Theo's P.O.V.
Zgasiłem swój motor i zdjąłem czarny kask. Dookoła mnie znajduje się spora grupa ludzi. Rozejrzałem się po okolicy. Połowa osób tu zgromadzonych trzyma w rękach butelki lub kubki z piwem. Niektórzy rozmawiają, niektórzy się wygłupiają, jeszcze inni flirtują z nowo poznanymi osobami. Każda dziewczyna jest skąpo ubrana, prawie, że naga. Mają na sobie trochę za ciasne bluzki i przykrótkie spódniczki. O zgrozo, niech one chociaż zakryją tyłki! Najwidoczniej facetów to pociąga, chociaż nie, nie wszystkich. Bardziej mnie odpychają takie dziewczyny. Tona tapety na twarzy i odsłonięta większa część ciała nie zrobi z nich pięknych. Nie minęła chwila, a tuż przy moim boku pojawił się Harry. O dziwo nie było obok niego żadnej dziewczyny, żadna się obok niego nie kręciła, ani nie śliniła na jego widok
- Wiesz, jeszcze chwila, a zacznę latać za każdą dziewczyną z kocem. - Harry skomentował krótko ubiór tych lasek. Ma racje, powinny chociaż spodenki założyć. Jednak ubiór płci przeciwnej nadal nie zniechęcił mnie do brania udziału w tych wyścigach. To jest coś, co kocham i nic mnie do tego nie obrzydzi. Westchnąłem przeciągle i skierowałem się w kierunku Harry'ego, który udał się po coś do picia. Nie chcę spartolić sprawy, więc dzisiaj nie będę pił. Nawet nie mam ochoty na picie jakiegokolwiek alkoholu. Z chęcią zacząłbym już wyścig. Harry zatrzymał się przy stoisku z napojami
- Piwo, wódka czy ... - zanim zdążył dokończyć przerwałem mu
- Dzisiaj nie piję, tobie też bym odradzał. - Styles popatrzył na mnie chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili przytaknął mi i odłożył jakiekolwiek źródło alkoholu. Muszę przyznać, że ma w sobie dość sporo silnej woli
- Wiesz, tak sobie pomyślałem, że te niektóre dziewczyny powinny lepiej wyposażyć swoją garderobę. - skomentował. Ruszyliśmy z powrotem w stronę naszych motorów
- Rosalie ma bardzo ładną garderobę. - żartobliwie szturchnąłem go w ramie. Popatrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Czuć było, że zależy mu na niej. Zwykle było tak, że żadna go nie obchodziła dłużej niż 5 minut. Z Rosalie jest inaczej. Ta dziewczyna to prawdziwy skarb, jestem pewien, że nie jeden chciałby się nią opiekować. Jest śliczna i w dodatku nie wygląda na pustą laskę, której zależy tylko na seksie. Zobaczyłem przed sobą idącą w naszą stronę jakąś dziewczynę. Niemal śliniła się do Harry'ego. Pewnie to typowy pustak, przepraszam za wyrażenie, ale nie mogłem się powstrzymać
-Cześć. - rzuciła namiętnie w stronę Styles'a
-Cześć. - odpowiedział. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie zatrzymał się, ominął ją tylko szerokim łukiem, cholera zignorował ją!
- Ej, co to było ? - zapytałem śmiejąc się
- Co? - udał, że nie wie o co mi chodzi
- No weź nie udawaj. - teraz patrzył na mnie jak na idiotę, doskonale wiesz, o co mi chodzi!
- Chodzi co o to, że zignorowałem tamtą dziewczynę? - pokiwałem twierdząco głową, na co Harry się zaśmiał - Wiesz, jakby to ująć .. - przerwałem mu zanim dokończył
- Nie mów, że przestały cię interesować takie laski i zakochałeś się w jednej?
- Kiedy w końcu to do ciebie dotrze?
- No chyba nie prędko. - powoli zbliżyliśmy się do naszych motorów. Usiadłem na moim opierając się nogami o ziemię, Harry oparł się o swój
- Ciekawe czy dzisiaj zjawi się ktoś lepszy? - zapytał po chwili ciszy między nami. Trudno, żeby można spokojnie porozmawiać, skoro wszyscy albo się drą albo gadają tak głośno, że własnych myśli nie można usłyszeć
- A co? Męczy cię już wygrywanie? - zapytałem sarkastycznie, po czym zaśmiałem się
- Tak, nie ma tu z kim rywalizować. - odpowiedział równie sarkastycznie, co ja
- No chyba ja najgorszy nie jestem? - zapytałem prawie dławiąc się śmiechem, jestem prawie tak dobry, jak Styles
- Tak, jesteś najgorszy. - zaśmiał się, bezczelny typ. Nagle wokoło rozległ się krzyk jakiejś dziewczyny. Każdy wie, co to oznacza. Zaczyna się wyścig! Spojrzałem na Harry'ego z uśmiechem, po czym założyłem swój kask. Zaczęło się pojawiać obok nas więcej potencjalnych rywali. Każdy wiedział, że ze Styles'em nie ma co pogrywać. Każdy, kto mu podskoczył nie skończył zbyt dobrze. Zazwyczaj jest tak, że jak tylko ktoś Harry'emu podniesie ciśnienie od razu obrywa. To w twarz, to w brzuch, ewentualnie na całym ciele. Czasami mam wyrzuty sumienia, że patrzę na to i nic nie robię, ale Harry to mój przyjaciel i nie mogę go wydać w ręce policji. Cóż, chciałbym, żeby czasem się hamował, ale i ja mam napady złości i wszystko, co znajdzie się na mojej drodze od razu stratuję. Nie oszukujmy się, każdy czasem wpada w furię. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Nie zauważyłem żadnego znajomego, często ktoś tu przyjeżdża nawet z poza Londynu. Może dlatego codziennie widzę nowe twarze? Dobra, mniejsza o to. Spojrzałem w stronę Harry'ego. Wiem, że w środku drze się jak mała dziewczynka, bardzo podniecona dziewczynka. Zaraz pewnie go poniesie. Machaj tą chorągiewką i jedźmy z tym! Blondynka ustała na środku z czerwonym materiałem. Dała znak, żeby wszyscy włączyli swoje maszyny. Odliczyła do trzech i machnęła w dół czerwoną szmatką. Wszyscy ruszyli z piskiem opon. Jak zwykle Harry objął prowadzenie, ale i ja nie zamierzałem zostać w tyle. Zostawiliśmy wszystkich w tyle i razem toczyliśmy potyczkę. Co chwilę Harry przyspieszał, żeby pokazać, że nie ma zamiaru się bawić w kotka i myszkę. Na pewno się uśmiecha. Jechaliśmy łeb w łeb. Wpadłem na pomysł. Wkurzę go trochę. Gwałtownie skręciłem w jego stronę powodując, że lekko przechylił się. Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo wkrótce i on gwałtownie skręcił w moją stronę. Przyśpieszyłem zostawiając go w tyle. Przede mną jest zakręt, więc muszę odrobinę zwolnić, żeby nie wypaść z drogi. Zauważyłem, że Styles siedzi mi na ogonie. Dodał gazu i po chwili już jechał przede mną. Zapewne z miną zwycięzcy. Przed nami w prostej linii znajduje się meta. No, to teraz przyśpieszamy i wygrywamy. Dorównałem Styles'owi. Popatrzył na mnie, w jego oczach na pewno pojawił się ogień. Przestałem na niego patrzeć. Skup się na drodze. Przede mną pojawiał się dobrze znany mi obraz. Tłumy krzyczących mężczyzn i skaczących dziewczyn. Adrenalina wzięła górę. Wiedziałem, że Harry nie da za wygraną. Nie chciałem być drugi, bo drugi to pierwszy przegrany. Dojechaliśmy do mety równo, wygraliśmy oboje. Obydwaj zeszliśmy z motorów i zdjęliśmy swoje kaski. Na twarzy Styles'a gościł uśmiech
- To było dobre! - skomentowałem. Uścisnęliśmy się w męski sposób, pierwszy raz dorównałem mu
- Zgadzam się. - ledwo łapaliśmy oddech, to było niesamowite. Chyba za bardzo się podniecam ...
- Jedźmy już. - przytaknął mi, po czym ruszyliśmy do domu. Dość wrażeń jak na dzisiejszy wieczór ...
*
Zapukałem do pokoju przyjaciela. Kultura musi być, zawsze pukam. Czujecie ten sarkazm?
- Właź! - usłyszałem, po czym wszedłem do środka, do jego pokoju. Jak co wieczór powinien siedzieć z jakąś panną w łóżku. Tym razem siedzi na oknie i gapi się na Londyn. Coś z nim ostatnio dzieje się nie tak. Mówię wam, nigdy się tak nie zachowywał
- Stary, co ci jest? Zachowujesz się dziwnie. - zapytałem
- Wolałbym posiedzieć sam. - odparł. Nie zwróciłem na to uwagi, więc położyłem się na łóżku
- Dlaczego nie widzę tu żadnej laski? - zapytałem. Harry zakaszlał, zanim odpowiedział
- Bo nie. - dziękuję za tą miłą odpowiedź, przyjacielu
- A co z panią Piękną? Dawno powinieneś zaliczyć i zostawić. - za samo wspomnienie o niej uśmiechnął się
- Wiesz, gdybyś nie był moim przyjacielem, to dawno nastrzelałbym ci po pysku. Nazywa się Rosalie, a nie panna Piękna. Mówiłem ci już, że .. - przerwałem mu, zanim dokończył
- Zakochałeś się? - zapytałem, zamyślił się chyba
- Hmm, nie wiem, ale .. - zaśmiał się - ... ale kiedy ją widzę coś zaczyna się we mnie budzić, moje serce przyspiesza ruch, a w brzuchu budzi się nieznane uczucie przyjemności. Już sama morda mi się cieszy. Czułeś kiedyś takie coś? Ona jest po prostu inna. Nie chcę jej wykorzystać, nie chcę spławić po jednym razie. Bardziej chcę się nią zaopiekować i .. - znowu mu przerwałem, bezczelny ja
- I chciałbyś ją mieć przy sobie? - przytaknął głową
- Chciałbym to mało powiedziane. Pragnę tego. Wiesz co jeszcze? - pokiwałem przecząco głową - Nie czuje takiej potrzeby, żeby pieprzyć się z jakąś pustą laską. Chyba potrzebuje bardziej czyjejś bliskości? Czuję coś w sercu, coś, co powoduje, że dziwnie się czuję. Staję się innym chłopakiem. Moja ciemna strona odchodzi, a pojawia się strona sprzed wielu lat.
- Cóż, stary. Najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić. Nie możesz powodować, żeby się ciebie bała. Tylko, żeby coś ciągało ją do ciebie. Musi poczuć się przy tobie bezpieczna i ważna
- Myślisz?
- Pewnie. Zrób coś. Pokaż jej swoją prawdziwą stronę, pokaż chłopaka, który chowa się w tobie. -wstałem i zbliżyłem się do drzwi, ale zanim wyszedłem odwróciłem się jeszcze raz - Wiesz, nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale zadbaj o nią, o Rosalie.
- Postaram się. Postaram się nie spieprzyć tego. Chyba muszę iść się przewietrzyć, spacer dobrze mi zrobi.
Rosalie's P.O.V.
- Jezu, ostatni raz taka impreza! - wykrzyczała Hope. To prawda, wczoraj zaszalałyśmy. Hope tak bardzo się napiła, że tańczyła na stole i później wymiotowała, Pearl zniknęła w łazience, a ja .. miałam to wszystko na głowie
- Masz racje, ale na pewno się jeszcze nie raz wybierzemy! - zaśmiała się Pearl. Wszystkie to znamy i to bardzo dobrze
- Rosalie? - zaczęła niepewnie Hope, obydwie popatrzyłyśmy na nią. Zaczęła kręcić się na krześle w kółko, przejdź do rzeczy - Czy ciebie i Harry'ego coś łączy? - na samo jego imię przeszły mnie dreszcze po kręgosłupie i pojawiła się gęsia skórka
- Chyba nie. To znaczy .. od jakiegoś czasu tak jakby 'prześladuje' mnie. Często pojawia się w moim otoczeniu i .. - nie dokończyłam, bo przerwała mi Hope
- Wiesz, wydaje mi się, że zakochał się w tobie. Znam jego przyjaciela i .. i gdyby chciał już dawno by się z tobą przespał i zostawił. Jego zachowanie jest do niego nie podobne. Myślicie, że się zakochał?
- Hope, każdy jest zdolny do miłości i może się zakochać. - wtrąciła się Pearl
- Ale do niego to jest niepodobne! Cholera, przecież on tylko wykorzystuje dziewczyny, ocknij się! - wykrzyczała Hope
- Wiecie, gdyby nawet się we mnie zakochał, to nie wiem czy odwzajemniłabym to. Boje się go jak nie wiem. - nie ukrywam swojego strachu nawet w rozmowie z przyjaciółkami, Hope chyba dobrze go zna
- Współczuję ci. Jest jedna zaleta, on jest najprzystojniejszy w całym Londynie. Każda chciałaby go mieć! - Hope niemal zapiszczała, czyżby ją pociągał podobnie jak inne dziewczyny?
- Hope? Podoba ci się? - brunetka oblizała swoje wargi
- Wiesz, on jest przystojny, każdej dziewczynie podoba się jego charakter. Ale i tak pewnie nie mam u niego szans, a widziałyście jego przyjaciela?! - ponownie zapiszczała, razem z Pearl przewróciłyśmy oczami
- Dobra, będę się zbierać. Cześć! - pożegnałam się i wyszłam z domu Hope kierując się do swojego.
Późny wieczór, a ja wracam po ciemku do domu. Powinnam być już dawno na miejscu, jest 22:10. Zasiedziałam się trochę u Hope, ale zawsze u niej jest co robić i nigdy się nie nudzę. Jejku, jak zimno! Chyba zatrzymam się po coś dobrego i ciepłego do picia. Może coś będzie jeszcze otwarte. Ogrzeję się, a na dodatek wypiję coś gorącego i nie zamarznę. Powinnam grubiej się ubierać. Wieczory są naprawdę zimne. Jestem niedaleko jakiejś kawiarni. Światło nadal się świeci, może jeszcze jest otwarte. Przyspieszyłam kroku i po chwili już stałam pod dużymi drzwiami. Mam szczęście, jest jeszcze otwarte. Weszłam do środka. Nadal było czuć zapach kawy. Za ladą zauważyłam stojącego bruneta. Liczył coś chyba na kasie, bo nawet nie zauważył, że weszłam. Odchrząknęłam głośniej, żeby w końcu mnie zauważył
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? - zapytał z uśmiechem na twarzy
- Latte macchiato, poproszę. - brunet skinął głową i zabrał się do robienia mojego zamówienia. Nie chciało mi się siadać, więc pozostałam na swoim miejscu. Jejku, jak tu ciepło
- Co tutaj robisz o tak późnej porze? - zapytał
- Wracałam od przyjaciółki i trochę się zeszło. - zachichotałam, ten chłopak jest naprawdę miły
- Proszę. - postawił mi moją kawę na ladzie. Zapłaciłam odpowiednią kwotę i wyszłam z kawiarni. Wcale nie chciałam stamtąd wychodzić. Tam było o wiele cieplej. Upiłam kilka małych łyków gorącego napoju. Muszę przyspieszyć kroku. Kilka metrów przede mną zauważyłam jakąś postać, szła w moją stronę. Głowę ma spuszczoną, więc nie mogę rozpoznać kto to. Może to jakiś gwałciciel albo zabójca?! Chyba przesadzam, opanuj się! Westchnęłam na tyle głośno, żebym zwróciłam na siebie uwagę osoby idącej przede mną. Rozpoznałam tę osobę. Brązowe loki i zielone oczy, to może być tylko Harry
- Rosalie? Co ty tu robisz o tej porze? - zapytał z lekkim rozbawieniem
- Jak widzisz idę. - odburknęłam. Zagrodził mi drogę, przewyższał mnie wzrostem, przy nim czuję się mała
- O tej porze? - rozbawienie nie znikało z jego tonu głosu
- Um, spieszę się trochę. - powiedziałam niepewnie
- A dokąd? - uniósł lekko kącik ust, po czym oblizał wargi. Przez jego przeszywający wzrok odjęło mi mowę, więc wskazałam palcem na drogę za nim - Chciałbym coś od ciebie. - moje oczy podwoiły rozmiary, chyba on nie chce ... - Nie, nie chcę cię wykorzystać seksualnie. - odpowiedział jeszcze na moje niezadane pytanie - Chciałbym spędzić z tobą trochę więcej czasu.
- Um, dlaczego? Raczej z taką ... - znowu mi przerwał
- Myślisz, że nie będę się dobrze bawił z taką delikatną, kruchą i słodką dziewczyną, jak ty?
- Chodzi o to, że ... - znowu mi przerwał, niech da mi dokończyć jedno zdanie
- Chodzi o to, że za bardzo się mnie boisz i przy najbliższej okazji mi uciekniesz?
- Dasz mi w końcu coś powiedzieć?! - stałam się tak rozzłoszczona, że krzyknęłam na niego. Od razu pożałowałam tego. Na twarzy Harry'ego pojawiła się złość. W jego oczach jakby zapalił się ogień. Zmarszczył czoło i na chwilę zamknął oczy, chyba żeby się uspokoić. Policzył do 5 i ponownie otworzył oczy
- Pewnie, mów. - zamknął na chwilę oczy i się uspokoił?!
- Wcale się ciebie nie boję i .. - zaśmiał się, nie wierzy mi. Może po prostu moje oczy mnie zdradzają i reakcja na jego ruchy?
- Boisz, widać po oczach. Nie ukryjesz tego. Posłuchaj, chciałbym mieć to już za sobą, więc jutro około godziny 17:10 bądź gotowa. Zrozumiano? - uśmiechnął się zwycięsko, odwrócił na pięcie i odszedł. Jeszcze na chwilę się odwrócił - A i jeszcze jedno. Załóż coś ładnego. - już nic dalej nie powiedział i nie patrzył na mnie, żeby mu pokazać, że się go nie boję .. co ja mówię, trzęsę się ze strachu przy nim.
*
Czy ja kiedyś obudzę się sama? A to ból głowy, szczekanie psa, a teraz ktoś za mocno trzasnął drzwiami. Niechętnie zwinęłam się z łóżka, to będzie naprawdę ciężki dzień. Gdybym tylko wczoraj wyszła wcześniej od Hope. Czasu nie cofnę. Moja mama będzie na tyle zdolna, że sama wypchnie mnie z domu albo on wyniesie mnie siłą. Nie chcę spędzać z nim czasu. Mimo, że Hope mówiła, że on jest przystojny i w ogóle, to jestem przekonana, że niejedna się go boi. Ja zaliczam się do tych drugich. Czemu moje życie obróciło się o 180 stopni? Może dlatego, że igram z ogniem? Może za bardzo pakuję się w niebezpieczeństwo? Zamiast wieczorami siedzieć w domu, to ja szwendam się po ulicach. Zamiast spotykać się ze znajomymi w kawiarniach albo pizzeriach, ja wybieram kluby. Sama zawdzięczam sobie to, że wpakowałam się w te kłopoty. Tylko siebie mogę o to winić. Może powinnam nauczyć się mówić 'nie'? Albo starać się jakoś przezwyciężyć moją nieśmiałość? Przez to każdy może zrobić ze mną, co chce. Nie mam takiej siły, nie mam takiej silnej woli.
Zeszłam na dół od razu do kuchni. Muszę coś zjeść. Przechodząc obok salonu zauważyłam mamę, siedziała i oglądała jakiś film. Niedługo wyjeżdża z Jason'em do Francji i nie będzie jej ponad jakiś miesiąc. Co ja w tym czasie będę robiła sama w domu? Hope i Pearl nie będą ze mną siedziały dzień i noc. Ugh, jedzenie może poczekać. Skręciłam do salonu i usiadłam obok rodzicielki
- Cześć, co tak wcześnie wstałaś? - zapytała. Przytuliłam się do niej, tak dawno nie czułam jej obecności przy sobie
- Ktoś chyba za mocno trzasnął drzwiami i podejrzewam, że to pewnie Jason? - zachichotałyśmy obydwie
- Wiatr jest. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Oglądała jakiś film. Nie znam dobrze tytułu, chyba to jakiś film romantyczny
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś? - zapytałam po chwili ciszy
- Dzisiaj około 15:00 mam pracę, ale jeszcze muszę załatwić parę spraw na mieście, a co?
- Nic, tak tylko pytam. - mój brzuch powoli dawał o sobie znać. Teraz to już muszę coś zjeść. Zeszłam z kanapy i pognałam do kuchni. Wyjęłam z szafki ulubione płatki bananowe i zagotowałam mleko
- A ty masz jakieś plany? - krzyknęła mama z salonu
- Wybieram się do Pearl. - nie chciałam jej mówić, że 'niechętnie' spotkam się z Harry'm. Na pewno zaczęłaby wypytywać o różne rzeczy. Na przykład czy się zabezpieczamy albo Bóg wie co. Zawsze ma złe przeczucia wobec chłopców, którzy kręcą się wokół mnie. Zawsze mówiła, że kiedy jest się ładną dziewczyną to naprawdę można wpakować się w niezłe kłopoty. Może się tobą zainteresować jakiś pijak albo jeszcze jakiś nieodpowiedni dla ciebie chłopak. Bycie ładną nie oznacza, że będziesz miała z górki
- Coś się przypala? - zapytała. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mleko kipi. Szybko wyłączyłam gaz. Pięknie, będę musiała posprzątać. Zaczęłam dmuchać, żeby szybciej opadło. Wyjęłam z szafki dużą drewnianą łyżkę i zaczęłam stopniowo nalewać mleko do miski. Mama pewnie niedługo będzie się szykować i całe popołudnie spędzę sama. Powinnam kupić sobie psa. Zawsze byłby w domu. Odłożyłam łyżkę, po czym przystąpiłam do jedzenia posiłku. Po jakiejś chwili przyszła do mnie mama i usiadła obok
- Dlatego tak późno wczoraj przyszłaś? - zapytała. Przełknęłam dobrze zawartość moich ust, nim odpowiedziałam
- Weszłam jeszcze do kawiarni i kupiłam sobie coś do picia, później zatrzymał mnie jeszcze ktoś .. - po tych słowach ugryzłam się w język, nie powinnam była tego mówić
- Kto?
- Chris, kolega. Pogadaliśmy trochę, no i wiesz .. - skłamałam. Sama nawet nie wiem czemu ją okłamałam
- Aha. Dobra, powolutku będę się szykowała. - wstała i skierowała się do zapewne do swojej sypialni.
*
Po wyjściu z łazienki założyłam nową, czystą bieliznę. Otworzyłam drzwi od szafy i wyjęłam jasne dżinsowe spodnie, białą bluzkę na krótki rękaw i szary sweter zapinany na guziki. Moje długie brązowe włosy pozostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam na twarz odrobinę pudru, by moje policzki nie wyglądały na zbyt różowe, na ustach znalazła się jasno różowa szminka, oczy podkreśliłam kredką. Na moje oko wyglądam uroczo. Nie chcę, żeby jakakolwiek część mojego ciała została odsłonięta. Usłyszałam niechciany dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Jak tylko umiałam starałam się nie okazywać emocji, które we mnie aż wybuchały. Złapałam powietrza w płuca i otworzyłam drzwi
- Cześć. - przede mną stał Harry. Ubrany w czarne dżinsy, białą bluzkę i czarną marynarkę
- Cześć. - odpowiedziałam nieśmiało, uśmiechnął się
- Wyglądasz pięknie. - wydusiłam ciche 'dziękuję'. - Chodźmy. - zamknęłam za sobą drzwi i poszłam z nim do jego czarnego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Zostaliśmy zamknięci w jednym miejscu.
Dzisiaj nie poszłam do szkoły, więc dodaję wcześniej rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Mogę jeszcze tylko dodać, że między Rosalie i Harry'm coś się wydarzy w następnym rozdziale :)
Zgasiłem swój motor i zdjąłem czarny kask. Dookoła mnie znajduje się spora grupa ludzi. Rozejrzałem się po okolicy. Połowa osób tu zgromadzonych trzyma w rękach butelki lub kubki z piwem. Niektórzy rozmawiają, niektórzy się wygłupiają, jeszcze inni flirtują z nowo poznanymi osobami. Każda dziewczyna jest skąpo ubrana, prawie, że naga. Mają na sobie trochę za ciasne bluzki i przykrótkie spódniczki. O zgrozo, niech one chociaż zakryją tyłki! Najwidoczniej facetów to pociąga, chociaż nie, nie wszystkich. Bardziej mnie odpychają takie dziewczyny. Tona tapety na twarzy i odsłonięta większa część ciała nie zrobi z nich pięknych. Nie minęła chwila, a tuż przy moim boku pojawił się Harry. O dziwo nie było obok niego żadnej dziewczyny, żadna się obok niego nie kręciła, ani nie śliniła na jego widok
- Wiesz, jeszcze chwila, a zacznę latać za każdą dziewczyną z kocem. - Harry skomentował krótko ubiór tych lasek. Ma racje, powinny chociaż spodenki założyć. Jednak ubiór płci przeciwnej nadal nie zniechęcił mnie do brania udziału w tych wyścigach. To jest coś, co kocham i nic mnie do tego nie obrzydzi. Westchnąłem przeciągle i skierowałem się w kierunku Harry'ego, który udał się po coś do picia. Nie chcę spartolić sprawy, więc dzisiaj nie będę pił. Nawet nie mam ochoty na picie jakiegokolwiek alkoholu. Z chęcią zacząłbym już wyścig. Harry zatrzymał się przy stoisku z napojami
- Piwo, wódka czy ... - zanim zdążył dokończyć przerwałem mu
- Dzisiaj nie piję, tobie też bym odradzał. - Styles popatrzył na mnie chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili przytaknął mi i odłożył jakiekolwiek źródło alkoholu. Muszę przyznać, że ma w sobie dość sporo silnej woli
- Wiesz, tak sobie pomyślałem, że te niektóre dziewczyny powinny lepiej wyposażyć swoją garderobę. - skomentował. Ruszyliśmy z powrotem w stronę naszych motorów
- Rosalie ma bardzo ładną garderobę. - żartobliwie szturchnąłem go w ramie. Popatrzył na mnie z uśmiechem na twarzy. Czuć było, że zależy mu na niej. Zwykle było tak, że żadna go nie obchodziła dłużej niż 5 minut. Z Rosalie jest inaczej. Ta dziewczyna to prawdziwy skarb, jestem pewien, że nie jeden chciałby się nią opiekować. Jest śliczna i w dodatku nie wygląda na pustą laskę, której zależy tylko na seksie. Zobaczyłem przed sobą idącą w naszą stronę jakąś dziewczynę. Niemal śliniła się do Harry'ego. Pewnie to typowy pustak, przepraszam za wyrażenie, ale nie mogłem się powstrzymać
-Cześć. - rzuciła namiętnie w stronę Styles'a
-Cześć. - odpowiedział. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie zatrzymał się, ominął ją tylko szerokim łukiem, cholera zignorował ją!
- Ej, co to było ? - zapytałem śmiejąc się
- Co? - udał, że nie wie o co mi chodzi
- No weź nie udawaj. - teraz patrzył na mnie jak na idiotę, doskonale wiesz, o co mi chodzi!
- Chodzi co o to, że zignorowałem tamtą dziewczynę? - pokiwałem twierdząco głową, na co Harry się zaśmiał - Wiesz, jakby to ująć .. - przerwałem mu zanim dokończył
- Nie mów, że przestały cię interesować takie laski i zakochałeś się w jednej?
- Kiedy w końcu to do ciebie dotrze?
- No chyba nie prędko. - powoli zbliżyliśmy się do naszych motorów. Usiadłem na moim opierając się nogami o ziemię, Harry oparł się o swój
- Ciekawe czy dzisiaj zjawi się ktoś lepszy? - zapytał po chwili ciszy między nami. Trudno, żeby można spokojnie porozmawiać, skoro wszyscy albo się drą albo gadają tak głośno, że własnych myśli nie można usłyszeć
- A co? Męczy cię już wygrywanie? - zapytałem sarkastycznie, po czym zaśmiałem się
- Tak, nie ma tu z kim rywalizować. - odpowiedział równie sarkastycznie, co ja
- No chyba ja najgorszy nie jestem? - zapytałem prawie dławiąc się śmiechem, jestem prawie tak dobry, jak Styles
- Tak, jesteś najgorszy. - zaśmiał się, bezczelny typ. Nagle wokoło rozległ się krzyk jakiejś dziewczyny. Każdy wie, co to oznacza. Zaczyna się wyścig! Spojrzałem na Harry'ego z uśmiechem, po czym założyłem swój kask. Zaczęło się pojawiać obok nas więcej potencjalnych rywali. Każdy wiedział, że ze Styles'em nie ma co pogrywać. Każdy, kto mu podskoczył nie skończył zbyt dobrze. Zazwyczaj jest tak, że jak tylko ktoś Harry'emu podniesie ciśnienie od razu obrywa. To w twarz, to w brzuch, ewentualnie na całym ciele. Czasami mam wyrzuty sumienia, że patrzę na to i nic nie robię, ale Harry to mój przyjaciel i nie mogę go wydać w ręce policji. Cóż, chciałbym, żeby czasem się hamował, ale i ja mam napady złości i wszystko, co znajdzie się na mojej drodze od razu stratuję. Nie oszukujmy się, każdy czasem wpada w furię. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Nie zauważyłem żadnego znajomego, często ktoś tu przyjeżdża nawet z poza Londynu. Może dlatego codziennie widzę nowe twarze? Dobra, mniejsza o to. Spojrzałem w stronę Harry'ego. Wiem, że w środku drze się jak mała dziewczynka, bardzo podniecona dziewczynka. Zaraz pewnie go poniesie. Machaj tą chorągiewką i jedźmy z tym! Blondynka ustała na środku z czerwonym materiałem. Dała znak, żeby wszyscy włączyli swoje maszyny. Odliczyła do trzech i machnęła w dół czerwoną szmatką. Wszyscy ruszyli z piskiem opon. Jak zwykle Harry objął prowadzenie, ale i ja nie zamierzałem zostać w tyle. Zostawiliśmy wszystkich w tyle i razem toczyliśmy potyczkę. Co chwilę Harry przyspieszał, żeby pokazać, że nie ma zamiaru się bawić w kotka i myszkę. Na pewno się uśmiecha. Jechaliśmy łeb w łeb. Wpadłem na pomysł. Wkurzę go trochę. Gwałtownie skręciłem w jego stronę powodując, że lekko przechylił się. Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo wkrótce i on gwałtownie skręcił w moją stronę. Przyśpieszyłem zostawiając go w tyle. Przede mną jest zakręt, więc muszę odrobinę zwolnić, żeby nie wypaść z drogi. Zauważyłem, że Styles siedzi mi na ogonie. Dodał gazu i po chwili już jechał przede mną. Zapewne z miną zwycięzcy. Przed nami w prostej linii znajduje się meta. No, to teraz przyśpieszamy i wygrywamy. Dorównałem Styles'owi. Popatrzył na mnie, w jego oczach na pewno pojawił się ogień. Przestałem na niego patrzeć. Skup się na drodze. Przede mną pojawiał się dobrze znany mi obraz. Tłumy krzyczących mężczyzn i skaczących dziewczyn. Adrenalina wzięła górę. Wiedziałem, że Harry nie da za wygraną. Nie chciałem być drugi, bo drugi to pierwszy przegrany. Dojechaliśmy do mety równo, wygraliśmy oboje. Obydwaj zeszliśmy z motorów i zdjęliśmy swoje kaski. Na twarzy Styles'a gościł uśmiech
- To było dobre! - skomentowałem. Uścisnęliśmy się w męski sposób, pierwszy raz dorównałem mu
- Zgadzam się. - ledwo łapaliśmy oddech, to było niesamowite. Chyba za bardzo się podniecam ...
- Jedźmy już. - przytaknął mi, po czym ruszyliśmy do domu. Dość wrażeń jak na dzisiejszy wieczór ...
*
Zapukałem do pokoju przyjaciela. Kultura musi być, zawsze pukam. Czujecie ten sarkazm?
- Właź! - usłyszałem, po czym wszedłem do środka, do jego pokoju. Jak co wieczór powinien siedzieć z jakąś panną w łóżku. Tym razem siedzi na oknie i gapi się na Londyn. Coś z nim ostatnio dzieje się nie tak. Mówię wam, nigdy się tak nie zachowywał
- Stary, co ci jest? Zachowujesz się dziwnie. - zapytałem
- Wolałbym posiedzieć sam. - odparł. Nie zwróciłem na to uwagi, więc położyłem się na łóżku
- Dlaczego nie widzę tu żadnej laski? - zapytałem. Harry zakaszlał, zanim odpowiedział
- Bo nie. - dziękuję za tą miłą odpowiedź, przyjacielu
- A co z panią Piękną? Dawno powinieneś zaliczyć i zostawić. - za samo wspomnienie o niej uśmiechnął się
- Wiesz, gdybyś nie był moim przyjacielem, to dawno nastrzelałbym ci po pysku. Nazywa się Rosalie, a nie panna Piękna. Mówiłem ci już, że .. - przerwałem mu, zanim dokończył
- Zakochałeś się? - zapytałem, zamyślił się chyba
- Hmm, nie wiem, ale .. - zaśmiał się - ... ale kiedy ją widzę coś zaczyna się we mnie budzić, moje serce przyspiesza ruch, a w brzuchu budzi się nieznane uczucie przyjemności. Już sama morda mi się cieszy. Czułeś kiedyś takie coś? Ona jest po prostu inna. Nie chcę jej wykorzystać, nie chcę spławić po jednym razie. Bardziej chcę się nią zaopiekować i .. - znowu mu przerwałem, bezczelny ja
- I chciałbyś ją mieć przy sobie? - przytaknął głową
- Chciałbym to mało powiedziane. Pragnę tego. Wiesz co jeszcze? - pokiwałem przecząco głową - Nie czuje takiej potrzeby, żeby pieprzyć się z jakąś pustą laską. Chyba potrzebuje bardziej czyjejś bliskości? Czuję coś w sercu, coś, co powoduje, że dziwnie się czuję. Staję się innym chłopakiem. Moja ciemna strona odchodzi, a pojawia się strona sprzed wielu lat.
- Cóż, stary. Najwyższy czas, żeby coś z tym zrobić. Nie możesz powodować, żeby się ciebie bała. Tylko, żeby coś ciągało ją do ciebie. Musi poczuć się przy tobie bezpieczna i ważna
- Myślisz?
- Pewnie. Zrób coś. Pokaż jej swoją prawdziwą stronę, pokaż chłopaka, który chowa się w tobie. -wstałem i zbliżyłem się do drzwi, ale zanim wyszedłem odwróciłem się jeszcze raz - Wiesz, nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale zadbaj o nią, o Rosalie.
- Postaram się. Postaram się nie spieprzyć tego. Chyba muszę iść się przewietrzyć, spacer dobrze mi zrobi.
Rosalie's P.O.V.
- Jezu, ostatni raz taka impreza! - wykrzyczała Hope. To prawda, wczoraj zaszalałyśmy. Hope tak bardzo się napiła, że tańczyła na stole i później wymiotowała, Pearl zniknęła w łazience, a ja .. miałam to wszystko na głowie
- Masz racje, ale na pewno się jeszcze nie raz wybierzemy! - zaśmiała się Pearl. Wszystkie to znamy i to bardzo dobrze
- Rosalie? - zaczęła niepewnie Hope, obydwie popatrzyłyśmy na nią. Zaczęła kręcić się na krześle w kółko, przejdź do rzeczy - Czy ciebie i Harry'ego coś łączy? - na samo jego imię przeszły mnie dreszcze po kręgosłupie i pojawiła się gęsia skórka
- Chyba nie. To znaczy .. od jakiegoś czasu tak jakby 'prześladuje' mnie. Często pojawia się w moim otoczeniu i .. - nie dokończyłam, bo przerwała mi Hope
- Wiesz, wydaje mi się, że zakochał się w tobie. Znam jego przyjaciela i .. i gdyby chciał już dawno by się z tobą przespał i zostawił. Jego zachowanie jest do niego nie podobne. Myślicie, że się zakochał?
- Hope, każdy jest zdolny do miłości i może się zakochać. - wtrąciła się Pearl
- Ale do niego to jest niepodobne! Cholera, przecież on tylko wykorzystuje dziewczyny, ocknij się! - wykrzyczała Hope
- Wiecie, gdyby nawet się we mnie zakochał, to nie wiem czy odwzajemniłabym to. Boje się go jak nie wiem. - nie ukrywam swojego strachu nawet w rozmowie z przyjaciółkami, Hope chyba dobrze go zna
- Współczuję ci. Jest jedna zaleta, on jest najprzystojniejszy w całym Londynie. Każda chciałaby go mieć! - Hope niemal zapiszczała, czyżby ją pociągał podobnie jak inne dziewczyny?
- Hope? Podoba ci się? - brunetka oblizała swoje wargi
- Wiesz, on jest przystojny, każdej dziewczynie podoba się jego charakter. Ale i tak pewnie nie mam u niego szans, a widziałyście jego przyjaciela?! - ponownie zapiszczała, razem z Pearl przewróciłyśmy oczami
- Dobra, będę się zbierać. Cześć! - pożegnałam się i wyszłam z domu Hope kierując się do swojego.
Późny wieczór, a ja wracam po ciemku do domu. Powinnam być już dawno na miejscu, jest 22:10. Zasiedziałam się trochę u Hope, ale zawsze u niej jest co robić i nigdy się nie nudzę. Jejku, jak zimno! Chyba zatrzymam się po coś dobrego i ciepłego do picia. Może coś będzie jeszcze otwarte. Ogrzeję się, a na dodatek wypiję coś gorącego i nie zamarznę. Powinnam grubiej się ubierać. Wieczory są naprawdę zimne. Jestem niedaleko jakiejś kawiarni. Światło nadal się świeci, może jeszcze jest otwarte. Przyspieszyłam kroku i po chwili już stałam pod dużymi drzwiami. Mam szczęście, jest jeszcze otwarte. Weszłam do środka. Nadal było czuć zapach kawy. Za ladą zauważyłam stojącego bruneta. Liczył coś chyba na kasie, bo nawet nie zauważył, że weszłam. Odchrząknęłam głośniej, żeby w końcu mnie zauważył
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc? - zapytał z uśmiechem na twarzy
- Latte macchiato, poproszę. - brunet skinął głową i zabrał się do robienia mojego zamówienia. Nie chciało mi się siadać, więc pozostałam na swoim miejscu. Jejku, jak tu ciepło
- Co tutaj robisz o tak późnej porze? - zapytał
- Wracałam od przyjaciółki i trochę się zeszło. - zachichotałam, ten chłopak jest naprawdę miły
- Proszę. - postawił mi moją kawę na ladzie. Zapłaciłam odpowiednią kwotę i wyszłam z kawiarni. Wcale nie chciałam stamtąd wychodzić. Tam było o wiele cieplej. Upiłam kilka małych łyków gorącego napoju. Muszę przyspieszyć kroku. Kilka metrów przede mną zauważyłam jakąś postać, szła w moją stronę. Głowę ma spuszczoną, więc nie mogę rozpoznać kto to. Może to jakiś gwałciciel albo zabójca?! Chyba przesadzam, opanuj się! Westchnęłam na tyle głośno, żebym zwróciłam na siebie uwagę osoby idącej przede mną. Rozpoznałam tę osobę. Brązowe loki i zielone oczy, to może być tylko Harry
- Rosalie? Co ty tu robisz o tej porze? - zapytał z lekkim rozbawieniem
- Jak widzisz idę. - odburknęłam. Zagrodził mi drogę, przewyższał mnie wzrostem, przy nim czuję się mała
- O tej porze? - rozbawienie nie znikało z jego tonu głosu
- Um, spieszę się trochę. - powiedziałam niepewnie
- A dokąd? - uniósł lekko kącik ust, po czym oblizał wargi. Przez jego przeszywający wzrok odjęło mi mowę, więc wskazałam palcem na drogę za nim - Chciałbym coś od ciebie. - moje oczy podwoiły rozmiary, chyba on nie chce ... - Nie, nie chcę cię wykorzystać seksualnie. - odpowiedział jeszcze na moje niezadane pytanie - Chciałbym spędzić z tobą trochę więcej czasu.
- Um, dlaczego? Raczej z taką ... - znowu mi przerwał
- Myślisz, że nie będę się dobrze bawił z taką delikatną, kruchą i słodką dziewczyną, jak ty?
- Chodzi o to, że ... - znowu mi przerwał, niech da mi dokończyć jedno zdanie
- Chodzi o to, że za bardzo się mnie boisz i przy najbliższej okazji mi uciekniesz?
- Dasz mi w końcu coś powiedzieć?! - stałam się tak rozzłoszczona, że krzyknęłam na niego. Od razu pożałowałam tego. Na twarzy Harry'ego pojawiła się złość. W jego oczach jakby zapalił się ogień. Zmarszczył czoło i na chwilę zamknął oczy, chyba żeby się uspokoić. Policzył do 5 i ponownie otworzył oczy
- Pewnie, mów. - zamknął na chwilę oczy i się uspokoił?!
- Wcale się ciebie nie boję i .. - zaśmiał się, nie wierzy mi. Może po prostu moje oczy mnie zdradzają i reakcja na jego ruchy?
- Boisz, widać po oczach. Nie ukryjesz tego. Posłuchaj, chciałbym mieć to już za sobą, więc jutro około godziny 17:10 bądź gotowa. Zrozumiano? - uśmiechnął się zwycięsko, odwrócił na pięcie i odszedł. Jeszcze na chwilę się odwrócił - A i jeszcze jedno. Załóż coś ładnego. - już nic dalej nie powiedział i nie patrzył na mnie, żeby mu pokazać, że się go nie boję .. co ja mówię, trzęsę się ze strachu przy nim.
*
Czy ja kiedyś obudzę się sama? A to ból głowy, szczekanie psa, a teraz ktoś za mocno trzasnął drzwiami. Niechętnie zwinęłam się z łóżka, to będzie naprawdę ciężki dzień. Gdybym tylko wczoraj wyszła wcześniej od Hope. Czasu nie cofnę. Moja mama będzie na tyle zdolna, że sama wypchnie mnie z domu albo on wyniesie mnie siłą. Nie chcę spędzać z nim czasu. Mimo, że Hope mówiła, że on jest przystojny i w ogóle, to jestem przekonana, że niejedna się go boi. Ja zaliczam się do tych drugich. Czemu moje życie obróciło się o 180 stopni? Może dlatego, że igram z ogniem? Może za bardzo pakuję się w niebezpieczeństwo? Zamiast wieczorami siedzieć w domu, to ja szwendam się po ulicach. Zamiast spotykać się ze znajomymi w kawiarniach albo pizzeriach, ja wybieram kluby. Sama zawdzięczam sobie to, że wpakowałam się w te kłopoty. Tylko siebie mogę o to winić. Może powinnam nauczyć się mówić 'nie'? Albo starać się jakoś przezwyciężyć moją nieśmiałość? Przez to każdy może zrobić ze mną, co chce. Nie mam takiej siły, nie mam takiej silnej woli.
Zeszłam na dół od razu do kuchni. Muszę coś zjeść. Przechodząc obok salonu zauważyłam mamę, siedziała i oglądała jakiś film. Niedługo wyjeżdża z Jason'em do Francji i nie będzie jej ponad jakiś miesiąc. Co ja w tym czasie będę robiła sama w domu? Hope i Pearl nie będą ze mną siedziały dzień i noc. Ugh, jedzenie może poczekać. Skręciłam do salonu i usiadłam obok rodzicielki
- Cześć, co tak wcześnie wstałaś? - zapytała. Przytuliłam się do niej, tak dawno nie czułam jej obecności przy sobie
- Ktoś chyba za mocno trzasnął drzwiami i podejrzewam, że to pewnie Jason? - zachichotałyśmy obydwie
- Wiatr jest. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Oglądała jakiś film. Nie znam dobrze tytułu, chyba to jakiś film romantyczny
- Wybierasz się dzisiaj gdzieś? - zapytałam po chwili ciszy
- Dzisiaj około 15:00 mam pracę, ale jeszcze muszę załatwić parę spraw na mieście, a co?
- Nic, tak tylko pytam. - mój brzuch powoli dawał o sobie znać. Teraz to już muszę coś zjeść. Zeszłam z kanapy i pognałam do kuchni. Wyjęłam z szafki ulubione płatki bananowe i zagotowałam mleko
- A ty masz jakieś plany? - krzyknęła mama z salonu
- Wybieram się do Pearl. - nie chciałam jej mówić, że 'niechętnie' spotkam się z Harry'm. Na pewno zaczęłaby wypytywać o różne rzeczy. Na przykład czy się zabezpieczamy albo Bóg wie co. Zawsze ma złe przeczucia wobec chłopców, którzy kręcą się wokół mnie. Zawsze mówiła, że kiedy jest się ładną dziewczyną to naprawdę można wpakować się w niezłe kłopoty. Może się tobą zainteresować jakiś pijak albo jeszcze jakiś nieodpowiedni dla ciebie chłopak. Bycie ładną nie oznacza, że będziesz miała z górki
- Coś się przypala? - zapytała. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mleko kipi. Szybko wyłączyłam gaz. Pięknie, będę musiała posprzątać. Zaczęłam dmuchać, żeby szybciej opadło. Wyjęłam z szafki dużą drewnianą łyżkę i zaczęłam stopniowo nalewać mleko do miski. Mama pewnie niedługo będzie się szykować i całe popołudnie spędzę sama. Powinnam kupić sobie psa. Zawsze byłby w domu. Odłożyłam łyżkę, po czym przystąpiłam do jedzenia posiłku. Po jakiejś chwili przyszła do mnie mama i usiadła obok
- Dlatego tak późno wczoraj przyszłaś? - zapytała. Przełknęłam dobrze zawartość moich ust, nim odpowiedziałam
- Weszłam jeszcze do kawiarni i kupiłam sobie coś do picia, później zatrzymał mnie jeszcze ktoś .. - po tych słowach ugryzłam się w język, nie powinnam była tego mówić
- Kto?
- Chris, kolega. Pogadaliśmy trochę, no i wiesz .. - skłamałam. Sama nawet nie wiem czemu ją okłamałam
- Aha. Dobra, powolutku będę się szykowała. - wstała i skierowała się do zapewne do swojej sypialni.
*
Po wyjściu z łazienki założyłam nową, czystą bieliznę. Otworzyłam drzwi od szafy i wyjęłam jasne dżinsowe spodnie, białą bluzkę na krótki rękaw i szary sweter zapinany na guziki. Moje długie brązowe włosy pozostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam na twarz odrobinę pudru, by moje policzki nie wyglądały na zbyt różowe, na ustach znalazła się jasno różowa szminka, oczy podkreśliłam kredką. Na moje oko wyglądam uroczo. Nie chcę, żeby jakakolwiek część mojego ciała została odsłonięta. Usłyszałam niechciany dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Jak tylko umiałam starałam się nie okazywać emocji, które we mnie aż wybuchały. Złapałam powietrza w płuca i otworzyłam drzwi
- Cześć. - przede mną stał Harry. Ubrany w czarne dżinsy, białą bluzkę i czarną marynarkę
- Cześć. - odpowiedziałam nieśmiało, uśmiechnął się
- Wyglądasz pięknie. - wydusiłam ciche 'dziękuję'. - Chodźmy. - zamknęłam za sobą drzwi i poszłam z nim do jego czarnego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Zostaliśmy zamknięci w jednym miejscu.
Dzisiaj nie poszłam do szkoły, więc dodaję wcześniej rozdział. Mam nadzieję, że się spodobał. Mogę jeszcze tylko dodać, że między Rosalie i Harry'm coś się wydarzy w następnym rozdziale :)
Jejuniu , uwielbiam Twojego bloga , pisz dalej masz talent ! <3
OdpowiedzUsuńświetne :** next >>>>
OdpowiedzUsuń