25.03.2014

Rozdział 12. "Randka."


Theo's P.O.V.

Stałem przed domem Harry'ego jakieś dobre pięć minut. Drzwi były zamknięte, więc nie mogłem wejść. Gdzie go teraz poniosło? Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy Rosalie ma na takiego aż taki wpływ? Jest spokojniejszy, łagodniejszy i milszy. Czy naprawdę się w niej zakochał? Rozumiem, każdy może się zakochać, ale on? Dawno nie słyszałem, żeby mówił coś miłego o dziewczynie. Nagle oślepiły mnie jakieś światła. Chyba pan zakochany przyjechał. Poznałem samochód, to na pewno on. Wysiadł z niego i mocno trzasnął drzwiami
- Stary, co się stało? - zapytałem. Harry oparł się o maskę samochodu i splótł ręce na piersi. Chyba nie jest zbytnio zadowolony
- Spieprzyłem sprawę. - przyznał. Nie wiedziałem o co chodzi, więc podszedłem do niego i ustałem obok
- Co się stało? Rosalie? - swój wzrok ulokował w ziemi. Nie mogłem rozpoznać jego wyrazu twarzy
- Kiedy wracaliśmy z restauracji ... - zaraz, co?!
- Byliście gdzieś? - zapytałem z niedowierzaniem
- Tak. Kiedy wracaliśmy z restauracji przy moim samochodzie stał James .. - cholera, co ?!
- James?! Przecież on wyjechał jeszcze przed tym, jak wyszedłeś z więzienia! - na samo wspomnienie o nim krew we mnie wrzała
- Najwidoczniej wrócił. Nazwał Rosalie dziwką. Krzyknąłem na nią, żeby weszła do samochodu. Widziałem w jej oczach obawę, strach przepełniony bólem. Jeszcze nigdy nie zachowałem się tak wobec niej. Jak już weszła, sprowokował mnie. Powiedział, że z chęcią by przepieprzył ją. Wkurwiłem się i ... - nie dokończył, bo przerwałem mu
- Rzuciłeś się na niego? - zapytałem
- Tak. Potem pod jej domem chciała się dowiedzieć kto to był. Nie chciałem jej mówić, bo wiedziałem, że będzie się mnie jeszcze bardziej bała. Weszła do domu. Długo myślałem i w końcu poszedłem do niej i ... - ponownie mu przerwałem
- Powiedziałeś wszystko?
- Dokładnie. Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - pokiwałem przecząco głową - Chciałem ją pocałować, kiedy byłem już blisko cofnąłem się.
- Dlaczego? Odepchnęła cię od siebie?
- Nie. Sam nie wiem, czemu się powstrzymałem.

Rosalie's P.O.V.

Opowiedział mi o swojej przeszłości. Jako jedynej dziewczynie. Kiedy mówił o tym, co go spotkało zrobiło mi się go żal. Mały chłopiec, który stracił ojca przez kaprys swojej matki. Jako nastolatek był popychadłem. Stracił przyjaciela przez narkotyki. Pobił prawie śmiertelnie James'a i trafił przez to do więzienia. Matka boi się go, ale udaje, że wszystko w porządku. Dopiero teraz odczuwa szacunek. Teraz połowa ludzi boi się z nim rozmawiać, a dziewczyny traktuje jak zabawki. Jedynym wyjątkiem jestem ja. Ja i tylko ja. To przede mną się otworzył, to mi pokazał chłopaka, który siedzi głęboko w jego ciele. To przeze mnie rozdrapał stare rany. Czuję się z tym okropnie, ale wiem, że w pewnym sensie mu pomogłam. Dałam mu nadzieję na lepsze życie, pokazałam, że może być sobą i nie musi nikogo udawać, że nadal może naprawić swoje czyny, jeśli odrzuci swoją ciemną stronę. Chciałabym się o nim więcej dowiedzieć, poznać go bardziej. Jednak nadal moje serce bije przy nim mocniej, oddech rozrywa mi płuca. Może to nie powód strachu i sama sobie tylko to wmawiam? Moje rozmyślenia przerwał telefon, który poinformował mnie o wiadomości.


