Patrzę na niego z przerażeniem. Moje ciało automatycznie zaczęło się
trząść. Nerwowo wstałam z kanapy, splotłam dłonie na szyi. Tętno
przyspiesza, serce wali jak oszalałe, szybko wdycham i wydycham
powietrze
- Jak? - spytałam z przerażeniem - To niemożliwe.
- Theo powiedział, że cele mają pozamykane przez prąd, komputery to wszystko sterują. Musiała być w tamtym miejscu burza i na pewno zgasło światło. Wtedy uciekł. - również wstał z kanapy
- Boże. - zasłoniłam usta dłonią, koszmar powraca - Może coś nam zrobić. Powiedział, że to nie koniec i jeszcze załatwi nas. - wybełkotałam, język mi się plącze, strach zawładnął moim ciałem
- Dopóki nie wychodzisz z domu wieczorami, albo będziesz z kimś, wszystko powinno być w porządku. Na pewno policja go szuka.
- Nie mogę cały czas siedzieć w domu. Harry, boję się. Na pewno się zemści.- do oczu powoli napływają łzy. Co jeśli powtórzy się sytuacja z klubu? Co jeśli zabije mnie, albo jego? Gdy tylko zobaczył w jakim stanie się znalazłam, podszedł do mnie oraz mocno przytulił. Z ust wydobywa się cichy szloch. Wtulam głowę w zagłębieniu jego szyi. Dotyk, dotyk, który tak bardzo kocham. Zaciągam się jego zapachem. Dotykam go. Jest przy mnie. Serce nadal mocno bije, jednak tym razem z innego powodu. Tym powodem jest on. Słyszę także jego niespokojne serce. Bije tak samo jak moje. Pocałował moją głowę, dłonią lekko ją głaszcze
- Nie bój się. - ten zachrypnięty głos, który koi moje nerwy. Mocniej zacisnęłam dłonie na jego plecach. Przymknęłam oczy, by nacieszyć się tą chwilą. Nienawidzę siebie za to, że tak szybko mu ulegam. Wystarczy jego dotyk, abym zapomniała o wszystkim. Jednak nigdy nie zapomnę tamtego pocałunku, którym tak mnie zranił. Nigdy nie wymarzę sobie tego z pamięci. To zawsze będzie wracać - Jestem przy tobie. - wyszeptał na tyle słyszalnie, bym usłyszała. Uniósł mnie tak, żebym oplotła nogi wokół jego pasa. Kieruje się do mojego pokoju. Zamyka za nami drzwi, po czym kładzie moje ciało na łóżku, przykrywa kołdrą i ponownie przytula
- Co jeśli natchnę się na niego? Jeśli mi coś zrobi? Jeśli powtórzy się sytuacja z klubu? Co wtedy będzie? - popatrzyłam na jego twarz, zrobił to samo
- Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Nigdy. - pocałował mnie w czoło. Przysunęłam się i naparłam na jego ciało, by położył się na plecach. Głową ułożyłam na jego ramieniu, a jedną rękę na brzuchu
- Gdzie on teraz może być? - spytałam
- Wszędzie. - ta odpowiedź nie uspokoiła mnie. James może nawet stać przed moim domem, albo czaić się za jakimś drzewem. Zamknęłam oczy. Jego ciepło przyjemnie otula moje. Serce nadal nie zwolniło tempa. Serce kłóci się z rozumem. Nie mogę. Nie jestem gotowa. Nawet nie wiem, czy chcę mu wybaczyć. Żyć z nim, razem, być ze sobą
- Tabletka podziałała? - spytał. Zmarszczyłam brwi i uniosłam głowę, żeby móc spojrzeć na niego
- Tabletka?
- Na kaca. - więc to nie była Pearl, tylko on
- To ty mnie odwiozłeś do domu? - skinął głową, kącik ust lekko uniósł ku górze - Myślałam, że to była Pearl. Jak się o tym dowiedziałeś?
