Ważna notatka pod rozdziałem :)
Może właśnie w tej chwili powinnam uciekać ? Krzyczeć o jakąkolwiek
pomoc ? Stałam, zostałam sparaliżowana, nie mogłam się wcale ruszyć.
Strach całkowicie zawładnął moim ciałem. Harry zbliżył się na
niebezpieczną odległość. Moje ciało mimowolnie zaczęło się trząść, tym
razem nie z zimna. Serce przyspieszyło tempo, w płucach gromadziło się
coraz więcej powietrza. W głowie pojawiały się najczarniejsze
scenariusze. Uciekaj, Rosalie!
- Czemu ja ? Jest mnóstwo innych dziewczyn. - z moich ust wydostały się pierwsze słowa od jakichś kilku minut
-
Czemu ty ? Może dlatego, że ty jesteś inna, niż wszystkie ? - zbliżył
się do mojego ucha i coś zaczął szeptać - Nie odpuszczę tak łatwo jak ci
się wydaje. Do zobaczenia.
Wzięłam głęboki oddech. Cholera, dlaczego
ja ? Jak do tej pory moje życie w każdym możliwym stopniu było
normalne. Miałam rodzinę, przyjaciół, dom, nie wpadałam w złe
towarzystwo, nie wpadłam w żaden nałóg. Pogładził mój policzek jeszcze
przez chwilę, po czym odszedł, jakby się nic nigdy nie stało. Teraz mam
idealny moment, by uciec. Inna, niż wszystkie ? Pewnie ilość alkoholu,
który znalazł się w jego żołądku dawał o sobie nieźle znać. Patrzyłam
jak oddala się. Otrząśnij się w końcu! W myślach spoliczkowałam się, by w
końcu wykonać jakikolwiek ruch. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z
powrotem do domu.
*
Obudziły mnie promienie słońca,
które od jakiegoś czasu drażniły moją twarz. Niechętnie wstałam do
pozycji siedzącej. Dłońmi zakryłam twarz i lekko ją pocierałam. Nadal
głośna muzyka dudniła w mojej głowie. Nadal pamiętałam to zdarzenie.
Moje życie niemal było idealne. Dopóki nie pojawił się on. Teraz na
pewno obróci je w koszmar. Przede wszystkim nie mogę pokazać, że się
boję, nie mogę okazywać strachu. Przeciągnęłam swoje drobne ciało i
wstałam z łóżka. Mamy i Jason'a na pewno jeszcze nie ma w domu. Zeszłam
powoli na dół. Moim pierwszym obiektem jak zwykle stała się kuchnia.
Najpierw wypiłam porządną dawkę zimnej wody. Wyjęłam swoje ulubione
płatki, zagotowałam mleko i przystąpiłam do spożycia mojego świeżego
śniadania. Może dzisiaj wybiorę się z Pearl na rolki ? Dla zabicia czasu
? Dawno nie jeździłyśmy. Nie będę myślała o tym wszystkim. Zadzwonię
albo napiszę do niej po śniadaniu. Na chwilę popatrzyłam przed siebie w
okno, widać doskonale pobliski park. Bawią się w nim dzieci, chodzą
zakochane w sobie pary, staruszkowie siedzą na ławkach. Czasami
zazdrościłam im tego życia. W spokoju czekają na to, co nadejdzie. Mają
na wszystko czas, nie spieszą się. Mogą przypatrywać się w różne punkty
godzinami, nie myślą, co przyniesie im następny dzień. Spokojnie
przeżywają swoją starość. Wszystkich czeka ten sam los.
Po skończonym
posiłku posprzątałam po sobie i ruszyłam do pokoju po telefon. Na
szczęście nie mam żadnych nieodebranych wiadomości, więc nie muszę na
nic odpisywać
Wyślij. Teraz tylko czekam, aż odpisze. Muszę się ubrać. Wyjęłam z szafy czarne rurki i biały sweter z czarnym sercem na środku. Z wybranymi ubraniami udałam się do łazienki. Swoje włosy spięłam w wysokiego koka, a na usta nałożyłam błyszczyk, przypudrowałam trochę policzki, żeby nie były zbyt różowe i jestem gotowa. Usłyszałam dźwięk, informujący o wiadomości, pośpiesznie wyszłam z łazienki i chwyciłam telefon do rąk
Muszę jeszcze odstawić mamy sukienkę do jej szafy. Zanim ją wyjęłam była w idealnym stanie, teraz jest trochę pognieciona. Zdałoby się wyprasować pożyczoną rzecz. Wyjęłam żelazko i deskę do prasowania, muszę uważać, bo kiedyś już zdarzyło mi się przez nieuwagę przypalić ulubioną koszulę Jason'a. Jak najdelikatniej mogłam próbowałam jej nie spalić. Powinnam wybrać się na zakupy, bo wiecznie nie będę brała od mamy sukienek. Po dłuższym czasie wyglądała tak jak za pierwszym razem. Schowałam niepotrzebne już żelazko oraz deskę i skierowałam się do jej sypialni. Powiesiłam sukienkę na wieszak, po czym zamknęłam szafę. Ciekawa jestem, kiedy wrócą do domu. Wolałabym, żeby mama wróciła sama bez Jason'a. Nie mogę kierować jej życiem, to ona ma być szczęśliwa, ale wydaje mi się, że lepiej by było, gdyby znalazła sobie faceta w swoim wieku. Myślę, że straszy byłby dla niej lepszy, a nie młodszy o 10 lat. Jason nie jest taki zły, czasami dobrze mi się z nim rozmawia, ale on mógłby być nawet moim chłopakiem, a nie ojczymem! Chciałabym, żeby tata tu był, on zawsze pomagał mi, zawsze był przy mnie. Chciałabym, żeby tym razem też tak było.
Powoli dochodziła 16:10. Muszę zacząć się szykować, Pearl lubi przychodzić wcześniej niż jest to zaplanowane. Założyłam jasno-niebieskie dżinsowe spodnie, białą bluzkę na długi rękaw i kamizelkę takiego samego koloru, co spodnie. Nie chcę chodzić w tym samych ubraniach cały dzień. Włosy rozpuściłam, oczy podkreśliłam czarną kredką i eyelinerem, na usta nałożyłam blado różową szminkę. Wyglądałam prawie jak taka słodka 14-latka, która po raz pierwszy idzie na swoją wymarzoną randkę z chłopakiem marzeń. Ostatni raz okręciłam się wokół własnej osi przed lustrem i jestem gotowa do wyjścia. Efekt mnie zadowala. Wyglądam słodko i naturalnie. Do białej, małej torebki włożyłam telefon i ulubiony kremowy portfel. Zeszłam powoli na dół. Pozgłaszam wszędzie światła, upewniłam się czy wszystkie okna są pozamykane i wyszłam z domu. Zamknęłam dobrze drzwi, a kluczyk włożyłam do torebki. Ruszyłam w stronę domu Pearl, nie chciało mi się na nią czekać, więc będzie lepiej, kiedy pójdę od razu do niej. Mieszkała niedaleko mnie, jakieś 5 minut drogi pieszo. Jeszcze jest dosyć widno i nie potrzebuję latarki, żeby oświetlić sobie drogę. Zanim doszłam do jej domu zauważyłam idącą Pearl w moją stronę. Blondynka ubrała się w białą bluzkę na krótki rękaw i czarne długie spodnie z szelkami zapiętymi na barkach. Jej uwaga została całkowicie pochłonięta w ekran swojego telefonu
- Cześć. - przywitałam się z nią. Blondynka odwzajemniła uśmiech i wtuliła się w moje kruche ciało
- Cześć. Idziemy? - pokiwałam głową - A tak w ogóle to twoja mama i Jason są w pracy ? - ponownie pokiwałam głową na jej zadane pytanie - Nie powinnaś pilnować domu, bo wiesz, czasami kręci się tu dużo złodziei. Tydzień temu okradziono pana Morgana.
- Pan Morgan jest starszym panem, który mieszka samotnie w małym domku. Nic dziwnego, nie ma nawet psa, żadnych zabezpieczeń. Moja mama postarała się o to i mamy w domu alarm. - Pearl skomentowała moją uwagę krótkim "aha"
- Wiesz co? Tak szczerze mówiąc, to obawiałam się, że Styles coś mógł ci zrobić w tej łazience, ale później jak mi napisałaś SMS-a, że wszystko w porządku to kamień spadł mi z serca. - na samo jego nazwisko przeszły mnie dreszcze po kręgosłupie. Przełknęłam głośno ślinę, moje ciało reagowało samo, zaczęłam się odrobinę trząść, Pearl chyba nie zauważyła mojego zdenerwowania - Później jak ty już poszłaś on też na chwilę gdzieś zniknął, ale po jakichś 10 minutach wrócił. Był jakiś spokojny, szczęśliwy. Podpytałam trochę o niego Hope. Mówiła, że Harry to całkiem fajny gość, ale ja nie jestem do tego przekonana. - nie chcę, żeby Pearl ciągnęła dalej tą rozmowę. Resztę drogi wolałabym przebyć w ciszy. Zamknęłam na chwilę oczy, by się uspokoić. Nawet to nie przyniosło żadnego rezultatu, nadal nie potrafiłam się uspokoić. Dlaczego on tak na mnie działa? Dlaczego przy nim aż tak się boję? Dlaczego budzi we mnie strach, od jego głosu moje serce przyspiesza, oddech staje się płytki. Chciałabym, żeby to był tylko zły koszmar, po którym obudzę się i będę szczęśliwa, moje życie będzie się dalej toczyć w spokoju i bezpieczeństwie.
Po dłuższym czasie doszłyśmy do naszego celu. Pchnęłam duże szklane drzwi i po chwili znalazłyśmy się w ciepłym pomieszczeniu. Przed nami rozciągał się długi korytarz. Po lewej stronie przy oknie stoi duża biała kanapa i jakieś niewielkie drzewko. Po prawej stronie znajduje się recepcja. Za ladą siedzi kobieta, około 30. lat z kręconymi blond włosami. Nawet nie zauważyła, że weszłyśmy, bo jest zbyt zajęta pewnie jakąś papierkową robotą albo czymś tam jeszcze. Wykupiłyśmy bilet na półtorej godziny, tyle w zupełności nam wystarczy, żeby wyszaleć się. Doskonale wiem, gdzie co jest. Długim korytarzem skierowałyśmy się do szatni, by zamienić buty na rolki. Szatnie nie są tak skąpo wystrojone. Po bokach swoje miejsce znalazły niebieskie szafki, niedaleko nich dwie ławki. Nasze torebki włożyłyśmy do szafek, by nam nie przeszkadzały w jeździe. Obydwie doskonale radzimy sobie na rolkach, więc nie musimy cały czas kręcić się przy barierkach. Mogłyśmy jeździć tak, jak nam się podoba. Moje rolki już zdążyłam założyć podczas, gdy Pearl starała się założyć swoje
- Coś nie tak? - zapytałam. Usiadłam bliżej niej, na jej twarzy widoczny był grymas niezadowolenia
- Dali mi zepsute rolki, popatrz kółko zaraz odleci. Muszę iść je wymienić, poczekaj tu na mnie. - pokiwałam twierdząco głową. Po chwili Pearl już zniknęła za białymi drzwiami. Oparłam swoje łokcie na kolanach, jedną ręką podtrzymywałam głowę. Nikogo poza mną tutaj nie było. Usłyszałam zza drzwi czyjeś krzyki, chociaż bardziej śmiechy. Zapewne ktoś szedł tutaj albo obok. Po dłuższym momencie biała płyta otworzyła się, a w niej stanął jakiś chłopak z dziewczyną. Chłopak z brązowymi tęczówkami zaczął mi się bardziej przyglądać, góruje wzrostem nad swoją partnerką, jego brązowe włosy zostały postawione do góry. Odwróciłam wzrok, zrobiło się trochę dziwnie. Patrzył na mnie, jakby próbował mnie rozpoznać. Para weszła do środka, patrzyłam się w podłogę, nie chciałabym znowu spotkać się z jego oczami. W końcu Pearl przyszła, uśmiechała się, jakby przed chwilą zobaczyła jakiegoś przystojnego mężczyznę, z którym rozmawiała
- Zakładam i idziemy. - na chwilę popatrzyłam znów na tego chłopaka. Nadal patrzył, ale kiedy swoją uwagę zwróciłam na niego zajął się swoimi rolkami. Kim on jest? Zna mnie? Potrząsnęłam głowy tak, jakbym chciała wyrzucić sobie tę myśl z głowy. Pearl w szybkim tempie założyła rolki, więc mogłyśmy nareszcie iść pojeździć. Zanim wyszłyśmy ostatni popatrzyłam na bruneta. Tak jak szybko popatrzyłam, tak on szybko odwrócił wzrok. Kim on jest? Postanowiłam o tym nie myśleć, nie chciałam zepsuć sobie humoru. Dostałyśmy się na dużą halę, w której jest kilka osób jeżdżących na czterech kółkach. Większość to pary, ale też kilka dziewczyn i chłopaków. Blondynka złapała mnie za rękę i szybko skierowała się na sam środek
- Kto ostatni stawia shake'a! - uśmiechnęłam się i jak najszybciej umiałam pojechałam za dziewczyną. Udało mi się jakoś ją prześcignąć i wygrać. Nie było to trudne, bo więcej razy byłam tu z Hope niż z Pearl. Hope na pewno wygrałaby ten wyścig, jeździ najlepiej z całej naszej trójki - Dobra, teraz wygrałaś, ale do trzech razy sztuka, nie ? - zachichotałam. Blondynka wskazała ręką kolejną metę naszego wyścigu. Skinęłam głową. Pochyliłam się trochę tak, żeby lepiej wystartować - 3...2...1 start! - krzyknęła. Tym razem to ona była szybsza. Przez moją nieuwagę przewróciłam się o własną nogę w efekcie czego przewróciłam się. Popatrzyłam przed siebie i zauważyłam chichoczącą Pearl, wygrała. Przewróciłam oczami, wstałam i podjechałam do niej
- Remis. Szykuj portfel, bo nie dam ci wygrać. - Pearl nadal chichotała, chciałam jej pokazać na co mnie stać. Tym razem to ja wskazałam jej metę. Przyszykowałyśmy się do startu - 3...2..1 start! - krzyknęłam. Jechałyśmy łeb w łeb. Blondynka nie zamierzała ustąpić. Gdy tylko przyspieszała udawało mi się dotrzymać jej kroku. Jechałyśmy tak szybko, że nie zauważyłyśmy rozlanej niewielkiej kałuży soku. Pearl poślizgnęła się i złapała za mój nadgarstek w efekcie czego obydwie upadłyśmy. Zaczęłam się śmiać z naszej niezdarności.
- Dobra, nie mam już siły! - skomentowała Pearl. Przytaknęłam jej tylko głową z uśmiechem. Resztę naszego czasu jeździłyśmy w spokoju, bez żadnych bezsensownych wyścigów. Jeździłyśmy wokół własnej osi, kręciłyśmy małe kółka. Dawno tak dobrze się nie bawiłyśmy. Pearl od czasu do czasu podjeżdżała do jakiś chłopaków i rozpoczynała rozmowę. Typowe. Chociaż raz nie może obejść się bez flirtu?
W końcu musiał nadejść ten czas, kiedy musiałyśmy wrócić do domu. Nie obyło się bez marudzenia Pearl, żebyśmy jeszcze zostały. Nie mogłam zostawić domu na całą noc. Z grymasem skierowałyśmy się do szatni
- Zanim przyszłam, to co robiłaś? - zapytała Pearl zdejmując pierwszą rolkę
- Siedziałam i patrzyłam na podłogę. Chociaż zanim ty przyszłaś wszedł tutaj jakiś chłopak z dziewczyną. Patrzył na mnie, jakby próbował mnie rozpoznać. Kiedy na niego popatrzyłam, to on odwracał wzrok.
- Pewnie był tak napalony, że chciał mieć na raz dwie? - Pearl zaśmiała się
- Mówię poważnie! - szturchnęłam ją lekko w ramię
- Dobra. - uniosła ręce w geście obronnym.
*
Pożegnałam się z przyjaciółką i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Pośpiesznie wyjęłam kluczyki z torebki i włożyłam je w zamek. Popatrzyłam na chwilę na kwiaty, zauważyłam w doniczce z kwiatami jakąś małą, zgiętą kartkę. Wzięłam ją do rąk i otworzyłam, żeby zobaczyć czy jest coś tam napisane
"Wymieniłaś zamki? Sprytne posunięcie, bardzo sprytne."
Rozdziały będą się pojawiały w poniedziałki i czwartki :) Tyle. :)
naprawdę mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńta końcówka- nhtresxcbnjzgvbnmkdeiucgvb <3
weny życzę :*
@love1D_4ever_x
+ świetny wygląd bloga :*
OdpowiedzUsuń@love1D_4ever_x
Omg zajebiste tjurngjtrknmjtr @natkaxxx
OdpowiedzUsuńKońcówka, aww.... kocham to.
OdpowiedzUsuń