19.04.2014

Rozdział 21. "Sumienie"

Umyta i ubrana w swoją bokserkę oraz bieliznę, weszłam na łóżko. Robi się późno, a Harry nadal śpi. Leży na plecach, więc usiadłam na jego udach
- Harry, Harry wstań, późno się robi. - wydał z siebie pomruki niezadowolenia, ale po chwili otworzył oczy z uśmiechem na ustach
- Ubrałaś się już? - westchnął
- Spałeś dość długo, więc chciałam się wykąpać i ubrać. - wzruszyłam jednym ramieniem
- Wiesz, gnieciesz mi go trochę. - spojrzałam na dół, wcale nie siedzę na jego udach
- Um, przepraszam. - zsunęłam się na jego uda, uśmiech nadal nie zniknął z jego twarzy - Wstawaj już. - mruknął i przekręcił się na brzuch
- Wiesz, po cudownym seksie chciałbym się wyspać. - przyznał uśmiechając się
- Przecież nie był .. - przerwał, zanim dokończyłam
- To nie o to chodzi. To był pierwszy seks z osobą, którą kocham.
- A..aha. - przeniosłam wzrok na jego plecy. Dopiero teraz spostrzegłam, że są strasznie podrapane. Gdzie nie gdzie są strupki od zaschniętej krwi, odebrało mi mowę
- Stało się coś? - spytał, delikatnie dłońmi zaczęłam przejeżdżać po nich, powodując gęsią skórkę na skórze
- Masz strasznie podrapane plecy. - zachichotał cicho w odpowiedzi
- To ty mnie tak podrapałaś, nie pamiętasz?
- Nie wiedziałam, że aż tak. Um, przepraszam. - zeszłam z niego i usiadłam na kolanach obok niego i spuściłam wzrok na swoje splecione palce. Harry usiadł zaraz przy mnie, po czym dłonią złapał za mój podbródek
- Hej, nic się nie stało. Byłem tak zajęty naszym seksem, że nawet nie czułem. - cmoknął mnie w usta - To była najcudowniejsza noc w moim życiu.
- Naprawdę? - spytałam niedowierzająco, uśmiechnął się ciepło
- Tak. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak cudownie się wczoraj czułem. To było coś wspaniałego, bałem się, że zrobię ci krzywdę, ale było wszystko dobrze. - zapewnił - Chodź do mnie. - usiadłam z powrotem na jego udach, oplótł moje ciało w pasie swoimi rękoma - A teraz mnie pocałuj. - uśmiechnęłam się, założyłam dłonie na jego karku i zamknęłam dystans między naszymi wargami. Nagle po domu rozległ się dźwięk, ktoś dzwoni do drzwi - Komu się nudzi? Jeżeli to Theo, to go zabiję. - zeszłam z niego. Harry ubrał bokserki i wyszedł z pokoju. Usiadłam po turecku czekając, aż wróci. Jednak moja ciekawość bierze górę, ubrałam spódniczkę, po czym wyszłam w pokoju. Dłońmi pocieram przedramiona. Powoli kieruję się w stronę wyjścia. Harry rozmawia z jakimś mężczyzną. Są równego wzrostu, brązowe włosy tego mężczyzny zostały lekko postawione ku górze, ma kilkudniowy zarost, jestem trochę za daleko, by określić kolor jego oczu. Trochę nie za oficjalnie, żeby ubierać czarny garnitur? W pewnej chwili jego oczy napotkały moje, na co spuściłam szybko wzrok. Harry również popatrzył w moją stronę
- Oh, dzień dobry. Może przedstawiłbyś mnie swojej.. - Harry mu przerwał
- To jest Rosalie, moja dziewczyna. - zamrugałam kilka razy, zanim dotarła do mnie ta informacja, jak on mnie nazwał? Wyciągnął rękę w moją stronę z wyraźnym uśmiechem na ustach, niepewnie podeszłam, po czym objął mnie w pasie
- Nazywam się Damian, Damian Styles. Jestem ojcem Harry'ego. - podał mi rękę, którą uścisnęłam
- Rosalie Winters. Miło mi pana poznać. - skinął głową i uśmiechnął się przyjaźnie
- Harry .. - zwrócił się do syna - .. muszę przyznać, że masz przepiękną dziewczynę. - popatrzyłam na Harry'ego, uśmiechnął się w moją stronę i pocałował mnie w czoło - Miła, wychowana i w dodatku piękna. - zarumieniłam się odrobinę - Przyszedłem, żeby zaprosić cię na kolację, dzisiaj. Będę czuł się zaszczycony, jeśli Rosalie dotrzyma ci towarzystwa. - tym razem zwrócił się w moim kierunku
- Dobrze, będziemy. - Harry skinął głową
- Cieszę się, dziś o godzinie 18:00 w moim domu, pamiętaj. Proszę pani. - chwycił moją dłoń, po czym ucałował jej zewnętrzną stronę - Do zobaczenia. - popatrzył jeszcze na Harry'ego z dumą i wyszedł
- Dlaczego nazwałeś mnie swoją dziewczyną? - zanim odpowiedział, zamknął drzwi i mnie w swoim uścisku, oblizał wargi
- Bo chciałbym, żeby tak było. - westchnął. Puścił mnie i pokierował się do sypialni. Podreptałam chwilę po nim do pomieszczenia. Gdy weszłam wyjmował ręcznik z szafy - Muszę wziąć prysznic. - cmoknął mnie w czoło i zniknął za drzwiami od łazienki. Usiadłam na łóżku. Chciałbym, żeby tak było. Chciałby, żebym była dla niego kimś więcej, niż tylko przyjaciółką? Pff, przyjaciółka. Co prawda zachowujemy się jak para, całujemy się, spaliśmy ze sobą, ale nigdy o tym nie wspominał, żebyśmy stworzyli związek. Pytanie czy ja chcę tego, żebyśmy byli parą? Chciałabym być dla niego dziewczyną? Czy darzę go wystarczającym uczuciem, żeby być z nim? Głupia. Skoro pozwoliłam, żeby dotykał mnie, całował i by odebrał mi moje dziewictwo, to na pewno czuję coś do niego. Jestem jak nastolatka, która nie potrafi odróżnić zauroczenia od miłości. Głupia nastolatka bez pojęcia o życiu, miłości i uczuciach. Czuję coś do niego, ale jestem zbyt głupia, aby to zrozumieć i przyznać. Jestem zbyt głupia na określenie moich uczuć. Idiotka. Nie dość, że oszukuję jego, to jeszcze siebie. Przyznaj to! Przyznaj, że go .. Moje rozmyślenia przerwał Harry, który wyszedł z kąpieli. Ręcznik, który wyjął z szafy, został zawiązany na jego biodrach, pojedyncze krople wody spływały po jego nagim torsie. Uśmiechnął się, ale nie odwzajemniłam tego. Ulokowałam wzrok na moje splecione palce. Kłamca! Oszukujesz go! Przestań go ranić! Stracisz go przy pierwszej okazji! Moje sumienie obudziło się. Jestem kłamcą? Ręcznik, który był jak do tej pory na jego biodrach uparł na podłogę ukazując jego pośladki. Wyjął z szafki nowe, czyste bokserki, po czym założył je. Chyba zauważył, że patrzyłam na niego
- Przyglądałaś mi się? - spytał z uśmiechem na ustach, przekręcił głowę lekko w lewą stronę
- Przepraszam. - ponownie spuściłam wzrok. Zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Moja smutna, bez wyrazu twarz mówi sama za siebie. Usiadł obok na łóżku. Próbowałam powstrzymać łzy, ale kilka wypłynęło już z moich oczu. Zmartwił się moim zachowaniem
- Rosalie, co się dzieje? - Głupia! Pewnie znowu go okłamiesz! Mów prawdę, kłamco! Okropne sumienie zaraz mnie zamęczy. Zacisnęłam usta w cienką kreseczkę. Nie mogę powstrzymać słonych łez, pozwoliłam, by płynęły. Przestań płakać! Łzy kłamcy! Chcesz wziąć go na litość?! Żałosne! - Rosalie, proszę, powiedz, co się dzieje. - No dalej, wymyśl dobre kłamstwo! - Jeżeli wczoraj zrobiłem ci krzywdę, to przepraszam. - Widzisz?! Cierpi przez ciebie! A czy ciebie to obchodzi? Nie! Bo ty nie masz uczuć! - Rosalie, odezwij się, proszę. - Gadaj! Ciekawe jaką wymyślisz wymówkę?! Łzy lecą z moich oczu, jestem bezsilna. Na co czekasz?! Okłamuj go! Przecież tak dobrze ci idzie! Okropne sumienie. Sumienie jest okropne?! Może to ty chcesz uratować swoją skórę?!  - Rosalie, proszę, odezwij się. - nalegał. Ranisz go! Kłamca bez uczuć!
- Przepraszam. - Świetne kłamstwo! Dalej, okłamuj go, przecież to ty jesteś poszkodowana!
- Co? Za co? - zerwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Gdzie biegniesz?! Takie malutkie kłamstwo?! Tylko na to cię stać?! Zostaw go z niepewnością! Rań go! Wyszłam z domu i bezsił usiadłam na schodach. Przysunęłam kolana do klatki piersiowej, głowę schowałam w dłoniach. Nie mogę powstrzymać łez. Łzy kłamcy! Dławiłam się nimi. Dławisz się tylko kłamstwami! Bezczelna! Zimniejsze powietrze otuliło moje drobne ciało. Drobne ciało, a mieści się w nim tyle kłamstw! Kłamca bez ludzkich uczuć! Po chwili przy moim boku pojawił się Harry, otulił mnie swoim ramieniem. Ubrał tylko spodnie, może się przeziębić. Dalej, kłam, tak dobrze ci to idzie!
- Rosalie, co się stało? - Jest bezradny! Zrób coś wreszcie!
- P..przepraszam, n..nie chciałam, żeby to tak wyglądało. - Chciałaś! - Naprawdę przepraszam. - łzy nie dają mi spokoju, podobnie jak i sumienie
- Ale za co ty mnie właściwie przepraszasz? - spytał, w jego głosie tkwi nutka desperacji, w oczach widzę ból, to moja wina. Nareszcie się przyznałaś! - Rosalie, co się dzieje. Powiedz mi do cholery! Czy to przeze mnie?! Czy to przez to, że nazwałem cię swoją dziewczyną?! Odpowiedz w końcu, Rosalie! Obudź się!  - Jest zmęczony twoim zachowaniem, kłamco! Widzisz do czego doprowadziłaś?! Nienawidzi cię teraz! Brawo! Moje powieki robiły się coraz cięższe. Czuję, że tracę kontakt z rzeczywistością. Umieram? Widzę tylko ciemność ...

*

Nie będzie na ciebie czekał wieczność! Teraz cię nienawidzi! Podły kłamca! Na nieszczęście, nie umarłaś! Szkoda! Ziemia to nie miejsce dla takich kłamców jak ty! Precz! Obudź się! Wracaj i znowu wszystkich okłamuj!
- Aaaaa! - krzyknęłam. Obudziłam się w sypialni Harry'ego. Powinnaś zostać wyrzucona stąd, nie zasługujesz na to! Jestem cała spocona. Co ci się stało? Biegłaś? Chwilę po moim krzyknięciu w pokoju pojawił się Harry. Szybko podbiegł do mnie
- Rosalie, to pewnie był tylko zły sen. - uspokaja mnie. Przyłożył rękę do mojego rozgrzanego czoła - Wszystko w porządku? - spytał z troską. Do cholery nie skazuj go na takie męki! - Powiedz, co się stało. - Kłam! Do jasnej cholery daj mi spokój! Nie odpowiedziałam. Przyciągnęłam do siebie jego ciało i pocałowałam go. Niepewnie odwzajemnił pocałunek - Nie, powiedz mi, co się stało. - przerwał
- Bo ... Bo ty powiedziałeś, że chciałbyś, żebym była twoją dziewczyną ... I ja..ja nie wiedziałam czy będę w stanie odwzajemnić twoje uczucie. Oszukuje siebie i na dodatek ciebie .. Raniłam cię .. Pozwalałam się dotykać, całować, oddałam ci się ... Dałam ci nadzieję .. Ty czujesz coś do mnie, a ja nie potrafię tego docenić .. Przepraszam. - załkałam - Ty jesteś ze mną szczery .. Jestem kłamcą, przepraszam. - przytuliłam go
- Nie jesteś kłamcą. Nigdy nie doświadczyłaś miłości ze strony innych mężczyzn, byłaś odpychana od innych. To nie twoja wina.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Odwołam dzisiejszą kolację, nie czujesz się zbyt silna.
- Nie, nie odwołuj. - zaprzeczyłam - Przeze mnie nie stracisz okazji, żeby spędzić czas z ojcem.
- Odwołam, nie pójdę tam sam.
- Nie, nie rób tego. Uspokoję się i wszystko będzie dobrze. - otarłam łzy z twarzy, uśmiechnęłam się lekko - Będzie dobrze.
- Na pewno? Mogę to w każdej chwili odwołać.
- Nie, jesteś strasznie uparty.
- Nie tak, jak ty. - cmoknął mnie w mokry policzek
- Harry, mogę cię o coś zapytać? - skinął głową - Czy .. naprawdę chciałbyś być ze mną?
- Tak, ale skoro ty nie.. - przerwałam mu
- Zrób to. - przez chwilę nie wiedział o co mi chodzi, ale po chwili zrozumiał
- Rosalie, nie chcę, żeby to było dla ciebie .. - przerwałam mu
- Zrób to. - załkałam cicho, zacisnął usta w cienką kreseczkę, zastanawia się
- Rosalie, czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?
- Tak. - pocałowałam go namiętnie.

Theo's P. O. V.

Gdzie on niby się podziewał, podziewa i będzie podziewał? Jak zwykle wszedłem na chama do jego domu bez pukania. Wepchnąłem się do środka. Nigdzie nie słyszę, żeby gdzieś tutaj łaził. Oh, w salonie jest kolacja. Ciekawe z kim spędził ten wieczór, prawda? Czujecie ten sarkazm? Oczywiście, że z Rosalie. Wziąłem sobie winogrono, po czym pokierowałem się do sypialni. Nie mam w zwyczaju pukania, więc wszedłem od razu do środka. Zobaczyłem Harry'ego i Rosalie leżących na łóżku. Są tak skoncentrowani na sobie, że nawet nie zauważyli mojej obecności, typowe. Zawsze, gdy jest zajęty dziewczyną, nie widzi nic poza tym
- Widzę, że spóźniłem się na imprezę. - dopiero teraz mnie zauważyli, gdy odezwałem się. Rosalie zarumieniła się trochę. Czy ona płakała? Co on jej zrobił? Wziąłem kilka kulek i włożyłem je do buzi
- Nie wiesz, że się puka? - spytał
- Nie? - Rosalie zachichotała - Chciałem zobaczyć, co się z tobą dzieje. Dawno cię nie widziałem.
- Byłem zajęty. Teraz też jestem. - usiadł na kolanach zaraz przed Rosalie
- Właśnie nie da się nie zauważyć. - mruknąłem. Wskazałem ruchem dłoni, żeby poszedł ze mną. Cmoknął ją w czoło, na co zachichotała. Wyszedł razem ze mną do salonu, ale i tak poszliśmy do kuchni - Zaszaleliście chyba? - uśmiechnąłem się jak idiota, który cieszy się, że dostał lizaka, podobnie jak dziecko
- Mi tam się podobało. - wyjął z lodówki sok jabłkowy i nalał go do dwóch szklanek
- Zrobiliście to? - zapytałem z niedowierzaniem
- Tak.
- I co? Dobra jest? - szturchnąłem go w bok, po czym upiłem łyk swojego napoju
- Idealna. - uśmiechnął się - Idealna. - westchnął
- Ty też byłeś niczego sobie. - odwróciłem się w stronę drzwi, Rosalie stoi oparta o futrynę
- Oh, zawsze jestem. - uśmiechnął się. Rosalie odepchnęła się od futryny i podeszła do Harry'ego. Przynajmniej tak mi się wydawało, że podejdzie do niego. Wyjęła z szafki szklankę i wlała sobie soku - Idziesz coś obejrzeć? - zapytał, gdy wychodziła z kuchni, mruknęła na znak, że tak. Zauważyłem, że patrzy jej na tyłek, zboczeniec!
- Bo się zagapisz. - znowu szturchnąłem go - Dobra, nie będę wam przeszkadzał, lecę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - pożegnaliśmy się, po czym wyszedłem z domu.

Rosalie's P. O. V.

Theo wyszedł z domu, a Harry przyszedł do mnie. Usiadł obok na kanapie i objął ramieniem
- Lepiej się czujesz? - spytał, na co kiwnęłam głową
- Mam dzisiaj ubrać sukienkę?
- Chcesz, żebym dostał szału? - popatrzyłam na niego, uśmiecha się bezczelnie
- Powinnam być teraz w domu i powinnam się malować, ubierać, albo wybierać i przymierzać.
- Zawsze wyglądasz ładnie. Mi wystarczy garnitur, żeby wyglądać nieźle, a ty nawet w prostej sukience wyglądasz ładnie.
- Tak, tak, tak, ale zawieź mnie do domu. - wstałam z kanapy i skierowałam się do wyjścia. Po chwili Harry przyszedł z kluczykami od samochodu.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
_________________________________________________
 
Rozdział miałam dodać jutro, ale tak, jak powiedziałam, jeśli będzie powyżej 8 komentarzy, to automatycznie dodam nowy rozdział :)
Układ nadal aktualny :)

9 komentarzy:

Obserwatorzy