- Od Theo. Akurat był w tym samym klubie, co ty. Powiedział, że jakiś koleś zabrał cię gdzieś. Mocno cię upił. Gdy tylko zauważyłem, jak cię całuje po ciele, od razu podbiegłem do was, na co on uciekł. - prychnął - Muszę przyznać, że gdy jesteś pijana, to twoja słodycz przekracza wszelkie granice. - to on o mnie zadbał. Uratował od seksu z niezbyt znanym mi mężczyznom. Gdyby nie on, to pewnie obudziłabym się naga w jakimś lesie i zapewne byłabym teraz w ciąży. Zamrugałam kilka razy. Gdyby nie on, kto wie, co jeszcze mogłoby się stać. Pomógł mi - Co cię nakłoniło do tego, by iść tam samotnie. - wzruszyłam ramionami. Oblizałam swoje wargi. Podniosłam się na łokciach i zbliżyłam do niego swoją twarz, aby pocałować jego malinowe usta
- Dziękuję. - powiedziałam nie odrywając się od jego warg. Teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęsknię. Za codziennymi pocałunkami, dotykiem, czułością. Tak dawno nie miałam go przy sobie. Te kilka dni były beznadziejne, bo były bez niego. Zawsze będę go kochać. Zawsze będę tęsknić. Zawsze będę cieszyć się z każdej bliskości. Jednak jest jedno 'ale'. Hayley. Skąd mam mieć pewność, że nie ma jej już w jego życiu? Że nie wróci? Że tamta sytuacja nie będzie miała miejsca. Nie czuję się na siłach, by mu wybaczyć. Nie jestem na to gotowa
- Kocham cię, Rosalie. - wyszeptał prosto do moich ust. Oddaliłam się od niego, uklękłam przed nim. Oparł się na łokciach
- Powinieneś iść. Mama i Jason niedługo wrócą. - spuściłam wzrok na swoje splecione palce. Podniósł się. Złapał za mój podbródek i zmusił, bym popatrzyła na niego, prosto w jego zielone oczy
- Chcę być z tobą i nie obchodzi mnie to, że ktoś tego nie chce. Kocham cię, Rosalie. Będę o nas walczył do samego końca i tak łatwo nie odpuszczę. Nie poddam się. - musnął delikatnie moje wargi - Nigdy.
- Proszę, powinieneś iść. - do moich oczu zbierają się łzy. Zacisnęłam mocno powieki, by dać im popłynąć po policzku. Pocałował moje czoło, zanim wyszedł. Przestań płakać, przestań. Bądź silna, pamiętasz? Dasz radę. Poradzisz sobie z tym wszystkim. To trudne, ale muszę dać radę. Moje powieki stają się coraz cięższe. Czuję, jak powoli zasypiam ...
*
Dobrze umięśniony mężczyzna bije młodszą, o kilka lat od siebie dziewczynę. Czerpie z tego przyjemność. Ze swojej zemsty, którą w końcu dokonał. Silne pięści wędrują na ciało dziewczyny. Zostawia na skórze siniaki, zaczerwienione ślady, zadrapania. Najbardziej celuje w twarz. Rozcina wargę, od razu sączy się krew. Twarz nastolatki wygląda masakrycznie. Podrapana, posiniaczona. Uśmiech poszerza się u mężczyzny. To jest to, co kocha. Kocha ranić ludzi. Mimo zmasakrowanej twarzy, można skojarzyć tę dziewczynę. Pearl ...
- Aaaa! - krzyknęłam. Znowu mam koszmary. Tym razem z James'em w roli głównej. Zrobił coś Pearl. Muszę do niej biec. Muszę wiedzieć, czy wszystko w porządku. Nie mogę pozwolić, by coś się jej stało przeze mnie. To przeze mnie Pearl poznała tego potwora. Może coś jej zrobić. Szybko zerwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Jest 19:10. Powinna, a nawet musi być w domu
- Mamo, idę do Pearl. Wrócę za jakąś godzinę. - powiedziałam do niej. Założyłam czarne buty i kurtkę, po czym wyszłam z domu. Biegiem ruszyłam w stronę jej domu. Oby była tam. Robi się ciemno, za ciemno. Nie przejmuję się tym, że ktoś może mnie o tej porze złapać. Muszę wiedzieć, czy z Pearl wszystko w porządku. Co jeśli ten sen spełni się? Do jej domu nie mam daleko. 5 minut pieszo, znacznie mniej w biegu. W ekspresowym tempie docieram do celu. Zdyszana podbiegam do drzwi. Dzwonię dzwonkiem, by ktoś otworzył mi
- Cześć, Rosalie. - otworzyła mi jej mama. Jest to wysoka blondynka o niebieskich oczach, Pearl jest do niej strasznie podobna
- Dobry wieczór. Pearl w domu? - spytałam
- Tak w swoim pokoju, wejdź. - zrobiła mi miejsce, abym weszła do środka. Szybkim krokiem ruszyłam do jej pokoju. Zapukałam, po usłyszeniu 'proszę', weszłam do pokoju
- Rosalie? Co tu robisz o tej porze? - jest zdziwiona moją obecnością
- Śniło mi się, że James pobił cię. Chciałam zobaczyć, czy wszystko w porządku?
