27.02.2014

Rozdział 2. "Ulga"

 Przeczytaj notkę pod rozdziałem.

Obudziły mnie szczekania jakiegoś psa. Wydałam z siebie pomruki niezadowolenia i nałożyłam poduszkę na głowę. Pies nie dawał za wygraną. Nieźle zapowiada się ten dzień. Zdjęłam poduszkę z głowy i usiadłam na łóżku. Dłonią delikatnie przeczesałam swoje włosy. Wzięłam telefon z szafki nocnej, by zorientować się, która jest godzina, 9:10. Zauważyłam jeszcze, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Przeciągnęłam palcem po ekranie, żeby odblokować i odczytać wiadomość

"Dziś wieczorem jest impreza u Hope, idziemy. Nie ma wymówki"

Kochana Pearl, zawsze podejmuje za mnie decyzje. Pearl jest moją najlepszą przyjaciółką, poznałam ją kiedy miałyśmy jakieś 6. lat. To było na placu zabaw. Przyszłam tam z tatą. Jakiś chłopiec zajął moją ulubioną huśtawkę, którą zawsze zajmowałam ja, Pearl siedziała obok, nie znałyśmy się jeszcze. Nawet jej wtedy na oczy nigdy nie widziałam. Nakrzyczałam na chłopca, że zajął moją ulubioną huśtawkę i że ona jest moja. On tylko wypiął w moją stronę swój język. W tamtym momencie miałam ochotę mu go odciąć. Byłam nieźle zdenerwowana i wyprowadzona z równowagi. Pearl zauważyła to, zeszła ze swojego miejsca i zepchnęła go. Jak to zauważyłam moje usta przypominały literkę "o". W duchu cieszyłam się. On zaczął płakać i odbiegł gdzieś, pewnie do rodziców. Zdziwiłam się jej zachowaniem, ale po chwili obydwie zaczęłyśmy się razem huśtać. Wkrótce ten chłopiec wrócił ze swoim tatą, miałyśmy nieźle przerąbane.

"Dobra, już nie mogę się doczekać"

Odpisałam pośpiesznie i zeszłam na dół. Mama i Jason siedzieli akurat w kuchni i jedli swoje śniadanie. Dlaczego nie nazywam Jason'a tatą ? Chciał kiedyś, żebym tak do niego mówiła, ale już nigdy nie chcę używać tego słowa, to zawsze przypomina mi o zmarłym biologicznym ojcu. Wolę po prostu nazywać go po imieniu, przyzwyczaiłam się już do tego i trudno mi się odzwyczaić
- Dzień dobry. - przywitałam się z nimi
- Dzień dobry, wyspana ? - zapytał Jason. To było miłe z jego strony, może próbuje się podlizać ?
- Obudził mnie jakiś pies, ale tak to w porządku. - cholera! Zapomniałam o drzwiach! Co jak coś zniknęło albo co gorsza nadal tu jest albo najgorsze był u mnie w pokoju i ... dobra poniosło mnie. Momentalnie zaczęłam szybciej oddychać, moje ciało zaczęło się trząść. Boję się go jak cholera. Przełknęłam głośno ślinę, jeszcze uznają mnie za psychopatkę.
Muszę po śniadaniu dokładnie wszystko posprawdzać. Nie chcę przecież zemdleć z głodu. Przełknęłam swój strach i wyjęłam z szafki płatki bananowe. Zauważyłam, że mama zdążyła już zagotować mleko. Płatki wsypałam do miski i zalałam je jeszcze gorącą białą cieczą. Usiadłam obok swoich towarzyszy przy stole. Mama zajmowała się piciem kawy i jedzeniem kanapek a Jason czytał gazetę i jednocześnie pił swoją czarną kawę.
- Dzisiaj zaczynamy pracę później i nie będzie nas całą noc. Może zaproś Pearl do domu na noc ? Nie będziesz sama siedziała. - oznajmiła mi mama. Nie będę im musiała mówić o imprezie, tylko, że razem z Pearl będziemy siedziały w domu. Jak rano wrócą wcześnie, to powiem, że poszłam odprowadzić ją do domu. Gdybym powiedziała im o imprezie nie zgodzili by się. To dlatego, że nie przepadają za Hope, uważają, że to nie jest odpowiednią dla mnie znajomą. Oni jej po prostu nie znają.
- Dobra, zadzwonię do niej. - odpowiedziałam. Powoli zaczęłam jeść swoje śniadanie. Zapanowała między nami niezręczna cisza. Chociaż zawsze tak jest, każdy jest zajęty swoimi myślami. Cholera! Znowu zapomniałam o tych kluczykach! Kiedy ja pójdę na imprezę, to nikogo nie będzie w domu. Co jeśli on wpadnie tutaj, może zostawię zapalone światło. Pomyśli, że ktoś jest w domu albo po prostu nie pójdę. Nie mogę tak po prostu zostawić domu.
- Rosalie ? - uniosłam głowę i popatrzyłam na Jason'a - Tak się wczoraj zastanawiałem nad tymi kluczykami, które zgubiłaś. Wczoraj zgubiłem swoje i te zapasowe, więc nie tylko ty nie masz kluczy od domu. Tak w zasadzie już dawno mieliśmy wymienić te stare drzwi na nowe. Dzwoniłem rano tam gdzie trzeba i dziś wstawią nowe, dostaniesz swoje nowe klucze. Nie musisz się martwić. - kamień spadł mi z serca. Teraz w duchu skakałam z radości. Mogę iść na tę imprezę!
- A i jeszcze jedno. - Jason upił łyk swojej kawy - Kiedy oni przyjadą, nas już nie będzie, więc zostawiamy na twojej głowie, żebyś przypilnowała ich. - masz to u mnie jak w banku!

Po skończonym śniadaniu zajęłam się dokładnym przeszukaniem domu. Kto wie czy nie był tu w nocy ? Jason i mama wyszli już. Pierwszym zajęłam się salonem. Najpierw obróciłam się wokół własnej osi. Na moje oko wszystko było na miejscu. Może dramatyzuję? Może źle go oceniłam? Trudno, sprawdzam dalej. Sprawdziłam dokładnie każdy kąt. Każdą szufladę. Chyba przesadziłam. Czasami tak mam i .. dobra koniec. W kuchni, w sypialni mamy i Jason'a to samo. W moim pokoju wszystko pozostało na swoim położeniu. Może tylko dramatyzowałam ? Niepotrzebnie czasami przejmuję się jakimiś bzdurami. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie przyjechali ludzie, po których dzwonił Jason. Szybkim krokiem podbiegłam, by je otworzyć
- Dzień dobry. Czy tu mieszka Jason Williams? - przede mną ustał mężczyzna, a za nim jeszcze jeden. Obydwaj są wyżsi ode mnie. Są ubrani w czarny strój roboczy. Na ich twarzach gościł kilkudniowy zarost.
- Tak, ale w tej chwili nie ma go w domu, ale powiedział, żeby panowie zajęli się swoją pracą. - mężczyzna przede mną skinął głową i podszedł do furgonetki, w której zapewne są nowe drzwi. Oddaliłam się w głąb korytarza i oparłam o ścianę. Mężczyźni zajęli się wykonywaniem swojej pracy, a ja w tym czasie "pilnowałam ich". Czasami wydaje mi się, że Jason potrafi czytać w myślach. Niby gdzie zgubił kluczyki? Czy to przypadek, że zgubił obydwie pary? Zresztą, nie muszę się martwić o to, że ktoś włamie się tutaj. Tak w zasadzie, to dlaczego nikt nie wie, dlaczego ten chłopak był w więzieniu? Przecież takie rzeczy szybko się rozchodzą. Może to tylko plotki? Sama nie wiem, ale i tak budzi we mnie strach samym spojrzeniem. Czy to możliwe, że boję się kogoś, kogo nawet nie znam? Gdyby zabijał wzrokiem, to pewnie wąchałabym teraz kwiatki od spodu. Chociaż, jest bardzo przystojny, ale też niebezpieczny i przerażający. Zabójcza mieszanka. Ciekawe ile dziewczyn wlazło mu już do łóżka? Pewnie nie jedna. Co one w nim widzą? Nie boją się go? Przecież w więzieniu siedział. Szczerze, to na sam widok jego oczu robi mi się słabo ze strachu
- Przepraszam. Skończyliśmy. - starszy mężczyzna podszedł do mnie. Byłam tak zajęta swoimi myślami, że nie zauważyłam, kiedy skończyli
- A tak. Przepraszam, zamyśliłam się. - posłałam mu przepraszające spojrzenie, mężczyzna odwzajemnił to uśmiechem
- O koszty się nie martw. Jason o wszystko się postarał. To kluczyki. Do widzenia. - pożegnaliśmy się i obydwaj mężczyźni zniknęli. Dobra, jedne biorę dla siebie.

Dochodziła godzina 18:10. Mama i Jason wrócą pewnie rano albo przed południem. Zastanawiałam się nad tym, co mam założyć. Co chwilę z szafy wyrzucałam ubrania, które lądowały na podłodze, ale i tak nie znalazłam nic sensownego. Lada chwila może przyjść Pearl. Stoję tak przed szafą i zastanawiam się. Może wezmę coś od mamy ? Ona zawsze ma coś ładnego. Porozrzucanymi ubraniami zajmę się później. Jak najszybciej pobiegłam do jej sypialni. Otworzyłam szeroko szafę i wypatrywałam czegoś odpowiedniego. Zauważyłam dość ładną sukienkę. Cała górna część jest czarna, zakończona rękawami na ramiączka, od pasa w dół cała biała. Ma też srebrny pasek zapięty w pasie. Jeszcze nigdy jej u niej nie widziałam. Pożyczę, może nie będzie zła, że wzięłam bez pozwolenia. Zdjęłam ją z wieszaka, zamknęłam dobrze drzwi szafy i skierowałam się do pokoju, by ubrać kreację. Musiałam udać się do łazienki, żeby doprowadzić twarz do porządku. Włosy pozostawiłam rozpuszczone a makijaż jak zawsze pozostał delikatny. Nigdy nie lubiłam nosić tony tapety na twarzy, jak niektóre dziewczyny. Wolałam być naturalna, podkreślałam tylko swoje atuty. Ostatnie poprawki i jestem gotowa. Wzięłam jeszcze białą kopertówkę, po czym zeszłam na dół do salonu. Pogasiłam wszędzie światła i wyszłam z domu, uprzednio zamknęłam drzwi na klucz. Tym razem muszę go dobrze pilnować, nie chcę znowu go zgubić. Sprawdziłam jeszcze czy nie mam jakiejś nieodebranej wiadomości, zupełnie nic. Nie musiałam czekać długo, zanim pojawi się Pearl. Ubrana w czarną sukienkę bez ramiączek wesoła szła w moją stronę
- Cześć, gotowa na zabawę ? - uśmiechnęłam się do niej i pokiwałam twierdząco głową. Jeszcze raz sprawdziłam czy dobrze zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy na imprezę.
Hope nie mieszkała zbyt daleko od mojego domu, więc dotarcie tam nie zajęło nam zbyt dużo czasu. Nawet na zewnątrz jest słychać głośno muzykę i krzyki nastolatków. Pearl weszła jako pierwsza a zaraz za nią podążałam ja. Po wejściu do środka od razu uderzyła mnie woń alkoholu i papierosów. Zaraz zwymiotuję.  W środku znajduje się wiele już prawie pijanych nastolatków. Niektórzy całkowicie wstawieni, niektórzy chyba jeszcze nawet nie wzięli ani kropli alkoholu do ust. Kierowałam się za przyjaciółką, która zapewne szuka Hope. Musiałyśmy się nieźle przepychać, żeby znaleźć dziewczynę. Zauważyłam ją stojącą z jakimś chłopakiem. Typowa Hope, zawsze miała nosa do tych przystojnych. Pociągnęłam Pearl za rękę, by ta odwróciła się w moją stronę
- Może lepiej jej nie przeszkadzajmy ? - zaproponowałam unosząc ramiona. Pearl przytaknęła mi z uśmiechem i udałyśmy się po coś do picia. Nie chciałam wychodzić stąd o suchym gardle. Blondynka wybrała nam dwa niebieskie drinki - Za udaną imprezę ? - zaproponowałam toast. Razem lekko stuknęłyśmy o swoje kieliszki i wzięłyśmy pierwszy łyk. Niebieska ciecz otuliła w całości moje gardło, poczułam piekące uczucie, ale teraz liczyła się tylko impreza. Razem pośpiesznie ruszyłyśmy na parkiet. Obydwie poruszałyśmy się w rytm muzyki, jakby cały świat przestał nagle istnieć. Liczyła się tylko impreza, muzyka i dobra zabawa. Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką imprez, ale też ich nie nienawidziłam. Lubiłam czasami odciąć się od rzeczywistości przy pomocy odrobiny alkoholu. Ostatnio zaczęłam się przejmować głupstwami, więc taka impreza na pewno dobrze mi zrobi. Pearl od czasu do czasu znikała z jakimiś przystojnymi chłopakami, ale po chwili zawsze wracała do mnie. Wkrótce dołączyła do nas Hope.
Po kilku przetańczonych piosenkach postanowiłam odpocząć. Pearl i Hope jeszcze miały siłę, zatem zostawiłam je same na parkiecie. Usiadłam na jednej z kanap. Uprzednio wzięłam jeszcze jednego drinka. Mój organizm całkiem dobrze przyjmował kolejne dawki alkoholu. Z uśmiechem patrzyłam jak dziewczyny bawią się w tańcu. Podeszło do nich nawet dwóch chłopaków. Zaczęłam nawet chichotać. Alkohol sprawiał, że zawsze dobrze się bawiłam. Hope pod wpływem alkoholu robiła się bardziej odważna.  Rozejrzałam się trochę po pomieszczeniu. Muzyka nadal głośno dudniła w uszach, ale zdążyłam się już przyzwyczaić do tej muzyki i woni alkoholu jak i papierosów. Wokół mnie tańczyło wiele już na pewno pijanych nastolatków, niektórzy od nadmiaru alkoholu prawie się przewracali. Mój wzrok utkwił na pewnym zielonych tęczówkach, które od pewnego czasu nie odstępują mnie na krok. Chłopak z burzą brązowych loków zaciekle się we mnie wpatrywał. Stał z drinkiem oparty o ścianę. Jego spojrzenie niemal hipnotyzowało moje. Poczułam się trochę niezręcznie od jego natarczywego wzroku. Wstałam ze swojego miejsca, po czym skierowałam się na zewnątrz. Tam też znajdowało się wiele osób, ale już mniej pijanych. Przyjemne, chłodne i świeże powietrze rozniosło się po moich nozdrzach. Na środku znajduje się duży basen z piękną błękitną wodą. Usiadłam na jednym z leżaków i powoli kończyłam swojego drinka. Po chwili zauważyłam idącą Pearl w moim kierunku. Wstałam ze swojego dotychczasowego miejsca i również podążyłam w jej stronę
- Chodź, kolejka czeka. - w jej głosie można było usłyszeć entuzjazm. Taniec się skończył? Przechodząc obok krawędzi basenu niechcący poślizgnęłam się na kałuży wody i kompletnie przez przypadek popchnęłam stojącego obok chłopaka, który po chwili wpadł do wody. Od razu wszystkie pary oczu zwrócone zostały w naszym kierunku. Moje oczy przypominały teraz kształt piłeczki do ping-ponga, dłonią zasłoniłam usta
- Czy ciebie kompletnie powaliło ?! - krzyknął, kiedy wyszedł w końcu cały mokry z basenu, kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, zamurowało mnie
- Przepraszam, to było niechcący. - próbowałam się jakoś obronić, ale chłopak tylko bardziej się wściekł
- Niechcący ?! Zrobiłaś to pewnie specjalnie! - widać było, że jest nieźle pijany, zawsze bałam się takich gości, pijani, wściekli ..
- Skoro powiedziała, że to niechcący, to znaczy, że niechcący! Zrozumiałeś ?! - do akcji wkroczył ten sam chłopak z brązowymi lokami i zielonymi oczami. Dopiero teraz przypomniałam sobie kto to, to był ON. Pearl nerwowo złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić do środka. Musiałam nieźle przebierać nogami, żeby nadążyć za nią. Prowadziła mnie zapewne do łazienki. Jak burza obydwie wbiegłyśmy do niej, dziewczyna zdawała się nerwowa i nieźle wystraszona
- Cholera! To Styles! Co on tu robi? - Pearl nerwowo chodziła w tą i z powrotem. Sama też się przestraszyłam. Przecież on siedział w więzieniu, kto wie, może nawet za zabójstwo!
- Zaraz, a jak on się nazywa? - musiałam to wiedzieć
- Harry. Harry Styles. - odparła.
- Pearl, może Hope go zaprosiła, może sam przyszedł? - próbowałam znaleźć jakieś rozwiązanie. Skąd niby Hope miałaby go znać? Zaraz, przecież ona zna tylko takich.
- Hope zna różnych niebezpiecznych ludzi, więc ... - nie dokończyła, bo drzwi od łazienki otworzył się a w ich progu ustał Harry
- Nie przeszkadzam ? - zapytał, uniósł jedną brew i oparł się ręką o futrynę drzwi
- N..nie skąd. - wyjąkała nerwowo Pearl, ja stałam jak wryta i patrzyłam na obrót całej tej sytuacji
- To dobrze, bo chciałbym zamienić słówko. - przekręcił głowę w bok. Patrzył cały czas na mnie, więc Pearl posłusznie wyszła. Kiedy zniknęła za drewnianą powłoką moje serce natychmiastowo przyspieszyło jeszcze bardziej swoje tępo. Zbliżył się do jednej z szafek i wyjął z niej jakiś kluczyk. Cholera, on zamyka drzwi! Skąd on wie, gdzie Hope trzyma swoje kluczyki od łazienki? Stałam jak słup soli, żadnego ruchu, żadnej ucieczki, żadnej możliwości, by uciec od jego osoby
- Wiesz, nie wiedziałem, że od razu podkulisz ogonek i uciekniesz. - zbliżył się do mnie, ale instynktownie odsunęłam się od niego. Cały czas podążał za mną. Straciłam jakąkolwiek możliwość ucieczki. Każdy jego krok w przód oznaczał mój jeden w tył. W końcu poczułam zimną ścianę, to koniec, nie mam już nawet gdzie się cofnąć
- Czego chcesz ? - nie chciałam okazywać mojego strachu, na pewno to wyczuje, zbliżył się do mnie na tyle, że nasze klatki piersiowe niemal się stykały ze sobą
- Wiesz, mogę sprawić, że każdej nocy będziesz krzyczała moje imię albo mogę być twoim największym koszmarem. - niemal zachłysnęłam się powietrzem. Co on niby chce mi zrobić ? Nagle chwycił mnie za talię i posadził na pralce. Rozszerzył moje nogi i sam znalazł się pomiędzy nimi
- Dlaczego mi to robisz? - zaśmiał się. Cholera! Niech mnie stąd wypuści i nie dotyka!
- Niektórzy wolą ostre dziewczyny. Niektórzy wolą takie słodkie i delikatne jak ty. - zmarszczyłam brwi
- Więc dlaczego nie wyjdziesz stąd i nie poszukasz sobie 'ostrej' dziewczyny? Na pewno któraś chętnie wskoczy ci do łóżka. - w moich oczach zaczynały się zbierać łzy, łzy spowodowane strachem i bezsilnością
- Bo chciałbym ... - nie dokończył, bo ktoś zaczął walić w drzwi. Ten ruch chyba wyprowadził go z równowagi. Nie zamierzał mnie zostawiać. Stał przy mnie i ani myślał, żeby się oddalić. Zapewne ktoś był tak spity, że jego żołądek zaczął robić fikołki. Cóż, będzie musiał znaleźć sobie inną łazienkę do zwrócenia zawartości alkoholu
- To na czym stanęło? - zamyślił się na chwilę - A tak. Mam dosyć tych natarczywych lasek. Ty bardziej mnie pociągasz, bo muszę się o ciebie postarać. Podoba mi się ta zabawa w kotka i myszkę. - puścił do mnie oczko, nie mam zamiaru się z nim w nic bawić
- Wypuść mnie stąd. - wyjęczałam błagalnie
- Co ? Niby dlaczego ? Dopiero zaczynamy a ty chcesz już iść ?
- Niby co zaczynamy ? - mój głos załamywał się z każdym słowem, każdy wyraz sprawiał mi trudności
- Boisz się mnie ? - przechylił głowę nieco w prawo, nie chciałam mu okazywać mojego strachu, więc pokiwałam przecząco głową - Wydaje mi się, że tak. - ponownie pokiwałam przecząco głową
- Chcę, żebyś mnie wypuścił.
- To weź kluczyk i idź. - oparł obydwie ręce o pralkę, tym samym uniemożliwiając mi ruch. Zaczęłam się powoli zsuwać, sukienka lekko podwinęła mi się do góry, ale szybko ją opuściłam. Jakoś wyślizgnęłam się i skierowałam do drzwi. Wzrokiem próbowałam odnaleźć kluczyki do mojej wolności - Tego szukasz ? - odwróciłam się w jego stronę, trzymał je w dłoni, wyciągnęłam rękę w jego stronę
- Oddaj mi je. - zażądałam. To był nagły przypływ adrenaliny. Zaśmiał się z mojego komentarza. Kluczyki, które przed chwilą trzymał w dłoni schował do kieszeni
- Chcesz, to bierz - zawahałam się. Hope na pewno ma jeszcze jeden zapasowy kluczyk na wszelki wypadek. Otworzyłam którąkolwiek szafkę i zaczęłam szukać jakiś kluczyków. Biżuteria, kosmetyki, papierki, kurz i inne takie rzeczy. Znalazłam jakieś, może to te. Harry przypatrywał się wszystkim moim ruchom. Czułam się przy nim niepewnie. Wypalał dziurę w moim ciele. Podeszłam do drzwi i włożyłam w zamek kluczyk. Pasuje! Przekręciłam go, a drzwi ustąpiły. W duchu uśmiechnęłam się do siebie. Entuzjazm nie trwał jednak długo. Nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej talii
- Wybierasz się gdzieś ? Nie wydaje mi się, żebyśmy skończyli. - strzepnęłam jego ręce z mojej talii, stał tuż za mną, czułam jego oddech na swojej delikatnej skórze. Odwróciłam się w jego stronę
- Chcę tylko stąd wyjść. Proszę. - wybełkotałam.  Nacisnęłam na klamkę i tym samym uwolniłam się od niego. Nie zatrzymał mnie. Wybiegłam prosto do wyjścia. Nie patrzyłam czy za mną jest czy nie. Muszę jeszcze zawiadomić Pearl. Wzrokiem znalazłam zdenerwowaną dziewczynę. Stała przy ścianie, dłońmi masowała swoją szyję. Chciałam do niej podbiec, ale zauważyłam Harry'ego siedzącego mi na ogonie. Szedł w moją stronę. Wyślę jej SMS-a później. Ruszyłam do mojego - w tym momencie - upragnionego wyjścia. Pchnęłam drewnianą powłokę. Od razu uderzyło we mnie nieprzyjemne zimno, które jest spowodowane wiatrem i niską temperaturą. Nie dość, że ciemno to jeszcze mam swój własny osobisty cień. Odwróciłam się, by ocenić sytuację, nie było już go za mną. Dzięki Bogu. Odetchnęłam z ulgą. Wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do - zapewne jeszcze bardziej zdenerwowanej - Pearl

"Nic mi nie jest, wracam do domu"

- Myślałaś, że dam ci tak po prostu odejść ? - od razu rozpoznałam ten zachrypnięty głos. Odwróciłam się do tyłu, zobaczyłam idącego w moją stronę Harry'ego. Uśmiechał się. Tym razem był to bardziej przyjazny uśmiech. Wyglądał teraz naprawdę pociągająco. Każdy krok wykonywał z taką gracją. Założyłam pasemko włosów za ucho, uciekaj Rosalie na co czekasz !?
- Czego chcesz ? - zapytałam. Zdążył już podejść do mnie, przełknęłam głośno ślinę. Był tak blisko, że czuję jego perfumy
- Ciebie.


 Um, cześć :) Chciałam tylko powiedzieć, że nie chcę ciągnąć czegoś, co nie ma sensu, więc jeśli nie znajdę czytelników do tego bloga, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko go zamknąć. Nie chcę pisać tylko np. dla dwóch osób i chcę żeby ta moja praca była doceniana. Cóż, także tego, to tyle :)

6 komentarzy:

Obserwatorzy