 Ten SMS jest od Harry'ego. Czy mam ochotę wybrać się z nim na rolki? Wiedziałam, że nie mogę go ignorować. Pośpiesznie odpisałam. W moim wnętrzu pojawiło się coś nowego. Dziwne uczucie. Nigdy czegoś takiego nie czułam




Szybko poderwałam się z łóżka i wyszłam przed dom. Harry stał oparty o maskę samochodu. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył mnie. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do niego. Jest ubrany z ciemne dżinsy, białą bluzkę i czerwoną koszulę z rozpiętymi guzikami. Nieśmiało zbliżyłam się do niego, szeroki uśmiech nie znikał z jego twarzy
- Hej.
- Hej. Tęskniłem za tobą. - na moje policzki wkradła się czerwień. Miło było usłyszeć takie słowa - Za taką upartą i nieznośną dziewczyną. - zachichotał
- Chyba taką uroczą i śliczną dziewczyną. - uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam
- No niech ci będzie, słodką i śliczną dziewczyną. A teraz chodź. - posłusznie weszłam do samochodu - Mam nadzieję, że umiesz jeździć lepiej, niż grać w kręgle? - spojrzał na mnie z zabawną miną. Skrzyżowałam ręce i udałam obrażoną
- Na pewno jestem lepsza od ciebie. - wypięłam w jego stronę język, na co on zaśmiał się.
Nie przejechaliśmy kilku kilometrów, a telefon Harry'ego zaczął dzwonić, zatrzymał się i odebrał połączenie
- Halo?
- Harry? Gdzie jesteś? - to był bardziej męski głos, zdenerwowany głos
- W samochodzie. Co się dzieje? - nie powinnam podsłuchiwać, ale osoba po drugiej stronie słuchawki mówi trochę za głośno
- Przejeżdżałem niedaleko domu twojej matki. - mężczyzna w telefonie z każdą chwilą stawał się bardziej niespokojny, to słychać dobrze po jego głosie - Zauważyłem, że kręcił się tam jakiś facet. Był strasznie podobny do James'a. Chyba wchodził do jej domu. - Harry ścisnął mocniej telefon
- Ja to tam wszedł?! Sama go tam wpuściła?! - warknął, z minuty na minuty robił się bardziej agresywny i rozzłoszczony
- Uśmiechała się do niego i raczej sama wpuściła.
- Jesteś tam jeszcze?
- Cały czas. Na razie nie słychać, żeby robił jej coś złego. Powinieneś to sprawdzić. - Harry chyba nie czekał na pożegnanie, bo od razu rozłączył się i rzucił telefon. Kto to dzwonił?
- Harry, kto to był? - zapytałam
- Theo, mój przyjaciel. - wiem, że próbuje się opanować i nie krzyczeć na mnie, więc resztę pytań pozostawiłam dla siebie. Harry zawrócił i zapewne skierował się do domu swojej mamy. Prędkość na liczniku świadczyła o jego zdenerwowaniu i złości. Linia jego szczęki stała dobrze widoczna, podobnie jak żyły na jego szyi. Na pewno teraz jego krew wrze.
W ekspresowym tempie dojechaliśmy do dużego domu. Dookoła budynku rozciągał się wysoki płot, więc widziałam tylko kawałek domu i niewielką część ogrodu. Niedaleko posiadłości stał jakiś czarny samochód. Najprawdopodobniej jego przyjaciela, Theo
- Poczekaj tutaj, zaraz wrócę. - brunet wysiadł z samochodu. Chłopak z drugiego auta również wysiadł. Rozpoznałam go. To ten sam, który gapił się na mnie w szatki, kiedy razem z Pearl poszłyśmy na rolki i ten, który był tamtej nocy w klubie. Przywitali się, wymienili parę zdań i weszli przez drzwi do posiadłości mamy Harry'ego.

Theo's P.O.V.

Razem z Harry'm  zbliżyliśmy się do domu jego matki, Victorii. Boję się zapytać, co on może jej robić. Najpierw podeszliśmy do okna. Światło nadal zapalone. Na stoliku stoją dwie lampki wina i prawie puste wino. Oprócz tego nic innego nie wydało mi się podejrzane. Oprócz tego, gdzie był James i Victoria? Szturchnąłem Harry'ego w ramię i podbródkiem wskazałem na drzwi. Podeszliśmy do nich. Jestem pewny, że Harry teraz toczy walkę z samym sobą, żeby nie wybuchnąć. Nacisnąłem klamkę, drzwi zostawili otwarte. Geniusze. Powoli i w ciszy weszliśmy do środka. Z góry słychać męski i damski śmiech. Aż niedobrze mi się zrobiło. Harry jako pierwszy ruszył po schodach. Dobrze słyszalne jest też skrzypienie łóżka. Cholera! Harry jak burza wpadł do pokoju, z którego dochodziły te dźwięki. Mowę mi odebrało, kiedy zobaczyłem Victorię w samych majtkach i James'a w spodniach. Leżeli na łóżku, ale natychmiast zeskoczyli z niego, gdy tylko nas zauważyli. Na twarzy Victorii znalazł się szok, na mordzie James'a sama rozkosz z bólu, jaki zobaczył w oczach Harry'ego
- Co on tu do cholery robi?! - wykrzyczał
- Harry? Poczekaj, wszystko wyjaśnię. - Victoria próbowała się jakoś obronić. W tym nic nie ma do tłumaczenia
- Ty szmato, uważałem cie za matkę! - emocje, które zebrały się w Harry'm pękły jak bańka mydlana po do tchnięciu palcem
- Nadal tak jest, poczekaj .. - nie dokończyła, bo Harry wybiegł z pokoju ...