- Tak, ale czemu przyśnił ci się on? Jest w więzieniu, nie ma się czego b.. - przerwałam jej
- Uciekł.
- Jak to uciekł?! - wykrzyczała zdenerwowana
- Cele mają zabezpieczone prądem. Chyba była tam burza, zgasło wszędzie światło i wtedy pewnie uciekł.
- Cholera, co teraz? - usiadłam obok niej na łóżku
- Nie wiem. Harry powiedział, że policja na pewno go szuka. Powiedział też, że jeśli nie będziemy wychodzić wieczorami, albo będziemy zawsze z kimś to nic nie powinno nam się stać.
- A co jeśli dowie się, gdzie mieszkamy? - jest równie przerażona, co ja. Boi się go, wie, że jest zdolny do wszystkiego. Jest silny, umięśniony i na pewno z pewnością mógłby połamać nam kości lub zabić
- Nie wiem, Pearl, kompletnie nie wiem. - schowałam twarz w dłonie
- Ej, skąd wiesz, że on uciekł i dlaczego Harry cię ostrzegł? Był u ciebie? - spytała po chwili ciszy
- Tak, był. Chciał porozmawiać. Był jakiś zdenerwowany, chciałam wiedzieć, co się stało, więc wpuściłam go. Wtedy powiedział, że James uciekł z więzienia i jak.
- Nie stało się nic więcej? - dopytuje, chce wiedzieć
- Przytulił mnie i zaniósł do pokoju. Sama pocałowałam go tam. - Pearl rozszerzyła oczy, nie spodziewała się tego z mojej strony
- Chcesz mu wybaczyć?
- Nie, raczej nie. Nie czuję się być na to gotowa. - pokręciłam przecząco głową
- Rosalie, to był tylko nic nie znaczący pocałunek.
- Zapomniał się. A co by było, gdybym wtedy ich na tym nie przyłapała? Poszliby do jakiegoś pokoju i przespaliby się. Na pewno by mi o tym nie powiedział. Doskonale wiedział, że nie cierpię jej. To powinno być dla niego znakiem, że nie powinien tego robić.
- Jest w tym trochę racji. - nagle usłyszałam dzwoniący mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni - Kto dzwoni? - spytała
- Mama. - wstałam z łóżka i podeszłam do okna, by mieć lepszy zasięg - Halo? - odebrałam połączenie
- Rosalie? Jesteś nadal u Pearl?
- Tak, stało się coś? - oparłam się o grzejnik wiszący pod oknem
- Dostaliśmy właśnie powiadomienie, że sprawy wymknęły się trochę spod kontroli i musimy jak najszybciej jechać do Madrytu. Wiem, że nie dawno wyjechaliśmy i potrzebujesz nas, ale nie możemy tego zostawić.
- Dobrze, rozumiem. - odparłam. Wcale nie cieszę się z tego, że wyjeżdżają
- Zostawimy ci jak zawsze pieniądze, byś sobie poradziła. Pamiętaj, że jesteś silna i dasz sobie ze wszystkim radę. Trzymaj się. Do zobaczenia.
- Cześć, wracajcie szybko. - rozłączyła połączenie. Wróciłam do przyjaciółki i usiadłam obok niej
- Stało się coś? - zmarszczyła brwi. Moja mina mówi sama za siebie, że nie jestem zbyt szczęśliwa
- Sprawy wymknęły się spod kontroli i muszą już dzisiaj wyjechać do Madrytu. - zacisnęłam usta w cienką kreseczkę, teraz mam tylko Pearl
- Nie martw się, masz mnie. - przytuliła moje drobne ciało, oddałam uścisk
- Dziękuję, mam teraz tylko ciebie. - uśmiechnęła się z charakterystycznym westchnieniem. Dlaczego zawsze wszystko się tak komplikuje? Zawsze tracę coś, gdy jest mi to najbardziej potrzebne. Moje życie już takie jest. Nigdy nie jest tak, jakbym chciała. To mi się właśnie najbardziej w nim nie podoba. Chciałabym, żeby jakoś się układało po mojej myśli
- Zawsze możesz na mnie liczyć. - wyszeptała. Pearl jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. To nie tylko przyjaciółka, to siostra. Zrobimy dla siebie wszystko, zawsze jesteśmy wtedy, gdy któraś z nas tego potrzebuje. Siostrzana miłość. Co bym bez niej zrobiła? Zapewne nic. Teraz bym załamała się, podobnie jak moja mama po stracie taty
- Dziękuję, że jesteś. - odkleiłam się od jej ciała i usiadłam obok na kolanach
- Może zostaniesz dzisiaj na noc? Nie będziesz sama siedziała. - skinęłam głową
- Dobry pomysł. Nawet teraz zrobiło się tak ciemno, że pewnie będę się bała sama po nocy chodzić.
- To może zrobię nam coś do jedzenia i dam ci coś do przebrania? - pokiwałam twierdząco głową - Okej, to poczekaj na mnie. - wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Mój telefon ponownie zaczął dzwonić. Wzięłam go do rąk, by sprawdzić kto to. Jakiś nieznany numer. Przybliżyłam telefon do ucha i odebrałam połączenie
- Halo? - spytałam zdziwionym głosem, kto może dzwonić o tej porze?
- Witaj, słońce. - wszędzie rozpoznam ten przerażający głos, to James - Dawno się nie widzieliśmy, prawda?
- Jak? - spytałam z przerażeniem - To niemożliwe.
- Theo powiedział, że cele mają pozamykane przez prąd, komputery to wszystko sterują. Musiała być w tamtym miejscu burza i na pewno zgasło światło. Wtedy uciekł. - również wstał z kanapy
- Boże. - zasłoniłam usta dłonią, koszmar powraca - Może coś nam zrobić. Powiedział, że to nie koniec i jeszcze załatwi nas. - wybełkotałam, język mi się plącze, strach zawładnął moim ciałem
- Dopóki nie wychodzisz z domu wieczorami, albo będziesz z kimś, wszystko powinno być w porządku. Na pewno policja go szuka.
- Nie mogę cały czas siedzieć w domu. Harry, boję się. Na pewno się zemści.- do oczu powoli napływają łzy. Co jeśli powtórzy się sytuacja z klubu? Co jeśli zabije mnie, albo jego? Gdy tylko zobaczył w jakim stanie się znalazłam, podszedł do mnie oraz mocno przytulił. Z ust wydobywa się cichy szloch. Wtulam głowę w zagłębieniu jego szyi. Dotyk, dotyk, który tak bardzo kocham. Zaciągam się jego zapachem. Dotykam go. Jest przy mnie. Serce nadal mocno bije, jednak tym razem z innego powodu. Tym powodem jest on. Słyszę także jego niespokojne serce. Bije tak samo jak moje. Pocałował moją głowę, dłonią lekko ją głaszcze
- Nie bój się. - ten zachrypnięty głos, który koi moje nerwy. Mocniej zacisnęłam dłonie na jego plecach. Przymknęłam oczy, by nacieszyć się tą chwilą. Nienawidzę siebie za to, że tak szybko mu ulegam. Wystarczy jego dotyk, abym zapomniała o wszystkim. Jednak nigdy nie zapomnę tamtego pocałunku, którym tak mnie zranił. Nigdy nie wymarzę sobie tego z pamięci. To zawsze będzie wracać - Jestem przy tobie. - wyszeptał na tyle słyszalnie, bym usłyszała. Uniósł mnie tak, żebym oplotła nogi wokół jego pasa. Kieruje się do mojego pokoju. Zamyka za nami drzwi, po czym kładzie moje ciało na łóżku, przykrywa kołdrą i ponownie przytula
- Co jeśli natchnę się na niego? Jeśli mi coś zrobi? Jeśli powtórzy się sytuacja z klubu? Co wtedy będzie? - popatrzyłam na jego twarz, zrobił to samo
- Nie pozwolę mu cię skrzywdzić. Nigdy. - pocałował mnie w czoło. Przysunęłam się i naparłam na jego ciało, by położył się na plecach. Głową ułożyłam na jego ramieniu, a jedną rękę na brzuchu
- Gdzie on teraz może być? - spytałam
- Wszędzie. - ta odpowiedź nie uspokoiła mnie. James może nawet stać przed moim domem, albo czaić się za jakimś drzewem. Zamknęłam oczy. Jego ciepło przyjemnie otula moje. Serce nadal nie zwolniło tempa. Serce kłóci się z rozumem. Nie mogę. Nie jestem gotowa. Nawet nie wiem, czy chcę mu wybaczyć. Żyć z nim, razem, być ze sobą
- Tabletka podziałała? - spytał. Zmarszczyłam brwi i uniosłam głowę, żeby móc spojrzeć na niego
- Tabletka?
- Na kaca. - więc to nie była Pearl, tylko on
- To ty mnie odwiozłeś do domu? - skinął głową, kącik ust lekko uniósł ku górze - Myślałam, że to była Pearl. Jak się o tym dowiedziałeś?
- Od Theo. Akurat był w tym samym klubie, co ty. Powiedział, że jakiś koleś zabrał cię gdzieś. Mocno cię upił. Gdy tylko zauważyłem, jak cię całuje po ciele, od razu podbiegłem do was, na co on uciekł. - prychnął - Muszę przyznać, że gdy jesteś pijana, to twoja słodycz przekracza wszelkie granice. - to on o mnie zadbał. Uratował od seksu z niezbyt znanym mi mężczyznom. Gdyby nie on, to pewnie obudziłabym się naga w jakimś lesie i zapewne byłabym teraz w ciąży. Zamrugałam kilka razy. Gdyby nie on, kto wie, co jeszcze mogłoby się stać. Pomógł mi - Co cię nakłoniło do tego, by iść tam samotnie. - wzruszyłam ramionami. Oblizałam swoje wargi. Podniosłam się na łokciach i zbliżyłam do niego swoją twarz, aby pocałować jego malinowe usta
- Dziękuję. - powiedziałam nie odrywając się od jego warg. Teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęsknię. Za codziennymi pocałunkami, dotykiem, czułością. Tak dawno nie miałam go przy sobie. Te kilka dni były beznadziejne, bo były bez niego. Zawsze będę go kochać. Zawsze będę tęsknić. Zawsze będę cieszyć się z każdej bliskości. Jednak jest jedno 'ale'. Hayley. Skąd mam mieć pewność, że nie ma jej już w jego życiu? Że nie wróci? Że tamta sytuacja nie będzie miała miejsca. Nie czuję się na siłach, by mu wybaczyć. Nie jestem na to gotowa
- Kocham cię, Rosalie. - wyszeptał prosto do moich ust. Oddaliłam się od niego, uklękłam przed nim. Oparł się na łokciach
- Powinieneś iść. Mama i Jason niedługo wrócą. - spuściłam wzrok na swoje splecione palce. Podniósł się. Złapał za mój podbródek i zmusił, bym popatrzyła na niego, prosto w jego zielone oczy
- Chcę być z tobą i nie obchodzi mnie to, że ktoś tego nie chce. Kocham cię, Rosalie. Będę o nas walczył do samego końca i tak łatwo nie odpuszczę. Nie poddam się. - musnął delikatnie moje wargi - Nigdy.
- Proszę, powinieneś iść. - do moich oczu zbierają się łzy. Zacisnęłam mocno powieki, by dać im popłynąć po policzku. Pocałował moje czoło, zanim wyszedł. Przestań płakać, przestań. Bądź silna, pamiętasz? Dasz radę. Poradzisz sobie z tym wszystkim. To trudne, ale muszę dać radę. Moje powieki stają się coraz cięższe. Czuję, jak powoli zasypiam ...
*
Dobrze umięśniony mężczyzna bije młodszą, o kilka lat od siebie dziewczynę. Czerpie z tego przyjemność. Ze swojej zemsty, którą w końcu dokonał. Silne pięści wędrują na ciało dziewczyny. Zostawia na skórze siniaki, zaczerwienione ślady, zadrapania. Najbardziej celuje w twarz. Rozcina wargę, od razu sączy się krew. Twarz nastolatki wygląda masakrycznie. Podrapana, posiniaczona. Uśmiech poszerza się u mężczyzny. To jest to, co kocha. Kocha ranić ludzi. Mimo zmasakrowanej twarzy, można skojarzyć tę dziewczynę. Pearl ...
- Aaaa! - krzyknęłam. Znowu mam koszmary. Tym razem z James'em w roli głównej. Zrobił coś Pearl. Muszę do niej biec. Muszę wiedzieć, czy wszystko w porządku. Nie mogę pozwolić, by coś się jej stało przeze mnie. To przeze mnie Pearl poznała tego potwora. Może coś jej zrobić. Szybko zerwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Jest 19:10. Powinna, a nawet musi być w domu
- Mamo, idę do Pearl. Wrócę za jakąś godzinę. - powiedziałam do niej. Założyłam czarne buty i kurtkę, po czym wyszłam z domu. Biegiem ruszyłam w stronę jej domu. Oby była tam. Robi się ciemno, za ciemno. Nie przejmuję się tym, że ktoś może mnie o tej porze złapać. Muszę wiedzieć, czy z Pearl wszystko w porządku. Co jeśli ten sen spełni się? Do jej domu nie mam daleko. 5 minut pieszo, znacznie mniej w biegu. W ekspresowym tempie docieram do celu. Zdyszana podbiegam do drzwi. Dzwonię dzwonkiem, by ktoś otworzył mi
- Cześć, Rosalie. - otworzyła mi jej mama. Jest to wysoka blondynka o niebieskich oczach, Pearl jest do niej strasznie podobna
- Dobry wieczór. Pearl w domu? - spytałam
- Tak w swoim pokoju, wejdź. - zrobiła mi miejsce, abym weszła do środka. Szybkim krokiem ruszyłam do jej pokoju. Zapukałam, po usłyszeniu 'proszę', weszłam do pokoju
- Rosalie? Co tu robisz o tej porze? - jest zdziwiona moją obecnością
- Śniło mi się, że James pobił cię. Chciałam zobaczyć, czy wszystko w porządku?
- Tak, ale czemu przyśnił ci się on? Jest w więzieniu, nie ma się czego b.. - przerwałam jej
- Uciekł.
- Jak to uciekł?! - wykrzyczała zdenerwowana
- Cele mają zabezpieczone prądem. Chyba była tam burza, zgasło wszędzie światło i wtedy pewnie uciekł.
- Cholera, co teraz? - usiadłam obok niej na łóżku
- Nie wiem. Harry powiedział, że policja na pewno go szuka. Powiedział też, że jeśli nie będziemy wychodzić wieczorami, albo będziemy zawsze z kimś to nic nie powinno nam się stać.
- A co jeśli dowie się, gdzie mieszkamy? - jest równie przerażona, co ja. Boi się go, wie, że jest zdolny do wszystkiego. Jest silny, umięśniony i na pewno z pewnością mógłby połamać nam kości lub zabić
- Nie wiem, Pearl, kompletnie nie wiem. - schowałam twarz w dłonie
- Ej, skąd wiesz, że on uciekł i dlaczego Harry cię ostrzegł? Był u ciebie? - spytała po chwili ciszy
- Tak, był. Chciał porozmawiać. Był jakiś zdenerwowany, chciałam wiedzieć, co się stało, więc wpuściłam go. Wtedy powiedział, że James uciekł z więzienia i jak.
- Nie stało się nic więcej? - dopytuje, chce wiedzieć
- Przytulił mnie i zaniósł do pokoju. Sama pocałowałam go tam. - Pearl rozszerzyła oczy, nie spodziewała się tego z mojej strony
- Chcesz mu wybaczyć?
- Nie, raczej nie. Nie czuję się być na to gotowa. - pokręciłam przecząco głową
- Rosalie, to był tylko nic nie znaczący pocałunek.
- Zapomniał się. A co by było, gdybym wtedy ich na tym nie przyłapała? Poszliby do jakiegoś pokoju i przespaliby się. Na pewno by mi o tym nie powiedział. Doskonale wiedział, że nie cierpię jej. To powinno być dla niego znakiem, że nie powinien tego robić.
- Jest w tym trochę racji. - nagle usłyszałam dzwoniący mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni - Kto dzwoni? - spytała
- Mama. - wstałam z łóżka i podeszłam do okna, by mieć lepszy zasięg - Halo? - odebrałam połączenie
- Rosalie? Jesteś nadal u Pearl?
- Tak, stało się coś? - oparłam się o grzejnik wiszący pod oknem
- Dostaliśmy właśnie powiadomienie, że sprawy wymknęły się trochę spod kontroli i musimy jak najszybciej jechać do Madrytu. Wiem, że nie dawno wyjechaliśmy i potrzebujesz nas, ale nie możemy tego zostawić.
- Dobrze, rozumiem. - odparłam. Wcale nie cieszę się z tego, że wyjeżdżają
- Zostawimy ci jak zawsze pieniądze, byś sobie poradziła. Pamiętaj, że jesteś silna i dasz sobie ze wszystkim radę. Trzymaj się. Do zobaczenia.
- Cześć, wracajcie szybko. - rozłączyła połączenie. Wróciłam do przyjaciółki i usiadłam obok niej
- Stało się coś? - zmarszczyła brwi. Moja mina mówi sama za siebie, że nie jestem zbyt szczęśliwa
- Sprawy wymknęły się spod kontroli i muszą już dzisiaj wyjechać do Madrytu. - zacisnęłam usta w cienką kreseczkę, teraz mam tylko Pearl
- Nie martw się, masz mnie. - przytuliła moje drobne ciało, oddałam uścisk
- Dziękuję, mam teraz tylko ciebie. - uśmiechnęła się z charakterystycznym westchnieniem. Dlaczego zawsze wszystko się tak komplikuje? Zawsze tracę coś, gdy jest mi to najbardziej potrzebne. Moje życie już takie jest. Nigdy nie jest tak, jakbym chciała. To mi się właśnie najbardziej w nim nie podoba. Chciałabym, żeby jakoś się układało po mojej myśli
- Zawsze możesz na mnie liczyć. - wyszeptała. Pearl jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. To nie tylko przyjaciółka, to siostra. Zrobimy dla siebie wszystko, zawsze jesteśmy wtedy, gdy któraś z nas tego potrzebuje. Siostrzana miłość. Co bym bez niej zrobiła? Zapewne nic. Teraz bym załamała się, podobnie jak moja mama po stracie taty
- Dziękuję, że jesteś. - odkleiłam się od jej ciała i usiadłam obok na kolanach
- Może zostaniesz dzisiaj na noc? Nie będziesz sama siedziała. - skinęłam głową
- Dobry pomysł. Nawet teraz zrobiło się tak ciemno, że pewnie będę się bała sama po nocy chodzić.
- To może zrobię nam coś do jedzenia i dam ci coś do przebrania? - pokiwałam twierdząco głową - Okej, to poczekaj na mnie. - wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Mój telefon ponownie zaczął dzwonić. Wzięłam go do rąk, by sprawdzić kto to. Jakiś nieznany numer. Przybliżyłam telefon do ucha i odebrałam połączenie
- Halo? - spytałam zdziwionym głosem, kto może dzwonić o tej porze?
- Witaj, słońce. - wszędzie rozpoznam ten przerażający głos, to James - Dawno się nie widzieliśmy, prawda?
_________________________________
Ktoś wspominał w komentarzu, że nie chce, by FF zakończyło się śmiercią Harry'ego lub Rosalie ... Mam dla was taki 'zwiastun', jeśli można to tak nazwać ...
- Rosalie. - słyszę jego zachrypnięty
głos, unoszę lekko głowę, by zobaczyć go. Siedzi obok mnie. Nogi ma
podkulone do piersi i podobnie, jak ja, oplata je rękoma
- Dlaczego mnie zostawiłeś? - szepcze
cicho w nadziei, że to nie tylko mi się wydaje. Patrzę prosto w jego
oczy. Nie ma w nich żadnego życia, żadnego ciepła
- Przepraszam. - mówi po chwili. Chcę
się do niego przytulić, ale znika. Znika, jak poranna mgła. Wcale go tu
nie było. To tylko mi się wydawało. Rozmawiałam sama ze sobą. Głupie
złudzenie. Już nigdy go nie będzie obok mnie. Zostawił mnie, na zawsze.
Co ja ze sobą zrobię? Obiecałam sobie, że kiedy on umrze, zrobię to
samo.
- Nie zdążyłem ci czegoś powiedzieć. -
patrzę na niego, nie mówię nic, by dać mu znak, aby kontynuował - Nigdy
nie chciałbym, żebyś pozbawiła się życia z mojego powodu. Nawet, jeśli
mnie już nie ma. Chciałbym, żebyś ułożyła sobie życia tak, jak chcesz.
Chciałbym, żebyś żyła tak, jakbyś nigdy mnie nie poznała. Daję ci
wolność, o której pewnie kiedyś marzyłaś. Na pewno nie raz chciałaś się
mnie pozbyć. Na pewno nie raz mnie nienawidziłaś do granic możliwości,
ale wiem, że przeżyliśmy też dobre chwile. Nie chcę, abyś zapomniała o
mnie. Wiedz, że zawsze będziesz w moim sercu, nawet, jeśli nie będziesz
tego chciała. Nie zamierzam cię opuścić na zawsze. Będę cię kochał,
nawet do końca świata. - chcę chwycić go za rękę, ale nie mogę. To tak,
jakbym dotykała parę wodną,a uśmiech znika z jego twarzy
- Dlaczego nie mogę cię dotknąć? - pytam zawiedziona
- Nie ma mnie tutaj. To wszystko dzieje się w twojej wyobraźni.
Mam nadzieję, że będziecie jeszcze czytać do opowiadanie do końca. Nie zniechęcicie się chyba tym 'zwiastunem'? Mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na zakończeniu .. Czytajcie do końca, proszę :)
Mam jeszcze jedną prośbę, mianowicie chciałabym, żebyście w komentarzach pisali swoje opinie, a nie tylko np. cudowny. Te słowa wiele dają, ale nie mam pewności, że wszystko jest naprawdę w porządku. Oceńcie jakoś, jeśli możecie :)
12.
Ja nie chce żeby ktoś umarł :( tylko nie to ;'<<<<
OdpowiedzUsuńHej.Ostrzegam będę szczera.Przeczesałam na prawde dużo blogów (niektórzy twierdzą,że powinnam zostać krytykiem opowiadań na blogach xD) i twierdze,że twój jest bardzo dobry.Myśle,że nie powinnaś uśmiercać nikogo z bohaterów(jeżeli o to chodzi w tym zwiastunie),ponieważ jest to jednak oklepany już temat.W większości blogów właśnie tak się to kończy jeden bohater umiera,a drugi cierpi.Oczywiście nie chodzi mi też o taki happy end wszystko dobrze tak jak nic by się niestało.Myśle,że powinnaś to.jakoś ciekawie.zakończyć tak jak nikt by się tego niespodziewał.Oczywiście nie narzucam Ci niczego.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału-bardzo mi się podobał.
Mam nadzieje,że nieznienawidzisz mnie za to co tu napisałam.
Ania ; )
P.S. Przepraszam za błędy pisze z telefonu ; )
Dziękuję ci za tą opinię. Teraz właśnie mam wątpliwości do tego, że opublikowałam ten fragment rozdziału, ale trudno. Nie, nie znienawidzę cię za to, bo nareszcie ktoś napisał mi takie słowa. Czekałam na takie słowa, aż 38 rozdziałów. Nie chcę pisać o tym, co zdarzy się i jakie będzie zakończenie, bo wszystko zepsuję. Tutaj jest napisana śmierć Harry'ego, wiem. Czekajcie na wszystko, co nastąpi. Też przeczytałam dużo blogów, ale jeszcze nie natrafiłam na takie, w którym zakończenie jest takie, jak w moim. Nie spotkałam się nigdy z takim zakończeniem, które będzie tutaj. Nic nie zdradzam. Zakończenie będzie naprawdę (moim zdaniem) fantastyczne ze względu na ich miłość, którego nikt by się nie spodziewał. Czekajcie, a myślę, że nie zawiodę Was.
Usuń+ 'Zapalniczka' Was naprawdę zaskoczy, ale to tyle co mogę powiedzieć. Nic więcej nie zdradzę :)
Trochę szkoda,że on umiera.Ale też nie moge sie doczekac dalszych rozdziałów.Dziękuje.za odpowiedź.
UsuńAnia ; )
Rozdział świetny jak zawsze XD Ale naprawdę błagam cię niech on nie umiera!!!! Kolejne ff tak sie kończy a ją bd przez 2 dni ryczec ;c To nie może sie tak skończyć proszę nie rób mi tego ;/ Bardzo sie do tego przywiazalam i naprawdę cię proszę NIE KONCZ TEGO TAK!!!! <333
OdpowiedzUsuńCholera! Nie wyciągajcie pochobnych wniosków! Nie skończę tego FF tak, jakbyście nie chcieli. Napisałam, że nie chcę nic pisać o zakończeniu, bo wszystko zepsuję, więc nic nie napiszę, ani nie odpowiem na żaden komentarz, który dotyczy zakończenia. Jeśli uraziłam w jakiś sposób, to bardzo przepraszam.
OdpowiedzUsuńOch. Chce mi się płakać po tym fragmencie. To opowiadanie jest boskie. Potrafie wchodzić na nie 10 razy dziennie, zeby zobaczyć tylko czy jest już nowy rozdział. Na prawde się w nie wczułam i mam ogromną nadzieję że bie zakończysz tego opowiadania tragicznie ( czyli tak jakbym nie chciała i tak jestem samolubem ) kocham i życzę weny <3
OdpowiedzUsuń/ Natala <3