12.04.2014

Rozdział 18. "Potwór"

Po moich kręgosłupie przeszły dreszcze. Serce niemal wyrwało mi się z piersi. Klatka piersiowa w zaskakującym tempie unosi się i opada. Stoję jak słup, który nie może się wcale ruszyć. Nagle całe pomieszczenie zostało rozświetlone przez światło. Rozejrzałam się. Jestem tu tylko ja i James. Ani śladu po Pearl, jeszcze trochę, a dostanę zawału
- Gdzie jest Pearl? - zapytałam załamanym głosem, jestem zmieszana, co się tutaj dzieje?
- Rosalie, słońce moje. - niedługo każdy posiłek, który dzisiaj zjadłam wydostanie się na zewnątrz - To była tylko przykrywka. Byłaś taka głupia, że nie zadzwoniłaś najpierw do niej. A co z Harry'm? Dlaczego nie skontaktowałaś się z nim? - jadowity i pełny nienawiści głos wydostał się z jego ust
- Powiedziałeś, że jeśli pisnę słówko, zabijesz go. - łzy zaczęły schnąć na mojej skórze
- Szybko się uczysz. Ciekawe, co by Harry zrobił, gdyby to on się dowiedział, że niby ciebie porwałem. Czy zadzwoniłby do ciebie czy działał pod wpływem emocji? - splótł ręce na piersi i chodził wokoło
- Jesteś nie tylko nienormalny, jesteś popieprzony! - załkałam żałośnie. Słone łzy wydostały się z oczu, zaschnięte policzki znowu stały się mokre, poczułam, że w ustach zaczyna brakować mi śliny, żeby wypowiedzieć jakiekolwiek słowo
- Może i jestem, ale na pewno nie jestem głupi. - powiedział poważnym tonem, podszedł do mnie bliżej - Harry potrafi cię docenić? - mój mózg nagle zaczął pracować, bawi się ze mną. Muszę odwrócić karty. Zagram w jego własną grę, muszę myśleć, żeby nie zrobił mi prania mózgu. Wiem, czego on oczekuje
- Czasami nie ma dla mnie czasu. Czasami myślę, że chce mnie tylko wykorzystać. Jestem dla niego tylko zabawką. - odparłam obojętnie. James nadal krążył wokoło. Stoję jak słup patrząc ślepo na podłogę
- Uprzedzałem cię. Ja bym nigdy tego nie zrobił. Znam go doskonale. Mogę przewidzieć każdy jego ruch, jest strasznie przewidywalny. - westchnął
- Jest czasami niedelikatny i .. - przerwał mi
- Rosalie, jesteś taka sama jak on. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, że mogę przewidzieć twoje ruchy. Grasz w moją własną grę, w której mogę zmienić zasady. Jestem sprytniejszy, ale podziwiam cię za to, że rozgryzłaś moją zabawę. - zaczął szybciej okrążać moje ciało, jakby chciał przechytrzyć mój wzrok, który zaczyna szwankować. Nie mogę go dojrzeć, bo jest za szybki - Podoba mi się to, że potrafisz myśleć, ale czy to wystarczy, żeby mnie przechytrzyć i oszukać? - ustał w miejscu - Nie tylko umysł może ci się teraz przydać, ale siła, której to ja mam więcej od ciebie.
- Powiedziałeś, że nie skrzywdziłbyś mnie. - zaczęłam się denerwować, jest mądrzejszy, niż mi się wydawało. Może manipulować ludźmi, teraz i mną
- Pamięć też masz dobrą. - ponownie zaczął krążyć - Gdybyś była moja, nie zrobiłbym tego, ale ty wybrałaś inną drogę, której nienawidzę. Czy zastanawiałaś się, że to Harry ciągnie cię za sobą i prowadzi do twojego niebezpieczeństwa? - mówił spokojnie, jakby chciał mnie uwieść głosem - Czy zastanawiałaś się, że przez niego jesteś tu teraz? Jestem pewien, że teraz twój mózg pracuje na pełnych obrotach, by wymyślić drogę ucieczki. - on pracował jako psycholog?
- Czego ode mnie chcesz? Chcesz się zemścić na Harry'm. To on cię pobił, a był tylko dwa lata w więzieniu i nie cierpiał jak ty. Nie cierpiał, gdy zszywano mu skórę lub wycierano zaschniętą krew?
- Siedział tylko na dupie! To ja byłem bardziej poszkodowany! - warknął, najwyraźniej to wspomnienie budziło w nim gniew
- A zastanawiałeś się dlaczego? - gra idzie w dobrym kierunku, prowadzę swój pionek do mety jako zwycięzca - Przez twoje używki zginął jego przyjaciel, który był dla niego jak brat. Stracił go na zawsze.
- Było nie brać i się nie uzależniać! - krzyknął
- Teraz to ty możesz trafić do więzienia! Za zabójstwo, posiadanie narkotyków ... - popatrzył na mnie, w jego oczach palił się ogień. Pękły w nim jakiekolwiek hamulce, które go powstrzymywały. Przycisnął mocno moje ciało do zimnej ściany. Jego obrzydliwe, mokre usta całują moją szyję
- Zostaw mnie! Pomocy! - krzyczałam, ale na nic to się nie zdało. Rozdarł do piersi moją bluzkę. Nie mam żadnej możliwości ucieczki. Jego usta całują moje piersi powodując odruchy wymiotne. Problem z dotykaniem powrócił. Płaczę, krzyczę, wyrywam się. Rozdziera bluzkę bez żadnego problemu. Duże ręce dobierają się do dalszych części mojego ciała. Zdzieram swoje gardło, gdy wołałam o pomoc. Intuicja podpowiada, żebym przestała krzyczeć, bo i tak nikt mi nie pomoże. Duszę się łzami, niemal zakrywają mi cały obraz. Dłonie oparłam o ścianę i powoli się od niej odpycham, ale bez skutku. Wyczułam stolik. Spojrzałam w jego stronę. Przez zamazany obraz zobaczyłam szklankę z dużą ilością białej cieczy, a obok butelkę z wódką. Chwyciłam w dłoń szkło z cieczą i wylałam mu w twarz. Szybko się ode mnie odsunął i zaczął pocierać dłońmi oczy. Mam okazję do ucieczki. Bez dłuższego namysłu wybiegłam z pokoju. Skierowałam się do wyjścia. Przepycham się przez tłumy ludzi, by tylko dotrzeć do bezpiecznego wyjścia. Wybiegłam jak dzika z klubu. Rozglądam się wszędzie, aby dostrzec jakikolwiek pojazd, który mógłby mnie uratować. Taksówka zamówiona przeze mnie jeszcze stoi, więc wsiadłam do niej. Taksówkarz zawiózł mnie z powrotem do domu. Po ponownym zapłaceniu zamknęłam się w bezpiecznym budynku. Dławię się łzami, łkaniem, trzęsę się, jakbym dostała ataku padaczki. Muszę pozbyć się jego zapachu i śliny tego potwora z mojej skóry. Pobiegłam do łazienki. Rozebrałam się do naga i wskoczyłam pod prysznic. Obmyłam swoje ciało wodą, po czym gąbką szorowałam do czerwoności swoją skórę. Na pewno zetrę sobie ją, ale to nie teraz jest ważne. Ból związany z tarciem nasilił się tak bardzo, że przestałam. Dłońmi zakryłam twarz i zaczęłam łkać. Czuję się jak szmata, która nie jest warta nawet centa. Muszę się uspokoić, zawinięta w szlafrok poszłam do kuchni po jakieś leki. W szafce znalazłam tabletki nasenne. Wzięłam kilka i włożyłam do buzi bez popijania. Położyłam się na zimnej podłodze nadal płacząc żałośnie. Po dłuższym czasie tabletki zaczęły działać. Moje powieki stały się cięższe. Powoli odcinają mnie od rzeczywistości. Stałam się senna, senna ...

*

Obudziłam się rankiem na tej samej podłodze, co zasnęłam. Dłońmi odepchnęłam się od zimnych, lodowatych płytek. Rozejrzałam się wokoło. Jestem tu sama jak palec. Nagle usłyszałam, że mój telefon dzwoni w moim pokoju. Skierowałam się mozolnie do sypialni. Chwyciłam w dłonie telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę
- Halo? - powiedziałam obojętnie, jakbym miała kaca
- Cześć, Rosalie. - ten głos ukoił moje nerwy i spowodował uśmiech na twarzy
- Cześć, Harry. - uśmiechnęłam się mimo emocji drzemiących we mnie
- Obudziłem cię? - zapytał kojącym, spokojnym głosem
- Nie, jak już się obudziłam, to zadzwoniłeś. - uśmiechnęłam się, chcę, żeby był tu
- Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym spotkaniu.
- Pamiętam. - mój głos przybrał naturalną barwę
- A może przyspieszyć by spotkanie i teraz się spotkać? - nie może mnie zobaczyć w takim stanie, muszę dojść do siebie
- Um, chciałam odpocząć po wczorajszym. Wróciłam dosyć późno, bo tak wciągnęłyśmy się w gry, że straciłam rachubę czasu. - westchnęłam
- Oh, no dobrze. To do zobaczenia. - nie chcę, żeby się rozłączał. Jego kłos jest melodią dla moich uszu i czymś kojącym nerwy
- Do zobaczenia. - niechętnie się rozłączyłam.
Chcę, żeby tu był, żeby mnie przytulił, żeby wysłuchał. Wiem, że nie mogę mu tego powiedzieć. Inaczej wpadnie w szał. Ponownie zaczęłam płakać z bezsilności. Nie mogę tego powiedzieć, ani Pearl, ani Harry'emu. Z drugiej strony, gdybym im powiedziała, zrobiliby z tym porządek, ale nie chcę, by zrobił coś Harry'emu. Tak jak powiedziała Pearl muszę porozmawiać z Harry'm o moich uczuciach. Skoro to, co czuje, gdy jestem przy nim to uczucia, to znaczy, że czuję coś do niego. Pearl mówiła, że jak Harry jest dla mnie delikatny, czuły, często mówił, że zakochał się w takiej dziewczynie jak ja, co nigdy się nie zdarzało mu przy dziewczynach, to jest to dla mnie sygnał, że nie jestem mu obojętna. Wzięłam telefon do rąk i zablokowałam numer James'a. To będą najdłuższe godziny mojego życia, żeby spotkać się z Harry'm.

 *

Wyjęłam czystą bieliznę z szafy i skierowałam się do łazienki, by wziąć prysznic. Obmyłam swoje ciało, umyłam je okrężnymi ruchami, opłukałam, resztki wody wytarłam ręcznikiem, ubrałam bieliznę, po czym wyszłam z łazienki. Te godziny były za długie, jednak jakoś doszłam do siebie, ale nie całkiem. Wzięłam do rąk białe spodnie i siwą koszulę, którą wkasałam w spodnie. Na twarz nałożyłam puder, aby zaczerwieniona skóra pod oczami nie stała się bardziej widoczna. Oczy podkreśliłam kredką i tuszem do rzęs. Usta pomalowałam blado-różową szminką. Włosy rozczesałam i pozwoliłam, żeby opadły na moje ramiona. Nie chcę, żeby ktoś nam przeszkadzał, więc nie wezmę telefonu. Wyszłam pośpiesznie z domu i pokierowałam się do parku. Zamknęłam furtkę, idąc na przód wpadłam na kogoś
- Przepraszam. - powiedziałam. Popatrzyłam w górę, zobaczyłam uśmiechającą się twarz Harry'ego. Oblizał wargi, objął moje ciało ramionami, dłonie oparłam o jego klatkę piersiową
- Stęskniłem się odrobię. - powiedział namiętnym głosem
- Wiem. - uśmiechnął się. Złapał za mój podbródek i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Lekko rozchylił usta, by mieć pewność, że odwzajemnię pocałunek. Oplotłam swoje ręce wokół jego szyi, ale szybko się odsunęłam
- Co się stało? - spytał
- Jesteśmy w miejscu publicznym. - zakłopotałam się trochę, Harry zachichotał cicho
- Nie obchodzi mnie to. - ponownie chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się od niego
- Miejsce publiczne. Ogarnij się. - zaśmiał się
- To musimy iść do domu, bo nie mogę się powstrzymać. - zmarszczyłam brwi w żartobliwym grymasie
- Nie, idziemy na umówiony spacer. - przewrócił oczami
- Jaka ty jesteś uparta. Jestem w stanie zrezygnować ze spaceru, byleby móc cię całować.
- Nie, nie, nie. Idziemy na spacer. - zdjęłam ręce z jego ciała i skierowałam się przed siebie w kierunku parku - Idziesz? - zapytałam
- Idę, idę. - westchnął. Wyrównaliśmy krok. Wkrótce weszliśmy do ulubionego parku, przynajmniej mojego. Światła zaczynały oświetlać okolicę. W oddali słychać pluskanie wody z fontanny. Na niebie migocze kilka gwiazd. To miejsce wieczorami wygląda magicznie. Nikogo poza nami tutaj nie ma, jesteśmy kompletnie sami. Harry złapał za moją rękę i wpletliśmy swoje palce. Mocno zacisnął moją małą dłoń
- Um, Harry. - zaczęłam. Zatrzymaliśmy się, ustaliśmy na przeciwko siebie. Wpatrywał się w skupieniu w moją twarz - Wczoraj, jak rozmawiałam z Pearl, doradziła mi coś ... Sama siebie oszukuję i na dodatek ciebie. Chciałabym ci powiedzieć, że .. - nie dokończyłam, bo ktoś nam przerwał
- Proszę, proszę, proszę. Jaki piękny obrazek. - to James zbliża się do nas klaszcząc w dłonie
- Czego tu chcesz? - warknął Harry. Schował moje ciało w swoich ramionach dając mi bezpieczeństwo. Po moim ciele przeszły dreszcze, złe wspomnienie powróciło. Próbuję jakoś nie wypuszczać łez z moich oczu, ale to strasznie trudne
- Nie przerywaj takiej chwili. - jad wydostał się z jego paskudnych ust - Rosalie na pewno tego nie chce.
- Rosalie zostaw w spokoju. - warknął ponownie
- Oh, dobrałem się już do niej ... wczoraj wieczorem. - moje ciało zaczęło się trząść ze strachu, Harry doskonale wie, że to kłamstwo i tego nie chciałam, łzy zawitały na moje policzki
- Próbowałeś ją zgwałcić. - wysyczał, sama przeraziłam się jego głosu
- Oh, no może i tak. - zaśmiał się bezczelnie
- Zabiję cię sukinsynu! - Harry wpadł w szał. Opuścił mnie i zbliżył się do James'a. Zaczął go okładać pięściami po całym ciele. Powoli z jego ciała sączyła się krew spowodowana ciosami Harry'ego. Blondyn nie dorównuje sile bruneta. Nawet nie potrafi uniknąć go. To przerażający widok. Opadłam bezsilnie na ziemię i zakryłam usta dłonią. Harry nie daje za wygraną. Nagle usłyszałam dźwięk łamanej kości. Złamał mu coś. Zaczęłam się trząść ze strachu. Nigdy go takiego nie widziałam. Przeraża mnie do szpiku kości, to nie ten sam Harry, którego poznałam. To taki sam potwór, jak James
- Jeszcze raz ją tchniesz, a cię zabiję. - rzucił go na ziemię, jak zabawkę
- To nic w porównaniu z tym, co się teraz dzieje w Rosalie. - powiedział wypluwając krew. Harry spojrzał na mnie łagodnym spojrzeniem. Z moich oczu leją się łzy, a ciało opanowały nieprzyjemne dreszcze. Jak najszybciej mogłam uciekłam stąd
- Rosalie! Rosalie, poczekaj! - krzyczał do mnie, ale nie zwracałam na to uwagi, chcę być jak najdalej od niego. Biegnę ile tylko mam sił. Harry na pewno podąża za mną. Jest coraz bliżej, słyszę jego kroki. Nagle złapał mnie i mocno przytrzymał
- Puść mnie! Jesteś taki sam jak on! - wykrzyczałam. Płaczę, krzyczę, dławię się łzami, szarpię się, ale to nic nie daje. Siła nadal go nie opuściła - Zostaw mnie. - wyjąkałam. Nagle cały świat zaczął znikać. Moje powieki zaczęły opadać. Nie mogę ich podnieść. Cała siła mnie opuściła. Opadałam bezsilnie na ziemię. Umieram?













_________________________________________

Tak, jak powiedziałam, nowy rozdział w sobotę, no i jest :)
A tak w zasadzie, to czyta to ktoś jeszcze? Bo nie wiem, czy mam to kontynuować ?

8 komentarzy:

  1. Oczywiście, że czyta! Np.JA !;D czekam na następny!^^ / Pat.

    OdpowiedzUsuń
  2. czyta! czyta! kiedy możemy liczyć na następny? ♥♥♥ @patumblr

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaa... <3333 Ja to czytam cały czas XD Cudowny rozdział ;* / Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. dalej musisz pisać dalej kocham to opowiadanie <333

    OdpowiedzUsuń
  5. 0mg cudnie piszesz

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy