Jedziemy przez dłuższy czas jedną drogą. Zastanawia mnie tylko to,
dlaczego Harry mnie w ogóle gdzieś zaprosił? Skoro jego przeszłość nie
jest taka kolorowa? Powinny go bardziej interesować dziewczyny podobne
do niego. Lubiące ostre imprezy, duże ilości alkoholu, które prawie
codziennie budzą się w czyimś łóżku. Tylko jedno słowo mi się teraz
nasuwa, zwariował. Akurat musiał wybrać nieśmiałą dziewczynę, taką,
która woli mieć przy sobie jednego chłopaka, która potrafi się zakochać.
Mimo tego, jestem inna. Powtórzę, że zwariował. Co mu się tak nagle
stało? W pewnej chwili Harry skręcił w las. On chyba nie zamierza mnie
tam zabić? Popatrzyłam na chwilę w jego stronę. Swoją uwagę poświęcił
całkowicie na drodze przed nami. Teraz rozumiem, dlaczego Hope
twierdziła, że Harry jest przystojny. Jego brązowe loki, choć
postawione do góry częściowo opadają, soczyście zielone oczy potrafiły
zahipnotyzować. Jestem pewna, że nie jedna przyssała się do jego
malinowych ust. Jego ciało jest dobrze zbudowane, na pewno byłby wstanie
obronić swoją dziewczynę albo przyjaciółkę czy koleżankę. Chciałam
dowiedzieć się, gdzie jedziemy, jedynym na to sposobem będzie
najzwyczajniej zapytać
- Dokąd mnie zabierasz? - zapytałam nieśmiało ze spuszczoną głową
- Najpierw pojedziemy do mojego domu. Zapomniałem czegoś. - jego dom znajduje się niedaleko lasu? Swoją głowę oparłam o szybę i zaczęłam przypatrywać się w rozciągający za nią obraz. Jedziemy przez jakąś drogę leśną. Ani żywej duszy. Przynajmniej panuje między nami cisza. Chciałabym mieć to już za sobą. Chciałabym wrócić do domu. Ponownie odwróciłam się w jego stronę. Nadal jest całkowicie skupiony na drodze. Na chwilę spojrzał na mnie. Przez krótki moment patrzyliśmy się na siebie. Poczułam się skrępowana i spuściłam głowę. Usłyszałam jego cichy chichot. Rozbawiło go to? Moje buty nagle stały się interesujące. Zaczęłam lekko pocierać jeden but o drugi. Kiedy dojedziemy? Zaczynam się już niecierpliwić
- Poczekasz na mnie, a ja szybko pójdę po coś i wrócę. - oznajmił. Wyjął kluczyki ze stacyjki i wyszedł zostawiając mnie samą. Jego dom nie jest taki mały, jak mi się wydawało. Mieszka sam? Dookoła rozciąga się idealnie przycięty trawnik. To duży jednopiętrowy budynek. Okolica naprawdę przyjemna. Cisza, spokój, wolność od natarczywych i głośnych sąsiadów. Zauważyłam, że Harry zdążył już wejść do domu. Wpadłam na idealny pomysł, który odciągnie mnie od tej sytuacji. Po cichu otworzyłam drzwi i jak petarda wybiegłam z samochodu kierując się w las. Nie mam na sobie obcasów, co tylko ułatwi mi ucieczkę. Usłyszałam, że drzwi od domu Harry'ego zamknęły się. Wyszedł. Przyspieszyłam kroku. Biegnę jak szalona, jakbym uciekała z więzienia albo ze szpitala psychiatrycznego. Co chwilę potykałam się o swoje nogi albo o wystające gałęzie. Uciekam jak najszybciej tylko mogę. Nie zauważyłam kałuży wody przez co poślizgnęłam się. Prawie całe moje spodnie zostały zmoczone przez wodę. Podniosłam się i szybko pobiegłam dalej. Muszę jakoś złapać oddech. Zatrzymałam się. Doskonale słychać, że ktoś biegnie za mną. Jak oparzona ruszyłam przed siebie. Doskonale wiem, że Harry na pewno podąża za mną. Moja niezdarność znów wzięła górę. Nie zauważyłam, że przede mną jest górka. Zanim zdążyłam się zatrzymać, poślizgnęłam się i stoczyłam z niewielkiej wysokości. Teraz jestem cała mokra i ubrudzona błotem i innymi paskudztwami. Słyszę echo jego chichotu. Jest blisko, bardzo blisko. Nie mam czasu, żeby jakoś strzepać z siebie resztki podłoża. Muszę biec dalej, muszę biec dalej. Odwróciłam się. Nie ma go już za mną, nigdzie go nie ma. Zatrzymałam się. Zaraz się uduszę albo rozerwę swoje płuca od powietrza. Jestem przemoczona, brudna i zmęczona. Moje włosy zostały pozlepiane przez błoto zmieszane z wodą. Pewnie na twarzy też znajdują się resztki tego paskudztwa. Po lesie rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Cofnęłam się o kilka kroków. Poczułam, że coś kłuje mnie w bok. Zaplątałam się w jakichś krzakach. Jakoś próbowałam się wyrwać, ale kolce od tego krzaka mi nie ułatwiały wykonania tej czynności
- Nie potrzebnie uciekałaś. - nagle obok mnie pojawił się Harry. Po jego minie można wywnioskować, że jest wściekły. Pociągnął mnie w swoją stronę, przez co odczepił mnie od gałęzi tego krzaka. Przerzucił mnie przez swoje ramię. Jakiekolwiek próby ucieczki na pewno rozgniewałyby go jeszcze bardziej. I tak pewnie jest już wściekły do granic możliwości. Czułam, że niemal trzęsie się ze złości, jaka w nim teraz kipi.
*
Harry otworzył drzwi od swojego domu. Postawił mnie z powrotem na ziemi i mocno trzasnął drzwiami. Zapalił światło. Nie wiedziałam czy mam iść za nim czy stać tutaj. Żeby bardziej go nie rozzłościć poszłam za nim. Weszliśmy do dużego salonu. Na środku rozciągał się duży, puchaty, biały dywan, pod ścianą duża czarna kanapa i obok niej dwa czarne fotele. W rogu salonu postawiony został duży plazmowy telewizor. Na ścianach powieszane liczne obrazy lub zdjęcia
- Długo mam czekać? - usłyszałam oschły głos Harry'ego. Odwróciłam się. Stał przy jakiś drzwiach. Wzruszyłam niewinnie ramionami i poszłam za nim. Wszedł do jakiegoś pokoju, zapewne jego sypialni. Ten pokój jakoś nie pasował mi do niego. Ciepłe kolory, czystość i porządek
- Spodziewałaś się czerni, łańcuchów albo krat? - popatrzyłam w jego stronę. Stał odwrócony do mnie tyłem. Wyjął z szafki jakąś czarną bluzkę i chyba bokserki, jeśli dobrze widzę - Idź się doprowadź do porządku. - wskazał mi kolejne drzwi, pewnie od łazienki. Teraz zaczynałam żałować tego, że mu uciekłam. Nieśmiele weszłam do niewielkiej łazienki. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania, rzuciłam je na podłogę i całkiem naga weszłam pod prysznic, uprzednio zamykając za sobą drzwi od kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę i zmyłam z siebie cały brud. Są tu tylko męskie szampony należące do Harry'ego. Wzięłam jeden i okrężnymi ruchami dokładnie zaczęłam myć swoje ciało. Pachniałam teraz nim. W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś wszedł do środka. Przez zaparowane szyby nic nie widziałam, ale to na pewno Harry. Drzwi kabiny otworzyły się, teraz stałam całkiem naga przed jego osobą. Dłońmi próbowałam zakryć jakoś swoje ciało. Na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech. Złość mu minęła?
- Zapomniałem o ręczniku. - w rękach trzymał żółty materiał
- Dzięki. - na moje policzki wkradły się rumieńce, niech on wreszcie wyjdzie! Zaczął oglądać moje ciało od góry do dołu. Czułam się skrępowana. Jeszcze żaden chłopak nie oglądał mojego zupełnie nagiego ciała. Harry oblizał wargi, na pewno teraz próbuje się kontrolować - Czy mógłbyś wyjść? - zapytałam
- Wyganiasz mnie? Nie zapominaj, że to moja łazienka. - zaśmiał się. Westchnął przeciągle i w końcu wyszedł. Żeby uniknąć jego kolejnej wizyty szybko opłukałam ciało, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Resztki wody wytarłam ręcznikiem. Wzięłam w dłonie czarną bluzkę. Jest na mnie za duża, sięga mi do połowy ud. Czy on mi dał swoje bokserki? Nie mam innego wyjścia, musiałam je założyć. Są za duże! Zaraz spadną mi z tyłka. Nie będę tak przed nim paradować.
Niepewnie wyszłam z łazienki. Harry leżał na łóżku z telefonem w ręku. Jego uwaga zwrócona została na mnie, kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Nieproszona czerwień znów zawitała na moje policzki. Harry uśmiechnął się, wstał i podszedł do mnie
- Pachniesz zupełnie jak ja. - spuściłam wzrok, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam, żeby widział mnie w tym stroju
- Tylko, że ja nie mam .. - przerwał mi
- Penisa? - tak, dokładnie - Poczekaj. - przykląkł przede mną i podwinął bluzkę - Rozszerz trochę nogi. - zrobiłam tak jak polecił, teraz jestem jeszcze bardziej skrępowana - No masz ci pech, są za duże. - popatrzył w górę na mnie - Musisz je zmienić. - poruszył zabawnie brwiami
- Moje ubrania są brudne.
- Było nie uciekać. - wstał i skierował się ponownie do szuflady. Wyjął z niej jakiś materiał i wrócił do mnie. Trzymał w dłoniach coś dużo mniejszego, koronkową, czarną bieliznę? Skąd u niego damska bielizna? - Proszę. - podał mi ją
- Skąd ty .. - znów mi przerwał
- Nie pytaj. Zakładaj. - zrobiłam tak jak polecił. Popatrzyłam na niego wymownie, na co ten odwrócił się. W mgnieniu oka zmieniłam bieliznę - Zostaniesz na noc. Nie mam ochoty jeździć po nocy. Twoja mama na pewno jest w pracy. - nie mam ochoty, żeby nocować tutaj, ale nie chcę znowu mu się narażać na moje zachowanie
- Gdzie idziesz? - zapytałam, kiedy zaczął przybliżać się do drzwi
- Pomyślałem, że może głodna jesteś. Chodź. - wyciągnął w moją stronę swoją dłoń. Westchnęłam i ruszyłam za nim. Wyszliśmy z jego sypialni i skierowaliśmy się zapewne do kuchni. Usiadłam przy stole
- Na co masz ochotę? - zapytał. Oparł się dłońmi o stół, niepewnie wzruszyłam ramionami - Kanapki?
- Może być. - na jego twarzy zagościł słodki uśmiech. Odepchnął się od stołu i ustał przed lodówką. Otworzył ją i wyjął masło, ogórki i chyba jakąś wędlinę - Chleb czy bułki? - zachichotałam, był naprawdę uroczy, kiedy pytał tak o wszystko
- Bułki. - uśmiech nadal nie znikał z jego twarzy. Usiadł obok mnie, po czym zabrał się za robienie kolacji. Co chwilę spoglądał na mnie z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Usiadłam po turecku na swoim krześle
- Proszę. - podał mi jedną i przystąpił do robienia kolejnej kanapki
- Dziękuję. - wzięłam pierwszy kęs do ust. Przyglądałam się jego pracy, wygląda uroczo
- Może chcesz herbaty albo soku?
- Soku. - Harry skinął głową, po czym oddalił się od stołu, wyjął z lodówki sok i nalał mi do szklanki
- Dzięki. - wzięłam od niego szklankę, po czym upiłam kilku mniejszych łyków
- A ty nie jesz? - spytałam
- Może później, nie czuję takiej potrzeby, żeby od razu jeść.
Po skończonej kolacji Harry odprowadził mnie do pokoju. Zanim weszłam do jego sypialni, on zatrzymał się przed drzwiami
- Dobranoc. - już miał odchodzić, ale zatrzymałam go
- A ty gdzie będziesz spał? - zapytałam
- W salonie, na kanapie. Dobranoc. - powtórzył i odszedł. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Odchyliłam kołdrę i przykryłam się po brodę. Dlaczego Harry okazał się taki miły? Przecież rozzłościłam go tym, że uciekłam. Jego zachowanie jest co najmniej dziwne. Nie co najmniej, tylko na pewno.
Jakieś pół godziny później rozpętała się burza. Deszcz lał jak z cebra. Duże krople odbijały się o szybę. Nigdy nie lubiłam burzy. Zawsze, kiedy byłam mała biegłam do rodziców i z nimi spałam. Długo nie mogłam zasnąć. Nawet chyba nie mam ochoty. Czuję się bardziej samotna, jakbym była w tym domu zupełnie sama. Zawinęłam się w kłębek. Po chwili drzwi od sypialni po cichu się otworzyły, a w nich stanął Harry. Miał na sobie tylko spodnie. Światło w salonie jest zapalone, chyba ogląda jeszcze telewizję
- Hej, dlaczego nie śpisz? - spytał, przybliżył się i usiadł na końcu łóżka
- Nienawidzę burzy. - odpowiedziałam nieśmiało
- Naprawdę? - Harry przysunął się i usiadł obok mnie
- Nigdy ich nie lubiłam.
- Ja też nie. - zaśmiał się - Wezmę tylko coś i zaraz znikam. - nie chciałam, żeby odchodził, nie chciałam być sama
- Zostałbyś ze mną?
- Jeśli chcesz, zostanę. - Harry odchylił pościel i wszedł pod nią. Teraz kompletnie nie kontrolowałam swojego ciała. Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors. Był znacznie cieplejszy, niż ja. Czując jego bliskość szybko zasnęłam.
*
Obudziłam się wtulona w ciało Harry'ego. Chyba nadal śpi. Lekko przekręciłam się na drugą stronę, ale szybko zostałam przekręcona z powrotem w to samo miejsce
- A ty gdzie mi uciekasz? - usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego
- Ja tylko chciałam się przekręcić. - odpowiedziałam nieśmiało, Harry oparł się łokciami o łóżko
- Która jest godzina? - zapytał
- Um, powinnam być już w domu.
- A tak. Tam ci położyłem twoje wyprane ubrania. Przebież się i odwiozę cię. - Harry przeciągnął się jeszcze i wyszedł z pokoju. Chwyciłam za ubrania i szybko je założyłam na siebie. Przeczesałam palcami swoje włosy i wyszłam z pokoju. Brunet czekał na mnie w korytarzu, w dłoniach trzymał kluczyki od samochodu.
*
- Następnym razem nie próbuj uciekać. - popatrzyłam w jego stronę, jedną rękę trzymał na kierownicy, drugą na swoim kolanie
- Nie mogę ci obiecać. - zachichotałam
- Dziękuję za spotkanie. Mimo, że nie udało nam się zjeść romantycznej kolacji, to i tak dziękuję.
- Ja też dziękuję. Cześć.
- Do zobaczenia. - skinęłam głową i wyszłam z samochodu.
Dodaję wcześniej rozdział, ponieważ jutro chciałabym się zająć innymi sprawami i .. dodaję dzisiaj :)
Jeśli czytasz, proszę skomentuj. To bardzo motywuje :)
- Dokąd mnie zabierasz? - zapytałam nieśmiało ze spuszczoną głową
- Najpierw pojedziemy do mojego domu. Zapomniałem czegoś. - jego dom znajduje się niedaleko lasu? Swoją głowę oparłam o szybę i zaczęłam przypatrywać się w rozciągający za nią obraz. Jedziemy przez jakąś drogę leśną. Ani żywej duszy. Przynajmniej panuje między nami cisza. Chciałabym mieć to już za sobą. Chciałabym wrócić do domu. Ponownie odwróciłam się w jego stronę. Nadal jest całkowicie skupiony na drodze. Na chwilę spojrzał na mnie. Przez krótki moment patrzyliśmy się na siebie. Poczułam się skrępowana i spuściłam głowę. Usłyszałam jego cichy chichot. Rozbawiło go to? Moje buty nagle stały się interesujące. Zaczęłam lekko pocierać jeden but o drugi. Kiedy dojedziemy? Zaczynam się już niecierpliwić
- Poczekasz na mnie, a ja szybko pójdę po coś i wrócę. - oznajmił. Wyjął kluczyki ze stacyjki i wyszedł zostawiając mnie samą. Jego dom nie jest taki mały, jak mi się wydawało. Mieszka sam? Dookoła rozciąga się idealnie przycięty trawnik. To duży jednopiętrowy budynek. Okolica naprawdę przyjemna. Cisza, spokój, wolność od natarczywych i głośnych sąsiadów. Zauważyłam, że Harry zdążył już wejść do domu. Wpadłam na idealny pomysł, który odciągnie mnie od tej sytuacji. Po cichu otworzyłam drzwi i jak petarda wybiegłam z samochodu kierując się w las. Nie mam na sobie obcasów, co tylko ułatwi mi ucieczkę. Usłyszałam, że drzwi od domu Harry'ego zamknęły się. Wyszedł. Przyspieszyłam kroku. Biegnę jak szalona, jakbym uciekała z więzienia albo ze szpitala psychiatrycznego. Co chwilę potykałam się o swoje nogi albo o wystające gałęzie. Uciekam jak najszybciej tylko mogę. Nie zauważyłam kałuży wody przez co poślizgnęłam się. Prawie całe moje spodnie zostały zmoczone przez wodę. Podniosłam się i szybko pobiegłam dalej. Muszę jakoś złapać oddech. Zatrzymałam się. Doskonale słychać, że ktoś biegnie za mną. Jak oparzona ruszyłam przed siebie. Doskonale wiem, że Harry na pewno podąża za mną. Moja niezdarność znów wzięła górę. Nie zauważyłam, że przede mną jest górka. Zanim zdążyłam się zatrzymać, poślizgnęłam się i stoczyłam z niewielkiej wysokości. Teraz jestem cała mokra i ubrudzona błotem i innymi paskudztwami. Słyszę echo jego chichotu. Jest blisko, bardzo blisko. Nie mam czasu, żeby jakoś strzepać z siebie resztki podłoża. Muszę biec dalej, muszę biec dalej. Odwróciłam się. Nie ma go już za mną, nigdzie go nie ma. Zatrzymałam się. Zaraz się uduszę albo rozerwę swoje płuca od powietrza. Jestem przemoczona, brudna i zmęczona. Moje włosy zostały pozlepiane przez błoto zmieszane z wodą. Pewnie na twarzy też znajdują się resztki tego paskudztwa. Po lesie rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Cofnęłam się o kilka kroków. Poczułam, że coś kłuje mnie w bok. Zaplątałam się w jakichś krzakach. Jakoś próbowałam się wyrwać, ale kolce od tego krzaka mi nie ułatwiały wykonania tej czynności
- Nie potrzebnie uciekałaś. - nagle obok mnie pojawił się Harry. Po jego minie można wywnioskować, że jest wściekły. Pociągnął mnie w swoją stronę, przez co odczepił mnie od gałęzi tego krzaka. Przerzucił mnie przez swoje ramię. Jakiekolwiek próby ucieczki na pewno rozgniewałyby go jeszcze bardziej. I tak pewnie jest już wściekły do granic możliwości. Czułam, że niemal trzęsie się ze złości, jaka w nim teraz kipi.
*
Harry otworzył drzwi od swojego domu. Postawił mnie z powrotem na ziemi i mocno trzasnął drzwiami. Zapalił światło. Nie wiedziałam czy mam iść za nim czy stać tutaj. Żeby bardziej go nie rozzłościć poszłam za nim. Weszliśmy do dużego salonu. Na środku rozciągał się duży, puchaty, biały dywan, pod ścianą duża czarna kanapa i obok niej dwa czarne fotele. W rogu salonu postawiony został duży plazmowy telewizor. Na ścianach powieszane liczne obrazy lub zdjęcia
- Długo mam czekać? - usłyszałam oschły głos Harry'ego. Odwróciłam się. Stał przy jakiś drzwiach. Wzruszyłam niewinnie ramionami i poszłam za nim. Wszedł do jakiegoś pokoju, zapewne jego sypialni. Ten pokój jakoś nie pasował mi do niego. Ciepłe kolory, czystość i porządek
- Spodziewałaś się czerni, łańcuchów albo krat? - popatrzyłam w jego stronę. Stał odwrócony do mnie tyłem. Wyjął z szafki jakąś czarną bluzkę i chyba bokserki, jeśli dobrze widzę - Idź się doprowadź do porządku. - wskazał mi kolejne drzwi, pewnie od łazienki. Teraz zaczynałam żałować tego, że mu uciekłam. Nieśmiele weszłam do niewielkiej łazienki. Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania, rzuciłam je na podłogę i całkiem naga weszłam pod prysznic, uprzednio zamykając za sobą drzwi od kabiny. Odkręciłam ciepłą wodę i zmyłam z siebie cały brud. Są tu tylko męskie szampony należące do Harry'ego. Wzięłam jeden i okrężnymi ruchami dokładnie zaczęłam myć swoje ciało. Pachniałam teraz nim. W pewnej chwili usłyszałam, że ktoś wszedł do środka. Przez zaparowane szyby nic nie widziałam, ale to na pewno Harry. Drzwi kabiny otworzyły się, teraz stałam całkiem naga przed jego osobą. Dłońmi próbowałam zakryć jakoś swoje ciało. Na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech. Złość mu minęła?
- Zapomniałem o ręczniku. - w rękach trzymał żółty materiał
- Dzięki. - na moje policzki wkradły się rumieńce, niech on wreszcie wyjdzie! Zaczął oglądać moje ciało od góry do dołu. Czułam się skrępowana. Jeszcze żaden chłopak nie oglądał mojego zupełnie nagiego ciała. Harry oblizał wargi, na pewno teraz próbuje się kontrolować - Czy mógłbyś wyjść? - zapytałam
- Wyganiasz mnie? Nie zapominaj, że to moja łazienka. - zaśmiał się. Westchnął przeciągle i w końcu wyszedł. Żeby uniknąć jego kolejnej wizyty szybko opłukałam ciało, zakręciłam wodę i wyszłam z pod prysznica. Resztki wody wytarłam ręcznikiem. Wzięłam w dłonie czarną bluzkę. Jest na mnie za duża, sięga mi do połowy ud. Czy on mi dał swoje bokserki? Nie mam innego wyjścia, musiałam je założyć. Są za duże! Zaraz spadną mi z tyłka. Nie będę tak przed nim paradować.
Niepewnie wyszłam z łazienki. Harry leżał na łóżku z telefonem w ręku. Jego uwaga zwrócona została na mnie, kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Nieproszona czerwień znów zawitała na moje policzki. Harry uśmiechnął się, wstał i podszedł do mnie
- Pachniesz zupełnie jak ja. - spuściłam wzrok, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam, żeby widział mnie w tym stroju
- Tylko, że ja nie mam .. - przerwał mi
- Penisa? - tak, dokładnie - Poczekaj. - przykląkł przede mną i podwinął bluzkę - Rozszerz trochę nogi. - zrobiłam tak jak polecił, teraz jestem jeszcze bardziej skrępowana - No masz ci pech, są za duże. - popatrzył w górę na mnie - Musisz je zmienić. - poruszył zabawnie brwiami
- Moje ubrania są brudne.
- Było nie uciekać. - wstał i skierował się ponownie do szuflady. Wyjął z niej jakiś materiał i wrócił do mnie. Trzymał w dłoniach coś dużo mniejszego, koronkową, czarną bieliznę? Skąd u niego damska bielizna? - Proszę. - podał mi ją
- Skąd ty .. - znów mi przerwał
- Nie pytaj. Zakładaj. - zrobiłam tak jak polecił. Popatrzyłam na niego wymownie, na co ten odwrócił się. W mgnieniu oka zmieniłam bieliznę - Zostaniesz na noc. Nie mam ochoty jeździć po nocy. Twoja mama na pewno jest w pracy. - nie mam ochoty, żeby nocować tutaj, ale nie chcę znowu mu się narażać na moje zachowanie
- Gdzie idziesz? - zapytałam, kiedy zaczął przybliżać się do drzwi
- Pomyślałem, że może głodna jesteś. Chodź. - wyciągnął w moją stronę swoją dłoń. Westchnęłam i ruszyłam za nim. Wyszliśmy z jego sypialni i skierowaliśmy się zapewne do kuchni. Usiadłam przy stole
- Na co masz ochotę? - zapytał. Oparł się dłońmi o stół, niepewnie wzruszyłam ramionami - Kanapki?
- Może być. - na jego twarzy zagościł słodki uśmiech. Odepchnął się od stołu i ustał przed lodówką. Otworzył ją i wyjął masło, ogórki i chyba jakąś wędlinę - Chleb czy bułki? - zachichotałam, był naprawdę uroczy, kiedy pytał tak o wszystko
- Bułki. - uśmiech nadal nie znikał z jego twarzy. Usiadł obok mnie, po czym zabrał się za robienie kolacji. Co chwilę spoglądał na mnie z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Usiadłam po turecku na swoim krześle
- Proszę. - podał mi jedną i przystąpił do robienia kolejnej kanapki
- Dziękuję. - wzięłam pierwszy kęs do ust. Przyglądałam się jego pracy, wygląda uroczo
- Może chcesz herbaty albo soku?
- Soku. - Harry skinął głową, po czym oddalił się od stołu, wyjął z lodówki sok i nalał mi do szklanki
- Dzięki. - wzięłam od niego szklankę, po czym upiłam kilku mniejszych łyków
- A ty nie jesz? - spytałam
- Może później, nie czuję takiej potrzeby, żeby od razu jeść.
Po skończonej kolacji Harry odprowadził mnie do pokoju. Zanim weszłam do jego sypialni, on zatrzymał się przed drzwiami
- Dobranoc. - już miał odchodzić, ale zatrzymałam go
- A ty gdzie będziesz spał? - zapytałam
- W salonie, na kanapie. Dobranoc. - powtórzył i odszedł. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Odchyliłam kołdrę i przykryłam się po brodę. Dlaczego Harry okazał się taki miły? Przecież rozzłościłam go tym, że uciekłam. Jego zachowanie jest co najmniej dziwne. Nie co najmniej, tylko na pewno.
Jakieś pół godziny później rozpętała się burza. Deszcz lał jak z cebra. Duże krople odbijały się o szybę. Nigdy nie lubiłam burzy. Zawsze, kiedy byłam mała biegłam do rodziców i z nimi spałam. Długo nie mogłam zasnąć. Nawet chyba nie mam ochoty. Czuję się bardziej samotna, jakbym była w tym domu zupełnie sama. Zawinęłam się w kłębek. Po chwili drzwi od sypialni po cichu się otworzyły, a w nich stanął Harry. Miał na sobie tylko spodnie. Światło w salonie jest zapalone, chyba ogląda jeszcze telewizję
- Hej, dlaczego nie śpisz? - spytał, przybliżył się i usiadł na końcu łóżka
- Nienawidzę burzy. - odpowiedziałam nieśmiało
- Naprawdę? - Harry przysunął się i usiadł obok mnie
- Nigdy ich nie lubiłam.
- Ja też nie. - zaśmiał się - Wezmę tylko coś i zaraz znikam. - nie chciałam, żeby odchodził, nie chciałam być sama
- Zostałbyś ze mną?
- Jeśli chcesz, zostanę. - Harry odchylił pościel i wszedł pod nią. Teraz kompletnie nie kontrolowałam swojego ciała. Przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego tors. Był znacznie cieplejszy, niż ja. Czując jego bliskość szybko zasnęłam.
*
Obudziłam się wtulona w ciało Harry'ego. Chyba nadal śpi. Lekko przekręciłam się na drugą stronę, ale szybko zostałam przekręcona z powrotem w to samo miejsce
- A ty gdzie mi uciekasz? - usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego
- Ja tylko chciałam się przekręcić. - odpowiedziałam nieśmiało, Harry oparł się łokciami o łóżko
- Która jest godzina? - zapytał
- Um, powinnam być już w domu.
- A tak. Tam ci położyłem twoje wyprane ubrania. Przebież się i odwiozę cię. - Harry przeciągnął się jeszcze i wyszedł z pokoju. Chwyciłam za ubrania i szybko je założyłam na siebie. Przeczesałam palcami swoje włosy i wyszłam z pokoju. Brunet czekał na mnie w korytarzu, w dłoniach trzymał kluczyki od samochodu.
*
- Następnym razem nie próbuj uciekać. - popatrzyłam w jego stronę, jedną rękę trzymał na kierownicy, drugą na swoim kolanie
- Nie mogę ci obiecać. - zachichotałam
- Dziękuję za spotkanie. Mimo, że nie udało nam się zjeść romantycznej kolacji, to i tak dziękuję.
- Ja też dziękuję. Cześć.
- Do zobaczenia. - skinęłam głową i wyszłam z samochodu.
Dodaję wcześniej rozdział, ponieważ jutro chciałabym się zająć innymi sprawami i .. dodaję dzisiaj :)
Jeśli czytasz, proszę skomentuj. To bardzo motywuje :)
Świetne :*** ♥
OdpowiedzUsuń