Rosalie's P.O.V.

Siedziałam tak dobre 10 minut, dopóki rozwścieczony Harry nie wybiegł z budynku. Trzaskały nim emocje, których nie ukrywał. Co tam się stało? Brunet nerwowo wsiadł do samochodu. Jest nieźle wyprowadzony z równowagi. Ledwo odpalił samochód przez trzęsące się ręce. Ruszył z piskiem opon kierując się w nieznanym mi kierunku. Każda chwila oznaczała większą liczbę na liczniku. Przyspieszał. Jeśli coś się stanie będzie winić za to siebie
- Harry! Zwolnij, proszę! - krzyknęłam. Jak za dotknięciem różdżki zwolnił, jakby dźwięk mojego głosu go uspokoił. Zatrzymał się i szybko wysiadł. Znajdowaliśmy się na obrzeżach lasu, więc nikogo poza nami tutaj nie ma. Nie wiedziałam, co mam robić. Zostać tu czy wyjść? Jeśli zostanę Harry może sobie coś zrobić.  Jeśli wyjdę może się uspokoi. Odliczyłam do trzech, po czym wyszłam. Harry krążył w kółko w rękoma splecionymi na karku. Totalnej rozsypka. Walczy ze sobą. Jego klatka piersiowa w szybkim tempie opadała i unosiła się
- Harry, co się tam stało? - zapytałam w miarę cicho, by nie rozdrapać jeszcze bardziej jego złości i emocji. Zanim odpowiedział odczekał chwilę, żeby nie wybuchnąć gniewem
- Moja matka .. - jego głos drżał, starał się być spokojny, co z trudem mu wychodziło - Ma romans z James'em. Przed chwilą widziałem ich razem w łóżku. - moje oczy powiększyły rozmiary. Nie mogę w to uwierzyć. Widzę w oczach Harry'ego zbierające się łzy, które z trudem powstrzymywał - W dodatku nazwałem ją szmatą. - nazwać mamę szmatą, to przegięcie. Nawet za taki czyn. Matka zawsze pozostanie matką, to do niej zawsze idziemy. Matka, to jednak matka. Nie odzywałam się przez dłuższą chwilę. Harry popatrzył na mnie, po czym podszedł do mnie i przytulił. Potrzebował teraz kogoś, kto będzie przy nim, podobnie jak ja, gdy pokłóciłam się z mamą. Ręką lekko pocierałam jego plecy, by choć trochę go uspokoić. Słyszałam jego niespokojne serce, biło w zastraszającym tempie
- Przepraszam, że zmarnowałem twój czas. - odezwał się po krótkiej ciszy
- Nie przepraszaj. Nie mogłeś tego przewidzieć. - powiedziałam pokrzepiająco. To nie była jego wina. Gdyby mógł przewidzieć przyszłość na pewno przygotowałby się na to
- Myślałem, że wszystko się ułoży, że może dogada się z ojcem. Teraz jest dla mnie nikim. Doskonale znała James'a .. - przerwałam mu, te słowa na pewno wywołają u niego większą złość
- Nie musisz. - staliśmy wtuleni w siebie jeszcze przez kilka minut, dopóki Harry nie odsunął się. Jego oczy są całościowo pokryte czerwienią, podobnie jak część policzków, nie wygląda dobrze
- Jedźmy już stąd, chcę być jak najdalej od tego cholernego miejsca. - kiwnęłam głową i razem weszliśmy do samochodu. Brunet wydawał się bardziej skupiony na własnych myślach, niż na drodze. Współczuję mu.

*

Harry zatrzymał się pod moim domem. Mama i Jason na pewno są w domu. Popatrzyłam w jego stronę. Oczy nadal są zaczerwienione, jednak wydawał się być trochę spokojniejszy
- Do zobaczenia. - odezwałam się i po chwili wyszłam z samochodu. Tym razem Harry nie odezwał się ani słowem. Zanim weszłam do domu już usłyszałam odjeżdżający samochód.














Hej :)
Co myślicie o tym rozdziale?
+ Dodałam postać James'a i mamy Harry'ego do bohaterów :)

Jeszcze jedno. Drugi zwiastun, który sama wykonałam :)
https://www.youtube.com/watch?v=T7b3oXvSBNE 

2 komentarze:

  1. Czytam :) zawsze czytam, codziennie sprawdzam czy jest rozdział ( na wszelki wypadek ) ;) ale nie zawsze komentuje, więc przepraszam. Bardzo lubię jak piszesz więc się nie zniechecaj. ;) czekam niecierpliwie na następny :***

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy