+18 ( Ostrzegam tylko )
Cała złość wypłynęła z niego. Zamrugał kilka razy, zanim dotarła do niego ta wiadomość. W skupieniu przypatruje się mojej twarzy
- Chcesz tego? - spytałam ponownie, gdy nie otrzymałam odpowiedzi za pierwszym razem
- Oczywiście, że nie. - kiwnął głową na znak, że nie
- To dlaczego się tak zachowujesz? Ja cierpię przez twoje zachowanie. Wybuchasz złością i przez to się kłócimy. Nie pamiętasz ostatniej kłótni? Przez to wpakowałeś się do więzienia. - podszedł do mnie, by przytulić moje drobne ciało, dłonią gładzi moją głowę
- Nie wiem, dlaczego się tak zachowuję. Nie potrafię opanować złości, przez to ranię cię. Przepraszam. - pocałował moją głowę - Naprawdę przepraszam. Powinienem się opanować, ale nie mogę, nie potrafię. Nigdy żadna dziewczyna nie próbowała mnie zmienić. To strasznie trudne.
- Powinniśmy odpocząć od siebie i od tego związku, wiesz? - odchylił głowę tak, aby spojrzeć w moje oczy
- Nie możesz mi tego zrobić, proszę, nie teraz. - powiedział błagalnym tonem
- Musisz się zmienić, bo inaczej ciągle będziemy się kłócić. Nie chcę takiego związku. Długo tak nie wytrzymam. - pocałował mnie delikatnie w czoło
- Nie mogę ci tego obiecać, ponieważ nie wiem, czy dotrzymam tej obietnicy.
- Spróbuj. - popatrzył mi prosto w oczy, chwycił moją twarz w dłonie i pociągnął tak, żebym go pocałowała. Ten pocałunek jest delikatny, czuję doskonale jaką czułość w niego wkłada. Powoli wsuwa swój język i czeka na odpowiedź. Niepewnie akceptuję go. Swoje dłonie przesuwam na biodra. Pociera palcami lekko moją szyję. Powoli odsuwa się ode mnie, jednak na tyle, że nasze usta dzielą milimetry. Otworzyłam oczy, zrobił to samo. Widzę w jego oczach piękną zieleń, nie przyciemnia ich żadna mgła złości, która kiedyś, aż przyciemniała ich całkowity widok. Złość uleciała z nas. Teraz stoi przede mną całkiem inny chłopak, nie ten, który przyszedł kilka minut temu. Delikatny, czuły i opiekuńczy. Ten, którego kocham i chcę, by taki już pozostał na dłużej
- Przepraszam. Zakochałem się w nieśmiałej, kruchej, delikatnej dziewczynie i myślałem sobie, że niby wytrzymałaby ze mną? Jesteśmy z zupełnie innych światów i nie pasujemy do siebie. Los sprawił, że cholernie kocham wyzwania i pakowanie się w niebezpieczne sytuacje. Ty jesteś jednym z tych wyzwań i niebezpiecznych sytuacji. Wyzwanie jest takie, że musiałem sprawić, byś mnie pokochała. A niebezpieczną sytuacją jest to, że sam zakochałem się w tobie do szaleństwa i granic możliwości. Mieszanka wybuchowa, prawda?
- Do szaleństwa? - zmarszczyłam brwi
- Szaleję za tobą i strasznie wkurwia mnie to, że James pochłania twoje myśli, jednocześnie zabiera mi to, co należy do mnie.
- Należę do ciebie?
- Jesteś moją dziewczyną i jesteś tylko moja. To strasznie wkurzające, ale jestem okropnie zazdrosny o każdego, kto ma z tobą kontakt.
- Nawet Pearl? - zaśmiał się cicho
- Nawet Pearl.
- A co ja mam powiedzieć? Hayley dotykała cię, patrzyliście sobie w oczy, nawet na jej usta popatrzyłeś. - spuściłam wzrok, ale szybko złapał za mój podbródek, abym patrzyła na niego
- Akt złości.
- A gdybym ja w akcie złości przespała się z kimś?
- Nawet tak nie mów, chyba, że chcesz mieć jakąś duszę na sumieniu. Zabiłbym każdego, kto by cię tylko dotknął, albo spróbował twojego ciała, poza mną.
- Tylko ty masz do mnie prawo? Tylko ty możesz mnie dotykać, całować, uprawiać seks?
- Gdyby ktoś zrobił to, co ja robię teraz z tobą, zabiłbym go, bo zazdrość by mnie wypaliła od środka. I tak, tylko ja mam do ciebie prawo.
- Traktujesz mnie jak rzecz ...
- Nie, po prostu jak osobę, którą traktuję jak własny, osobisty skarb. Zwariowałbym, gdyby ktoś poza mną sprawiał ci przyjemność i doprowadzał do orgazmu. To moja działka, więc pilnujmy się tego.
- Jesteś strasznie zazdrosny. - ponownie spuściłam głowę, ale szybko sprawił, żebym patrzyła na niego
- Patrz na mnie. - zażądał - Tak, jeśli chodzi o ciebie, to jestem strasznie zazdrosny. - uniósł mnie, bym oplotła swoje nogi wokół jego bioder
- Gdzie mnie zanosisz? - spytałam zdezorientowana
- Wykonam swoją działkę.
- Co? Chyba nie zamierzasz znowu uprawiać ze mną seksu? Robimy to prawie .. - przerwał mi
- Robiliśmy to tylko trzy razy, a ja bardzo lubię zaspokajać twoje, jak i swoje potrzeby seksualne.
- Ale mój pokój jest tam. - wskazałam palcem
- A chcesz, żebyśmy spadli ze schodów? - kiwnęłam przecząco głową - Nic się nie stanie, jeśli zaspokoję twoje potrzeby w ich sypialni.
- Traktujesz mnie teraz bez uczuciowo, a powiedziałeś, że się zmienisz. - powiedziałam nieco marudnym głosem. Otworzył drzwi od ich sypialni, zamknął je i niemal rzucił nas na łóżko
- Zapal światło przynajmniej, tutaj mają ciemne rolety i prawie nic nie widać.
- Tym lepiej. Leż i się nie ruszaj. - prawie nie widzę jego twarzy przez tę ciemność. Odpiął rozporek od moich spodni, po czym ściągnął je. Rozszerzył moje nogi, dłońmi przejechał po wewnętrznej stronie ud, aż w końcu dotarł do mojej kobiecości. Zaczął lekko masować ją przez biały materiał majtek. Mocno pociągnął za nie i wyrzucił gdzieś na podłogę. Zniżył się. Poczułam jego usta na swojej delikatnej skórze. Po chwili dołączył język. Tym razem jego ruchy są gwałtowniejsze, niż za poprzednim razem. Ciche westchnienia wydostają się z mojego gardła
- Harry ... - jęknęłam cicho. Mięśnie mocniej zaciskają się wokół jego głowy. Włosy łaskoczą skórę na udach. Kręgosłup pod wpływem pieszczoty wygina się. Z ust wydostają się głośniejsze westchnienia, jęki. Co chwilę wymawiam imię ukochanego - Delikatniej. - poprosiłam, gdy mocniej wykonał swój ruch
- Nadal uważasz, że chcesz się z kimś innym przespać, oprócz mnie? - spytał, gdy na chwilę oderwał się od skóry
- Nie mówiłam, że to zrobię, ale ... - nie dokończyłam, bo przerwał mi
- Dobrze, więc teraz pokażę ci, że tylko ja jestem ci potrzebny do takich przyjemności. - jednocześnie nie podoba mi się jego zachowanie, ale jednocześnie pociąga i budzi pożądanie - Nie obrażą się, jeśli ubędzie im jednej prezerwatywy. - wychylił się do szafki nocnej oraz wyjął z niej poszukiwaną rzecz. Rozerwał opakowanie, założył ją na niego i przywarł swoje ciało mojego
- Proszę, tylko .. - nie dokończyłam, bo bez żadnego ostrzeżenia wsunął go we mnie, powodując głośne jęknięcie
- Chciałaś coś powiedzieć? - spytał. Zaczął obdarowywać moją szyję pocałunkami - Chcesz, by ktoś inny był na moim miejscu? - mocniej pchnął go - Może chcesz, żeby ktoś inny ci teraz dogadzał? - mówi pomiędzy pocałunkami i mocnymi pchnięciami
- Harry ... - jęknęłam głośno
- No powiedz, czekam na propozycje. - powiedział namiętnym tonem, przez uczucie rozkoszy nie mogę wymówić słowa - Za dobrze? Czy mogłoby być lepiej i chętnie byś mnie wymieniła, skarbie?
- Jesteś okropnie zazdrosny, ale podoba mi się to.
- Naprawdę? Może powinienem się bardziej postarać? - mam dosyć jego gadania. Przyciągnęłam jego twarz bliżej mojej, by patrzeć w jego oczy
- Przestań w końcu gadać. - zacisnęłam palce na kołdrze, powoli zbliżam się do krawędzi przyjemności
- Nie podniecam cię tym? - żeby go uciszyć pocałowałam go. Jęknęłam mu do ust. Dłonie przeniosłam na plecy. Ma koszulę, więc nie będzie czuł bólu przez moje paznokcie, które wbijam mu w plecy. Znacznie przyspieszył swoje ruchy. Po chwili ogromna fala spełnienia wypełniła moje ciało. Zaparło mi dech w piersiach. Ciężko oddycham - Podobało ci się? - spytał, podobnie jak ja ciężko oddycha
- Yhy. - mruknęłam.
*
W pełni ubrani przenieśliśmy się do salonu na kanapę. Ciągle czuję dziwne uczucie tam na dole. Usiadłam obok Harry'm
- Usiądź tu. - poklepał swoje uda, na których niepewnie usiadłam - Nigdy nie doprowadzaj mnie do zazdrości, bo skończy się tym, co przed chwilą robiliśmy, dobrze? - przygryzłam lekko wargę i skinęłam lekko głową - Mam nadzieję, że podobało ci się. - uśmiechnęłam się na znak, że tak
- Wiesz .. Przestałam być taką niedorajdą, która nie ma wcale pojęcia, co do takich przyjemności. Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać.
- To chyba moja zasługa? - uniósł brwi do góry
- Chyba tak. - zachichotałam
- Nie chyba, tylko na pewno. - cmoknął mnie w usta - Cieszę się, że spotkałem ciebie.
- Też mi z tego powodu przykro. - westchnęłam
- Och, tak? - oburzył się. Zaczął mnie łaskotać po brzuchu. Obrócił nas, więc jestem bezbronna wobec jego rąk
- Przestań! To łaskocze! - wykrzyczałam nadal się śmiejąc - Przestań! - krzyknęłam głośniej. Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Przestał na chwilę. Uklęknął przede mną. Wyjął go z kieszeni, nacisnął zieloną słuchawkę oraz przyłożył do ucha
- Halo? ... Naprawdę? Gdzie? ... Dobra, zaraz tam będziemy. - rozłączył połączenie
- Kto to dzwonił? - spytałam
- Policjant, który zajmował się szukaniem James'a. Złapali go, gdy próbował wynieść coś z domu.
- Dlaczego mamy tam jechać? - spytałam zdezorientowana
- Bo chcą wiedzieć, czy to na pewno on, bo mogli się pomylić. James mógł wynająć kogoś, aby coś przemycił z jego domu. Chodź. A tak w ogóle, gdzie masz telefon?
- Przecież mają jego zdjęcie.
- Zostawili, albo zapomnieli. Gdzie telefon?
- Tam leży. - wskazałam palcem na resztki telefonu leżącego na podłodze
- I co ja mam z tobą zrobić? - poszedł po niego. O dziwo nie jest tak zepsuty, jak mi się wydawało. Wystarczy go złożyć. Wyszliśmy z domu, zamknęłam go i wsiedliśmy do jego samochodu, aby pojechać do domu James'a. Szczerze mówiąc, to cieszę się, że go w końcu złapali. Teraz mogę w spokoju wyjść z domu i cieszyć się tym, że jestem bezpieczna. Problemy skończyły się już. Oby to był on, bo skoro będzie tak, jak Harry mówił, to będą musieli ponownie go szukać. Proszę, żeby to był on. To musi być on ...
W końcu dojechaliśmy do jego domu. Jest tu jeden radiowóz, kilku policjantów i mężczyzna. Szybko wysiedliśmy z pojazdu. Już na pierwszy rzut oka mogę powiedzieć, że to James
- Dzień dobry. Znaleźliśmy go, gdy próbował wejść tutaj i coś wynieść. Na szczęście udało się go złapać. To on, prawda? - popatrzyłam na tego mężczyznę. W oczach pali się ogień, ogień wściekłości. Blond włosy, dobrze wyrzeźbiona sylwetka, ta sama twarz. To James, mój największy koszmar
- Tak, to on. - odezwałam się. Policjanci szarpnęli go, by wsiadł do radiowozu
- To nie koniec, Styles! Dopadnę ciebie i te twoją sukę też! - wykrzyczał, zanim panowie wepchnęli go do środka. Przez moje ciało przeszła fala ulgi. To koniec tego koszmaru, którym jest James. Udało mi się od niego uciec, moje życie znowu jest bezpieczne. Mogę znowu w spokoju cieszyć się każdym nowym dniem. Nie muszę martwić się, czy on nie stoi za rogiem i czeka, żeby tylko mnie zaatakować. To koniec, naprawdę koniec, szczęśliwy koniec
- Dziękujemy za wszystko. - Harry uścisnął dłoń policjanta
- To my dziękujemy, o jednego przestępce mniej. Z tego, co złożyła panna Winters, jego zbrodnie długo przetrzymają go w więzieniu. Do widzenia.
- Do widzenia. - pożegnaliśmy się z panem, po czym w spokoju i uldze weszliśmy do auta.
*
- Wierzysz, że udało się?! - pisnęłam z radości - Nareszcie uwolniłam się od niego. - w euforii rzuciłam się na jego łóżko
- Wiesz, gdybyś nie uratowała mnie z więzienia, to na pewno dłużej by się to ciągnęło. - położył się obok mojego ciała
- Tylko martwią mnie jego ostatnie słowa.
- Nie martw się, to już naprawdę koniec. Stamtąd nie da się uciec. Mają dobrą ochronę, dobre zabezpieczenia, alarmy i w ogóle.
- Cieszę się, że podjęłam tę decyzje. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nadal tam był. Teraz zwijałabym się z płaczu, albo krzyczała. - uśmiechnął się
- Kocham cię, Rosalie.
- Kocham cię, największy zazdrośniku świata. - zachichotałam cicho
- Może i największy, ale przynajmniej twój.
- Chcesz tego? - spytałam ponownie, gdy nie otrzymałam odpowiedzi za pierwszym razem
- Oczywiście, że nie. - kiwnął głową na znak, że nie
- To dlaczego się tak zachowujesz? Ja cierpię przez twoje zachowanie. Wybuchasz złością i przez to się kłócimy. Nie pamiętasz ostatniej kłótni? Przez to wpakowałeś się do więzienia. - podszedł do mnie, by przytulić moje drobne ciało, dłonią gładzi moją głowę
- Nie wiem, dlaczego się tak zachowuję. Nie potrafię opanować złości, przez to ranię cię. Przepraszam. - pocałował moją głowę - Naprawdę przepraszam. Powinienem się opanować, ale nie mogę, nie potrafię. Nigdy żadna dziewczyna nie próbowała mnie zmienić. To strasznie trudne.
- Powinniśmy odpocząć od siebie i od tego związku, wiesz? - odchylił głowę tak, aby spojrzeć w moje oczy
- Nie możesz mi tego zrobić, proszę, nie teraz. - powiedział błagalnym tonem
- Musisz się zmienić, bo inaczej ciągle będziemy się kłócić. Nie chcę takiego związku. Długo tak nie wytrzymam. - pocałował mnie delikatnie w czoło
- Nie mogę ci tego obiecać, ponieważ nie wiem, czy dotrzymam tej obietnicy.
- Spróbuj. - popatrzył mi prosto w oczy, chwycił moją twarz w dłonie i pociągnął tak, żebym go pocałowała. Ten pocałunek jest delikatny, czuję doskonale jaką czułość w niego wkłada. Powoli wsuwa swój język i czeka na odpowiedź. Niepewnie akceptuję go. Swoje dłonie przesuwam na biodra. Pociera palcami lekko moją szyję. Powoli odsuwa się ode mnie, jednak na tyle, że nasze usta dzielą milimetry. Otworzyłam oczy, zrobił to samo. Widzę w jego oczach piękną zieleń, nie przyciemnia ich żadna mgła złości, która kiedyś, aż przyciemniała ich całkowity widok. Złość uleciała z nas. Teraz stoi przede mną całkiem inny chłopak, nie ten, który przyszedł kilka minut temu. Delikatny, czuły i opiekuńczy. Ten, którego kocham i chcę, by taki już pozostał na dłużej
- Przepraszam. Zakochałem się w nieśmiałej, kruchej, delikatnej dziewczynie i myślałem sobie, że niby wytrzymałaby ze mną? Jesteśmy z zupełnie innych światów i nie pasujemy do siebie. Los sprawił, że cholernie kocham wyzwania i pakowanie się w niebezpieczne sytuacje. Ty jesteś jednym z tych wyzwań i niebezpiecznych sytuacji. Wyzwanie jest takie, że musiałem sprawić, byś mnie pokochała. A niebezpieczną sytuacją jest to, że sam zakochałem się w tobie do szaleństwa i granic możliwości. Mieszanka wybuchowa, prawda?
- Do szaleństwa? - zmarszczyłam brwi
- Szaleję za tobą i strasznie wkurwia mnie to, że James pochłania twoje myśli, jednocześnie zabiera mi to, co należy do mnie.
- Należę do ciebie?
- Jesteś moją dziewczyną i jesteś tylko moja. To strasznie wkurzające, ale jestem okropnie zazdrosny o każdego, kto ma z tobą kontakt.
- Nawet Pearl? - zaśmiał się cicho
- Nawet Pearl.
- A co ja mam powiedzieć? Hayley dotykała cię, patrzyliście sobie w oczy, nawet na jej usta popatrzyłeś. - spuściłam wzrok, ale szybko złapał za mój podbródek, abym patrzyła na niego
- Akt złości.
- A gdybym ja w akcie złości przespała się z kimś?
- Nawet tak nie mów, chyba, że chcesz mieć jakąś duszę na sumieniu. Zabiłbym każdego, kto by cię tylko dotknął, albo spróbował twojego ciała, poza mną.
- Tylko ty masz do mnie prawo? Tylko ty możesz mnie dotykać, całować, uprawiać seks?
- Gdyby ktoś zrobił to, co ja robię teraz z tobą, zabiłbym go, bo zazdrość by mnie wypaliła od środka. I tak, tylko ja mam do ciebie prawo.
- Traktujesz mnie jak rzecz ...
- Nie, po prostu jak osobę, którą traktuję jak własny, osobisty skarb. Zwariowałbym, gdyby ktoś poza mną sprawiał ci przyjemność i doprowadzał do orgazmu. To moja działka, więc pilnujmy się tego.
- Jesteś strasznie zazdrosny. - ponownie spuściłam głowę, ale szybko sprawił, żebym patrzyła na niego
- Patrz na mnie. - zażądał - Tak, jeśli chodzi o ciebie, to jestem strasznie zazdrosny. - uniósł mnie, bym oplotła swoje nogi wokół jego bioder
- Gdzie mnie zanosisz? - spytałam zdezorientowana
- Wykonam swoją działkę.
- Co? Chyba nie zamierzasz znowu uprawiać ze mną seksu? Robimy to prawie .. - przerwał mi
- Robiliśmy to tylko trzy razy, a ja bardzo lubię zaspokajać twoje, jak i swoje potrzeby seksualne.
- Ale mój pokój jest tam. - wskazałam palcem
- A chcesz, żebyśmy spadli ze schodów? - kiwnęłam przecząco głową - Nic się nie stanie, jeśli zaspokoję twoje potrzeby w ich sypialni.
- Traktujesz mnie teraz bez uczuciowo, a powiedziałeś, że się zmienisz. - powiedziałam nieco marudnym głosem. Otworzył drzwi od ich sypialni, zamknął je i niemal rzucił nas na łóżko
- Zapal światło przynajmniej, tutaj mają ciemne rolety i prawie nic nie widać.
- Tym lepiej. Leż i się nie ruszaj. - prawie nie widzę jego twarzy przez tę ciemność. Odpiął rozporek od moich spodni, po czym ściągnął je. Rozszerzył moje nogi, dłońmi przejechał po wewnętrznej stronie ud, aż w końcu dotarł do mojej kobiecości. Zaczął lekko masować ją przez biały materiał majtek. Mocno pociągnął za nie i wyrzucił gdzieś na podłogę. Zniżył się. Poczułam jego usta na swojej delikatnej skórze. Po chwili dołączył język. Tym razem jego ruchy są gwałtowniejsze, niż za poprzednim razem. Ciche westchnienia wydostają się z mojego gardła
- Harry ... - jęknęłam cicho. Mięśnie mocniej zaciskają się wokół jego głowy. Włosy łaskoczą skórę na udach. Kręgosłup pod wpływem pieszczoty wygina się. Z ust wydostają się głośniejsze westchnienia, jęki. Co chwilę wymawiam imię ukochanego - Delikatniej. - poprosiłam, gdy mocniej wykonał swój ruch
- Nadal uważasz, że chcesz się z kimś innym przespać, oprócz mnie? - spytał, gdy na chwilę oderwał się od skóry
- Nie mówiłam, że to zrobię, ale ... - nie dokończyłam, bo przerwał mi
- Dobrze, więc teraz pokażę ci, że tylko ja jestem ci potrzebny do takich przyjemności. - jednocześnie nie podoba mi się jego zachowanie, ale jednocześnie pociąga i budzi pożądanie - Nie obrażą się, jeśli ubędzie im jednej prezerwatywy. - wychylił się do szafki nocnej oraz wyjął z niej poszukiwaną rzecz. Rozerwał opakowanie, założył ją na niego i przywarł swoje ciało mojego
- Proszę, tylko .. - nie dokończyłam, bo bez żadnego ostrzeżenia wsunął go we mnie, powodując głośne jęknięcie
- Chciałaś coś powiedzieć? - spytał. Zaczął obdarowywać moją szyję pocałunkami - Chcesz, by ktoś inny był na moim miejscu? - mocniej pchnął go - Może chcesz, żeby ktoś inny ci teraz dogadzał? - mówi pomiędzy pocałunkami i mocnymi pchnięciami
- Harry ... - jęknęłam głośno
- No powiedz, czekam na propozycje. - powiedział namiętnym tonem, przez uczucie rozkoszy nie mogę wymówić słowa - Za dobrze? Czy mogłoby być lepiej i chętnie byś mnie wymieniła, skarbie?
- Jesteś okropnie zazdrosny, ale podoba mi się to.
- Naprawdę? Może powinienem się bardziej postarać? - mam dosyć jego gadania. Przyciągnęłam jego twarz bliżej mojej, by patrzeć w jego oczy
- Przestań w końcu gadać. - zacisnęłam palce na kołdrze, powoli zbliżam się do krawędzi przyjemności
- Nie podniecam cię tym? - żeby go uciszyć pocałowałam go. Jęknęłam mu do ust. Dłonie przeniosłam na plecy. Ma koszulę, więc nie będzie czuł bólu przez moje paznokcie, które wbijam mu w plecy. Znacznie przyspieszył swoje ruchy. Po chwili ogromna fala spełnienia wypełniła moje ciało. Zaparło mi dech w piersiach. Ciężko oddycham - Podobało ci się? - spytał, podobnie jak ja ciężko oddycha
- Yhy. - mruknęłam.
*
W pełni ubrani przenieśliśmy się do salonu na kanapę. Ciągle czuję dziwne uczucie tam na dole. Usiadłam obok Harry'm
- Usiądź tu. - poklepał swoje uda, na których niepewnie usiadłam - Nigdy nie doprowadzaj mnie do zazdrości, bo skończy się tym, co przed chwilą robiliśmy, dobrze? - przygryzłam lekko wargę i skinęłam lekko głową - Mam nadzieję, że podobało ci się. - uśmiechnęłam się na znak, że tak
- Wiesz .. Przestałam być taką niedorajdą, która nie ma wcale pojęcia, co do takich przyjemności. Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać.
- To chyba moja zasługa? - uniósł brwi do góry
- Chyba tak. - zachichotałam
- Nie chyba, tylko na pewno. - cmoknął mnie w usta - Cieszę się, że spotkałem ciebie.
- Też mi z tego powodu przykro. - westchnęłam
- Och, tak? - oburzył się. Zaczął mnie łaskotać po brzuchu. Obrócił nas, więc jestem bezbronna wobec jego rąk
- Przestań! To łaskocze! - wykrzyczałam nadal się śmiejąc - Przestań! - krzyknęłam głośniej. Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Przestał na chwilę. Uklęknął przede mną. Wyjął go z kieszeni, nacisnął zieloną słuchawkę oraz przyłożył do ucha
- Halo? ... Naprawdę? Gdzie? ... Dobra, zaraz tam będziemy. - rozłączył połączenie
- Kto to dzwonił? - spytałam
- Policjant, który zajmował się szukaniem James'a. Złapali go, gdy próbował wynieść coś z domu.
- Dlaczego mamy tam jechać? - spytałam zdezorientowana
- Bo chcą wiedzieć, czy to na pewno on, bo mogli się pomylić. James mógł wynająć kogoś, aby coś przemycił z jego domu. Chodź. A tak w ogóle, gdzie masz telefon?
- Przecież mają jego zdjęcie.
- Zostawili, albo zapomnieli. Gdzie telefon?
- Tam leży. - wskazałam palcem na resztki telefonu leżącego na podłodze
- I co ja mam z tobą zrobić? - poszedł po niego. O dziwo nie jest tak zepsuty, jak mi się wydawało. Wystarczy go złożyć. Wyszliśmy z domu, zamknęłam go i wsiedliśmy do jego samochodu, aby pojechać do domu James'a. Szczerze mówiąc, to cieszę się, że go w końcu złapali. Teraz mogę w spokoju wyjść z domu i cieszyć się tym, że jestem bezpieczna. Problemy skończyły się już. Oby to był on, bo skoro będzie tak, jak Harry mówił, to będą musieli ponownie go szukać. Proszę, żeby to był on. To musi być on ...
