Obudziłam się wtulona w ciało chłopaka. Uniosłam lekko głowę, by
spojrzeć na jego twarz. Śpi. Odchyliłam kołdrę i wyszłam spod jego
ciepła. Usiadłam na końcu łóżka oraz sięgnęłam po bieliznę, którą
ubrałam. Wyjęłam z szafy długą, sięgającą mi do połowy ud czarno-białą
koszulę. Muszę przyznać, że wygląda bezbronnie, gdy jest pogrążony we
śnie. Zaschło mi w gardle, więc ruszyłam do kuchni po sok. Wyjęłam go
z lodówki, kostki lodu z zamrażarki oraz dwie szklanki z szafki.
Wlałam do nich soku pomarańczowego, włożyłam dwie kostki lodu. Razem
ze szklankami ruszyłam z powrotem do sypialni. Postawiłam je na
szafce nocnej. Z jednej z nich upiłam kilku łyków przyjemnej, zimnej
pomarańczowej cieczy. Nagle poczułam czyjeś ręce na swoich plecach.
Odwróciłam głowę w stronę osoby, która obdarzyła mnie tym dotykiem
- Dzień dobry. - przywitał mnie swoim uśmiechem
- Hej. - oddałam uśmiech - Chcesz? - wskazałam palcem na sok, skinął głową, więc podałam mu go
- Dzięki, kiedy wstałaś? - spytał, zanim upił kilka łyków zimnego napoju
- Jakoś niedawno. - położyłam się obok niego na plecach - 5 minut temu.
- Zawsze wstajesz przede mną. - delikatny uśmiech zniknął z mojej twarzy. Zauważył to. Złapał za mój podbródek i zmusił, bym na niego popatrzyła - Co się stało? Posmutniałaś.
- Ciągle chodzi mi po głowie James. Ciągle obawiam się, że może nam coś zrobić. Mi lub tobie. Jest niezrównoważony i może posunąć się do wszystkiego. Boję się. - westchnęłam
- Nie musisz się bać. Wystarczy, że będziesz na siebie uważać i nie pakować w niebezpieczne miejsca. Poza tym nigdy nie pozwolę, żeby ktoś kiedykolwiek cię skrzywdził. - cmoknął mnie w czoło
- Wiem.
- Przytul się do mnie. - zrobiłam tak, jak polecił. Przybliżyłam się do jego ciała. Jego obecność poprawiła moje samopoczucie. Poprawia mój nastrój swoim dotykiem, opiekuńczością, bliskością - Wiesz, co bym jeszcze chciał? - uniosłam głowę, by spojrzeć w jego oczy - Chciałbym, żebyś mnie pocałowała. - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym zbliżyłam nasze usta do siebie. Harry szybko znalazł się pomiędzy moimi nogami. Rozchylił wargi, abym włożyła do nich swój język. Nie ma na sobie żadnych ubrań, więc to tylko podkręca temperaturę. Pozwolę sobie na więcej, dłonią przejechałam po jego nagim torsie do krocza. Delikatnie dotknęłam jego penisa oraz zaczęłam lekko go masować. Chłopak w odpowiedni mruknął mi do ust. Swoimi dłońmi dostał się pod moją koszulę. Nasze pieszczoty przerwał mój telefon. Ktoś do mnie dzwoni. Odkleiłam się od jego warg i popatrzyłam na szafkę nocną
- Powinnam odebrać. - mruknął coś niezrozumiałego, ustał na kolanach i sięgnął po telefon
- To Theo, poznaję numer. Ma mój telefon i pewnie nie może się do mnie dodzwonić. - nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha - Przepraszam bardzo, ale pani Winters jest tymczasowo nie dostępna, ponieważ jej chłopak zaspokaja jej potrzeby seksualne. - rozłączył połączenie i odłożył telefon - Więc, na czym to stanęło? - wrócił do moich warg
- Może miał coś ważnego? - powiedziałam pomiędzy pocałunkami. Harry nic sobie z tego nie zrobił. Zniżył się do wysokości mojej kobiecości - Chyba nie zamierzasz tego zrobić? - oparłam się na łokciach
- Dlaczego nie? - uniósł jedną brew z uśmiechem
- Nie mam ochoty. - wzruszył ramionami i wrócił ponownie do moich ust - Powinieneś oddzwonić do Theo. Może ma coś ważnego. - przewrócił oczami, zszedł z mojego ciała, położył się obok i chwycił telefon do rąk. Wybrał numer i przystawił z powrotem do ucha
- Theo? Jakieś wieści? .. - zszedł z łóżka, sięgnął po bokserki, po czym założył je - .. Dobra, o której mam być u ciebie? ... Jak to? - zmarszczył brwi, usiadłam na łóżku i oparłam ciężar ciała na rękach - ... Dobra, będę niedługo. - rozłączył połączenie
- I co? - wziął spodnie, by założyć je
- Byli u James'a w domu, jednak uciekł im. Pewnie już tam nie wróci, bo inaczej złapią go. Teraz nie wiadomo gdzie jest. - wzruszył ramionami
- Mam siedzieć w domu zamknięta w szafie? - uśmiechnęłam się, dla złagodzenia sytuacji obrócę to w żart, jednak to nie pomogło
- Nie żartuj z tego. To poważna sprawa, tu chodzi o twoje bezpieczeństwo. - założył resztę garderoby
- Um, musisz jechać, prawda? - spytałam
- Tak. Muszę odebrać mój samochód, telefon i inne rzeczy. Także, będę się już zbierał. - pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł z domu. Muszę znaleźć sobie zajęcie na ten czas, który spędzę bez niego. Może spotkać się z Pearl? Albo odwiedzić Hope? Może zadzwonić do mamy i spytać, kiedy wrócą? Dawno nie słyszałam jej głosu. Bez zastanowienia chwyciłam do rąk telefon, wybrałam jej numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę
- Halo? - usłyszałam jej ciepły głos
- Mamo? Cześć, dzwonię, żeby spytać, co u was i w ogóle. - ucieszyłam się, gdy tylko usłyszałam głos matki, za którą tęsknię
- Wszystko w porządku. Powinniśmy wrócić za jakieś dwa tygodnie, albo wcześniej. A co u ciebie?
- Radzę sobie jakoś.
- A co u ciebie i Harry'ego? Spotykacie się?
- Tak, spotykamy. - nie będę jej wiecznie okłamywać - Tak w zasadzie, to jesteśmy parą.
- Naprawdę? - chyba się ucieszyła, słychać euforię w jej głosie - Wiesz, jest jeszcze jedna sprawa. Po tym, jak wrócimy, po tygodniu będziemy musieli jeszcze wyjechać do Madrytu. Wiem, że to też daleko, ale nie możemy opuścić pracy, bo inaczej nas zwolnią.
- Rozumiem. Muszę się od was odzwyczaić, dorastam i nie mogę na was w kółko liczyć.
- Na pewno sobie poradzisz, zawsze dawałaś sobie radę. Harry pewnie ci pomoże. - zachichotała
- Mamo .. - skarciłam ją
- Dobra, muszę kończyć. Zaraz mamy kolejne spotkanie.
- Dobrze, cześć. - rozłączyła się. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z tego, jakie moje życie jest puste bez niego. Nie mam nawet co robić. Zadzwoniłabym po Pearl, ale przyda mi się chwila odpoczynku. Powinnam coś zjeść. Odłożyłam telefon, po czym zeszłam do kuchni. Zanim weszłam do niej, skierowałam się do salonu, aby włączyć telewizor na jakiś program muzyczny. Ed Sheeran - Give me love. Po włączeniu tego programu udałam się do kuchni. Jeśli chcę coś zjeść, to raczej powinnam coś kupić. Nie chcę umrzeć z głodu. Mama zostawiła mi pieniądze, więc wykorzystam je. Powróciłam do pokoju. Ubrałam brązowe spodnie, białą bokserkę, brązowy szalik oraz marynarkę. Włosy spięłam w luźnego koka. Do torebki schowałam portfel. Założyłam ulubione czarne botki, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do supermarketu. Przejdę się pieszo, świeże powietrze dobrze mi zrobi. Rano pewnie padał deszcz, bo jest mokro, na chodnikach i asfaldzie są kałuże wody. Świeże, zimne powietrze lekko drażni moją skórę. Wcale nie mijam nikogo znajomego. Ogólnie tylko ja idę teraz przez tę ulicę. Może wypożyczę jakiś film? Nie będę siedziała cały dzień nic nie robiąc ciekawego lub zaproszę jeszcze Pearl?
*
Drzwi same się przede mną otworzyły i weszłam do wypożyczalni filmów. Do supermarketu pójdę później, ponieważ nie weszłabym tutaj z zakupami
- Dzień dobry. - powiedziałam do kobiety za ladą
- Dzień dobry. - odpowiedziała mi z uśmiechem. Pokierowałam się do działu z filmami dla nastolatków. Przechodząc pomiędzy półkami natrafiłam na ,,Igrzyska śmierci''. Widziałam zwiastun, ale jak zwykle nigdy nie znalazłam czasu, by obejrzeć. Wypożyczę od razu drugą część, bo i tak pewnie nie będę miała co robić. Wzięłam obydwie płyty i podeszłam do lady, za którą stoi brunetka, której powiedziałam 'dzień dobry'
- Oh, dobry wybór. Na ile chcesz wypożyczyć?
- 4 dni mi w zupełności wystarczą.
- Nazwisko?
- Rosalie Winters. - odpowiedziałam jej. Brunetka skinęła głową. Włożyła płyty do reklamówki oraz podała mi. Zapłaciłam odpowiednią kwotę, po czym skierowałam się do wyjścia. Dostałam SMS-a i na chwilę przestałam się interesować drogą przede mną. Okazało się to błędem, bo wpadłam na kogoś
- Przepraszam, ja .. - popatrzyłam na twarz nieznajomej osoby. Moje serce zatrzymało tempo, wstrzymałam na chwilę oddech
- Teraz przepraszasz? - przede mną stoi James. Jedno oko ma podbite oraz rozciętą wargę, zapewne po spotkaniu z Harry'm - Posłuchaj, nic mnie nie powstrzyma, nawet policja. Jeszcze cię dopadnę i tego twojego chłopaka też. Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, to już dawno połamałbym ci kark, więc lepiej uważaj. - wysyczał przez zaciśnięte zęby, po czym wyminął mnie. Zamrugałam kilka razy, zanim dotarła do mnie ta wiadomość. Lepiej zamknę się w domu i nie będę wychodziła. Szybko wzięłam nogi za pas. Może wygrzebię coś z lodówki. Bardziej martwię się o swoje niebezpieczeństwo, niż głód.
*
Jak poparzona wrzątkiem wbiegłam do domu. Zamknęłam drzwi na klucz, nie chcę by przypadkiem wpadł do mojego domu bez zapowiedzi. Odłożyłam płyty na stoliku w salonie. Mój brzuch zaczyna o sobie dawać nieźle znak. Żeby na chwilę oszukać głód wypiłam kilka łyków soku. Poszperałam po szafkach i znalazłam makaron. Cóż nie będę wybrzydzała. Mam być głodna i bezpieczna czy najedzona i w niebezpieczeństwie? Wybieram tą pierwszą opcję. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wyjęłam go z torebki, nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam połączenie
- Halo?
- Rosalie? Wszystko w porządku? Czemu nie odpisałaś na SMS-a?
- Bo .. Bo byłam w wypożyczalni filmów i .. - zanim dokończyłam, przerwał mi
- Dlaczego do cholery wyszłaś?! - warknął
- Chciałam wyjść do sklepu, bo nie mam nic do jedzenia. Teraz znalazłam makaron i z niego muszę żyć, nie denerwuj się tak. - powoli sił mi brakuje na jego 'napady' złości
- Martwię się o ciebie, nie rozumiesz?! - powiedział nieco spokojniejszym tonem, jednak nadal jest wściekły
- Wiem, ale traktujesz mnie jak dziecko.
- Bo się o ciebie martwię. - oschły ton ...
- Tak?! To przestań mnie traktować jak dziecko, którym nie jestem! Sama potrafię się o siebie zatroszczyć! - tym razem to ja warknęłam
- Właśnie widać. - powiedział z lekką kpiną
- Oh, tak? Dzisiaj wpadłam na niego i wiesz co?! Nic mi nie zrobił! - warknęłam, powoli mam dosyć jego bezczelnego zachowania
- Do cholery czy ty sobie żarty robisz?! Może byś pomyślała o mnie?! Od zmysłów odchodzę przez ciebie!
- To wiesz co?! Zajmij się swoim tyłkiem! - krzyknęłam, rozłączyłam się, po czym rzuciłam telefonem o ścianę. Już nawet ochota na jedzenie mi przeszła. Będę musiała kupić sobie nowy telefon. Uspokój się .. Uspokój się .. Nerwowo chodzę po salonie w tą i z powrotem z dłońmi splecionymi na karku. Jestem tak wściekła, że chce mi się płakać. Usiadłam bezsilnie na podłodze. Powoli mam dosyć wszystkiego. Życia, ciągłych problemów, jego napadów złości, uczuć .. Najchętniej czasami chciałabym mieć serce z kamienia. Wzięłam kilka głębszych wdechów i wydechów, ale to nie pomogło. Pozwoliłam łzom popłynąć. Łzy wściekłości, złości, bezsilności. Wstałam i położyłam się na kanapie. Bez sensu patrzę w sufit, zaciskam mocno usta. To fatalne uczucie płakać ze złości, której nie możemy się tak szybko i łatwo pozbyć. Moje policzki stają się coraz bardziej mokre. Zaciskam usta, by nie zacząć krzyczeć. Czemu jest czasami taki oschły? To nie moja wina, że wszystko tak się potoczyło. Czasem nie zdaje sobie sprawy z tego, że to nie tylko ja jestem czemuś winna. On też popełnia błędy, ale zauważa wyłącznie moje. Usłyszałam dzwonek do drzwi, jednak nie mam siły, żeby otworzyć. Udaję, że mnie nie ma. Ktoś dobija się do drzwi. Niecierpliwi się. Leniwie wstaję, powoli kieruję się do wyjścia, przecieram mokre policzki. Ostatni wdech i otwieram drzwi
- Czy ty naprawdę oszalałaś?! - znowu on ...
- Co chcesz?! - spytałam obojętnie, moja twarz nie wyraża żadnego wyrazu
- Wyjaśnień. Tak trudno było zamówić sobie coś? - odrobinę zniżył głos
- Tak trudno było! - chciałam zamknąć drzwi, ale uniemożliwił mi to
- Nie. Skończyłem. Jeszcze. - wycedził przez zaciśnięte zęby
- Ale ja skończyłam! - krzyknęłam. Odwróciłam się, po czym powróciłam do salonu
- Myślisz, że łatwo jest się nie martwić, kiedy James kręci się tutaj i nie wiadomo, co może ci zrobić?!
- Jak widzisz nic mi się nie stało! Umiem o siebie zadbać! - złość powraca ze zdwojoną siłą
- Bo byłaś w miejscu publicznym! A co jeśli nikogo by nie było?! Ciekawy jestem, co byś wtedy zrobiła?
- Jakoś bym sobie poradziła!
- Oh, tak. W to nie wątpię. - powiedział z kpiną w głosie - Tylko byś później płakała, gdyby coś ci zrobił! - nie wytrzymałam i uderzyłam go prosto w twarz. Uderzenie było tak silne, że odwrócił głowę w prawą stronę - Nie. Powinnaś. Tego. Robić. - wysyczał przez zaciśnięte zęby
- To przestań się tak bezczelnie zachowywać! Nie jestem dzieckiem, ani dziwką, z jaką się kiedyś spotykałeś! - wykrzyczałam mu prosto w twarz
- Ale się tak zachowujesz!
- Bo mam dosyć twoich napadów złości! Wyżywasz się na mnie, zamiast być przy mnie i mnie po prostu kochać! - teraz to ja dostałam 'napadu'
- Kochać, tak?! Szkoda tylko, że ty dopiero to zrozumiałaś jakoś niedawno! - wyrzucił ręce w górę
- Nie wiń mnie za moją przeszłość, na którą nie miałam wpływu! - kolejna dawka łez wypłynęła z oczu
- Tak?! To było coś z tym zrobić! Mam dosyć twojego zachowania! - warknął
- Tak? To może chcesz zerwać? - nagle cała złość uleciała z niego i zaczął przypatrywać się mi ...
- Dzień dobry. - przywitał mnie swoim uśmiechem
- Hej. - oddałam uśmiech - Chcesz? - wskazałam palcem na sok, skinął głową, więc podałam mu go
- Dzięki, kiedy wstałaś? - spytał, zanim upił kilka łyków zimnego napoju
- Jakoś niedawno. - położyłam się obok niego na plecach - 5 minut temu.
- Zawsze wstajesz przede mną. - delikatny uśmiech zniknął z mojej twarzy. Zauważył to. Złapał za mój podbródek i zmusił, bym na niego popatrzyła - Co się stało? Posmutniałaś.
- Ciągle chodzi mi po głowie James. Ciągle obawiam się, że może nam coś zrobić. Mi lub tobie. Jest niezrównoważony i może posunąć się do wszystkiego. Boję się. - westchnęłam
- Nie musisz się bać. Wystarczy, że będziesz na siebie uważać i nie pakować w niebezpieczne miejsca. Poza tym nigdy nie pozwolę, żeby ktoś kiedykolwiek cię skrzywdził. - cmoknął mnie w czoło
- Wiem.
- Przytul się do mnie. - zrobiłam tak, jak polecił. Przybliżyłam się do jego ciała. Jego obecność poprawiła moje samopoczucie. Poprawia mój nastrój swoim dotykiem, opiekuńczością, bliskością - Wiesz, co bym jeszcze chciał? - uniosłam głowę, by spojrzeć w jego oczy - Chciałbym, żebyś mnie pocałowała. - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym zbliżyłam nasze usta do siebie. Harry szybko znalazł się pomiędzy moimi nogami. Rozchylił wargi, abym włożyła do nich swój język. Nie ma na sobie żadnych ubrań, więc to tylko podkręca temperaturę. Pozwolę sobie na więcej, dłonią przejechałam po jego nagim torsie do krocza. Delikatnie dotknęłam jego penisa oraz zaczęłam lekko go masować. Chłopak w odpowiedni mruknął mi do ust. Swoimi dłońmi dostał się pod moją koszulę. Nasze pieszczoty przerwał mój telefon. Ktoś do mnie dzwoni. Odkleiłam się od jego warg i popatrzyłam na szafkę nocną
- Powinnam odebrać. - mruknął coś niezrozumiałego, ustał na kolanach i sięgnął po telefon
- To Theo, poznaję numer. Ma mój telefon i pewnie nie może się do mnie dodzwonić. - nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha - Przepraszam bardzo, ale pani Winters jest tymczasowo nie dostępna, ponieważ jej chłopak zaspokaja jej potrzeby seksualne. - rozłączył połączenie i odłożył telefon - Więc, na czym to stanęło? - wrócił do moich warg
- Może miał coś ważnego? - powiedziałam pomiędzy pocałunkami. Harry nic sobie z tego nie zrobił. Zniżył się do wysokości mojej kobiecości - Chyba nie zamierzasz tego zrobić? - oparłam się na łokciach
- Dlaczego nie? - uniósł jedną brew z uśmiechem
- Nie mam ochoty. - wzruszył ramionami i wrócił ponownie do moich ust - Powinieneś oddzwonić do Theo. Może ma coś ważnego. - przewrócił oczami, zszedł z mojego ciała, położył się obok i chwycił telefon do rąk. Wybrał numer i przystawił z powrotem do ucha
- Theo? Jakieś wieści? .. - zszedł z łóżka, sięgnął po bokserki, po czym założył je - .. Dobra, o której mam być u ciebie? ... Jak to? - zmarszczył brwi, usiadłam na łóżku i oparłam ciężar ciała na rękach - ... Dobra, będę niedługo. - rozłączył połączenie
- I co? - wziął spodnie, by założyć je
- Byli u James'a w domu, jednak uciekł im. Pewnie już tam nie wróci, bo inaczej złapią go. Teraz nie wiadomo gdzie jest. - wzruszył ramionami
- Mam siedzieć w domu zamknięta w szafie? - uśmiechnęłam się, dla złagodzenia sytuacji obrócę to w żart, jednak to nie pomogło
- Nie żartuj z tego. To poważna sprawa, tu chodzi o twoje bezpieczeństwo. - założył resztę garderoby
- Um, musisz jechać, prawda? - spytałam
- Tak. Muszę odebrać mój samochód, telefon i inne rzeczy. Także, będę się już zbierał. - pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł z domu. Muszę znaleźć sobie zajęcie na ten czas, który spędzę bez niego. Może spotkać się z Pearl? Albo odwiedzić Hope? Może zadzwonić do mamy i spytać, kiedy wrócą? Dawno nie słyszałam jej głosu. Bez zastanowienia chwyciłam do rąk telefon, wybrałam jej numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę
- Halo? - usłyszałam jej ciepły głos
- Mamo? Cześć, dzwonię, żeby spytać, co u was i w ogóle. - ucieszyłam się, gdy tylko usłyszałam głos matki, za którą tęsknię
- Wszystko w porządku. Powinniśmy wrócić za jakieś dwa tygodnie, albo wcześniej. A co u ciebie?
- Radzę sobie jakoś.
- A co u ciebie i Harry'ego? Spotykacie się?
- Tak, spotykamy. - nie będę jej wiecznie okłamywać - Tak w zasadzie, to jesteśmy parą.
- Naprawdę? - chyba się ucieszyła, słychać euforię w jej głosie - Wiesz, jest jeszcze jedna sprawa. Po tym, jak wrócimy, po tygodniu będziemy musieli jeszcze wyjechać do Madrytu. Wiem, że to też daleko, ale nie możemy opuścić pracy, bo inaczej nas zwolnią.
- Rozumiem. Muszę się od was odzwyczaić, dorastam i nie mogę na was w kółko liczyć.
- Na pewno sobie poradzisz, zawsze dawałaś sobie radę. Harry pewnie ci pomoże. - zachichotała
- Mamo .. - skarciłam ją
- Dobra, muszę kończyć. Zaraz mamy kolejne spotkanie.
- Dobrze, cześć. - rozłączyła się. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z tego, jakie moje życie jest puste bez niego. Nie mam nawet co robić. Zadzwoniłabym po Pearl, ale przyda mi się chwila odpoczynku. Powinnam coś zjeść. Odłożyłam telefon, po czym zeszłam do kuchni. Zanim weszłam do niej, skierowałam się do salonu, aby włączyć telewizor na jakiś program muzyczny. Ed Sheeran - Give me love. Po włączeniu tego programu udałam się do kuchni. Jeśli chcę coś zjeść, to raczej powinnam coś kupić. Nie chcę umrzeć z głodu. Mama zostawiła mi pieniądze, więc wykorzystam je. Powróciłam do pokoju. Ubrałam brązowe spodnie, białą bokserkę, brązowy szalik oraz marynarkę. Włosy spięłam w luźnego koka. Do torebki schowałam portfel. Założyłam ulubione czarne botki, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do supermarketu. Przejdę się pieszo, świeże powietrze dobrze mi zrobi. Rano pewnie padał deszcz, bo jest mokro, na chodnikach i asfaldzie są kałuże wody. Świeże, zimne powietrze lekko drażni moją skórę. Wcale nie mijam nikogo znajomego. Ogólnie tylko ja idę teraz przez tę ulicę. Może wypożyczę jakiś film? Nie będę siedziała cały dzień nic nie robiąc ciekawego lub zaproszę jeszcze Pearl?
*
Drzwi same się przede mną otworzyły i weszłam do wypożyczalni filmów. Do supermarketu pójdę później, ponieważ nie weszłabym tutaj z zakupami
- Dzień dobry. - powiedziałam do kobiety za ladą
- Dzień dobry. - odpowiedziała mi z uśmiechem. Pokierowałam się do działu z filmami dla nastolatków. Przechodząc pomiędzy półkami natrafiłam na ,,Igrzyska śmierci''. Widziałam zwiastun, ale jak zwykle nigdy nie znalazłam czasu, by obejrzeć. Wypożyczę od razu drugą część, bo i tak pewnie nie będę miała co robić. Wzięłam obydwie płyty i podeszłam do lady, za którą stoi brunetka, której powiedziałam 'dzień dobry'
- Oh, dobry wybór. Na ile chcesz wypożyczyć?
- 4 dni mi w zupełności wystarczą.
- Nazwisko?
- Rosalie Winters. - odpowiedziałam jej. Brunetka skinęła głową. Włożyła płyty do reklamówki oraz podała mi. Zapłaciłam odpowiednią kwotę, po czym skierowałam się do wyjścia. Dostałam SMS-a i na chwilę przestałam się interesować drogą przede mną. Okazało się to błędem, bo wpadłam na kogoś
- Przepraszam, ja .. - popatrzyłam na twarz nieznajomej osoby. Moje serce zatrzymało tempo, wstrzymałam na chwilę oddech
- Teraz przepraszasz? - przede mną stoi James. Jedno oko ma podbite oraz rozciętą wargę, zapewne po spotkaniu z Harry'm - Posłuchaj, nic mnie nie powstrzyma, nawet policja. Jeszcze cię dopadnę i tego twojego chłopaka też. Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, to już dawno połamałbym ci kark, więc lepiej uważaj. - wysyczał przez zaciśnięte zęby, po czym wyminął mnie. Zamrugałam kilka razy, zanim dotarła do mnie ta wiadomość. Lepiej zamknę się w domu i nie będę wychodziła. Szybko wzięłam nogi za pas. Może wygrzebię coś z lodówki. Bardziej martwię się o swoje niebezpieczeństwo, niż głód.
*
Jak poparzona wrzątkiem wbiegłam do domu. Zamknęłam drzwi na klucz, nie chcę by przypadkiem wpadł do mojego domu bez zapowiedzi. Odłożyłam płyty na stoliku w salonie. Mój brzuch zaczyna o sobie dawać nieźle znak. Żeby na chwilę oszukać głód wypiłam kilka łyków soku. Poszperałam po szafkach i znalazłam makaron. Cóż nie będę wybrzydzała. Mam być głodna i bezpieczna czy najedzona i w niebezpieczeństwie? Wybieram tą pierwszą opcję. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wyjęłam go z torebki, nacisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam połączenie
- Halo?
- Rosalie? Wszystko w porządku? Czemu nie odpisałaś na SMS-a?
- Bo .. Bo byłam w wypożyczalni filmów i .. - zanim dokończyłam, przerwał mi
- Dlaczego do cholery wyszłaś?! - warknął
- Chciałam wyjść do sklepu, bo nie mam nic do jedzenia. Teraz znalazłam makaron i z niego muszę żyć, nie denerwuj się tak. - powoli sił mi brakuje na jego 'napady' złości
- Martwię się o ciebie, nie rozumiesz?! - powiedział nieco spokojniejszym tonem, jednak nadal jest wściekły
- Wiem, ale traktujesz mnie jak dziecko.
- Bo się o ciebie martwię. - oschły ton ...
- Tak?! To przestań mnie traktować jak dziecko, którym nie jestem! Sama potrafię się o siebie zatroszczyć! - tym razem to ja warknęłam
- Właśnie widać. - powiedział z lekką kpiną
- Oh, tak? Dzisiaj wpadłam na niego i wiesz co?! Nic mi nie zrobił! - warknęłam, powoli mam dosyć jego bezczelnego zachowania
- Do cholery czy ty sobie żarty robisz?! Może byś pomyślała o mnie?! Od zmysłów odchodzę przez ciebie!
- To wiesz co?! Zajmij się swoim tyłkiem! - krzyknęłam, rozłączyłam się, po czym rzuciłam telefonem o ścianę. Już nawet ochota na jedzenie mi przeszła. Będę musiała kupić sobie nowy telefon. Uspokój się .. Uspokój się .. Nerwowo chodzę po salonie w tą i z powrotem z dłońmi splecionymi na karku. Jestem tak wściekła, że chce mi się płakać. Usiadłam bezsilnie na podłodze. Powoli mam dosyć wszystkiego. Życia, ciągłych problemów, jego napadów złości, uczuć .. Najchętniej czasami chciałabym mieć serce z kamienia. Wzięłam kilka głębszych wdechów i wydechów, ale to nie pomogło. Pozwoliłam łzom popłynąć. Łzy wściekłości, złości, bezsilności. Wstałam i położyłam się na kanapie. Bez sensu patrzę w sufit, zaciskam mocno usta. To fatalne uczucie płakać ze złości, której nie możemy się tak szybko i łatwo pozbyć. Moje policzki stają się coraz bardziej mokre. Zaciskam usta, by nie zacząć krzyczeć. Czemu jest czasami taki oschły? To nie moja wina, że wszystko tak się potoczyło. Czasem nie zdaje sobie sprawy z tego, że to nie tylko ja jestem czemuś winna. On też popełnia błędy, ale zauważa wyłącznie moje. Usłyszałam dzwonek do drzwi, jednak nie mam siły, żeby otworzyć. Udaję, że mnie nie ma. Ktoś dobija się do drzwi. Niecierpliwi się. Leniwie wstaję, powoli kieruję się do wyjścia, przecieram mokre policzki. Ostatni wdech i otwieram drzwi
- Czy ty naprawdę oszalałaś?! - znowu on ...
- Co chcesz?! - spytałam obojętnie, moja twarz nie wyraża żadnego wyrazu
- Wyjaśnień. Tak trudno było zamówić sobie coś? - odrobinę zniżył głos
- Tak trudno było! - chciałam zamknąć drzwi, ale uniemożliwił mi to
- Nie. Skończyłem. Jeszcze. - wycedził przez zaciśnięte zęby
- Ale ja skończyłam! - krzyknęłam. Odwróciłam się, po czym powróciłam do salonu
- Myślisz, że łatwo jest się nie martwić, kiedy James kręci się tutaj i nie wiadomo, co może ci zrobić?!
- Jak widzisz nic mi się nie stało! Umiem o siebie zadbać! - złość powraca ze zdwojoną siłą
- Bo byłaś w miejscu publicznym! A co jeśli nikogo by nie było?! Ciekawy jestem, co byś wtedy zrobiła?
- Jakoś bym sobie poradziła!
- Oh, tak. W to nie wątpię. - powiedział z kpiną w głosie - Tylko byś później płakała, gdyby coś ci zrobił! - nie wytrzymałam i uderzyłam go prosto w twarz. Uderzenie było tak silne, że odwrócił głowę w prawą stronę - Nie. Powinnaś. Tego. Robić. - wysyczał przez zaciśnięte zęby
- To przestań się tak bezczelnie zachowywać! Nie jestem dzieckiem, ani dziwką, z jaką się kiedyś spotykałeś! - wykrzyczałam mu prosto w twarz
- Ale się tak zachowujesz!
- Bo mam dosyć twoich napadów złości! Wyżywasz się na mnie, zamiast być przy mnie i mnie po prostu kochać! - teraz to ja dostałam 'napadu'
- Kochać, tak?! Szkoda tylko, że ty dopiero to zrozumiałaś jakoś niedawno! - wyrzucił ręce w górę
- Nie wiń mnie za moją przeszłość, na którą nie miałam wpływu! - kolejna dawka łez wypłynęła z oczu
- Tak?! To było coś z tym zrobić! Mam dosyć twojego zachowania! - warknął
- Tak? To może chcesz zerwać? - nagle cała złość uleciała z niego i zaczął przypatrywać się mi ...
____________________________________________________________
Myślicie, że zerwą? Czy Rosalie będzie w końcu bezpieczna? Szykujcie się na najgorsze lub najlepsze :)
14.
Mam nadzieje że na lepsze !!! :D ♥
OdpowiedzUsuńNie rób im tego , oni muszą być razem <3
OdpowiedzUsuń<3 ;* :*
OdpowiedzUsuńO nie oni muszą być razem ;) :*
OdpowiedzUsuńzajebiste opowiadanie ;*
OdpowiedzUsuńPiękne ;* proszę napisz coś dzisiaj ;* masz fantastyczny talent <3333
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj odkryłam twój blog.Jest super ; **
OdpowiedzUsuń<3 <3
OdpowiedzUsuńdodaj rozdział ;*
OdpowiedzUsuńemocje :) dodaj rozdział :*
OdpowiedzUsuńkocham to :) :**
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńKocham to! ;*
Cudo ♥
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział ♥
OdpowiedzUsuń