jeszcze żaden chłopak nie oglądał mojego zupełnie nagiego ciała. Harry oblizał wargi, na pewno teraz próbuje się kontrolować - Czy mógłbyś wyjść? - zapytałam
- Wyganiasz mnie? Nie zapominaj, że to moja łazienka. - zaśmiał się. Westchnął przeciągle i w końcu wyszedł. Żeby uniknąć jego kolejnej wizyty szybko opłukałam ciało, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Resztki wody wytarłam ręcznikiem. Wzięłam w dłonie czarną bluzkę. Jest na mnie za duża, sięga mi do połowy ud. Czy on mi dał swoje bokserki? Nie mam innego wyjścia, musiałam je założyć. Są za duże! Zaraz spadną mi z tyłka. Nie będę tak przed nim paradować.
Niepewnie wyszłam z łazienki. Harry leżał na łóżku z telefonem w ręku. Jego uwaga zwrócona została na mnie, kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Nieproszona czerwień znów zawitała na moje policzki. Harry uśmiechnął się, wstał i podszedł do mnie
- Pachniesz zupełnie jak ja. - spuściłam wzrok, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam, żeby widział mnie w tym stroju
- Tylko, że ja nie mam .. - przerwał mi
- Penisa? - tak, dokładnie - Poczekaj. - przykląkł przede mną i podwinął bluzkę - Rozszerz trochę nogi. - zrobiłam tak jak polecił, teraz jestem jeszcze bardziej skrępowana - No masz ci pech, są za duże. - popatrzył w górę na mnie - Musisz je zmienić. - poruszył zabawnie brwiami
- Moje ubrania są brudne.
- Było nie uciekać. - wstał i skierował się ponownie do szuflady. Wyjął z niej jakiś materiał i wrócił do mnie. Trzymał w dłoniach coś dużo mniejszego, koronkową, czarną bieliznę? Skąd u niego damska bielizna? - Proszę. - podał mi ją
- Skąd ty .. - znów mi przerwał
- Nie pytaj. Zakładaj. - zrobiłam tak jak polecił. Popatrzyłam na niego wymownie, na co ten odwrócił się. W mgnieniu oka zmieniłam bieliznę - Zostaniesz na noc. Nie mam ochoty jeździć po nocy. Twoja mama na pewno jest w pracy. - nie mam ochoty, żeby nocować tutaj, ale nie chcę znowu mu się narażać na moje zachowanie
- Gdzie idziesz? - zapytałam, kiedy zaczął przybliżać się do drzwi
- Pomyślałem, że może głodna jesteś. Chodź. - wyciągnął w moją stronę swoją dłoń. Westchnęłam i ruszyłam za nim. Wyszliśmy z jego sypialni i skierowaliśmy się zapewne do kuchni. Usiadłam przy stole
- Na co masz ochotę? - zapytał. Oparł się dłońmi o stół, niepewnie wzruszyłam ramionami - Kanapki?
- Może być. - na jego twarzy zagościł słodki uśmiech. Odepchnął się od stołu i ustał przed lodówką. Otworzył ją i wyjął masło, ogórki i chyba jakąś wędlinę - Chleb czy bułki? - zachichotałam, był naprawdę uroczy, kiedy pytał tak o wszystko
- Bułki. - uśmiech nadal nie znikał z jego twarzy. Usiadł obok mnie, po czym zabrał się za robienie kolacji. Co chwilę spoglądał na mnie z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Usiadłam po turecku na swoim krześle
- Proszę. - podał mi jedną i przystąpił do robienia kolejnej kanapki
- Dziękuję. - wzięłam pierwszy kęs do ust. Przyglądałam się jego pracy, wygląda uroczo
- Może chcesz herbaty albo soku?
- Soku. - Harry skinął głową, po czym oddalił się od stołu, wyjął z lodówki sok i nalał mi do szklanki
- Dzięki. - wzięłam od niego szklankę, po czym upiłam kilku mniejszych łyków
- A ty nie jesz? - spytałam
- Może później, nie czuję takiej potrzeby, żeby od razu jeść.
Po skończonej kolacji Harry odprowadził mnie do pokoju. Zanim weszłam do jego sypialni, on zatrzymał się przed drzwiami
- Dobranoc. - już miał odchodzić, ale zatrzymałam go
- A ty gdzie będziesz spał? - zapytałam
- W salonie, na kanapie. Dobranoc. - powtórzył i odszedł. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Odchyliłam kołdrę i przykryłam się po brodę. Dlaczego Harry okazał się taki miły? Przecież rozzłościłam go tym, że uciekłam. Jego zachowanie jest co najmniej dziwne. Nie co najmniej, tylko na pewno.
Jakieś pół godziny później rozpętała się burza. Deszcz lał jak z cebra. Duże krople odbijały się o szybę. Nigdy nie lubiłam burzy. Zawsze, kiedy byłam mała biegłam do rodziców i z nimi spałam. Długo nie mogłam zasnąć. Nawet chyba nie mam ochoty. Czuję się bardziej samotna, jakbym była w tym domu zupełnie sama. Zawinęłam się w kłębek. Po chwili drzwi od sypialni po cichu się otworzyły, a w nich stanął Harry. Miał na sobie tylko spodnie. Światło w salonie jest zapalone, chyba ogląda jeszcze telewizję
- Hej, dlaczego nie śpisz? - spytał, przybliżył się i usiadł na końcu łóżka
- Nienawidzę burzy. - odpowiedziałam nieśmiało
- Naprawdę? - Harry przysunął się i usiadł obok mnie
- Nigdy ich nie lubiłam.
- Ja też nie. - zaśmiał się - Wezmę tylko coś i zaraz znikam. - nie chciałam, żeby odchodził, nie chciałam być sama
- Zostałbyś ze mną?
- Jeśli chcesz, zostanę. - Harry odchylił pościel i wszedł pod nią. Teraz kompletnie nie kontrolowałam swojego ciała. Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors. Był znacznie cieplejszy, niż ja. Czując jego bliskość szybko zasnęłam.

*

Obudziłam się wtulona w ciało Harry'ego. Chyba nadal śpi. Lekko przekręciłam się na drugą stronę, ale szybko zostałam przekręcona z powrotem w to samo miejsce
- A ty gdzie mi uciekasz? - usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego
- Ja tylko chciałam się przekręcić. - odpowiedziałam nieśmiało, Harry oparł się łokciami o łóżko
- Która jest godzina? - zapytał
- Um, powinnam być już w domu.
- A tak. Tam ci położyłem twoje wyprane ubrania. Przebież się i odwiozę cię. - Harry przeciągnął się jeszcze i wyszedł z pokoju. Chwyciłam za ubrania i szybko je założyłam na siebie. Przeczesałam palcami swoje włosy i wyszłam z pokoju. Brunet czekał na mnie w korytarzu, w dłoniach trzymał kluczyki od samochodu.

*

- Następnym razem nie próbuj uciekać. - popatrzyłam w jego stronę, jedną rękę trzymał na kierownicy, drugą na swoim kolanie
- Nie mogę ci obiecać. - zachichotałam
- Dziękuję za spotkanie. Mimo, że nie udało nam się zjeść romantycznej kolacji, to i tak dziękuję.
- Ja też dziękuję. Cześć.
- Do zobaczenia. - skinęłam głową i wyszłam z samochodu.


Dodaję wcześniej rozdział, ponieważ jutro chciałabym się zająć innymi sprawami i .. dodaję dzisiaj :)
Jeśli czytasz, proszę skomentuj. To bardzo motywuje :)

17.03.2014

Rozdział 9. "Adrenalina"

Theo's P.O.V.

Zgasiłem swój motor i zdjąłem czarny kask. Dookoła mnie znajduje się spora grupa ludzi. Rozejrzałem się po okolicy. Połowa osób tu zgromadzonych trzyma w rękach butelki lub kubki z piwem. Niektórzy rozmawiają, niektórzy się wygłupiają, jeszcze inni flirtują z nowo poznanymi osobami. Każda dziewczyna jest skąpo ubrana, prawie, że naga. Mają na sobie trochę za ciasne bluzki i przykrótkie spódniczki. O zgrozo, niech one chociaż zakryją tyłki! Najwidoczniej facetów to pociąga, chociaż nie, nie wszystkich. Bardziej mnie odpychają takie dziewczyny. Tona tapety na twarzy i odsłonięta większa część ciała nie zrobi z nich pięknych. Nie minęła chwila, a tuż przy moim boku pojawił się Harry. O dziwo nie było obok niego żadnej dziewczyny, żadna się obok niego nie kręciła, ani nie śliniła na jego widok
- Wiesz, jeszcze chwila, a zacznę latać za każdą dziewczyną z kocem. - Harry skomentował krótko ubiór tych lasek. Ma racje, powinny chociaż spodenki założyć. Jednak ubiór płci przeciwnej nadal nie zniechęcił mnie do brania udziału w tych wyścigach. To jest coś, co kocham i nic mnie do tego nie obrzydzi. Westchnąłem przeciągle i skierowałem się w kierunku Harry'ego, który udał się po coś do picia. Nie chcę spartolić sprawy, więc dzisiaj nie będę pił. Nawet nie mam ochoty na picie jakiegokolwiek alkoholu. Z chęcią zacząłbym już wyścig. Harry zatrzymał się przy stoisku z napojami
- Piwo, wódka czy ... - zanim zdążył dokończyć przerwałem mu
- Dzisiaj nie piję, tobie też bym odradzał. - Styles popatrzył na mnie chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili przytaknął mi i odłożył jakiekolwiek źródło alkoholu. Muszę przyznać, że ma w sobie dość sporo silnej woli
- Wiesz, tak sobie pomyślałem, że te niektóre dziewczyny powinny lepiej wyposażyć swoją garderobę. - skomentował. Ruszyliśmy z powrotem w stronę naszych motorów
- Rosalie ma bardzo ładną garderobę. - żartobliwie szturchnąłem go w ramie. Popatrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Czuć było, że zależy mu na niej. Zwykle było tak, że żadna go nie obchodziła dłużej niż 5 minut. Z Rosalie jest inaczej. Ta dziewczyna to prawdziwy skarb, jestem pewien, że nie jeden chciałby się nią opiekować. Jest śliczna i w dodatku nie wygląda na pustą laskę, której zależy tylko na seksie. Zobaczyłem przed sobą idącą w naszą stronę jakąś dziewczynę. Niemal śliniła się do Harry'ego. Pewnie to typowy pustak, przepraszam za wyrażenie, ale nie mogłem się powstrzymać
-Cześć. - rzuciła namiętnie w stronę Styles'a
-Cześć. - odpowiedział. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie zatrzymał się, ominął ją tylko szerokim łukiem, cholera zignorował ją!
- Ej, co to było ? - zapytałem śmiejąc się
- Co? - udał, że nie wie o co mi chodzi
- No weź nie udawaj. - teraz patrzył na mnie jak na idiotę, doskonale wiesz, o co mi chodzi!
- Chodzi co o to, że zignorowałem tamtą dziewczynę? - pokiwałem twierdząco głową, na co Harry się zaśmiał - Wiesz, jakby to ująć .. - przerwałem mu zanim dokończył
- Nie mów, że przestały cię interesować takie laski i zakochałeś się w jednej?
- Kiedy w końcu to do ciebie dotrze?
- No chyba nie prędko. - powoli zbliżyliśmy się do naszych motorów. Usiadłem na moim opierając się nogami o ziemię, Harry oparł się o swój
- Ciekawe czy dzisiaj zjawi się ktoś lepszy? - zapytał po chwili ciszy między nami. Trudno, żeby można spokojnie porozmawiać, skoro wszyscy albo się drą albo gadają tak głośno, że własnych myśli nie można usłyszeć
- A co? Męczy cię już wygrywanie? - zapytałem sarkastycznie, po czym zaśmiałem się
- Tak, nie ma tu z kim rywalizować. - odpowiedział równie sarkastycznie, co ja
- No chyba ja najgorszy nie jestem? - zapytałem prawie dławiąc się śmiechem, jestem prawie tak dobry, jak Styles
- Tak, jesteś najgorszy. - zaśmiał się, bezczelny typ. Nagle wokoło rozległ się krzyk jakiejś dziewczyny. Każdy wie, co to oznacza. Zaczyna się wyścig! Spojrzałem na Harry'ego z uśmiechem, po czym założyłem swój kask. Zaczęło się pojawiać obok nas więcej potencjalnych rywali. Każdy wiedział, że ze Styles'em nie ma co pogrywać. Każdy, kto mu podskoczył nie skończył zbyt dobrze. Zazwyczaj jest tak, że jak tylko ktoś Harry'emu podniesie ciśnienie od razu obrywa. To w twarz, to w brzuch, ewentualnie na całym ciele. Czasami mam wyrzuty sumienia, że patrzę na to i nic nie robię, ale Harry to mój przyjaciel i nie mogę go wydać w ręce policji. Cóż, chciałbym, żeby czasem się hamował, ale i ja mam napady złości i wszystko, co znajdzie się na mojej drodze od razu stratuję. Nie oszukujmy się, każdy czasem wpada w furię. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Nie zauważyłem żadnego znajomego, często ktoś tu przyjeżdża nawet z poza Londynu. Może dlatego codziennie widzę nowe twarze? Dobra, mniejsza o to. Spojrzałem w stronę Harry'ego. Wiem, że w środku drze się jak mała dziewczynka, bardzo podniecona dziewczynka. Zaraz pewnie go poniesie. Machaj tą chorągiewką i jedźmy z tym! Blondynka ustała na środku z czerwonym materiałem. Dała znak, żeby wszyscy włączyli swoje maszyny. Odliczyła do trzech i machnęła w dół czerwoną szmatką. Wszyscy ruszyli z piskiem opon. Jak zwykle Harry objął prowadzenie, ale i ja nie zamierzałem zostać w tyle. Zostawiliśmy wszystkich w tyle i razem toczyliśmy potyczkę. Co chwilę Harry przyspieszał, żeby pokazać, że nie ma zamiaru się bawić w kotka i myszkę. Na pewno się uśmiecha. Jechaliśmy łeb w łeb. Wpadłem na pomysł. Wkurzę go trochę. Gwałtownie skręciłem w jego stronę powodując, że lekko przechylił się. Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo wkrótce i on gwałtownie skręcił w moją stronę. Przyśpieszyłem zostawiając go w tyle. Przede mną jest zakręt, więc muszę odrobinę zwolnić, żeby nie wypaść z drogi. Zauważyłem, że Styles siedzi mi na ogonie. Dodał gazu i po chwili już jechał przede mną. Zapewne z miną zwycięzcy. Przed nami w prostej linii znajduje się meta. No, to teraz przyśpieszamy i wygrywamy. Dorównałem Styles'owi. Popatrzył na mnie, w jego oczach na pewno pojawił się ogień. Przestałem na niego patrzeć. Skup się na drodze. Przede mną pojawiał się dobrze znany mi obraz. Tłumy krzyczących mężczyzn i skaczących dziewczyn. Adrenalina wzięła górę. Wiedziałem, że Harry nie da za wygraną. Nie chciałem być drugi, bo drugi to pierwszy przegrany. Dojechaliśmy do mety równo, wygraliśmy oboje. Obydwaj zeszliśmy z motorów i zdjęliśmy swoje kaski. Na twarzy Styles'a gościł uśmiech
- To było dobre! - skomentowałem. Uścisnęliśmy się w męski sposób, pierwszy raz dorównałem mu
- Zgadzam się. - ledwo łapaliśmy oddech, to było niesamowite. Chyba za bardzo się podniecam ...
- Jedźmy już. - przytaknął mi, po czym ruszyliśmy do domu. Dość wrażeń jak na dzisiejszy wieczór ...

*

Zapukałem do pokoju przyjaciela. Kultura musi być, zawsze pukam. Czujecie ten sarkazm?
- Właź! - usłyszałem, po czym wszedłem do środka, do jego pokoju. Jak co wieczór powinien siedzieć z jakąś panną w łóżku. Tym razem siedzi na oknie i gapi się na Londyn. Coś z nim ostatnio dzieje się nie tak. Mówię wam, nigdy się tak nie zachowywał
- Stary, co ci jest? Zachowujesz się dziwnie. - zapytałem
 - Wolałbym posiedzieć sam. - odparł. Nie zwróciłem na to uwagi, więc położyłem się na łóżku
 - Dlaczego nie widzę tu żadnej laski? - zapytałem. Harry zakaszlał, zanim odpowiedział
 - Bo nie. - dziękuję za tą miłą odpowiedź, przyjacielu
 - A co z panią Piękną? Dawno powinieneś zaliczyć i zostawić. - za samo wspomnienie o niej uśmiechnął się
 - Wiesz, gdybyś nie był moim przyjacielem, to dawno nastrzelałbym ci po pysku. Nazywa się Rosalie, a nie panna Piękna. Mówiłem ci już, że .. - przerwałem mu, zanim dokończył
 - Zakochałeś się? - zapytałem, zamyślił się chyba
- Hmm, nie wiem, ale .. - zaśmiał się - ... ale kiedy ją widzę coś zaczyna się we mnie budzić, moje serce przyspiesza ruch, a w brzuchu budzi się nieznane uczucie przyjemności. Już sama morda mi się cieszy. Czułeś kiedyś takie coś? Ona jest po prostu inna. Nie chcę jej wykorzystać, nie chcę spławić po jednym razie. Bardziej chcę się nią zaopiekować i .. - znowu mu przerwałem, bezczelny ja
- I chciałbyś ją mieć przy sobie? - przytaknął głową
 - Chciałbym to mało powiedziane. Pragnę tego. Wiesz co jeszcze? - pokiwałem przecząco głową - Nie czuje takiej potrzeby, żeby pieprzyć się z jakąś pustą laską. Chyba potrzebuje bardziej czyjejś bliskości? Czuję coś w sercu, coś, co powoduje, że dziwnie się czuję. Staję się innym chłopakiem. Moja ciemna strona odchodzi, a pojawia się strona sprzed wielu lat.
- Cóż, stary. Najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić. Nie możesz powodować, żeby się ciebie bała. Tylko, żeby coś ciągało ją do ciebie. Musi poczuć się przy tobie bezpieczna i ważna
- Myślisz?
- Pewnie. Zrób coś. Pokaż jej swoją prawdziwą stronę, pokaż chłopaka, który chowa się w tobie. -wstałem i zbliżyłem się do drzwi, ale zanim wyszedłem odwróciłem się jeszcze raz - Wiesz, nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale zadbaj o nią, o Rosalie.
- Postaram się. Postaram się nie spieprzyć tego. Chyba muszę iść się przewietrzyć, spacer dobrze mi zrobi.

Rosalie's P.O.V.

- Jezu, ostatni raz taka impreza! - wykrzyczała Hope. To prawda, wczoraj zaszalałyśmy. Hope tak bardzo się napiła, że tańczyła na stole i później wymiotowała, Pearl zniknęła w łazience, a ja .. miałam to wszystko na głowie
- Masz racje, ale na pewno się jeszcze nie raz wybierzemy! - zaśmiała się Pearl. Wszystkie to znamy i to bardzo dobrze
- Rosalie? - zaczęła niepewnie Hope, obydwie popatrzyłyśmy na nią. Zaczęła kręcić się na krześle w kółko, przejdź do rzeczy - Czy ciebie i Harry'ego coś łączy? - na samo jego imię przeszły mnie dreszcze po kręgosłupie i pojawiła się gęsia skórka
- Chyba nie. To znaczy .. od jakiegoś czasu tak jakby 'prześladuje' mnie. Często pojawia się w moim otoczeniu i .. - nie dokończyłam, bo przerwała mi Hope
- Wiesz, wydaje mi się, że zakochał się w tobie. Znam jego przyjaciela i .. i gdyby chciał już dawno by się z tobą przespał i zostawił. Jego zachowanie jest do niego nie podobne. Myślicie, że się zakochał?
- Hope, każdy jest zdolny do miłości i może się zakochać. - wtrąciła się Pearl
- Ale do niego to jest niepodobne! Cholera, przecież on tylko wykorzystuje dziewczyny, ocknij się! - wykrzyczała Hope
- Wiecie, gdyby nawet się we mnie zakochał, to nie wiem czy odwzajemniłabym to. Boje się go jak nie wiem. - nie ukrywam swojego strachu nawet w rozmowie z przyjaciółkami, Hope chyba dobrze go zna
- Współczuję ci. Jest jedna zaleta, on jest najprzystojniejszy w całym Londynie. Każda chciałaby go mieć! - Hope niemal zapiszczała, czyżby ją pociągał podobnie jak inne dziewczyny?
- Hope? Podoba ci się? - brunetka oblizała swoje wargi
- Wiesz, on jest przystojny, każdej dziewczynie podoba się jego charakter. Ale i tak pewnie nie mam u niego szans, a widziałyście jego przyjaciela?! - ponownie zapiszczała, razem z Pearl przewróciłyśmy oczami
- Dobra, będę się zbierać. Cześć! - pożegnałam się i wyszłam z domu Hope kierując się do swojego.

Późny wieczór, a ja wracam po ciemku do domu. Powinnam być już dawno na miejscu, jest 22:10. Zasiedziałam się trochę u Hope, ale zawsze u niej jest co robić i nigdy się nie nudzę. Jejku, jak zimno! Chyba zatrzymam się po coś dobrego i ciepłego do picia. Może coś będzie jeszcze otwarte. Ogrzeję się, a na dodatek wypiję coś gorącego i nie zamarznę. Powinnam grubiej się ubierać. Wieczory są naprawdę zimne. Jestem niedaleko jakiejś kawiarni. Światło nadal się świeci, może jeszcze jest otwarte. Przyspieszyłam kroku i po chwili już stałam pod dużymi drzwiami. Mam szczęście, jest jeszcze otwarte. Weszłam do środka. Nadal było czuć zapach kawy. Za ladą zauważyłam stojącego bruneta. Liczył coś chyba na kasie, bo nawet nie zauważył, że weszłam. Odchrząknęłam głośniej, żeby w końcu mnie zauważył
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? - zapytał z uśmiechem na twarzy
- Latte macchiato, poproszę. - brunet skinął głową i zabrał się do robienia mojego zamówienia. Nie chciało mi się siadać, więc pozostałam na swoim miejscu. Jejku, jak tu ciepło
- Co tutaj robisz o tak późnej porze? - zapytał
- Wracałam od przyjaciółki i trochę się zeszło. - zachichotałam, ten chłopak jest naprawdę miły
- Proszę. - postawił mi moją kawę na ladzie. Zapłaciłam odpowiednią kwotę i wyszłam z kawiarni. Wcale nie chciałam stamtąd wychodzić. Tam było o wiele cieplej. Upiłam kilka małych łyków gorącego napoju. Muszę przyspieszyć kroku. Kilka metrów przede mną zauważyłam jakąś postać, szła w moją stronę. Głowę ma spuszczoną, więc nie mogę rozpoznać kto to. Może to jakiś gwałciciel albo zabójca?! Chyba przesadzam, opanuj się! Westchnęłam na tyle głośno, żebym zwróciłam na siebie uwagę osoby idącej przede mną. Rozpoznałam tę osobę. Brązowe loki i zielone oczy, to może być tylko Harry
- Rosalie? Co ty tu robisz o tej porze? - zapytał z lekkim rozbawieniem
- Jak widzisz idę. - odburknęłam. Zagrodził mi drogę, przewyższał mnie wzrostem, przy nim czuję się mała
- O tej porze? - rozbawienie nie znikało z jego tonu głosu
- Um, spieszę się trochę. - powiedziałam niepewnie
- A dokąd? - uniósł lekko kącik ust, po czym oblizał wargi. Przez jego przeszywający wzrok odjęło mi mowę, więc wskazałam palcem na drogę za nim - Chciałbym coś od ciebie. - moje oczy podwoiły rozmiary, chyba on nie chce ... - Nie, nie chcę cię wykorzystać seksualnie. - odpowiedział jeszcze na moje niezadane pytanie - Chciałbym spędzić z tobą trochę więcej czasu.
- Um, dlaczego? Raczej z taką ... - znowu mi przerwał
- Myślisz, że nie będę się dobrze bawił z taką delikatną, kruchą i słodką dziewczyną, jak ty?
- Chodzi o to, że ... - znowu mi przerwał, niech da mi dokończyć jedno zdanie
- Chodzi o to, że za bardzo się mnie boisz i przy najbliższej okazji mi uciekniesz?
- Dasz mi w końcu coś powiedzieć?! - stałam się tak rozzłoszczona, że krzyknęłam na niego. Od razu pożałowałam tego. Na twarzy Harry'ego pojawiła się złość. W jego oczach jakby zapalił się ogień. Zmarszczył czoło i na chwilę zamknął oczy, chyba żeby się uspokoić. Policzył do 5 i ponownie otworzył oczy
- Pewnie, mów. - zamknął na chwilę oczy i się uspokoił?!
- Wcale się ciebie nie boję i .. - zaśmiał się, nie wierzy mi. Może po prostu moje oczy mnie zdradzają i reakcja na jego ruchy?
- Boisz, widać po oczach. Nie ukryjesz tego. Posłuchaj, chciałbym mieć to już za sobą, więc jutro około godziny 17:10 bądź gotowa. Zrozumiano? - uśmiechnął się zwycięsko, odwrócił na pięcie i odszedł. Jeszcze na chwilę się odwrócił - A i jeszcze jedno. Załóż coś ładnego. - już nic dalej nie powiedział i nie patrzył na mnie, żeby mu pokazać, że się go nie boję .. co ja mówię, trzęsę się ze strachu przy nim.

*

Czy ja kiedyś obudzę się sama? A to ból głowy, szczekanie psa, a teraz ktoś za mocno trzasnął drzwiami. Niechętnie zwinęłam się z łóżka, to będzie naprawdę ciężki dzień. Gdybym tylko wczoraj wyszła wcześniej od Hope. Czasu nie cofnę. Moja mama będzie na tyle zdolna, że sama wypchnie mnie z domu albo on wyniesie mnie siłą. Nie chcę spędzać z nim czasu. Mimo, że Hope mówiła, że on jest przystojny i w ogóle, to jestem przekonana, że niejedna się go boi. Ja zaliczam się do tych drugich. Czemu moje życie obróciło się o 180 stopni? Może dlatego, że igram z ogniem? Może za bardzo pakuję się w niebezpieczeństwo? Zamiast wieczorami siedzieć w domu, to ja szwendam się po ulicach. Zamiast spotykać się ze znajomymi w kawiarniach albo pizzeriach, ja wybieram kluby. Sama zawdzięczam sobie to, że wpakowałam się w te kłopoty. Tylko siebie mogę o to winić. Może powinnam nauczyć się mówić 'nie'? Albo starać się jakoś przezwyciężyć moją nieśmiałość? Przez to każdy może zrobić ze mną, co chce. Nie mam takiej siły, nie mam takiej silnej woli.
Zeszłam na dół od razu do kuchni. Muszę coś zjeść. Przechodząc obok salonu zauważyłam mamę, siedziała i oglądała jakiś film. Niedługo wyjeżdża z Jason'em do Francji i nie będzie jej ponad jakiś miesiąc. Co ja w tym czasie będę robiła sama w domu? Hope i Pearl nie będą ze mną siedziały dzień i noc. Ugh, jedzenie może poczekać. Skręciłam do salonu i usiadłam obok rodzicielki
- Cześć, co tak wcześnie wstałaś? - zapytała. Przytuliłam się do niej, tak dawno nie czułam jej obecności przy sobie
- Ktoś chyba za mocno trzasnął drzwiami i podejrzewam, że to pewnie Jason? - zachichotałyśmy obydwie
- Wiatr jest. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Oglądała jakiś film. Nie znam dobrze tytułu, chyba to jakiś film romantyczny
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś? - zapytałam po chwili ciszy
- Dzisiaj około 15:00 mam pracę, ale jeszcze muszę załatwić parę spraw na mieście, a co?
- Nic, tak tylko pytam. - mój brzuch powoli dawał o sobie znać. Teraz to już muszę coś zjeść. Zeszłam z kanapy i pognałam do kuchni. Wyjęłam z szafki ulubione płatki bananowe i zagotowałam mleko
- A ty masz jakieś plany? - krzyknęła mama z salonu
- Wybieram się do Pearl. - nie chciałam jej mówić, że 'niechętnie' spotkam się z Harry'm. Na pewno zaczęłaby wypytywać o różne rzeczy. Na przykład czy się zabezpieczamy albo Bóg wie co. Zawsze ma złe przeczucia wobec chłopców, którzy kręcą się wokół mnie. Zawsze mówiła, że kiedy jest się ładną dziewczyną to naprawdę można wpakować się w niezłe kłopoty. Może się tobą zainteresować jakiś pijak albo jeszcze jakiś nieodpowiedni dla ciebie chłopak. Bycie ładną nie oznacza, że będziesz miała z górki
- Coś się przypala? - zapytała. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mleko kipi. Szybko wyłączyłam gaz. Pięknie, będę musiała posprzątać. Zaczęłam dmuchać, żeby szybciej opadło. Wyjęłam z szafki dużą drewnianą łyżkę i zaczęłam stopniowo nalewać mleko do miski. Mama pewnie niedługo będzie się szykować i całe popołudnie spędzę sama. Powinnam kupić sobie psa. Zawsze byłby w domu. Odłożyłam łyżkę, po czym przystąpiłam do jedzenia posiłku. Po jakiejś chwili przyszła do mnie mama i usiadła obok
- Dlatego tak późno wczoraj przyszłaś? - zapytała. Przełknęłam dobrze zawartość moich ust, nim odpowiedziałam
- Weszłam jeszcze do kawiarni i kupiłam sobie coś do picia, później zatrzymał mnie jeszcze ktoś .. - po tych słowach ugryzłam się w język, nie powinnam była tego mówić
- Kto?
- Chris, kolega. Pogadaliśmy trochę, no i wiesz .. - skłamałam. Sama nawet nie wiem czemu ją okłamałam
- Aha. Dobra, powolutku będę się szykowała. - wstała i skierowała się do zapewne do swojej sypialni.

*

Po wyjściu z łazienki założyłam nową, czystą bieliznę. Otworzyłam drzwi od szafy i wyjęłam jasne dżinsowe spodnie, białą bluzkę na krótki rękaw i szary sweter zapinany na guziki. Moje długie brązowe włosy pozostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam na twarz odrobinę pudru, by moje policzki nie wyglądały na zbyt różowe, na ustach znalazła się jasno różowa szminka, oczy podkreśliłam kredką. Na moje oko wyglądam uroczo. Nie chcę, żeby jakakolwiek część mojego ciała została odsłonięta. Usłyszałam niechciany dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Jak tylko umiałam starałam się nie okazywać emocji, które we mnie aż wybuchały. Złapałam powietrza w płuca i otworzyłam drzwi
- Cześć. - przede mną stał Harry. Ubrany w czarne dżinsy, białą bluzkę i czarną marynarkę
- Cześć. - odpowiedziałam nieśmiało, uśmiechnął się
- Wyglądasz pięknie. - wydusiłam ciche 'dziękuję'. - Chodźmy. - zamknęłam za sobą drzwi i poszłam z nim do jego czarnego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Zostaliśmy zamknięci w jednym miejscu.


Dzisiaj nie poszłam do szkoły, więc dodaję wcześniej rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Mogę jeszcze tylko dodać, że między Rosalie i Harry'm coś się wydarzy w następnym rozdziale :)

13.03.2014

Rozdział 8. "Przesłuchanie"

Ważna notka pod rozdziałem. Proszę, przeczytaj :)
Theo's P.O.V.

Musiałem nieźle przecisnąć się przez sporą grupę ludzi, żeby dostać się do Harry'ego. Nigdzie nie mogłem go znaleźć, więc skierowałem się do baru. Może zabawia się z jakąś dziewczyną w pokoju, nie wiem. Gdybym zaczął krzyczeć to i tak by mnie nie usłyszał. Muzyka dudniła tak głośno, że nie słyszę nawet połowy swoich myśli. Popatrzyłem na chwilę w górę, unosiła się tam wielka chmura dymu papierosowego. Wszędzie roznosił się zapach alkoholu i spoconych ciał. W końcu zauważyłem go, siedział na kanapie i pił jakiegoś drinka albo piwo. Sam nie wiem, na pewno coś chlał. O dziwo nie siedziała przy na nim żadna laska, tylko chyba Chris o ile dobrze kojarzę twarz. Zanim podszedłem do nich skręciłem jeszcze do baru po coś do picia. Nie będę siedział z nimi o suchym pysku, prawda? Zamówiłem wódkę z jakimś sokiem, dla mnie to obojętne jakim, ważne, żeby była tam wódka. Rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu. Niedaleko mnie siedziały jakieś dwie dziewczyny. Jedna jest odwrócona, więc nie skojarzę kto to. Druga chyba bardziej stała się zainteresowana mną. Kiedy dostałem swój napój podszedłem do tej dwójki
- Witam panie. - uśmiechnąłem się najlepiej jak umiałem. Niemal nie zostałem wbity w ziemie. Tą drugą dziewczyną była Rosalie.

Rosalie's P.O.V.

- Kieliszki w górę! - krzyknęła Hope. Wszystkie trzy przechyliłyśmy nasze kieliszki wypełnione alkoholem. Piekąca ciecz szybko otuliła moje gardło i znalazła się w żołądku. Aktualnie siedzimy przy barze. Od dłuższego czasu Hope obserwowała kogoś. Nie chciałam nawet patrzeć, żeby stwierdzić, że gapi się na chłopaka. W końcu chyba podszedł do nas, bo Hope zarumieniła się lekko
- Witam panie. - odwróciłam się. Przede mną stał ten chłopak, który gapił się na mnie, kiedy razem z Pearl poszłyśmy na rolki. On chyba też był zdziwiony moją obecnością tutaj - Yym, to może ja już pójdę. - odwrócił się i odszedł
- Widzisz, mówiłam, żebyś się lepiej ubrała. - zachichotałam z mojej wypowiedzi, Hope zgromiła mnie wzrokiem, więc się zamknęłam
- Czekaj, ja bardzo dobrze tańczę! - zaśmiałam się. Hope pobiegła za nim. Chyba jej się spodobał. Odwróciłam się w stronę baru i powoli dopijałam swojego drinka.
- Myślisz, że wyrwie go? - spytała Pearl, która kończyła swoją piekącą ciecz
- Jeśli nie będzie natarczywa, to pewnie tak. - wzruszyłam ramionami. Głośna muzyka wypełniła w całości moje uszy. Dym papierosowy, zapach alkoholu i spoconych ciał źle wpływał na moje nozdrza. Gorąca temperatura zaczęła na mnie działać. Zrobiło mi się cieplej, niż zwykle. Niewielkie kropelki potu pojawiły się na moim rozgrzanym ciele
- Wiesz, jeśli pokaże mu swoje atuty, to pewnie .. - zanim dokończyła szturchnęłam ją w ramię, na co wyrzuciła ręce w geście obronnym
- Poczekaj, muszę do łazienki. - poinformowałam o tym Pearl, zeskoczyłam ze swojego krzesła i ruszyłam do toalety. Przepchnęłam się przez dużą ilość osób, by dotrzeć do celu. Niektórzy tak się pchają, że obijam się o ściany. Czasem wpadłam na kogoś, albo ten ktoś na mnie. W końcu udało mi się dotrzeć do mety mojej długiej podróży. Pchnęłam duże, szare drzwi i szybko znalazłam się w cichszym pomieszczeniu. Podeszłam do umywalek, by trochę schłodzić moje ciało. Zanim odkręciłam kran, usłyszała czyjeś westchnięcia i jęki. Zmarszczyłam brwi, jak można to robić w łazience?
- Hope.. - usłyszałam męski głos. Rozszerzyłam oczy. To ona tam jest?
- Harry ... - przełknęła głośno ślinę - Harry ... - ona z nim tam jest?! Nie wytrzymałam i wyszłam pędem z łazienki. Jak on mógł to zrobić? Zaciągnął ją do łazienki i teraz robią to! Wzrokiem jakoś chciałam odnaleźć Pearl, bo chyba ślad za nią zaginął. Miała chyba zostać przy barze, ale najwyraźniej udała się na parkiet. Rozglądałam się gdzie tylko mogłam. Poczułam na sobie czyjś dotyk. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego za mną Harry'ego, uśmiechał się
- Zatańczysz ze mną? - uniósł lekko brew, nie wytrzymałam i mocno uderzyłam go w twarz. Gdy odwrócił się w moją stronę z jego oczu wydobywał się ogień, wkurzył się
- Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Rób. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Chciałam odejść, ale złapał mnie mocno za nadgarstek i uniemożliwił jakąkolwiek ucieczkę
- Nie zrobiłabym tego, gdybyś w łazience nie kochał się z moją przyjaciółką! - wykrzyczałam. Wściekłość na jego twarzy zniknęła, a zastąpiło ją zmieszanie
- Co? Cały czas gadałem z innymi, a nie uganiałem się za twoją przyjaciółką.
- To dlaczego słyszałam, jak wymawiała twoje imię? - wykrzyczałam mu prosto w twarz
- Widziałem ją, jak szła gdzieś z Theo. To pewnie on ją tam teraz posuwa. - złość i nagły przypływ odwagi uleciał z mojego ciała
- Wynagrodzisz mi to. - pociągnął za mój nadgarstek i poprowadził na środek parkietu. Każde jego teraźniejsze spojrzenie czy ruch wprawiał mnie w osłupienie, kamieniałam. Wszyscy schodzili mu w drogi, więc nie było trudno znaleźć miejsce. Odwróciłam się do niego tyłem, żeby nie patrzeć na te przeszywające, zielone oczy. Powoli poruszałam się w rytm muzyki. Co chwilę ocierałam się o jego ciało. Jestem pewna, że co najmniej połowa dziewczyn wbija we mnie nóż w swoich myślach. Nie wiem czy było to powodem alkoholu w moim żołądku czy najwyraźniej .. nie to na pewno ten alkohol. W końcu znalazłam w sobie odwagę i odwróciłam się do niego. Uśmiechał się. Nie był to zwyczajny uśmiech. W jego oczach można było dostrzec pożądanie. Nie wiedziałam, co mam robić. W końcu złapał mnie za rękę i zaczął poprowadził z powrotem przez tłum ludzi. Jego wysoka sylwetka sprawiała, że nie widziałam nic przed nim. Po prostu szłam za nim. Chciałam jakoś odnaleźć Hope albo Pearl, ale nic z tego. Kroczyłam za Harry'm. Kiedy znaleźliśmy się prawie przy końcu sali skręcił w jakiś korytarz. Jest tam mniej osób, a muzyka  cichsza. Nawet nie wiem, gdzie on mnie prowadzi. Przechodząc obok jakiś drzwi usłyszałam jęki, zapewne ktoś tam uprawia seks. Samo to słowo obrzydziło mnie. Takie rzeczy nie powinno się na przykład w domu w sypialni?
- Gdzie idziemy? - zapytałam drżącym głosem. Harry odwrócił się w moją stronę
- Do pokoju.
- Jakiego pokoju? - zmarszczyłam brwi, jestem przerażona, gdzie on mnie prowadzi?
- Zobaczysz. - westchnęłam przeciągle. Nagle zatrzymał się, a ja wpadłam na jego plecy. Otworzył jakieś drzwi i wpuścił mnie pierwszą do środka. Zapalił światło. Stałam teraz w jakimś dobrze zadbanym pokoju. Nie pachnie tutaj papierosami ani niczym innym. Jest otwarte okno, więc wlatuje tutaj dużo świeżego powietrza. Na środku pokoju stoi duża czarna kanapa. Niedaleko okna stolik z różnego rodzaju alkoholem. Na ścianach widnieje wiele obrazów z jakimiś mężczyznami grającymi w karty. Ten pokój nie pasował do takiego klubu, bardziej do kasyna czy czegoś w tym stylu
- Wódka? Drink? Piwo? - podszedł do tego stolika z napojami. Wzruszyłam ramionami i usiadłam niepewnie na kanapie - Wiesz, po alkoholu robisz się niegrzeczna.
- Skąd wiesz? - zaśmiał się, przecież nigdy mnie nie widział pijanej
- Pamiętasz kolacje z rodzicami? - usiadł obok mnie i podał mi niebieskiego drinka. Kolacja z rodzicami? Cholera! To dlatego rano obudziłam się z bólem głowy i nie pamiętałam tego. Wypiłam chyba jeden kieliszek wina.
- Zrobiłam coś głupiego?
- Na szczęście nie albo na nieszczęście? - upił łyk swojego napoju - Może tym razem też się tak napijesz?
- Nie chcę zrobić niczego głupiego. - odłożyłam kieliszek na miejsce, przybliżył się do mnie. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz, nie był spowodowany strachem. Tak, to raczej przyjemny dreszcz
- Peszysz się przy mnie? - zapytał
- Nie.
- Boisz się mnie? - kolejne pytanie wyszło z jego ust
- To przesłuchanie?
- Odpowiedz.
- Nie.
- Na pewno?
- Nie boję się ciebie. Czemu pytasz? - tak naprawdę obawiałam się każdego jego kroku, tego przyciągającego wzroku. Mógł uwieść każdą dziewczynę, a później ją wykorzystać. Mógł swoją siłą w każdej chwili mnie zabić albo co innego by tam przyszło mu do głowy, jakiekolwiek głupstwo czy jakieś inne przestępstwo
- Bo zachowujesz się przy mnie dziwnie.
- Jak dziwnie?
- Na twojej skórze pojawia się gęsia skórka. - zaczął palcami jeździć po mojej skórze - Twoje ciało opanowuje dreszcz. - teraz jeździł całą dłonią - Jąkasz się i ogólnie denerwujesz. - jąkałam się przy nim? On naprawdę dobrze zna każdy ruch dziewczyny. Przybliżył się na tyle, że nasze ramiona stykały się
- Nie, wydaje ci się.
- Wydaje? Naprawdę? A co powiesz na to? - swoją dłonią powoli i delikatnie jeździł po moim udzie. Nie ukrywam, że wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Zauważył to - Nadal mówisz, że się mnie nie boisz?
- Jestem tego pewna. - przestań mnie dotykać! Nagle ktoś wszedł do pokoju, jednak raczej wbiegł jak burza
- Harry! Gdzie Rosalie?! - to był ten chłopak, za którym pobiegła Hope
- Tutaj jestem. - pomachałam niepewnie lekko dłonią. Kiedy zauważył w jakim stanie się znajdujemy, przechylił lekko głowę, na co od razu odskoczyłam od Harry'ego
- Twoja przyjaciółka, Hope, tak? - Jezu, co ona zrobiła?! - Chyba za dużo wypiła, bo zaczęła tańczyć na stole.
- Co?!
- No i teraz wymiotuje w łazience. - dłonią złapał się za kark. Jezu, nie mógł jej przypilnować, skoro poleciała za nim?! Ale zaraz, skąd on wiedział, że znajdzie mnie z Harry'm?
- Boże, w której łazience? Gdzie do cholery jest Pearl?!
- Trzeba coś z tym zrobić. Ty idź po Hope, a ja z Rosalie spróbujemy znaleźć Pearl. - teraz jestem wdzięczna Harry'emu, co nie oznacza, że zmieniłam do niego zdania - Spotkamy się w samochodzie.
- Dobra. - chłopak szybko wyszedł. Teraz mam jedno pytanie. Gdzie jest Pearl?! Wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu przyjaciółki. Od kiedy zniknęła wyszłam z łazienki nigdzie jej nie ma. Chciałabym, żeby nic się jej nie stało. Weszłam na parkiet. Znajduje się tu tyle ludzi, że trudno będzie odnaleźć ją. Zauważyłam tylko Hope idącą z tym chłopakiem. Przynajmniej jej nic nie jest. Może Pearl też jest w łazience. Najlepiej będzie, jeżeli pójdę sprawdzić. Może akurat jakiś koleś ją tam gwałci! Odepchnęłam od siebie tę myśl, muszę się opanować, a alkohol w moich żyłach mi tego nie ułatwia. Szybko pobiegłam do łazienki. Pchnęłam duże drzwi i po chwili znalazłam się w środku
- Pearl? Jesteś tu? - rozejrzałam się, ale nigdzie jej nie ma
- Rosalie? - akurat z łazienki wyszła Pearl. Od razu rzuciłam się jej na szyję
- Gdzie ty byłaś? - odetchnęłam z wielką ulgą
- Najpierw poszłam do łazienki za tobą, ale ciebie nie było. Jak wróciłam to żadnej z was nie mogłam znaleźć. Potem znowu zachciało mi się sikać i znalazłam się tutaj.
- Chodź, idziemy. Hope tak się nawaliła, że wymiotowała. Później ci wszystko opowiem, jedziemy do domu. - Pearl nie protestowała. Jak najszybciej wyszłyśmy z tego klubu. Dokoła otaczało nas wiele samochodów. Zauważyłam tego chłopaka - muszę w końcu dowiedzieć się jak ma na imię - i Hope. Ona wymiotowała resztki ze swojego żołądka, a on stał niedaleko niej
- Znalazłam ją. - krzyknęłam. Uwaga tego chłopaka została teraz zwrócona w naszą stronę. Poklepał Hope po plecach i wskazał nam samochód, którym pewnie wrócimy do domu. Dlaczego tak nam pomogli? Hope chyba wyrzuciła z siebie całą zawartość swojego żołądka i razem wsiadłyśmy do samochodu.


Cześć :)
Dzisiaj dodałam dwa rozdziały, ponieważ w 7 nic się ciekawego nie dzieje, więc nie chciałam was zawieść.
Chcę jeszcze dodać, że akcja teraz nie jest zbytnio ciekawa czy ekscytująca. Nie dziwie się, że niektórzy nawet nie komentują, bo ja też szczerze bym tego nie skomentowała. Od 10 rozdziału wszystko ulegnie zmianie. Wszystko obróci się do góry nogami. Jestem do przodu o kilka rozdziałów, więc troszeczkę sama jestem z nich dumna. Jeśli ktoś dotrwa do 10 rozdziału, to mam nadzieję, że nie zawiodę :)

Rozdział 7. "Nieoczekiwana bliskość"

Theo's P.O.V.

Staliśmy razem z Harry'm przy ścianie niedaleko stolika z alkoholem. Ja piłem drinka, a on chyba piwo. Od pewnego czasu gapił się w jakiś punkt. Jakby był zahipnotyzowany czy coś. Dawno nie widziałem go takiego skupionego. Popatrzyłem w tym samym kierunku, co on. Patrzył na jakąś dziewczynę siedzącą na kanapie. Brunetka, co chwilę śmiała się lub chichotała, samo patrzenie było rozkoszą. Cudowna dziewczyna, jest naprawdę piękna. Miód na serce. Od samego patrzenia można się zakochać. Na pierwszy rzut oka wydawała się najdelikatniejszą osobą na świecie, kruchą i bezbronną, każdy facet chciałby się nią zaopiekować. Chciałbym jakoś uchronić ją od niego, ale kiedy Harry zauważy ładną panienkę od razu leci z wywalonym językiem. Tym razem patrzy na nią, napawa się widokiem, nie podchodzi i nie zaczyna podrywu. Ta dziewczyna ma pięknu uśmiech, nie dziwię się mu. Coś mi tu śmierdzi i tym razem to nie ja. Coś jest dziwnego w tej sytuacji. Harry zachowuje się jakby ta dziewczyna stała się w tej chwili dla niego wszystkim, czego potrzebuje. Patrzy na nią jak na obrazek. Coś niesamowitego. Lew zakochał się w owieczce. Nie do wiary. Co ja plotę?! Nie zakochał się, na pewno nie on!
- Stary, co się stało? - zapytałem
- Kim ona jest? - popatrzył na chwilę na mnie, potem znowu na nią - Chcę ją.
- Nie możesz, ona .. - uciszył mnie
- Nie obchodzi mnie to, co teraz powiesz. Chcę ją za wszelką cenę.


Rosalie's P.O.V.

Obudził mnie straszny ból głowy. Chciałam jakoś wstać, ale tym samym naraziłam się na większy ból. Denerwowało mnie światło dobijające się zza okna. Na dodatek znowu pies sąsiadów zaczął szczekać. Dziś wszystko obraza się przeciwko mnie. Zauważyłam butelkę z wodą na stoliku nocnym. Jakoś przezwyciężyłam ból i usiadłam, po czym chwyciłam w dłonie butelkę. Głowa mi pękała, ale jakoś dawałam radę. Upiłam kilka łyków. Tego mi było trzeba. Zimna przezroczysta ciecz przyjemnie rozpłynęła się w moim przełyku i dotarła do żołądka. Odłożyłam butelkę na poprzednie miejsce, po czym bezsilnie opadłam na łóżko. I znowu ten piekielny ból. Po krótkiej chwili usłyszałam jakieś krzyki. Chyba mama i Jason się kłócą. Nie rozumiałam nic z ich wymiany zdań. Krzyczeli za szybko i niewyraźnie. W końcu rozszedł się po domu dźwięk trzaskanych drzwi. Ktoś wybiegł z domu. Musiałam sprawdzić co się stało. Udało mi się wstać mimo bólu głowy. Mam na sobie jeszcze sukienkę z wczoraj, więc nie musiałam się przebierać. Na miarę moich sił zeszłam na dół. W salonie mama siedzi na kanapie. Ma załzawione policzki, ślepo patrzy na podłogę. O cholera!
- Mamo? - podeszłam do niej i uklęknęłam przed nią. Wygląda okropnie. Na policzkach znajdowały się resztki po makijażu. Oczy całe czarne i podkrążone, musiała nie spać w nocy - Mamo? Mamo, co się stało? - zapytałam z troską, zaczęła lekko się kołysać
- Nie ma go. - wypowiedziała z bólem. Cholera! Do jasnej cholery znowu się dzieje! Nie może tego znowu zrobić!
- Mamo! Mamo powiedz, że wszystko jest dobrze? - próbowałam coś z niej wyciągnąć. Siedziała, nic nie mówiła - Mamo! Nie zamykaj się tak jak po starcie taty! Nie możesz znowu tego mi zrobić! Powiedz co się stało! Dlaczego znowu milczysz! Jason cię zostawił?! Odpowiedz! - wykrzyknęłam. Nadal nie reagowała. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy - Dlaczego mi to robisz! Odezwij się! - znowu nie doczekałam się żadnej reakcji. Pod wpływem emocji jakie we mnie się obudziły wybiegłam z domu. Biegiem skierowałam się prosto do parku. O tej porze rzadko ktoś jest tutaj, więc mogę liczyć na odrobinę prywatności. Usiadłam pod jakimś sporym drzewem. Z oczu lały mi się łzy bezsilności. Rękoma pocierałam przedramiona, by chociaż trochę się ogrzać. Mama znowu się załamie. Po stracie taty niemal wpadła w depresję. Przez parę dobrych tygodni albo miesięcy nie odezwała się ani słowem. Odwróciła się ode mnie wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałam jej troski. Chciałabym, żeby w takich sytuacjach był przy mnie tata. To on dbał o mnie najbardziej. Zawsze był przy mnie. Potrafił nawet urwać się z pracy, byle tylko być przy mnie.
- Rosalie? Rosalie czemu płaczesz? - ktoś dotknął moich kolan. Podniosłam wzrok. Przede mną klęczał Harry. Łzy spływające po moich oczach są tak duże, że czułam je na swoich piersiach. Strach towarzyszący przez jego osobę pojawił się, ale teraz potrzebowałam kogoś przy moim boku. Harry przyglądał mi się uważnie, ale po chwili usiadł obok mnie
- Moja mama. Chyba pokłóciła się z Jason'em i chyba ją zostawił. - objął moje kruche ciało, poczułam się pierwszy raz przy nim bezpiecznie. Poczułam się doceniona, poczułam, że mam kogoś przy sobie
- To dlaczego płaczesz? - zapytał. Dłonią otarłam kilka łez, potrzebuję teraz najbardziej czyjejś obecności bez gadania
- Mój tata zmarł kiedy miałam 14. lat. Mama wpadła w tak jakby małą depresje. Przez długi czas nie mówiła nic, nie wychodziła z pokoju. Nie było jej wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowałam. Martwiła się tylko o siebie. Tata był jedyną osobą, która była przy mnie i teraz nie mam już nikogo, prócz Pearl. - pierwszy raz od wielu lat komuś powiedziałam o tym, co się stało. Nawet Pearl nie wiedziała o mnie tyle. Zaufałam mu. Nie wiem dlaczego, ale zaufałam
- Wiesz, Rosalie. Twoja mama i Jason nie są już dziećmi. Taka kłótnia na pewno nie sprawi, że znienawidzą się lub przestaną kochać. Jestem pewien, że razem znajdą jakieś rozwiązanie. A wiesz jakie? - spojrzałam na niego i pokiwałam przecząco głową - Porozmawiają. Nie będą się na siebie gniewać. Wiesz czemu? - zachichotał - Bo miłość potrafi wszystko wybaczyć, bo miłość polega też na rozmowie, na rozumieniu drugiego człowieka. Jason jest mądrym mężczyzną, jeśli kocha twoją mamę wróci. Miłość potrafi wszystko wybaczyć, nawet taką kłótnię. - zdjęłam z siebie jego rękę i usiadłam obok niego, zwrócona twarzą w jego stronę
- Najbardziej mnie boli to, że teraz kiedy ma Jason'a zapominała o tacie. Nie przychodzi razem ze mną na jego grób, nawet pewnie nie myśli o nim.
- Może po prostu trzyma to w sobie, żeby nie martwić tym ciebie?
- Ale zawsze przychodziła. Zawsze. Nie wiem, co się teraz stało? - załkałam, proszę, niech mnie przytuli jeszcze raz
- Wiesz, czasami, żeby zapomnieć o czymś, to po prostu trzymamy się z dala od tego. Nie myślimy o tym. Chcemy się od tego odizolować. - emocje wzięły górę nad rozumem, przytuliłam się do niego. Nie liczył się teraz strach czy obawa. Po prostu potrzebowałam drugiej osoby. Harry otulił mnie swoimi dłońmi, jakby chciał mnie uratować od zła na tym świecie. Dłonią delikatnie głaskał moją głowę. W pewnym momencie odchylił głowę, a ja popatrzyłam na niego. Ucałował moje czoło i ponownie schowałam głowę w zagłębienie jego szyi. Czułam się przy nim bezpiecznie. Czułam, jak jego serce niemal rozrywa jego żebra, bije mocniej
- Wszystko będzie dobrze. - ponownie mnie ucałował, tym razem w głowę
- A co jeśli nie będzie? - zapytałam
- Zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. Musisz tylko myśleć pozytywnie.
- Chciałabym w to wierzyć. - nadal nie chciałam odrywać się od jego ciepłego ciała. Nie mogę opisać tego uczucia. Jeszcze wczoraj trzęsłam się ze strachu, teraz chce by był przy mnie. Może to wpływem emocji? Niechciany powrót do przeszłości?
- Musisz spróbować uwierzyć. - jego głos był przepełniony troską, przyjemnym ciepłem
- Nie wiem, ale dziękuję za rozmowę. - wstałam, on powtórzył moją czynność. Wyjął z kieszeni chusteczkę i otarł nią moje mokre policzki. Spojrzałam prosto w jego oczy. Widziałam w nich troskę, jakby próbował chronić mnie na tyle sił, ile w sobie ma. Teraz widziałam w nim zupełnie inną osobę. Nie tego chłopaka, który siedział w więzieniu. Tego chłopaka, który poświęciłby się dla swojej dziewczyny. Mimo tego nadal obawiam się jego każdej reakcji, jakby ten strach przepełniony był paniką. W głębi duszy bałam się jak cholera, ale coś w mojej głowie mówiło, że to tylko pozory
- Nie martw się. Zawsze znajdzie się osoba, która cię wysłucha. - pogładził kciukiem mój policzek. Mam mieszane uczucia. Teraz stoi przede mną troskliwy chłopak. Przykrywa go tylko ciemna aura. Na zewnątrz i w jego głowie panuje mrok. W sercu istnieje coś takiego jak miłość?
- Nie płacz więcej, proszę. - pokiwałam twierdząco głową. Otarł jeszcze raz dłonią moje mokre policzki - Obiecaj. - ucałował moje czoło jeszcze raz, jeszcze raz ze tchnął się z moją skórą, jeszcze raz poczułam jego oddech i przyjemne ciepło. Po chwili odszedł. Odszedł bez słowa.
Po moich policzkach ponownie zaczął spływał wodospad łez. Skierowałam się tam, gdzie wybieram się co roku. Na cmentarz, do taty.

*

Przechodząc przez bramę poczułam jakby uczucie, którego mi bardzo brakowało, bezpieczeństwa i miłości. Doskonale wiedziałam, gdzie znajduje się mój tata. Przed jego grobem stała ławka, na której często przesiadywałam. Na nagrobku widniał napis:

William Winters
Wspaniały mąż i ojciec. Pozostawił po sobie nie tylko wspomnienia, ale miłość, którą nas obdarzał.

Tab bardzo mi go brakuje, tak bardzo chciałabym się do niego przytulić, żeby odgonił całe zło ode mnie. Szkoda tylko, że teraz zostałam z tym wszystkim sama. Nie mogę liczyć na miłość matki, za bardzo interesuje się pracą, domem i Jason'em. Chciałabym, żeby wróciła ta kobieta, którą nazywałam kiedyś mamą. Zmieniła się. Chciałabym się przytulić do kobiety, która kiedyś była dla mnie wszystkim, która zawsze była przy mnie. Teraz codziennie widuję inną kobietę, kobietę pochłoniętą życiem zawodowym. Straciłam obydwojga rodziców.
Siedziałam tak dobre kilka godzin, dopóki nie robiło się ciemniej. Mrok ogarniał cały cmentarz, a jedynym światłem stały się znicze. Choć teraz wszystko wygląda magicznie to powinnam być w domu. Powinnam, ale wcale nie chcę. Mama pewnie wypiła coś i leży teraz prawie nieprzytomna w salonie. Z Jason'em nie mam pojęcia co może się dziać. Nie obchodzi mnie to, teraz to ja pomartwię się tylko o siebie. W pewnej chwili usłyszałam jakieś szelesty, chyba ktoś jest tu poza mną. Rozejrzałam się po okolicy. Niedaleko mnie stał jakiś starszy pan ubrany w garnitur. Tam leży pewnie jego zmarła żona. Wstałam z ławki i skierowałam się do starszego pana, nie wiem, co mną kieruje
- Przepraszam, nie przeszkadzam? - zapytałam z grzeczności. Odwrócił się w moją stronę i posłał mi miły uśmiech
- Nie, nie przeszkadzasz. Przyszedłem tutaj na grób mojej żony, zmarła kilka lat temu i po prostu dzisiaj jest nasza rocznica.
- Pan nadal ją kocha? - uśmiechnęłam się przyjaźnie, ten pan przypomina mi mojego dziadka
- Oczywiście. Była dla mnie wszystkim. Przychodzę tutaj o tej porze, bo zawsze cmentarz jest wtedy przyjemniejszy, jest mniejszy tłok. Młoda damo, a ty dlaczego siedzisz tu o tej porze?
- Przyszłam na grób taty. Zmarł kiedy miałam 14. lat.
- Tak to w życiu jest. Tracimy dla nas ważne osoby wtedy, kiedy ich potrzebujemy.- nie odzywałam się już. Pewnie wolał posiedzieć tu w samotności, niż słuchać ględzenia nastolatki - Nie chciałbym być niemiły, ale nie powinnaś być w domu?
- Powinnam, ale moja mama siedzi pewnie teraz z butelką wina w dłoni.
- Opowiesz takiemu staremu staruszkowi? - zachichotałam, polubiłam go
- Mój tata zmarł i moja mama popadła w małą depresje. Nie było jej wtedy, kiedy jej potrzebowałam. Dziś pokłóciła się ze swoim partnerem i wyszedł trzaskając drzwiami z domu i ... - nie dokończyłam, bo starszy pan przerwał mi
- Depresja powróciła? - pokiwałam głową - Jestem pewien, że teraz na pewno cię szuka. Spójrz, jest ciemno, twoja mama nie wie gdzie jesteś. Powinnaś wrócić. Nie dlatego, żebyś miała czyste sumienie, ale po to, żeby się przekonać, że twojej mamie na pewno na tobie zależy. Zaufaj mi. - już dwóm osobom dzisiaj zaufałam
- Zwariowany dzień. Uciekłam z domu, zaufałam chłopakowi, którego się boję, znalazłam się na cmentarzu i teraz słucham pana i ponownie komuś mam zaufać.
- Jeśli nie zaufasz, to nie możesz wiedzieć, co się stanie.
- Tak chyba zrobię. Pan lepiej zna życie. Dziękuję. - starszy pan objął mnie swoimi dłońmi. Boże, tylko nie płacz, nie płacz!
- Wszystko się jakoś ułoży.
- Na pewno. - otarłam małą łezkę i ruszyłam do domu. Zrobiło się nieźle ciemno. Ile ja tak przesiedziałam? Nie miałam przy sobie niczego, tylko tę sukienkę, więc jest mi strasznie zimno. Wychodzenie w tej sukience nie było niczym dobrym. Jejku, jak zimno! Postanowiłam, że trochę pobiegnę, rozgrzeję się i szybciej będę w domu. Tylko, żebym nie padła z przemęczenia.

*

Światła w domu są pogaszone, tylko w salonie jeszcze pozostało. Ktoś chodził w kółko, jeszcze jakaś osoba siedziała na kanapie. Gdyby nie firanki, to na pewno zorientowałabym się kto to. Zamknęłam za sobą furtkę i pognałam do domu. Wzięłam głęboki oddech, po czym przekroczyłam próg. W domu panuje cisza. Słychać było tylko tupanie. Przełknęłam ślinę i wzięłam ostatni głębszy oddech. Wkroczyłam do salonu. Mama chodzi w kółko z telefonem w ręku, Jason siedzi na kanapie z głową schowaną w dłoniach. Odchrząknęłam głośniej przez co spotkałam się z ich uwagą
- Rosalie! Dziecko, gdzie ty byłaś?! - mama mocno oplotła mnie ramionami. Wreszcie poczułam jej bliskość. Wreszcie poczułam tę samą kobietę sprzed laty. Wreszcie poczułam, że mam mamę
- Byłam ... - nie chciałam jej mówić, gdzie tak naprawdę byłam, więc skłamałam - Byłam w parku, chodziłam tak przez kilka godzin.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się baliśmy. - Jason wstał z kanapy i podszedł do nas - Nigdy więcej tego nie rób, dobrze?
- Dobrze, ale powiedzcie, że między wami wszystko jest dobrze? - mama popatrzyłam na Jason'a, a on na nią
- Pokłóciliśmy się o błahostkę wczoraj wieczorem, a dzisiaj tylko dolałam oliwy do ognia. Wszystko w porządku. - mama uścisnęła mnie ostatni raz
- Kiedy tak uciekłaś coś do nas dotarło. Nie dbaliśmy o ciebie i zostawiliśmy cię samą na lodzie. Potrzebowałaś kogoś, a my martwiliśmy się tylko o siebie, pracę i dom. Zaniedbaliśmy cię. - nie płacz, błagam nie płacz!
- Kochamy cię i zawsze możesz na nas liczyć.

Harry's P.O.V.

Sam nie wiem, co się stało tam w parku. Zobaczyłem ją płaczącą pod jakimś drzewem. Nie zastanawiałem się długo i podszedłem do niej. Tym razem się mnie nie bała. Opowiedziała co jej leżało na sercu i dlaczego płakała. Może to był wpływ jej emocji? Nawet mnie poniosło. Normalnie przeszedłbym obok płaczącej osoby obojętnie, ale tym razem nie mogłem. Nie mogłem jej zostawić. Co się ze mną dzieje? Dlaczego się tak zachowuje?

Obserwatorzy