W końcu dojechaliśmy do jego domu. Jest tu jeden radiowóz, kilku policjantów i mężczyzna. Szybko wysiedliśmy z pojazdu. Już na pierwszy rzut oka mogę powiedzieć, że to James
- Dzień dobry. Znaleźliśmy go, gdy próbował wejść tutaj i coś wynieść. Na szczęście udało się go złapać. To on, prawda? - popatrzyłam na tego mężczyznę. W oczach pali się ogień, ogień wściekłości. Blond włosy, dobrze wyrzeźbiona sylwetka, ta sama twarz. To James, mój największy koszmar
- Tak, to on. - odezwałam się. Policjanci szarpnęli go, by wsiadł do radiowozu
- To nie koniec, Styles! Dopadnę ciebie i te twoją sukę też! - wykrzyczał, zanim panowie wepchnęli go do środka. Przez moje ciało przeszła fala ulgi. To koniec tego koszmaru, którym jest James. Udało mi się od niego uciec, moje życie znowu jest bezpieczne. Mogę znowu w spokoju cieszyć się każdym nowym dniem. Nie muszę martwić się, czy on nie stoi za rogiem i czeka, żeby tylko mnie zaatakować. To koniec, naprawdę koniec, szczęśliwy koniec
- Dziękujemy za wszystko. - Harry uścisnął dłoń policjanta
- To my dziękujemy, o jednego przestępce mniej. Z tego, co złożyła panna Winters, jego zbrodnie długo przetrzymają go w więzieniu. Do widzenia.
- Do widzenia. - pożegnaliśmy się z panem, po czym w spokoju i uldze weszliśmy do auta.
*
- Wierzysz, że udało się?! - pisnęłam z radości - Nareszcie uwolniłam się od niego. - w euforii rzuciłam się na jego łóżko
- Wiesz, gdybyś nie uratowała mnie z więzienia, to na pewno dłużej by się to ciągnęło. - położył się obok mojego ciała
- Tylko martwią mnie jego ostatnie słowa.
- Nie martw się, to już naprawdę koniec. Stamtąd nie da się uciec. Mają dobrą ochronę, dobre zabezpieczenia, alarmy i w ogóle.
- Cieszę się, że podjęłam tę decyzje. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś nadal tam był. Teraz zwijałabym się z płaczu, albo krzyczała. - uśmiechnął się
- Kocham cię, Rosalie.
- Kocham cię, największy zazdrośniku świata. - zachichotałam cicho
- Może i największy, ale przynajmniej twój.
____________________________________________
Boże, jaki zboczony! xD Cóż, to ostatnia scena +18. Oczywiście, jeszcze jakaś będzie, ale dłuuuuuuugo poczekacie, nic więcej nie powiem, ani nie zdradzę.
James w końcu trafił do więzienia! Yeah! ;)
Oczywiście to nie jest koniec w związku z tytułem rozdziału. Pomęczę was jeszcze trochę xD
Chciałabym, żebyście się jakoś podpisywali w komentarzach, jeśli piszecie z anonima.
14.
14.
Świetny jak wszystkie.Ciekawi mnie to w zwiastunie ze szpitalem.Czy to chodzi o ojca Harrego czy o kogoś innego i czy to dopiero bedzie.Czekam na kolejny ; ).
OdpowiedzUsuńAnia
Nie powiem :)
UsuńCudowny rozdział :* <3
OdpowiedzUsuńDominika
o boże :* cudowny <3
OdpowiedzUsuńKasia
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńAww... jak ja lubie takie sceny ❤❤
OdpowiedzUsuńEwcia
Cudowny ;*
OdpowiedzUsuń- Julia
UsuńKocham to ❤❤
OdpowiedzUsuńMarta
Oj kocham ich i te ich igraszki ;* ;*
UsuńZajebisty rozdzial jak zawsze ❤;*
OdpowiedzUsuńOla
Świetny!
OdpowiedzUsuńcudowne to opowiadanie :* <3
OdpowiedzUsuńKala
Musze nadrobić komentowanie! Bo ostatnio był tylko czas na czytanie, ale poprawie się :) czekaaam na next!^^ / Pat
OdpowiedzUsuńJeju <3 boski !!! Dlaczego ja tak nie umie pisać ?? ;) jesteś najlepsza !!
OdpowiedzUsuńNatalia
Yeah w końcu James w więzieniu oby dłuugo tam posiedział :)
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie, do następnego xoxo.
~Ola